Wicemarszałek Sejmu, Joachim Brudziński, przyznaje, że sprawa przeszłości posła Piotrowicza "chluby mu nie przynosi". Stwierdził także, że były prokurator wstydzi się tej części biografii i za nią przeprasza. Nie jest wykluczone, że tak jest - w prywatnych rozmowach z Brudzińskim. Publicznie jednak wstydu i żalu nie pokazuje
Pan poseł Piotrowicz dawał temu wielokrotnie świadectwo: tej karty w swoim życiorysie się wstydzi i za nią przeprasza
20 listopada 2015 r., tuż po wyborach, złożył oświadczenie opublikowane w mediach, w którym zaprzeczał zarzutom, jakie stawiała mu opozycja. Mówił m.in.: "Nigdy jako prokurator nie prowadziłem postępowania przygotowawczego w sprawie księdza pomówionego o molestowanie seksualne dzieci".
"Nigdy nie oskarżałem przed sądem działaczy opozycyjnych. W szczególności nie oskarżałem przed sądem wymienianego w mediach działacza z Jasła (dowód: akta sądowe) Za odmowę prowadzenia takich śledztw po wprowadzeniu stanu wojennego zostałem przeniesiony z prokuratury wojewódzkiej do rejonowej".
W oświadczeniu Piotrowicz bynajmniej nie przeprasza. Przeciwnie, grozi sądem za pomówienia.
Tydzień później, 27 listopada 2015 r., w programie "Piaskiem po oczach" dowodził zdziwionemu redaktorowi Piaseckiemu, że: "w tamtym czasie ponosiłem większe ryzyko, pomagając tym, którzy roznosili ulotki niż ci, którzy te ulotki roznosili. Wielu ludzi jest mi wdzięcznych za to, że w tamtym czasie ich osłaniałem i mocno wspierałem".
Na pytanie, za co w związku z tym dostał Brązowy Krzyż Zasługi, stwierdził: "ja o takie odznaczenie nie prosiłem, a to jest najniższe z możliwych. I teraz wychodzi cała ta hipokryzja państwa: ponieważ nie możecie sobie poradzić z argumentami natury prawnej, to atakujecie mnie w sposób niegodziwy. I tych, którzy o tym piszą, czeka proces, i to nieuchronnie".
W innym wywiadzie z tego samego okresu Piotrowicz przyznał, że był w PZPR, ale "nie żałuje, bo dzięki temu mógł realizować to, co było dobre dla ludzi".
Po raz kolejny sprawa weszła na wokandę w czerwcu 2016 r. Poseł Piotrowicz, wywołany do odpowiedzi w Sejmie, powiedział m.in.: "Jeżeli ktoś ma wątpliwość, jakim ja człowiekiem jestem, to nie będę się odwoływał do tych odznaczeń, przyznanych mi przez instytucje demokratyczne i dokonań, które stały się moim udziałem w okresie stanu wojennego.
Przytoczę tylko, że właśnie po wprowadzeniu stanu wojennego za odmowę prowadzenia śledztw w trybie doraźnym, śledztw o charakterze politycznym, zostałem zdegradowany i poniewierany,
a gdy później w 90. roku za Polski jak państwo powiadacie - już wolnej - wreszcie mnie uhonorowano i zostałem szefem prokuratury, to wówczas Sojusz Lewicy Demokratycznej pisał pisma do ministrów sprawiedliwości kolejnych o odwołanie mnie z funkcji prokuratora".
Jak relacjonowała reporterka "Faktów" TVN 8 grudnia 2016 r., wielu polityków PiS przyznaje, że chciałoby, żeby Piotrowicz przeprosił. Oznacza to, że ciągle tego nie zrobił. Podczas konferencji prasowej marszałek PiS Ryszard Terlecki nie odpowiedział na pytanie, czy chciałby, żeby przewodniczący Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka przeprosił za swoją przeszłość.
Sam Joachim Brudziński przyznał, że chętnie zobaczyłby konferencję prasową Piotrowicza i na to liczy.
Zamiast przepraszania i wstydu poseł Piotrowicz mija się z prawdą w swoich oświadczeniach. Po pierwsze, jak ujawnili reporterzy magazynu "Czarno na białym", Piotrowicz nie pomagał opozycjoniście Antoniemu Pikulowi, który do tej pory był koronnym argumentem polityków PiS. O pomocy dla Pikula nie słyszał ani sam zainteresowany, dziś wiceburmistrz Jasła, ani akta IPN.
Po drugie, Piotrowicz, wbrew temu co napisał w oświadczeniu, był zaangażowany w sprawę proboszcza z Tylawy, oskarżonego o molestowanie seksualne dzieci. To także dzięki niemu sprawa przeciwko księdzu została za pierwszym razem umorzona. Wielokrotnie bronił oskarżonego, twierdząc, że dotykanie miejsc intymnych dzieci to jedynie przejaw zdolności bioenergoterapeutycznych proboszcza. Sprawę szerzej opisaliśmy w tekście "Stanisław Dajciumka Piotrowicz. Prokurator, który chronił księdza molestującego dziewczynki".
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze