0:000:00

0:00

Prawa autorskie: / Agencja Gazeta/ Agencja Gazeta

Trzech uchodźców z Afganistanu, Hamidullah, Ahmad i Naqibullah, zostało znalezionych 29 sierpnia w Pasiekach, woj. podlaskie, ok. 5 km od granicy z Białorusią. Natknęła się na nich osoba przebywająca w miejscowości na wakacjach. Po krótkiej rozmowie skontaktowała się z działającymi w pobliżu granicy aktywistami broniącymi praw człowieka. Wzięła też od uchodźców pełnomocnictwo dla prawnika, Tadeusza Kołodzieja z Fundacji Ocalenie.

Gdy na miejsce przyjechała Straż Graniczna, uchodźcy wyraźnie poprosili funkcjonariuszy o ochronę międzynarodową. Moment ten osoba, która znalazła uchodźców, zarejestrowała telefonem.

Straż Graniczna przewiozła Afgańczyków do placówki w Narewce, 10 km na południowy zachód od Pasiek. Tam powinna była formalnie rozpocząć procedurę uchodźczą. Reprezentujący Afgańczyków Tadeusz Kołodziej, nie został jednak dopuszczony do swoich klientów.

"W momencie kiedy okazał pełnomocnictwo, powiedział, że chce wejść i towarzyszyć klientom przy wszczynaniu procedur administracyjnych, usłyszał, że nie ma takiej możliwości. Odesłano go do rzecznika prasowego. Gdy zadzwonił do komendanta podlaskiego oddziału SG, ten stwierdził jedynie, że żadne postępowania administracyjne się nie toczą" - relacjonuje dla OKO.press Aleksandra Chrzanowska, członkini zarządu Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, która towarzyszyła Tadeuszowi Kołodziejowi.

"Nie wiemy, ile dokładnie czasu ci ludzie spędzili w placówce w Narewce i co dokładnie się tam wydarzyło.

Ale między pierwszą a drugą w nocy, zadzwonili do osoby, która ich znalazła, i poinformowali, że zostali wywiezieni do lasu. Mieli być dość brutalnie wypychani kolbami przez funkcjonariuszy na drugą stronę. I tam pozostawieni. W środku nocy, w lesie"

- mówi Chrzanowska.

Przeczytaj także:

Sześć kolejnych osób znalezionych w lesie

Zadzwonili z komórki już po polskiej stronie. Okazało się, że znajdują się w Puszczy Białowieskiej w okolicy wsi Teremiski i Pogorzelce, niedaleko Białowieży.

"Prawnicy oraz poseł Franciszek Sterczewski dojechali do Teremisek dziś w ciągu dnia, ale przez dłuższy czas z Afgańczykami nie było kontaktu. Informacji nie udzielali ani polscy, ani białoruscy pogranicznicy. Gdy uchodźcy ponownie znaleźli się w zasięgu i wysłali swoje położenie, okazało się, że są już bardzo blisko, w lesie za Teremiskami" - relacjonuje Chrzanowska.

Gdy po kilku godzinach przeczesywania terenu grupę w końcu udało się znaleźć, okazało się, że jest większa.

"Pojawiło się sześć kolejnych osób, które też błąkały się w tych lasach. Opowiadali, że błądzili po bagnach, przedzierali się przez rzekę, uciekali przed żubrami. Ktoś ma jakiś problem z nogą. Na miejscu są teraz z nimi Tadeusz Kołodziej, aplikantka adwokacka Maria Poszytek współpracująca z SIP, i poseł Sterczewski. Mieli wzywać karetkę pogotowia i Straż Graniczną. Liczymy, że tym razem rozpoczną się legalne procedury" - wskazuje aktywistka.

30 sierpnia 2021 w ciągu dnia komendant podlaskiego oddziału Straży Granicznej odpowiedział posłowi Sterczewskiemu na pytania dotyczące trzech osób, które trafiły do placówki w Narewce. Komendant miał poinformować posła, że wobec Afgańczyków zastosowano przepisy rozporządzenia MSWiA z 20 sierpnia, które pozwala zawracać na granicę osoby, które nielegalnie ją przekroczyły.

"To nielegalne. Te osoby poprosiły o ochronę międzynarodową i zostało to zarejestrowane. W sytuacji, w której jakaś osoba w obecności funkcjonariuszy prosi o ochronę, żadnego rozporządzenia stosować nie należy. Zgodnie z przepisami trzeba przyjąć wniosek. Tak się w tym przypadku nie stało" - ubolewa Chrzanowska.

Zdaniem ekspertów prawnych i aktywistów walczących o prawa człowieka rozporządzenie w całości jest nielegalne. A rząd próbuje jedynie tylnymi drzwiami legalizować to, co Straż Graniczna już i tak robi.

"Granicy oczywiście nie można przekraczać w żadną stronę poza przejściem granicznym. Ale zgodnie z prawem, jeżeli na terenie Polski znajdują się osoby, które nielegalnie przekroczyły granicę i nie deklarują, że potrzebują azylu, to należy wszcząć wobec nich postępowanie karne i postępowanie powrotowe. Tylko to są procedury, które trwają. W trakcie ich trwania człowiek ma prawo funkcjonować w cywilizowanych warunkach, a nie gdzieś na bagnach w środku lasu. Zwykle sąd decyduje o umieszczeniu takich osób w ośrodkach strzeżonych, gdzie mają dach nad głową i wyżywienie" - podkreśla Chrzanowska.

Próbowaliśmy skontaktować się z rzeczniczką prasową podlaskiego oddziału Straży Granicznej. Odebrała nasz telefon, ale poprosiła o przesłanie pytań mailem.

Sterczewski: Kordon terytorialsów z bronią maszynową

Do Teremisek pojechał 30 sierpnia m.in. poseł KO Franciszek Sterczewski. Jak poinformował na Twitterze ok. 19:40, oprócz trzech Afgańczyków wśród dziewięciu osób znaleźli się także czterej obywatele Egiptu, jeden Syryjczyk i jeden Libańczyk.

"Nakarmiliśmy, napoiliśmy ich, a dla jednego wezwaliśmy karetkę. Teraz razem z prawnikami z Fundacji Ocalenie dopilnujemy, by Straż Graniczna wszczęła procedury i nie doszło do kolejnego push backu" - napisał.

Tweet FS
Źródło: Twitter

Push-back (ang. wypchnięcie z powrotem) to określenie na działania władz, w ramach których uchodźcy i migranci są zmuszani do powrotu przez granicę bez względu na ich indywidualną sytuację i bez możliwości ubiegania się o azyl. To naruszenie prawa międzynarodowego.

W Teremiskach Straż Graniczna nie chciała dopuścić pełnomocników i posła Sterczewskiego do podejmowanych przez siebie czynności. Aktywiści mieli poprosić o interwencję Rzecznika Praw Obywatelskich. Przedstawiciele Biura RPO od kilku tygodni monitorują sytuację na granicy polsko-białoruskiej.

"Biuro zna tę sprawę, bo od wczoraj informowaliśmy o kolejnych zdarzeniach, przekazaliśmy także nagrania, z których wynikało, że te osoby prosiły o ochronę w obecności funkcjonariuszy" - tłumaczy Chrzanowska.

Na chwilę obecną dziewięciu uchodźców zostało przewiezionych do placówki Straży Granicznej w Narewce. Sterczewski i aktywiści pojechali tam za wozem pograniczników.

"Jak wóz transportowy wjechał na teren placówki, to zanim zamknęła się brama, od razu pojawił się kordon. Już nie tylko Straży Granicznej, ale terytorialsów z bronią maszynową" - relacjonuje dla OKO.press Sterczewski.

Procedura zostanie wszczęta?

Początkowo funkcjonariusze na miejscu odmawiali mu dostępu do informacji, nawet w trybie kontroli poselskiej. Nie respektowali też pełnomocnictw prawników z Fundacji Ocalenie i SIP. Ostatecznie jednak poinformowali, że rano do Narewki zostaną wezwani tłumacze i dojdzie do rozpoczęcia procedury uchodźczej.

"Słowne deklaracje nam nie wystarczają. Wyślemy maila, żeby mieć to wszystko na piśmie. Rano stawimy się tu znowu i znowu spróbuję uzyskać informacje w trybie interwencji poselskiej, znowu będziemy domagać się wglądu w procedury" - mówi poseł.

"Wszystko dokumentujemy. Mamy potwierdzenie, że łamana jest konwencja genewska i konstytucyjne prawa człowieka. Gdy znaleźliśmy tę grupę w okolicy Teremisek, to było naprawdę niesamowite uczucie. Wstąpiła we mnie nadzieja, że uda się ich uratować. To bardzo różnorodne osoby, sami mężczyźni, w tym jeden osiemnastolatek. Jest tam stomatolog, lekarz, student ekonomii, pracownik organizacji pozarządowej..." - wymienia Sterczewski.

"Usnarz Górny to wierzchołek góry lodowej. Codziennie takie grupy gdzieś tu krążą, codziennie są wyrzucane za granicę. Słyszymy historie ludzi, którzy dotarli do Polski z Afganistanu z grupami znajomych i rodzinami, ale ich bliscy nie przetrwali któregoś z kolei push backu. Jeden Afgańczyk nie podał nam numeru do żadnej osoby, z którą chciałby się skontaktować. Powiedział, że stracił wszystkich przez talibów, jest sam" - relacjonuje poseł.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze