0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Pietrzyk / Agencja GazetaTomasz Pietrzyk / Ag...

W PiS trwają ostatnie prace nad programem na najbliższe lata, zapowiadanym od kilku miesięcy. Wobec trzeciej fali pandemii, uniemożliwiającej zorganizowanie kongresu, na którym planowano go ogłosić, partia Jarosława Kaczyńskiego ma zorganizować zdalną konwencję. Jak ustaliło OKO.press, jeśli nic nagłego się nie wydarzy, ma się ona odbyć już 20 marca.

Szczegóły są trzymane w ścisłej tajemnicy, nawet przed koalicjantami, ale kilka z nich udało nam się już ustalić. Z naszych informacji wynika, że PiS zrezygnował z walki o młodych wyborców i szuka pomysłu dla swojego sprawdzonego elektoratu, czyli czegoś podobnego do 500 plus. Kaczyński z Morawieckim doskonale zdają sobie sprawę, że nic nie przekonuje bardziej niż więcej pieniędzy w kieszeni. Jednocześnie wobec tarć w Zjednoczonej Prawicy partia Kaczyńskiego potrzebuje dać jasny sygnał, że to ona rozdaje karty.

Przy konflikcie w Porozumieniu, gdzie posłuszeństwo Jarosławowi Gowinowi wypowiedział Adam Bielan i groźbach Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro, która zapowiada, że nie zagłosuje w Sejmie za ratyfikacją Funduszu Odbudowy, Kaczyński chce pokazać swoją siłę.

Przeczytaj także:

Na ostatnich spotkaniach liderów Zjednoczonej Prawicy najostrzej o szczegółach Nowego Ładu miał wypowiadać się Zbigniew Ziobro i to jego partię najczęściej krytykowali w ostatnich dniach politycy PiS. Prezes wyraźnie próbuje złamać ten opór.

„To jest program PiS i na pewno będzie on wdrożony. Jeśli pojawią się próby jego zablokowania, będzie to już nasz program wyborczy" – miał według naszych źródeł w Zjednoczonej Prawicy powiedzieć prezes Jarosław Kaczyński, co koalicjanci odbierają jako ostateczny dowód determinacji.

Prezes jest tak pewny, że pomysły chwycą, iż nie przedstawił ich w szczegółach nawet liderom Solidarnej Polski i Porozumienia, tak jakby z góry zakładał, że nie będą mieli oni wyboru i będą musieli poprzeć propozycje. Poza łatwymi do przewidzenia planami inwestycji w infrastrukturę i informatyzację, oraz planowanym zwiększeniem składki zdrowotnej dla najlepiej zarabiających, co ma dać możliwość dojścia do osiągnięcia pułapu 7 proc. PKB na system ochrony zdrowia są dwa konkrety: odciążenie podatkowe emerytów i zwiększenie kwoty wolnej od podatku. Szatański plan Kaczyńskiego polega na tym, że propozycje zgłaszała już wcześniej opozycja, więc będzie starała się pokazać, że zmusiła PiS do przyjęcia swojej agendy. Z drugiej jednak strony, trudno będzie jej wracać do zasadniczego problemu, jakie niosą te dwa rozwiązania.

"Skoro sami chcieli ich wprowadzenia, to jak teraz będą pytać, skąd wziąć na nie pieniądze?" – mówi nasze źródło w PiS. Ale po kolei.

Nowy Ład, nowa energia

Sondaże od miesięcy pokazują, że gdyby wybory odbywały się teraz, to PiS nie byłby w stanie zbudować samodzielnej większości. Do tego piętrzą się problemy z epidemią: ludzie są zmęczeni; obostrzenia od miesięcy są niezrozumiałe i niespójne; rząd nie był w stanie zapobiec lub złagodzić trzeciej fali; przedsiębiorcy uważają, że pomoc rządowa jest niewystarczająca i buntują się, otwierając swoje biznesy wbrew obostrzeniom.

W tej sytuacji rząd potrzebuje nowej energii. Ma ją dać prezentacja Nowego Ładu – programu odbudowy Polski po kryzysie. Z dotychczasowych przecieków wynikało, że będzie to program obejmujący właściwie wszystkie sfery życia publicznego. Brakowało jednak konkretów, chwytliwych punktów dla przeciętnego wyborcy.

OKO.press dotarło jednak do dwóch bardzo interesujących propozycji Nowego Ładu.

Według naszych informatorów na konferencji 20 marca PiS ogłosi, że częścią tego programu są:

  • kwota wolna od podatku w wysokości 30 tys. złotych,
  • emerytury bez podatku do 2,5 tys. złotych.

Te pomysły wyglądają na podbieranie politycznego paliwa przeciwnikom – tak wysoką kwotę wolną proponowali w ostatnich latach posłowie Kukiz’15, Konfederacji, a w prezydenckiej kampanii wyborczej – Rafał Trzaskowski. W przypadku emerytury bez podatku to odniesienie do pomysłów PSL.

Szczegółów tych pomysłów jeszcze nie znamy.

Kwota wolna – niespełniona od 2015 roku

I dlatego warto patrzeć PiS na ręce, gdy pomysł zostanie oficjalnie zaprezentowany. Bo diabeł tkwi w szczegółach. Partia Kaczyńskiego obiecywała już podniesienie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. złotych przed wyborami w 2015 roku.

„W krajach, gdzie władza jest uczciwa, ten, kto zarabia najniższą pensję, nie płaci podatku. U nas nie może nawet o tym pomarzyć i to się musi zmienić" - mówił Andrzej Duda w tamtej kampanii wyborczej.

PiS twierdzi, że tę obietnicę spełnił, choć dwa lata później niż chciał tego Duda. W istocie jednak partia zastosowała wybieg: próg 8 tys. złotych dotyczy zdecydowanej mniejszości Polaków.

  • Dla dochodów do 8 tys. złotych rocznie (to 667 złotych miesięcznie) podatku rzeczywiście nie ma.
  • Powyżej 8 tys. próg kwoty wolnej proporcjonalnie spada, a między 13 tys. złotych rocznie a 85 528 złotych wynosi 3091 złotych (to wysokość kwoty wolnej od 2009 roku).

Czyli – jeżeli ktoś zarabia między 1 083 a 7 127 złotych miesięcznie, obowiązuje go kwota wolna na poziomie 3 091. Przy wyższych zarobkach kwota maleje. Powyżej zarobków na poziomie 127 tys. złotych rocznie nie ma już kwoty wolnej.

Trzaskowski 2020: kwota wolna 30 tys., ale nie dla wszystkich

Teraz też może okazać się, że rządzący rzucą hasłem „kwota wolna od podatku 30 tys. złotych”, a następnie okaże się, że nie obejmie ona wszystkich. Dokładnie tak było w proponowanym przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku pomyśle Rafała Trzaskowskiego. W jego programie można było przeczytać:

”Trzeba dążyć do tego, żeby osoby zarabiające do 30 tys. zł rocznie nie płaciły PIT-u w ogóle. Dla osoby zarabiającej między 30 tys. zł a 65 tys. zł rocznie kwota wolna wyniesie 8 tys. zł. Dla osób z najwyższymi pensjami wysokość PIT i obowiązkowych składek jest relatywnie mniejszym obciążeniem, w ich przypadku obecne zasady nie uległyby zmianie”.

Z pewnością należy się więc spodziewać dwutorowej taktyki ze strony PiS: mocnego, propagandowego akcentu na hasło „kwota wolna 30 tys.” i jednoczesnego rozmycia tego pomysłu w szczegółach.

Nawet w wersji Rafała Trzaskowskiego pomysł ten jest dla budżetu państwa kosztowny. Według analityków CenEA propozycja kosztowałaby budżet państwa 27,5 mld złotych.

W propozycji Trzaskowskiego osoby zarabiające do 30 tys. złotych rocznie byłyby w pełni zwolnione z podatku PIT. Zarabiający między 30 a 65 tys. mieliby w tej wersji kwotę wolną w wysokości 8 tys. złotych, a ci zarabiający więcej – kwoty wolnej by nie mieli. Dlatego powszechna kwota wolna w wysokości 30 tys. złotych byłaby ogromnym obciążeniem dla budżetu.

MF w 2017 roku – kwota wolna 30 tys. to 71 mld zł kosztów dla budżetu

W 2017 roku, gdy dokładnie taki pomysł zgłaszali posłowie Kukiz’15, uzasadniali, że będzie to państwo kosztować 50 mld złotych. Ministerstwo Finansów przedstawiało wówczas własne obliczenia, według których miałoby to być aż 71 mld złotych. Dziś kwota byłaby nieco inna - obniżono dolny próg podatku PIT z 18 do 17 proc., zarabiamy też więcej. Niemniej z pewnością to wciąż dziesiątki miliardów złotych – kwota trudna do udźwignięcia przez państwowy budżet. W ustawie budżetowej na 2021 rok zapisano 486,7 mld złotych wydatków.

Co istotne - obliczenia te, tak samo jak w przypadku pomysłu Rafała Trzaskowskiego, obejmują zwolnienie z podatku emerytów. Wliczone są tu więc koszty również drugiego pomysłu, jaki PiS ma zaproponować 20 marca.

Według rozkładu dochodów GUS z 2018 roku (najnowsze dane) poniżej 30 tys. złotych rocznie, czyli 2,5 tys. złotych miesięczne zarabiało 16 proc. pracowników w sektorze przedsiębiorstw. Czyli powszechna kwota wolna omija większość polskich pracowników, ale obejmuje znacznie większą część niż obecnie. Teraz podatku dochodowego nie płacą tylko skrajnie ubodzy.

PiS i kwota wolna: zmiana tylko dla najbiedniejszych

W październiku 2015 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że niezwiększanie kwoty wolnej od podatku do poziomu, by gwarantowała ona co najmniej minimum egzystencji, jest niezgodne z konstytucją.

PiS wykonał to orzeczenie z opóźnieniem i w „sprytny” sposób: zwolnił z podatku absolutnie najbiedniejszych, ale progi dla pozostałych (w tym nawet dla osób zarabiających np. 1000 złotych netto miesięcznie) pozostawił bez zmian. Dobrze, że kwota dla osób o skrajnie niskich dochodach została podniesiona, ale co z resztą? Rozwiązanie wprowadzone przez PiS odbiega od tego, jak kwota wolna działa w większości europejskich państw, gdzie jest po prostu powszechnym zerowym progiem podatkowym.

Trzeba jednak podkreślić – ostateczna konstrukcja propozycji PiS nie jest nam znana. Możemy jedynie spekulować.

Bez wątpienia byłby to jednak koszt rzędu dziesiątek miliardów złotych i warto domagać się od PiS źródeł finansowania tego pomysłu.

Szczególnie, że cały Nowy Ład projektowany jest jako program, który ma podnieść Polskę po kryzysie. Więc jego kolejne elementy też będą kosztować.

Emerytura bez podatku do 2,5 tys. zł dla 65 proc. emerytów

Tak samo, jak drugi ujawniany przez nas element – emerytura bez podatku do 2,5 tys. złotych. To, w przeciwieństwie do kwoty wolnej – nowy pomysł. PSL od lat postuluje emeryturę całkowicie bez podatku. W tej formie nie proponował tego jednak nikt.

Pomysł PSL miał jeden podstawowy problem – powiększałby nierówności pomiędzy emerytami. Na wysokie emerytury nałożony jest stosunkowo wysoki podatek. Na najniższe – właściwie żaden. Zyskają ci pierwsi. Dlatego zdjęcie podatku z biedniejszej części emerytów jest lepszym pomysłem. Ale wbrew pozorom próg 2,5 tys. złotych jest ustawiony stosunkowo wysoko. Jaką część emerytów by objął?

Według najnowszych danych na temat struktury dochodów emerytów i rencistów z marca 2020, poniżej 2,4 tys. złotych otrzymuje 62 proc. z nich.

GUS podaje dane na temat liczebności poszczególnych grup co 200 złotych. Nie mamy więc dokładnych danych na temat emerytów pobierających 2,5 tys. złotych emerytury i mniej. Kolejna grupa – pomiędzy 2,4 tys. a 2,6 tys. to 6,6 proc. osób. Można więc założyć, że pomysł PiS dotyczy około 65 proc. emerytów.

Gotówka do ręki

Bezsprzecznie takie rozwiązanie poprawia sytuację tych najbiedniejszych, którym zwiększa się domowy budżet. Ale nie odnosi się to do przyczyn, dla których mamy coraz więcej ubogich emerytów. A to przede wszystkim problem rynku pracy.

„Trzeba zbadać, dlaczego tak jest, że ludzie nie wypracowują godnych emerytur. W dużej mierze to problem np. samozatrudnienia. Czyli wracamy do punktu wyjścia, rynku pracy.

Trzeba nie unikać składek, nie szukać sposobów płacenia jak najniższych tylko w miarę możliwości płacić takie, które pozwolą wypracować świadczenie” – mówiła w marcu 2020 roku OKO.press ekspertka od emerytur, dr Janina Petelczyc.

Na razie dynamicznie rośnie liczba osób, które otrzymują emeryturę niższą niż minimalna. Dzieje się tak wtedy, gdy ktoś nie wyrobił wymaganego stażu pracy. A tutaj wina często stoi po stronie właśnie rynku pracy i umów, które przez lata nie były oskładkowane. Obecnie to już ponad 310 tys. osób, ale w ciągu dekady ta liczba może się podwoić.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Radosław Gruca

Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.

Komentarze