Był „Nowy Polski Ład”, był „Nowy Ład”, a został „Polski Ład”. PiS swój program naprawy gospodarki, swego rodzaju plan „ucieczki do przodu” po pandemicznym kryzysie zapowiadał od dawna. Mieliśmy go poznać prawie dwa miesiące temu, ale w marcu Polska zmagała się z najsilniejszym uderzeniem epidemii od jej początku. Partia władzy uznała, że codzienne ogłoszenia kolejnych kilkuset zgonów i kilkadziesiąt tysięcy nowych zakażeń dziennie to nie jest dobry czas, by opowiadać o świecie po pandemii COVID-19.
Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło w sobotę 15 maja 2021 „Polski Ład” – kompleksową zapowiedź zmian m.in. w systemie podatkowym, systemie ochrony zdrowia, programie mieszkaniowym. W OKO.press będziemy analizować szczegółowo kolejne jego elementy. Na pierwszy ogień – podatki
I chociaż dziś wciąż dowiadujemy się o kilkuset zmarłych zakażonych, to trzecia fala epidemii w Polsce rzeczywiście stopniowo wygasa, a rząd może chwalić się w miarę sprawnym programem szczepień. Być może jesienią czeka nas kolejna fala zakażeń z powodu niewystarczającego wyszczepienia populacji, ale dziś Polacy są zmęczeni i po roku siedzenia w domu nie chcą już słyszeć o kolejnych lockdownach i obostrzeniach, chcą powrotu do normalności. I na tym sentymencie opiera się „Polski Ład” Prawa i Sprawiedliwości.
„Polski Ład” jako nowa nadzieja. Ale czy dla wszystkich?
PiS próbuje politycznie odpowiedzieć na potrzebę nadziei i nowego otwarcia po ponad roku epidemicznego kryzysu. Potwierdza to też hasło „Polski Ład. Nowa nadzieja”, które towarzyszyło wszystkim, którzy przemawiali na scenie podczas konwencji w sobotę 15 maja 2021 roku.
„Polski Ład” to kontynuacja opowieści o Polsce, która w 2015 roku dała PiS zwycięstwo. Wg tej narracji to kraj, w którym najważniejsza jest rodzina i należy się jej silne wsparcie. To też państwo wielu przeszłych niesprawiedliwości, które PiS – według tej opowieści – stara się naprawiać.
Jednym z najważniejszych narzędzi przy próbie wyrównywania nierówności i niesprawiedliwości są podatki. W Polsce ta prawda była długo zakurzona – podatki jedynie obniżano, a system ostatecznie osiągnął taki kształt jak dziś: największą część swojej pensji płacą najbiedniejsi, najmniejszą – najbogatsi. PiS postanowił to zmienić. Pytanie, co z tego wyniknie.
Na początku marca ujawniliśmy, że częścią Polskiego Ładu (wtedy jeszcze Nowego Ładu) ma być zwiększenie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. złotych. Następnie z PiS dochodziły sygnały, że to zbyt dużo, a zgodzić się na taką kwotę nie chciał minister finansów Tadeusz Kościński. Ostatecznie, chociaż w PiS do końca ścierały się w tym temacie różne koncepcje, wygrała opcja maksymalistyczna i potwierdziły się nasze doniesienia.
Co jeszcze znajduje się w podatkowym programie PiS? Czy rzeczywiście ma on potencjał, by naprawić niesprawiedliwości polskiego systemu podatkowego?
Podsumujmy najpierw najważniejsze propozycje:
- Podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. złotych;
- Podwyższenie progu wejścia w drugi próg podatkowy – 32 proc. od dochodu zapłacą zarabiający 120 tys. złotych rocznie, a nie 85 tys. złotych;
- Koniec z odliczaniem składki zdrowotnej od podatku. Według nowych propozycji wszyscy wpłacimy do systemu ochrony zdrowia 9 proc. od dochodu.
„Polski Ład”: kto zyskuje, a kto traci?
Mateusz Morawiecki podkreślił w swojej prezentacji, że na tych zmianach skorzysta 18 mln ludzi (to samo próbował przekazać występujący jako pierwszy Jarosław Kaczyński, ale wyszło zabawne przejęzyczenie o miliardach ludzi w Polsce). A to, że część osób zyska, oznacza też, że część straci. Prof. Marek Belka w marcu mówił nam, że tak silne zwiększenie kwoty wolnej od podatku oznacza konieczność wprowadzenia wyższych podatków dla najbogatszych.
Dziś w krótkim komentarzu dla OKO.press zmianę w składce zdrowotnej nazwał „drastyczną podwyżką podatków”.
Kto więc traci, a kto zyskuje?
Główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich Łukasz Kozłowski opublikował na Twitterze wykres, który próbuje odpowiedzieć na to pytanie.
Mamy tutaj porównanie klina podatkowego obecnie i po wejściu zmian, które przewiduje „Polski Ład”. Nie jest to bowiem prosty rachunek – wpływ nowej kwoty wolnej i koniec odliczania składki zdrowotnej od podatku nachodzą na siebie.
Silnie zyskują osoby, które zarabiają obecnie poniżej mediany zarobków, która wynosi około 4 tys. złotych brutto. W okolicach 6 tys. złotych zaczynają się nieznaczne straty, bo wpływ nowej składki zdrowotnej zaczyna przeważać nad nową kwotą wolną.
Większość Polaków zarabia stosunkowo niewiele. Według GUS mediana zarobków brutto w 2018 roku wynosiła 4,1 tys. złotych. Powyższy wykres trzeba czytać, mając to w pamięci. Bo nasze zarobki nie rozkładają się równomiernie. Większość Polaków znajduje się na tym wykresie ze skrajnie lewej strony.
Co z tą klasą średnią?
O podwyższeniu do 120 tys. zł (mowa o rocznych dochodach) kwoty, od której wpada się w drugi próg podatkowy premier Morawiecki mówił: „To jest program budowy klasy średniej dla wszystkich, a nie tylko dla nielicznych. To program wzmocnienia polskich rodzin. Rodziny są w sercu programu PiS”.
Wykres Kozłowskiego pokazuje jednak, że dla osób, których ta zmiana dotyczy (czyli zarabiających między 7,1 tys. a 10 tys. zł miesięcznie) wpływ nowej składki zdrowotnej będzie niwelował zyski.
Co ciekawe, na stronie, którą PiS uruchomiło po ogłoszeniu programu, możemy znaleźć zdanie, które przeczy słowom premiera. Czytamy tam: „Dzięki uldze reforma będzie neutralna dla podatników zatrudnionych na umowę o pracę z dochodem od 6 do 10 tys. PLN miesięcznie”.
Kozłowski podkreślił też, że „wciąż trudno jednoznacznie określić, co zapowiedziane zmiany będą oznaczać dla prowadzących działalność gospodarczą”. Umowy o pracę dotyczą jednak większości pracowników w Polsce.
Co te propozycje oznaczają dla konkretnych polskich pracowników? Jakub Sawulski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego wylicza:
„Kwota wolna w wysokości 30 tys. zł oznacza, że każdy podatnik zapłaci o około 400 zł miesięcznie mniej podatku. To znaczy, że na tej kwocie wolnej bardziej skorzystają osoby o niskich zarobkach, bo dla nich taka kwota ma większe znaczenie, niż dla osób zarabiających kilkanaście tysięcy miesięcznie. Trzeba to jednak połączyć z drugą zapowiedzią: brakiem możliwości odliczania składki zdrowotnej od podatku.
Dzisiaj osoba, która jest na płacy minimalnej, może odliczyć od podatku około 200 zł miesięcznie, osoba zarabiająca średnią płacę około 300-350 zł, a osoba zarabiająca 15 tys. miesięcznie odlicza około 1000 zł.
Gdy więc połączymy to z kwotą wolną, wówczas oznacza to, że ten na płacy minimalnej zyska per saldo około 200 zł, ten na średniej płacy około 50-100 zł, a ten z zarobkami 15 tys. zł straci około 600 zł miesięcznie”.
Sprawiedliwszy system
Czy te propozycje oznaczają, że rzeczywiście znika degresywność polskiego systemu podatkowego? Pisaliśmy o niej w OKO.press od lat, w ostatnich tygodniach coraz częściej – w oczekiwaniu na „Polski Ład” – mówili o niej politycy PiS.
„Dla umów o pracę system stanie się umiarkowanie progresywny” – komentuje Jakub Sawulski z PIE. „To wciąż nie będzie progresja taka jak na Zachodzie, ale jak na polskie warunki to i tak rewolucja, bo do tej pory przy umowie o pracę mieliśmy system w zasadzie liniowy. Jest jeszcze kwestia opodatkowania działalności gospodarczych, z których dochody czerpie większość osób zamożnych.
Wprowadzenie proporcjonalnej składki zdrowotnej oznacza, że opodatkowanie wysokodochodowych działalności gospodarczych wzrośnie. Dzisiaj płacą one składkę zdrowotną w stałej wysokości niecałych 400 zł miesięcznie.
Po zmianach osoba z własną działalnością zarabiająca 15 tys. miesięcznie zapłaci składki 1200-1300 zł i nie będzie mogła jej odliczyć od podatku”.
Odejście od degresywności powinno zmniejszyć – i tak stosunkowo niskie w Polsce – nierówności dochodowe. Badań nierówności z Wydziału Ekonomicznego UW prof. Michał Brzeziński potwierdził dla OKO.press, że propozycje rzeczywiście nierówności zmniejszą. Na dokładne obliczenia jest jednak zbyt wcześnie.
Pozostaje temat kosztu tych propozycji.
W 2017 roku Ministerstwo Finansów szacowało, że kwota wolna od podatku w wysokości 30 tys. złotych to dla budżetu koszt około 70 mld złotych. Tę lukę może zniwelować w części podniesienie składki zdrowotnej, ale PiS mówi też na konferencji o podnoszeniu nakładów na ochronę zdrowia. Środki ze składki nie powinny zasilić budżetu i łatać dziur. Natomiast na dokładne oszacowanie kosztów jest jeszcze za wcześnie.
„Pozostaje sporo niewiadomych co do kształtu propozycji” – powiedział nam Łukasz Kozłowski, zapytany o szacunki na podstawie dzisiejszych propozycji. I rzeczywiście – nie są to jeszcze projekty ustaw. Te mają trafić do Sejmu we wrześniu.
Cały program Polskiego Ładu można przeczytać tutaj. Nie zawiera on jednak dodatkowych szczegółów tych propozycji – to rozbudowana graficznie prezentacja zaprezentowanych na konferencji pomysłów.
Czy ktoś już oszacował skalę uszczuplenia dochodów organizacji pożytku publicznego z powodu pozbawienia beneficjentów nowej kwoty wolnej możliwości przekazania im 1% podatku?
Pisiory znalazły " złoty pociąg", Innej opcji nie widzę.
Polski ład za europejskie pieniądze. Wdzięczność polskich nacjonalistów za zastrzyki finansowe idące \"z zachodu\", przejawia się tu w przemilczeniu finansowego źródła umożliwiającego opcję \"polskiego ładu\". Za to, wiele powtarzania o \"polskich wartościach\" i podkreślania łachy władców i ich zgody na dopinkę (oczywiście tylko tę materialistyczną i komercyjną) do standardów europejskich (celowo nazywanych: \"zachodnimi\"). \"Polska musi być krajem głęboko osadzonym w tradycji, krajem dumnym\", jak przemawiał prezeswiceminister. Ach, ten słynny polski czar i ta legendarna polska klasa…
Milion bzdur ułożonych wedle zasady "dla każdego coś miłego". Aż się prosi, by przypomnieć tromtadrackie obietnice zawarte w poprzednim "planie Morawieckiego" (Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju – to się nazywało) i skonfrontować je z realizacją.
–
A jednak jestem przekonany, że Kaczyński może właśnie teraz rozpisać przedterminowe wybory i wygrać je w cuglach. Taka u suwerena zbiorowa amnezja! Projekt Polski Autorytaryzm domknąć czas!
Mam poważne wątpliwości co do wygrania kolejnych wyborów przez Kaczyńskiego i to jeszcze w cuglach. Zwrócę uwagę na dwie rzeczy , które są bardzo istotne w kontekście następnych wyborów. Mianowicie , niezamierzone przez Kaczyńskiego zaktywizowanie i otworzenie oczu młodym ludziom , oraz kurczący się z przyczyn naturalnych elektorat PIS-u. Wahadło idzie w drugą stronę i nadciąga nowy ład lecz nie taki jakiego spodziewają się rządzący populiści.
Co jest jednym z głównych programów PiSu od lat? Wrogość do Po. Kto jest teraz głównym wrogiem lewicowej młodzieży? Libki.
Jeden pies czy wrogość do UE będzie mieć podstawy typu zgniły zachód i LGBT czy źli kapitaliści z zachodu. Efekt będzie ten sam. Polexit. I PiS sobie teraz dobierze Lewicę, póki kasa z EU się nie skończy. Potem może już wrócić Ziobro na sterydach z konfą. Pewne są dwie rzeczy, zakładając, że nie wydarzą się jakieś poważne wojny czy kataklizmy, że PiS wygra kolejne wybory i wyprowadzi nas z unii. Mało tego Lewica będzie dalej w tym procederze pomagać.
"otworzenie oczu młodym ludziom"
–
No niestety, młodzi (oraz wykształceni mieszkańcy wielkich miast) mają to do siebie, że ruszają d_ _ _ by pójść do wyborów . . . znacznie rzadziej, niż starsi mieszkańcy Polski Wschodniej.
Ci młodzi wolą deliberować nad szklanką piwa, że niby ten PiS wredny jest, ale ta kontroferta to też nie do końca wybór marzeń, więc "nie będę przykładał do tego ręki".
Taki jeden z drugim będzie czekał aż pojawi się partia w stu procentach mu odpowiadająca. I się nie doczeka.
Natomiast tradycjonaliści nie mają wątpliwości. W wyborczą niedzielę masowo ruszają do urn, zaraz po wysłuchaniu mszy okraszonej słusznym kazaniem. I głosują tak, jak głosują. Kaczorek jeszcze długo może spać spokojnie.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Pełna progresja podatkowa w tym kraju została utrzymana – w dalszym ciągu podatki płaci się jako procent od dochodów, a więc są stricte progresywne.
Natomiast jeżeli chodzi o składkę zdrowotną, to mamy do czynienia z odejściem od sprawiedliwego, kwotowego obciążenia, do rabunkowego, właśnie progresywnego. Nie ma najmniejszego powodu, żeby lepiej zarabiający płacili za dokładnie te same usługi medyczne chociażby złotówkę więcej.
Warto to podkreślać na każdym kroku. Póki mamy do czynienia z haraczem liczonym jako procent dochodów z samej definicji nie ma absolutnie mowy o jakiejkolwiek degresji. W takim modelu, ten co zarobi więcej, zawsze więcej odda. Czy to takie trudne do skumania?
Serio uważasz że sam procentowy podatek od dochodu jest sam w sobie progresywny?
A alternatywnie co? Pogłówne?
Z tych pomysłów zrezygnowano już w XIX wieku!
To taka koncepcja sprawiedliwości że jak płacę za usługę fryzjerowi to nie płacę za nią procentu swojego dochodu, ale tyle samo co inni. Sprawiedliwe? Sprawiedliwe. Podobnie za usługi państwa sprawiedliwie powinna być stała cena, ewentualnie od konkretnej usługi. Bogaci przecież nie korzystają z usług państwa automatycznie bardziej niż biedni. Często nawet mniej. Lewica (w tym PiS) za to wymyśliła tzw. "sprawiedliwość społeczną" gdzie za tą samą usługę bogaty powinien płacić więcej bo… w sumie nie wiadomo dokładnie dlaczego. Ah, tak, bo ich jest mniej więc mają mniej głosów.
Oczywiście, że jest. Nawet teoretycznie "liniowy" podatek dochodowy jest faktycznie progresywny – przy większym dochodzie zawsze płaci się większy podatek. To naprawdę nie jest wyższa matematyka i powinno być oczywiste dla każdego, kto skończył podstawówkę.
Czy już samo to w ogóle jest sprawiedliwe, to kwestia mocno dyskusyjna, ale teorie o rzekomej "degresji podatkowej" w Polsce to po prostu propagandowe bzdury.
Chętnie w takim razie poznałbym jakiś konkretny argument uwalający te "propagandowe bzdury". Czy informatyk na jednoosobowej DG na opodatkowaniu stałym 19%, zarabiający 15 tys. zł miesięcznie i płacący ryczałtowy ZUS, płaci mniej czy więcej procentowych podatków niż nauczyciel na umowie o pracę zarabiający 3 tys. złotych brutto? Konkretnie.
A ludzi bredzących że "PiS to lewica" zapraszam do zapoznania się z encykliką Rerum Novarum i podstawami chrześcijańskiej polityki społecznej.
Zastanawiam się, skąd na to wszystko znajdzie się kasa? Albo pisiory genialnie rządzą a platformersi nie umieli, albo PiS rozdaje to co kiedyś platformersi kradli ("wystarczy nie kraść"), albo obudzimy się niedługo w drugiej Grecji.
Pieniądze nie są problemem, to tylko cyferki na bankowych serwerach.
https://www.gov.pl/web/finanse/zadluzenie-sektora-finansow-publicznych
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Tak-rosna-polskie-dlugi-Wykres-dnia-8016142.html
http://www.dlugpubliczny.org.pl/ (tak, wiem – Balcerowicz ale się ładnie kręci)
Ja tylko chciałem przypomnieć, że obecnie zmagamy się z inflacją na poziomie 5%. I chyba jeszcze nie widać na horyzoncie końca tendencji wzrostowej.
Dodanie do minimalnych i najniższych pensji kilkuset złotych podniesie konsumpcję – bo raczej najbiedniejsi nie będą inwestować, lecz konsumować -będzie kolejnym czynnikiem inflacyjnym.
A inflacja to przecież dewaluacja pieniądza… Nasza gospodarka z dnia na dzień (z roku na rok) nie dokona gwałtownego skoku wydajności i nie wywinduje nagle PKB… a wpływy z podatku PIT zmniejszą się. Gospodarka również nie będzie zadowolona, gdyż osłabiona złotówka odstraszy zagraniczne inwestycje i spowoduje wzrost kosztów importu surowców – tu znowu ukazuje się problem nieprzyjęcia Euro.
Nie jestem niestety ekonomistą, ale takie zjawiska inflacyjne kojarzą mi się zawsze z Jugosławią końca lat 80-tych ubiegłego wieku. W jednym roku miałem w ręku banknot o nominale 100 dinarów, w roku następnym ten sam banknot z nominałem zmienionym na 100.000 (sto tysięcy) dinarów. Był to jeden z 10 najbardziej zadłużonych krajów świata.
IMHO przede wszystkim w Polsce należy stworzyć jak najlepsze warunki dla wzrostu gospodarki przy intensywnej i skutecznej regulacji umów o pracę. Obecnie warunki dla biznesu, przedsiębiorstw, tworzenia dochodu w strefie prywatnej pędzą w dół z różnych przyczyn, m.in. braku praworządności, nieskutecznej reformy sądownictwa, co przejawia się brakiem zaufania do państwa (jego instytucji).
maja rozmach s…ny – wlasnie zapowiedziano prowdopodobnie najwyzsze stawki podatkowe w Europie: 26% i 41% (zasady ogólne) i 28% – liniówka….tego jeszcze nie grali…..
Jak dzielić futerko na niedźwiedziu to pis pierwszy. A tutaj sprawy w toku w KE i przed TSUE, nie mówiąc o Strasburgu. Weto? Jakie weto. Pieniądze za praworządność. A jak dalej będą syf z prawa i sprawiedliwości robić, jak dotychczas, to tyle będzie z polskiego nowego ładu, co ichnie gadu gadu. A to żaden wyjątek. Morawieckiego i Dudę spytać o plany inwestycji, m.in. nowych stoczni, elektrowni w Ostrołęce i posadzenia miliona drzew.
Przecież to są tylko zapowiedzi! Wg. mnie na analizy i dyskusje przyjdzie czas jak pojawią się ustawy. PiS tyle razy składał głośne deklaracje, z których nic nie wynikło, że teraz też się wstrzymam się z oceną.
Progresja podatkowa jest niesprawiedliwa.
Tylko tyle i aż tyle.
A zarzynając zaradnych i rozdając ich fanty biednym wcale, na dłuższą metę, nie prowadzi się do zwiększenia dobrobytu i wywindowania społecznego kogokolwiek (biedni na dłuższym dystansie staną się jeszcze biedniejsi, bo nie będzie miał kto na nich kłaść). No ale to jest OKO, portal realizujący prześwietnie działalność zwaną dziennikarstwem śledczym, a jednocześnie lewicujący, że aż od czerwonego oczy bolą – co najmniej raz na dwa-trzy dni.
Tak, Oko ma lewicową agendę, ale nie rozumiem co w tym złego? To tak jakby czytać Tygodnik Powszechny i narzekać, że redaktorem (kiedyś naczelnym) jest tam ksiądz.
To ja zaczynam uczyć się czeskiego bo komuny finansować nie mam zamiaru. Nie dość że podatki niższe to i klechy nie mają nic do powiedzenia a Czeszki są całkiem ładne. Chyba że wyborcy w Polsce zmądrzeją i dadzą kopa PiSuarom za dwa lata ale nie liczę na to za bardzo bo większości Polaków wystarczy rzucić ochłapy i będą się zachwycać jak jakimiś delikatesami.
Myślę dokładnie o tym samym. Jedyna różnica to fakt że już znam albo raczej znałem kiedyś język czeski więc kwestia przypomnienia.
Doskonały pomysł.
Myślą przewodnią tego narodowego planu odbudowy jest pozyskanie głosów osób poszkodowanych przez los, nieudaczników, niewykształconych i niechętnych do pracy. PiS z pełną świadomością niszczy edukację, naukę i wolność słowa. Powiększa w ten sposób grono sprzyjających mu wyborców. Dzięki współpracy z KRK uzyskuje moralne przyzwolenie na okradanie budżetu.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
To prywatne ubezpieczenia medyczne typu Medicover, Luxmed, Enelmed itp. też powinny móc kasować za swoje usługi wg. procentu dochodów swoich klientów?
Irytuje mnie twierdzenie, że mamy degresywny system podatkowy. Jak by nie liczyć stawka 32% jest większa niż 17%. To przecież oczywista progresja. Więcej zarabiasz, płacisz więcej, ale nie proporcjonalnie, ale wręcz nieproporcjonalnie dużo. Faktem jest , że powyżej 30 krotności wynagrodzenia, przestajemy płacić ZUS (co do pewnego stopnia, co mniej więcej rekompensuje wyższy podatek). Ale to oznacza też że nasza emerytura nie będzie wyższa. Coś za coś. To ma być podobno oszczędzanie na emeryturę. Jeśli jest inaczej to przestańmy się oszukiwać i nazwijmy to podatkiem. Ludzie zaradni, pracowici, zaciskający zęby, żeby się wykształcić, a potem znaleźć sensowną pracę za 7 , 8, 9 tyś na rękę (prawdziwi "bogacze"). Płacą uczciwie wysokie podatki wg stawki 32%. Składkę zdrowotną płacą proporcjonalną do dochodu, czyli znacznie więcej od innych. Płacą na służbę zdrowia , z której często i tak nie korzystają. To jest mało ? To powinien być wzór do naśladowania , a nie przylepiania łatek "bogaczy" i "wyzyskiwaczy". Promujmy edukację i wyrównywanie szans na starcie (np. poprzez sensowne stypendia edukacyjne), ale nie ściągajmy w dół tych , którym dzięki pracy i talentowi się powiodło. Należy promować równanie w górę. Zresztą prawdziwych bogaczy nie ma na umowach o pracę, z niechlubnym wyjątkiem różnych Obajtków.
Ale większość osób zarabiających powyżej 10 tysięcy złotych nie pracuje na umowę o pracę. Przechodzi na fikcyjną działalność jednoosobową, wciąż pracując w jednej firmie w stylu 8-16 i płacąc 19 % stałego podatku i ryczałtowy ZUS. Dodatkowo wrzucają sobie różne rzeczy w koszta, np. nowy telefon, komputer, nawet PlayStation. Realnie płacą mniejszy procentowy podatek niż ludzie, którzy pracują na umowę o pracę i oddają około 37% (różnie się to liczy) swoich dochodów (PIT + wszystkie składki zdrowotne, emerytalne itp.)
Ja piszę o osobach na umowach o pracę i odprowadzających ZUS. Takie osoby płacą podatki progresywne.
Jednoosobowe działalności uważam w dużej mierze za patologię rynku pracy (ryczałtowy ZUS i składka zdrowotna).
ALE. Wg GUS powyżej 10k na umowach o pracę zarabia około 1.3mln-1.7mln ludzi. Z kolei WSZYSTKICH samozatrudnionych jest w Polsce zaledwie 1.3 mln. Nie znam dokładnych danych ale większość z nich nie zarabia powyżej 10k (wg GUS średnia to około 5k). A zatem nieprawdziwe jest Pana stwierdzenie, że: "większość osób zarabiających powyżej 10 tysięcy złotych nie pracuje na umowę o pracę."
Ciekawą inicjatywą społeczną jest ustawa Zakrzewskiego. https://dzienniklodzki.pl/ustawa-zakrzewskiego-rewolucja-w-polskim-szkolnictwie/ar/c5-15618172