Każda wzmianka o tym, że polscy obywatele w czasie wojny dokonywali zbrodni na Żydach, wywołuje histerię. Mówiący prawdę o polskiej historii narażają się na zarzut, że sami prawie są zbrodniarzami. I komunistami. W ruch idzie genealogia: "dziedziczenie win" i "gen zdrady". Poseł Tarczyński dołożył swoją cegiełkę: "sztafeta pokoleń" i "przedłużenie historii"
W programie "Woronicza 17" w TVP Info w niedzielne przedpołudnie (11 lutego 2018) politycy dyskutowali o nowelizacji ustawy o IPN. Rozpoczęło się od cytatów z Władimira Putina i Siergieja Ławrowa. Słowa rosyjskich polityków o "rewizji historii" połączono z wypowiedziami polityków opozycji.
O tym, że w czasie II wojny światowej polscy obywatele mordowali polskich obywateli pochodzenia żydowskiego mówił Włodzimierz Cimoszewicz (były premier, szef MSZ i senator), mówił też Marcin Święcicki (poseł PO). Skoro Putin też coś mówił o historii, to znaczy, że Putina, Cimoszewicza i Święckiego coś łączy. Co? Komunistyczna przeszłość i zbrodnie NKWD. Co prawda ani Cimoszewicz, ani Święcicki żadnych zbrodni nie popełnili, ale to nie szkodzi. Uczestniczą w "sztafecie pokoleń" i odpowiadają za winy swoich przodków. Taką "logikę" zaprezentował poseł Prawa i Sprawiedliwości, który jest jednym z najbardziej obecnych w zachodnich mediach polskich polityków. Pisaliśmy m.in. o jego wypowiedziach dla tureckiej telewizji i BBC.
Jeśli mamy Putina i mamy Włodzimierza Cimoszewicza, który jest przedłużeniem historii. Jeżeli się jest oficerem NKWD. Mamy wypowiedź syna oficera NKWD. Jeżeli mamy teraz przedłużenie, sztafetę pokoleń, ostatniego sekretarza KC pana Święcickiego.
O co tu chodzi? Tarczyńskiemu albo wszystko kojarzy się ze wszystkim, albo celowo wprowadza opinię publiczną w błąd i od Władimira Putina przechodzi gładko do życiorysów polskich polityków opozycji. I nimi manipuluje.
Najlepszą odpowiedź dał Tarczyńskiemu - choć nie miał takiej intencji - prowadzący program Michał Rachoń: „No dobrze, ale dziś za to jesteśmy obarczani odpowiedzialnością” oraz „po drugiej stronie powstała koncepcja kolektywnej odpowiedzialności Niemiec za Holocaust i teraz widzimy próbę przypisania tej odpowiedzialności Polsce”.
Rachoń odnosił się do stwierdzenia, że byli polscy obywatele - to niepodważalne fakty - którzy sami mordowali Żydów, brali w tym udział lub wydawali żydowskich współobywateli nazistom. Rachoń ma rację.
Jedwabne, Radziłów czy Szczuczyn (wszędzie tam były pogromy ludności żydowskiej) to część historii polskiego społeczeństwa. Jednak ani Rachoń, ani żaden z posłów PiS, ani nikt z wyborców PiS nie ponosi za to odpowiedzialności. Tak samo Włodzimierz Cimoszewicz i Marcin Święcicki nie ponoszą odpowiedzialności za czyny swoich ojców.
Dominik Tarczyński stosuje tu logikę "genetycznej", "rodzinnej odpowiedzialności". Wcześniej prezydent Andrzej Duda mówił o "dzieciach zdrajców", a Jarosław Kaczyński o "genie zdrady" obecnym w ludziach "gorszego sortu".
"Przedłużenie historii" i "sztafeta pokoleń" mają w logice posła Tarczyńskiego jedno ograniczenie: dotyczą tylko opozycji.
Tarczyński mówił: „My, my jako Polacy, my jako parlamentarzyści i my jako rodziny, bo mój dziadek był żołnierzem wyklętym”. Czy zatem Dominik Tarczyński jest odpowiedzialny za zbrodnie popełnione przez tzw. żołnierzy wyklętych? A takie zbrodnie były i dokumentuje je IPN. Np. według ustaleń IPN zbrodnie "Burego" noszą znamiona ludobójstwa.
Tarczyński wygłosił emocjonalną tyradę o tym, jak sowieci przystawili jego ciężarnej babci kałasznikowa do brzucha, a mimo to nie wydała jego dziadka z Narodowych Sił Zbrojnych. Jako wnuk tzw. żołnierza wyklętego Tarczyński daje sobie prawo do rozsądzania przeszłych i teraźniejszych win. Przywołuje historię rodzinną, by uwiarygodnić siebie jako uczestnika współczesnej debaty o historii. Takiego prawa media prorządowe i politycy Zjednoczonej Prawicy nie dają innym - bezpośrednim - uczestnikom historii. Np. Janowi Tomaszowi Grossowi, który bardzo krytycznie wypowiada się o polskim społeczeństwie. W 1968 roku Gross padł ofiarą antysemickiej nagonki. Brał udział w studenckich protestach, został aresztowany. Jako młody człowiek siedział w więzieniu, był represjonowany, a ostatecznie zmuszony do wyjazdu z Polski. Dominik Tarczyński ma prawo do emocji, bo represjonowano jego dziadka, a Jan Tomasz Gross nie ma takiego prawa, choć represjonowano jego samego?
Dalej mówi Tarczyński: „Ustawa o IPN jest potrzebna, abyście więcej nie obrażali Polski; nie chcę, by o moim synu w przyszłości ktoś mówił, że jest antysemitą”. Ale wśród polskich obywateli byli antysemici, prawdopodobnie byli też wśród przodków posła Tarczyńskiego. Zgodnie z logiką Tarczyńskiego („sztafeta pokoleń”) dzieci i wnuki Polaków, którzy mordowali Żydów, ponoszą za to odpowiedzialność. Czy poseł Prawa i Sprawiedliwości jest pewien, że nie ma takich ludzi w szeregach PiS? Powstaje też oczywiste pytanie: jak długo trwa "sztafeta pokoleń"? Do którego pokolenia wstecz mamy szukać zbrodniarzy wśród naszych przodków i do którego pokolenia wprzód odpowiadamy za zbrodnie? Czy wnuczka Mariana Cimoszewicza (ojca byłego premiera) jest "czysta"? Czy dopiero jej wnuczka? A może rzekomej "winy" nie da się zmazać wcale?
Przypomnijmy do jakich faktów z życiorysów obu polityków odnosi się Tarczyński.
„Włodzimierz Cimoszewicz jest tchórzem, jego ojciec był sadystą, a najmłodszy Cimoszewicz, syn, wnuk, jest w Platformie Obywatelskiej, komentarz jest zbędny” - mówił Tarczyński w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl. Nazwał go też „komunistycznym bydlakiem” przypomniał powtarzaną od lat historię, że Marian Cimoszewicz katował członków antykomunistycznego podziemia.
Ojciec Włodzimierza Cimoszewicza był najpierw sierżantem w Armii Czerwonej, następnie oficerem w Wojsku Polskim, a później pracownikiem Wojskowej Służby Wewnętrznej, czyli kontrwywiadu.
W OKO.press uważamy, że ludzi należy osądzać za ich własne czyny, a nie za działania lub zaniechania ich przodków. Nawet jeśli są to zbrodnie, nie są przekazywane z krwią dzieciom.
Czy Włodzimierz Cimoszewicz ma na koncie jakieś "komunistyczne" zbrodnie? Przypomnijmy też, co na temat Cimoszewicza ma do powiedzenia IPN: „Prawomocnym wyrokiem z dn. 3 marca 2001 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie Wydział V Lustracyjny uznał, iż Włodzimierz Cimoszewicz nie współpracował z organami bezpieczeństwa państwa, sygn. akt V AL 45/99”.
Włodzimierz Cimoszewicz i jego syn Tomasz zapowiedzieli, że pozwą Dominika Tarczyńskiego i TVP za pomówienie.
Życiorys Marcina Święckiego mógłby służyć za wzorcową ilustrację paradoksów i krętych ścieżek polskiej historii w XX wieku. Święcicki był jednocześnie działaczem katolickim - członkiem Klubu Inteligencji Katolickiej - i działaczem młodzieżowym, a następnie partyjnym. W 1968 roku został wyrzucony ze Związku Młodzieży Socjalistycznej za udział w wydarzeniach marcowych (nie, nie po stronie antysemitów). Był członkiem Komitetu Centralnego i jego sekretarzem od lipca do września 1989 roku. Przy okrągłym stole reprezentował stronę rządową (czyli PZPR). W rządzie Tadeusza Mazowieckiego był ministrem odpowiedzialnym za współpracę z zagranicą. Później związał się z Unią Demokratyczną i Unią Wolności. Ma zasługi we wprowadzeniu Polski do struktur europejskich. Jako minister podpisał pierwszą umowę o współpracy gospodarczej ze Wspólnotą Europejską i był członkiem zespołu Jana Kułakowskiego negocjującego warunki przystąpienia Polski do UE. Negocjował też z sukcesem umorzenie długu Polsce przez Związek Radziecki.
Chodzi o wywiad Włodzimierza Cimoszewicza dla "Rzeczpospolitej". Na pytanie, czy Polacy brali udział w Holocauście były premier odpowiedział: "Oczywiście, że brali. Mówić trzeba o tym otwarcie i uczciwie. Dzisiejsze pokolenie nie jest za to odpowiedzialne. Jeśli jednak milczy lub kłamie, to stwarza swoją własną odpowiedzialność i podważa swoją wartość moralną". Pytany, czy w Polsce jest problem antysemityzmu, Cimoszewicz mówił: "To problem trwały (...). Ekscesy na stadionach, napis „Łatwopalni” w Jedwabnem i setki innych przypadków. PiS od zawsze flirtował z nacjonalizmem. Wielu z nich pewnie po prostu jest nacjonalistami. W tej atmosferze wszelkie formy rasizmu i ksenofobii muszą kwitnąć. Gołosłowne zapewnienia Dudy i Morawieckiego są bez znaczenia".
Media prorządowe urządziły po tej wypowiedzi festiwal nienawiści wobec Cimoszewicza.
"Po ukazaniu się tego wywiadu rozpętało się piekło – mówił w rozmowie z „Wyborczą” Tomasz Cimoszewicz. – Pojawiły się programy w TVP szkalujące imię mojego dziadka, w których nazywano go mordercą [chodzi o Mariana Cimoszewicza, któremu prawicowe środowiska zarzucają rozprawianie się po wojnie z działającymi w podziemiu żołnierzami AK - red.]. Chodzi chociażby o program pani Magdaleny Ogórek i pana Marcina Wolskiego na antenie TVP Info i kilka innych programów z udziałem i wypowiedziami np. posła Dominika Tarczyńskiego w programie „Minęła 20”, ale i innych posłów PiS".
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze