0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

Jakub Szymczak, OKO.press: Jak księgowi funkcjonują w rzeczywistości Polskiego Ładu?

Malwina Stopczyńska, Stowarzyszenie Księgowych Polskich: Przepisy zostały uchwalone późno.

Gdy się do tego przygotowywałam, brałam pod uwagę to, że pierwsze wynagrodzenia będziemy naliczać na koniec stycznia. I trochę się łudziłam, że do końca stycznia wszystko będzie jasne. Ale z tej jasności zrobiła się wielka mgła. Jest jeszcze gorzej niż na początku miesiąca.

Z każdym wystąpieniem premiera Morawieckiego dowiadujemy się czegoś nowego.

Jak w tym chaosie wyliczyć wynagrodzenia pracowników?

Przygotowałam naliczenia według mojej najlepszej wiedzy i doświadczenia, a i tak może się okazać, że nie wszystko zrobiłam prawidłowo, bo nie mogę mieć pewności, że dobrze zrozumiałam rozporządzenie.

W firmie, w której pracuję, główny księgowy nalicza wynagrodzenia. To dość częsta sytuacja, jeżeli firma nie korzysta z usług zewnętrznej organizacji usługowej. Na jednej osobie spoczywa spory ciężar – musi udźwignąć zmiany tzw. Polskiego Ładu w zakresie rozliczeń podatkowych i kadrowych. Te zmieniają się jak w kalejdoskopie.

Przygotowując rozliczenia styczniowe, byłam zmuszona samodzielnie przeliczyć wynagrodzenia w arkuszu kalkulacyjnym. Na dłuższą metę jest to rozwiązanie nieakceptowalne. Zwyczajowo wykorzystuje się specjalne oprogramowanie, które uwzględnia wszystkie zmiany przepisów podatkowych.

Dostawca oprogramowania, z którego usług korzystam, przygotuje aktualizację w zakresie rozporządzenia z dnia 7 stycznia 2022 roku na początek lutego, a i tak były już w tym miesiącu dwie aktualizacje. Natomiast pracownicy czekają na wypłaty styczniowe. Nie możemy przesuwać terminu, pracownicy mają zaplanowane wydatki.

Dla trzydziestoosobowej załogi takie przeliczenie jest wykonalne, ale w przypadku trzystuosobowej kadry sprawa się komplikuje.

Najnowsza zapowiedź premiera brzmi, że nie straci nikt, kto zarabia poniżej 12,8 tys. złotych. Ale w ustawie granica ulgi dla klasy średniej jest inna – między 5701 zł a 11 141 zł. Jak w rzeczywistości wyglądają dziś pensje w stosunku do zapowiedzi premiera i Ministerstwa Finansów?

Ulga dla klasy średniej została wprowadzona, aby niwelować skutek braku możliwości odliczenia składki zdrowotnej od podatku i rzeczywiście działa, ale tylko mniej więcej do połowy przedziału dochodowego – warto podkreślić, że ulga nie przysługuje, chociażby zleceniobiorcom. Nic się nie zmienia mniej więcej w przedziale dochodowym do wysokości około 8,4 tys. złotych. W efekcie pracownik zaczyna tracić na zmianach podatkowych, jeżeli zarabia więcej.

Przeczytaj także:

Co rekomenduje Pani, gdy ktoś pyta się o ewentualną rezygnację z ulgi dla klasy średniej?

Mieliśmy wśród księgowych, a przede wszystkim kadrowych problem, co rekomendować pracownikom. Nie każdy ma jedno miejsce pracy, niekoniecznie musi zgłaszać pracodawcy, że poza podstawowym miejscem zatrudnienia podejmuje jeszcze inne aktywności zawodowe.

W grudniu doradcy podatkowi na szkoleniach zalecali, żeby zachęcać do rezygnacji z ulgi dla klasy średniej i rozliczenia jej rocznie. Trzeba zarabiać powyżej 5701 zł i nie wypaść z tego pułapu, inaczej ulgę należy oddać, trzeba tez pamiętać o górnym pułapie ulgi w wysokości 11.141 zł. Teraz z zapowiedzi premiera wynika, że może jednak nie całą ulgę (może będzie zasada złotówka za złotówkę). Ale znowu: to tylko zapowiedzi, przepisów brak.

W obliczu tak niejasnych przepisów najlepsza rekomendacja to rezygnacja z ulgi w trakcie roku i jej roczne rozliczenie, jeśli faktycznie będzie przysługiwała. W mojej ocenie takie zachowywanie może uchronić przed bolesną dopłatą w rozliczeniu rocznym.

Znajomy pytał mnie, czy powinien z ulgi zrezygnować w przypadku, gdy mieści się w widełkach ulgi na umowie o pracę, ale jednocześnie ma wysokie dochody ze zleceń. I według obecnych przepisów może z ulgi skorzystać, chociaż rocznie znacznie przekroczy górną granicę dochodu uprawniającego do stosowania ulgi, patrząc na całość rocznych dochodów. Ale zlecenia się tutaj nie liczą. Z punktu widzenia sprawiedliwości społecznej nie jest to korzystne rozwiązanie.

Jaki nastrój panuje wśród księgowych?

To jest bardzo zła sytuacja, która zniechęca do pracy w zawodzie księgowego, gdy istnieje taka niepewność przepisów. Prowadząc w stowarzyszeniu kursy, przygotowujemy księgowych na konieczność ustawicznego doskonalenia zawodowego. Prawo może się zmieniać raz w roku, możemy się przeszkolić. Ale jeśli zmienia się kilka razy? A teraz z tygodnia na tydzień? Częstotliwość zmian jest nieakceptowalna, uniemożliwia normalne wykonywanie obowiązków. Wszyscy jesteśmy już przemęczeni.

Na koniec miesiąca premier zapowiedział, że będzie trzeba wynagrodzenia wyliczać w dwóch systemach – starym i nowym, a potem decydować, który jest korzystniejszy.

To jest kuriozalna sytuacja. Jak już wspomniałam programy kadrowo-płacowe nie są dostosowane do tych zmienionych przepisów.

Już na początku miesiąca rozpętała się burza, a wtedy tylko kilka zawodów otrzymywało swoje pensje. Ale już wtedy było widać, że w pensjach jest bałagan, chociaż rządzący twierdzili, że to tylko wina problemów z formularzem PIT-2.

Na ten moment mamy pierwszą falę. Teraz wynagrodzenia dostają pracownicy. Rozmawiałam niedawno z właścicielem biura rachunkowego, obsługującego wielu przedsiębiorców. Z jego relacji wynika, że wszystko zmieni się w lutym – przedsiębiorcy dostaną pierwsze wyższe rozliczenia, a kluczowy będzie marzec – ponieważ dopiero w marcu zapłacą składkę zdrowotną liczoną na podstawie faktycznego dochodu. Od rozliczeń za luty poza podatkiem będą musieli zapłacić 9 proc. (rozliczenie wg skali podatkowej) albo 4,9 proc. (rozliczenie wg podatku liniowego) składki zdrowotnej liczonej od dochodu. Składki, począwszy od rozliczeń za styczeń, nie można odliczyć od podatku. Wzrost obciążenia jest zauważalny.

Czy to nie zniechęca nowych kandydatów do zawodu?

Prowadząc szkolenia w Stowarzyszeniu Księgowych, informujemy kursantów, że zasad rachunkowości uczą się raz, ale wykonując zawód księgowego po zewidencjowaniu wszystkich operacji gospodarczych po zakończeniu miesiąca trzeba policzyć zobowiązanie podatkowe. Wyliczając podatek muszą zwrócić uwagę na wiele aspektów zmieniających się przepisów.

W mojej ocenie prawo podatkowe zmienia się w Polsce zbyt intensywnie i za szybko. Można nam zarzucić, że zniechęcamy kandydatów do zawodu — ja nie zgodzę się z tym stwierdzeniem, uważam, że uczciwie przygotowujemy do realiów pracy księgowych z koniecznością ustawicznego aktualizowania wiedzy.

A czy obserwuje Pani odchodzenie księgowych z zawodu teraz, gdy pojawił się Polski Ład? Słyszałem o takich przypadkach.

Nie zauważyłam, aby księgowi rezygnowali z pracy w zawodzie, natomiast od jakiegoś czasu obserwujemy trend zmniejszonej liczby nowych kandydatów. Szczególnie trudno jest pozyskać do pracy wykwalifikowaną osobę z kilkuletnim doświadczeniem, ale też zasób młodej kadry bez doświadczeniu uległ w ostatnim czasie uszczupleniu.

Z relacji koleżanki wykonującej zawód księgowego wynika, że biura mają dużo zapytań od nowych klientów, którzy prowadzili już wcześniej działalność, ale dostali wypowiedzenie dotychczasowych umów. W wielu przypadkach wynika to z faktu, że do tej pory korzystali z usług osób, które na księgowaniu dorabiały sobie dodatkowo, prowadząc niewielką, jednoosobową działalność. Takie osoby tracą teraz możliwość odliczenia składki zdrowotnej od podatku, podobnie jak pozostali przedsiębiorcy prowadzący działalność.

Ceny aktualizacji programów księgowych również rosną, a aktualizacji w związku ze zmianami w przepisach nie da się uniknąć. Dodatkowo w rachunku przedsiębiorcy należy uwzględnić koszty szkoleń z tzw. Polskiego Ładu, a przez długi czas jedyne dostępne szkolenia były płatne. W ostatnim czasie ZUS uruchomił bezpłatne szkolenia, które w mojej ocenienie odpowiadają na potrzeby odbiorców. Podsumowując koszty prowadzenia małego biura wzrosły, a prowadzenie takiego dodatkowego biznesu poza etatową pracą stało się przy małej liczbie klientów nierentowne.

A ministerstwo tłumaczy, że przecież można było się przeszkolić również w zeszłym roku.

Tak, ale odpłatnie. Uczestniczyłam w takich szkoleniach, gdzie prowadzący opowiedział o zmianach, ale brakowało pracy na konkretnych przykładach i odpowiedzi na pytania uczestników.

Szkolenia proponowano też jeszcze zanim ustawa weszła w życie.

Oczywiście, rozkręcił się duży biznes szkoleniowy. Pamiętam propozycje szkoleń na samym początku, gdy mieliśmy pierwsze projekty ustaw. Oczywiście z perspektywy czasu sens udziału w nich był mały, bo ustawa się jeszcze zmieniała.

Ministerstwo Finansów po 1 stycznia pochwaliło się, że urzędy skarbowe będą udzielały informacji, organizując akcję szkoleniową. Dostałam na maila informację o serii szkoleń. Jestem w trakcie przesłuchiwania jednego z nich. Na ten moment niczego nowego się nie dowiedziałam, odpowiedzi na pytania też w zasadzie nie wyczerpują pytań uczestników z uwagi na ograniczony czas i obszerny materiał.

Jest też ministerialna infolinia.

Można tam uzyskać sprzeczne informacje. Miałam wątpliwość w zakresie klasyfikacji kwoty nieodpłatnego świadczenia z tytułu korzystania z samochodu służbowego dla celów prywatnych do dochodu w ramach ulgi dla klasy średniej. Jesteśmy zmęczeni, nie ma czasu kolejny raz wertować przepisy przejściowe, najłatwiej jest skorzystać z infolinii. Był taki moment, że była oblegana, a gdy jest się sto pięćdziesiątym w kolejce, to nie ma sensu czekać. Teraz jest faktycznie łatwiej.

Na zadane pytanie od pierwszej osoby otrzymałam odpowiedź: nie, absolutnie, nie wliczamy tej kwoty do kalkulacji ulgi. Przeczytałam jeszcze raz artykuł 12 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych i utwierdziłam się w przekonaniu, że nieodpłatne świadczenie powinno być brane pod uwagę przy wyliczeniu tej ulgi, ponieważ jest to de facto przychód ze stosunku pracy.

Zadzwoniłam jeszcze raz, by się upewnić, zadałam dokładnie to samo pytanie. I tym razem usłyszałam: oczywiście, kwotę nieodpłatnych świadczeń wliczamy do podstawy wyliczania ulgi. To co zrobić, ciągnąć słomki? Zadzwonić trzeci raz?

Nie ma innego rozwiązania niż odwołać się do swojej wiedzy i doświadczenia.

Księgowi zostali zostawieni sami sobie?

Tak. Praca w księgowości w kontekście jasności przepisów zawsze była trudna. Spójrzmy chociażby na estoński CIT. Rozwiązanie pojawiło się w zeszłym roku. Bardzo mało firm skorzystało z tego rozwiązania, ponieważ bariery wejścia były dosyć wysokie, Polski Ład wprowadził zmiany w zakresie opodatkowania w reżimie „estońskiego CIT” i rzeczywiście jest to teraz atrakcyjna forma opodatkowania dla części przedsiębiorstw. Przepisy są jednak tak skomplikowane i niejasne, że Ministerstwo Finansów wydało… projekt objaśnień. Środowisko doradców podatkowych i księgowych zgłasza dodatkowe pytania i dopiero na tej podstawie powstaje oficjalna wersja objaśnień.

Nic, tylko czekać na projekt objaśnień do całego Polskiego Ładu, albo na objaśnienia do już udzielonych objaśnień.

Malwina Stopczyńska - z zawodu biegły rewident, bada sprawozdania finansowe. Jest wykładowcą Stowarzyszenia Księgowych w Polsce w zakresie podstaw rachunkowości. Prowadzi też księgi rachunkowe i rozliczenia kadrowe w firmie zatrudniającej 30 osób.

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze