0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Mail w tej sprawie wysłała w piątek 3 grudnia 2021 Daria Godek, starsza specjalistka w Ministerstwie Edukacji i Nauki. Jego odbiorcą były: sekretariaty naukowych agencji rządowych – Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, Sieci Badawczej Łukasiewicz, Narodowego Centrum Nauki, Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej, wreszcie Biuro Współpracy z Zagranicą PAN.

„Ministerstwo Spraw Zagranicznych zwróciło się do resortów i podległych im instytucji z prośbą o każdorazowe informowanie i występowanie o rekomendację w przypadku kontaktu ze stroną izraelską (spotkania i telekonferencje) oraz z przedstawicielami Ambasady Izraela w Warszawie” – napisała autorka maila.

„Mając na uwadze powyższe, uprzejmie ponawiam prośbę o przesyłanie informacji o planowanych kontaktach ze stroną izraelską na mój adres mailowy” – dodała Daria Godek.

"Mail przyszedł w piątek. Jest wtorek - jak to jest, że nikt nie protestuje?" - pyta dr hab. Michał Bilewicz, prof. UW, Wydział Psychologii.

To kuriozalna prośba

O sprawie dowiedzieliśmy się od osoby pracującej w jednym w PAN-owskich instytutów.

Przeczytaj także:

„To zupełnie kuriozalna prośba” – komentuje dla OKO.press znany akademik, który pamięta czasy PRL"

Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek prowadzono taką kontrolę” – mówi. „Słyszałem, że nie było jej nawet w czasach, gdy Polska nie miała stosunków dyplomatycznych z Izraelem [w latach 1967-1990]”.

„Czy to znaczy, że każdy badacz, który chce np. napisać maila do Instytutu Weizmanna [słynna uczelnia w Rechowot w Izraelu], będzie musiał zgłaszać wcześniej ten pomysł w Ministerstwie Edukacji i Nauki” – zastanawia się mój rozmówca. „Przecież nauka nie ma granic i tworzenie tu jakichkolwiek pęt, ograniczeń, nie ma żadnego sensu” – dodaje.

Z naukowcem X tak, ale z Y nie

Fakt, że Polska nie ma dziś dobrych stosunków z Izraelem. Ale z kim ma? Nie jesteśmy przecież z tym państwem w stanie wojny. A nasze kontakty naukowe były i są intensywne. M.in. w dziedzinach takich jak biologia czy medycyna, nie mówiąc już o studiach żydowskich.

Ciekawe też, jakich rekomendacji może udzielać nasze Ministerstwo Edukacji i Nauki czy MSZ badaczom przed wzięciem udziału w spotkaniu lub telekonferencji. Z naukowcem X można się spotkać, ale z Y już nie? Kto i na jakiej podstawie ma prawo o tym decydować?

Wysłaliśmy 6 grudnia do Darii Godek następujące pytanie: „Dowiedzieliśmy się, że na prośbę MSZ zbiera Pani informacje od naukowców na temat planowanych przez nich kontaktów ze stroną izraelską. Czy mogłaby Pani powiedzieć, co jest tego przyczyną? Co sprawiło, że Polska w ten sposób chce monitorować kontakty naukowe z tym krajem?”

Do chwili publikacji tego tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Rutynowa procedura?

Maila podobnej treści wysłaliśmy także 7 grudnia do rzecznika MSZ.

Biuro rzecznika odpowiedziało błyskawicznie:

„Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP poinformowało pozostałe resorty o otrzymaniu w dniu 29 listopada br. noty w sprawie zmiany na stanowisku chargé d’affaires a.i. ambasady Izraela w Polsce. Polska jest zainteresowana jak najlepszymi stosunkami z Izraelem, który uznajemy za istotnego partnera na Bliskim Wschodzie. Relacje te muszą opierać się na wzajemnym szacunku. Stanowisko rządu RP w tej sprawie nie uległo zmianie.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych zwyczajowo powinno być konsultowane w przypadku podejmowania przez inne resorty oraz instytucje publiczne kontaktów z partnerami zagranicznymi oraz z korpusem dyplomatycznym. Celem tego zwyczaju jest zapewnienie spójności działań administracji.”

W odpowiedzi zwróciliśmy uwagę, że w mailu wysłanym przez Ministerstwo Edukacji i Nauki została zawarta prośba "o każdorazowe informowanie i występowanie o rekomendację w przypadku kontaktu ze stroną izraelską (spotkania i telekonferencje)". Dopytaliśmy więc czy to rutynowa procedura w stosunku do każdego kraju?

Czekamy na odpowiedź.

O sprawę spytaliśmy dr hab. Michała Bilewicza, prof. UW, Wydział Psychologii.

Sławomir Zagórski, OKO.press: Słyszał pan o planowanej cenzurze kontaktów naukowych z Izraelem?

Dr hab. Michał Bilewicz: Tak. Wiadomość trafiła do mnie na początku od osoby związanej z Instytutem Nauk Prawnych PAN. A potem dowiedziałem się, że otrzymali ją też pracownicy Instytutu Psychologii PAN, więc ewidentnie - przynajmniej w niektórych instytucjach - trafiło to do pracowników.

Jakby pan skomentował tę inicjatywę? MSZ twierdzi, że to rutynowa procedura. Że „w przypadku podejmowania przez inne resorty oraz instytucje publiczne kontaktów z partnerami zagranicznymi oraz z korpusem dyplomatycznym powinno to być zwyczajowo konsultowane”. Może Ministerstwo Edukacji i Nauki wyszło tu przed szereg?

Na razie mam poczucie, że był to jakiś wewnętrzny dokument MSZ wysłany do innych resortów, który - prawdopodobnie z powodów dyplomatycznych - miał na celu porządkowanie jakichś spotkań czy kontaktów między urzędnikami polskimi i polską administracją a partnerami izraelskimi w różnych ministerstwach.

Tylko sformułowany on został w ten sposób i posłany również do resortów, którym podlegają instytucje niemające charakteru administracyjnego.

Nie mam też poczucia, żeby to wyłącznie Ministerstwo Edukacji i Nauki wyszło przed szereg, bo te same instrukcje dotarły też do muzeów. Widać więc, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zinterpretowało sprawę podobnie.

No i to już jest poważne zagrożenie nie dla tych jednostek, ale ich pracowników w utrzymywaniu kontaktów z izraelskimi partnerami. Byłoby to zupełnie paraliżujące w naszej codziennej pracy naukowców.

Jestem przekonany, że rzecznik MSZ dr Łukasz Jasina ma tego pełną świadomość. Jest w końcu naukowcem, który się zajmował tematyką studiów żydowskich, i wie, że prowadzenie badań w tym obszarze to są stałe kontakty z izraelskimi badaczami. W czasie epidemii są one oparte na telekonferencjach, zoomach, spotkaniach przez Google Meet.

I nie wyobrażam sobie sytuacji, że przed każdym takim spotkaniem mielibyśmy wysyłać zapytanie na Aleję Szucha [mieści się tam siedziba MSZ], czy wolno nam takie spotkanie przeprowadzić i potem czekać kilka tygodni na odpowiedź urzędnika. To prowadziłoby do sparaliżowania kontaktów Polski z jakimkolwiek państwem, wobec którego coś takiego by wprowadzono.

Pracujący w Stanach prof. Jacek Debięc odpowiedział panu na Twitterze, że podobnie kontrolowane są dziś relacje instytucji naukowych w Stanach Zjednoczonych „ze stroną chińską”.

Ale to obowiązuje w wypadku instytucjonalnych jednostek, a nie w przypadku umówienia się na spotkanie na zoomie!

Pamiętajmy też, że Izrael w odróżnieniu od Chin jest od dawna uczestnikiem europejskich programów ramowych. Należy do programu Horyzont 2020, realizowane są tam granty ERC [European Research Council], jest częścią europejskiej sieci COST.

W programach tych uczestniczą polscy badacze i na zebraniach takich grup, które np. składają wniosek o grant europejski, pojawiają się też badacze izraelscy. Czy to znaczy, że polscy naukowcy przed takimi spotkaniami będą musieli każdorazowo prosić o akceptację MSZ?

To absurdalny wymóg, który chyba rzeczywiście jest lapsusem wynikającym z niezrozumienia w jednostkach administracji rządowej tego, jak wygląda praca instytucji naukowych czy instytucji kultury. Bo dotyczy to też muzealników, którzy mogą planować rezydencje np. dla malarzy czy rzeźbiarzy izraelskich. Trudno sobie naprawdę wyobrazić sprawne działanie tych instytucji z takim wymogiem.

Jeszcze dodam, że tego typu postulaty pojawiały się w środowiskach, które wydają się polskiemu rządowi jak najodleglejsze. Bo jest taka inicjatywa Boycott, Divestment, Sanctions, czyli nawoływanie do bojkotu, ucięcia wszelkich inwestycji i wprowadzenia sankcji wobec Izraela. To są działania podejmowane zwykle przez radykalne lewicowe grupki na kampusach uniwersyteckich.

Czasami z sukcesem, bo udaje się im np. przekonać organizacje naukowe, żeby ucinały wszelkie formy współpracy z izraelskimi naukowcami albo z tymi izraelskimi uczelniami czy instytucjami, które działają na Zachodnim Brzegu. To był zawsze postulat skrajnej lewicy, żeby tworzyć jakiś nacisk na Izrael, żeby zmienił swoją politykę wobec Palestyńczyków.

Oczywiście żadne państwo poza krajami arabskimi czy Iranem nie prowadzi takich działań, to są wszystko działania oddolne. I nagle polski prawicowy rząd zaczyna jakby realizować marzenia najbardziej skrajnych lewaków na kampusach zachodnioeuropejskich czy amerykańskich uczelni.

Może jestem naiwny, ale sądzę, że cała ta sprawa to raczej wynik bałaganu administracyjnego.

Też mi się tak wydaje, ale takie rzeczy trzeba od razu hamować.

Mail z MEiN wyszedł w piątek, 3 grudnia.

No właśnie. I przez cały weekend nie było w zasadzie żadnej reakcji, żadnego oburzenia.

Wyobrażam sobie np. kogoś, kto jest dyrektorem jednego z instytutów sieci Łukasiewicz. Dostaje coś takiego i przez cały weekend nie poczuje, że to coś tak głęboko nie w porządku, głęboko ograniczającego możliwości funkcjonowania naukowego, że trzeba by zareagować, zaprotestować?

To smutne, że dyskutujemy o tym dopiero dzisiaj. I że już się oswoiliśmy, że mogą być nam narzucane nawet tak irracjonalne, absurdalne decyzje. Nawet jeżeli MSZ się z tego wycofa i przedstawi interpretację, że oczywiście nie powinno to dotyczyć jednostek badawczych.

;

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze