0:000:00

0:00

Tylko 33 głosów przeciw i 15 wstrzymujących się. 386 posłów i posłanek poparło radykalne podwyżki własnych zarobków.

  • prezydent będzie zarabiał 25982 zł brutto,
  • premier – 21984 zł
  • marszałkowie Sejmu i Senatu – 21984 zł. brutto
  • minister 17987 zł.
  • posłowie i senatorowie - 12,591 zł brutto samego uposażenia (ok. 4,5 tys więcej niż dziś, dochodzi jeszcze wzrost diety z 2,5 tys. do ok. 4250 zł).

Ustawa przeszła przez Sejm lotem błyskawicy, znanym z procedowania ustaw sądowych. W ciągu kilku godzin było po wszystkich głosowaniach. Inaczej jednak niż w przypadku sądów, podwyżki połączyły polityków ponad partyjnymi podziałami, PiS zgodny był z opozycją. Jedyny klub, który w całości był przeciwny podwyżkom, to Konfederacja.

Koalicja Obywatelska

  1. Tomasz Aniśko
  2. Cezary Grabarczyk
  3. Klaudia Jachira
  4. Monika Rosa
  5. Franciszek Sterczewski
  6. Michał Szczerba
  7. Małgorzata Tracz
  8. Urszula Zielińska
  9. Tomasz Zimoch

Lewica

1. Magdalena Biejat 2. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk 3. Daria Gosek-Popiołek 4. Maciej Konieczny 5. Paulina Matysiak 6. Adrian Zandberg 7. Marcelina Zawisza

PSL -Kukiz'15

1. Jolanta Fedak 2. Paweł Kukiz 3. Paweł Szramka 4. Agnieszka Ścigaj 5. Stanisław Tyszka 6. Stanisław Żuk

Konfederacja

1. Konrad Berkowicz 2. Krzysztof Bosak 3. Grzegorz Braun 4. Artur Dziambor 5. Krystian Kamiński 6. Janusz Korwin-Mikke 7. Jakub Kulesza 8. Dobromir Sośnierz 9. Krzysztof Tuduj 10. Michał Urbaniak 11. Robert Winnicki

Z PiS-u wstrzymało się dwóch posłów: Wojciech Maksymowicz i Michał Wypij, z Koalicji Obywatelskiej - 12, między innymi Grzegorz Schetyna i Joanna Mucha, z Lewicy - jedna, Wanda Nowicka.

Rozmawiamy z Franciszkiem Sterczewskim, który jako jeden z zaledwie dziewięciorga posłów Koalicji Obywatelskiej zagłosował przeciwko ustawie. Sterczewski jest posłem bezpartyjnym.

Przeczytaj także:

Sterczewski: To nie jest ustawa, której ludzie w tym momencie od nas oczekują

Agata Szczęśniak, OKO.press: Porozmawiasz ze mną pod nazwiskiem?

Franciszek Sterczewski, Koalicja Obywatelska: Jasne.

Bo jakoś nikt oficjalnie nie chce komentować piątkowych głosowań.

Mnie to dziwi. To, jak głosujemy, jest rzeczą publiczną. Nasi wyborcy oczekują od nas, że będziemy uzasadniać swoje głosowania.

Zatem dlaczego zagłosowałeś przeciwko ustawie o podwyżkach dla posłów?

Dziś są ważniejsze rzeczy niż podwyżki dla posłów, posłanek i administracji publicznej.

Grozi nam poważny kryzys, a milionom Polek i Polaków - bezrobocie. Powinniśmy rozmawiać o pensjach pracowników opieki zdrowotnej czy nauczycieli.

Pielęgniarki, ratownicy, przedstawiciele zawodów, od których bardzo wiele zależy, nie dość, że protestują, domagając się podwyżek, to jeszcze rządzący nakładają na nich odpowiedzialność za błędy medyczne. Rzecz kuriozalna.

Zarabiacie za mało?

Nie mam takiego poczucia. Na pewno nie w tym momencie.

Czyli pensje posłów są teraz na odpowiednim poziomie?

Nie mam refleksji na ten temat. Ta ustawa pojawiła się bez dyskusji, nie było debaty, nie było możliwości wsłuchania się w głos ekspertów.

Nie potrzeba głosu ekspertów, żeby wiedzieć, czy się zarabia wystarczająco.

Potrzeba konsultacji, porównania z innymi krajami, branżami. Źle się jednak stało, że kilka lat temu doszło do obniżenia wynagrodzeń posłów. Dla mnie skandalem jest, że architekci, prawniczki, ludzie wykształceni, zatrudnieni w urzędach zarabiają bardzo mało. Ludzie kultury w publicznych instytucjach są na głodowych pensjach. Jeśli chodzi o stanowiska polityczne, to podwyżka w pierwszej kolejności należałaby się radnym miejskim, a nie posłom.

Musimy rozmawiać o pensjach w administracji publicznej, żeby to państwo zaczęło funkcjonować. Ale kolejność musi być odwrotna: najpierw pensje tych, co są na dole, a posłowie w ostateczności.

O pensji prezydenta i jego małżonki w ogóle nie mam potrzeby rozmawiać. Ogólnie jestem otwarty na dyskusję na ten temat, ale nie w czasie pandemii.

Mieliście posiedzenie klubu KO na ten temat?

Z przyczyn osobistych nie brałem udziału w tym posiedzeniu. Wiem, że było krótkie i zdawkowe. Większość osób nie zdawała sobie sprawy, że skala podwyżek będzie aż taka. Wiele osób zostało postawionych przed faktem dokonanym. Ja dopiero dziś się dowiedziałem, że ta ustawa pozwala na zwiększenie subwencji dla partii.

To dobrze czy źle?

To nie jest potrzebne. Opozycja, żeby wygrać nie potrzebuje większych budżetów, tylko lepszych pomysłów. Problemem opozycji nie jest niedobór pieniędzy, tylko działanie według starych schematów.

Szymonowi Hołowni będzie jednak trudniej, kiedy jego konkurencja, Platforma i Lewica, będą mieć więcej pieniędzy.

Zwiększenie subwencji może zwiększyć siłę dużych partii. Jestem temu przeciwny. Jestem za tym, żeby scena polityczna w Polsce była jak najbardziej pluralistyczna. Należy obniżyć próg wyborczy, żeby mniejsze komitety mogły się dostawać do parlamentu, jak to się dzieje w Holandii czy Skandynawii.

Zwiększenie subwencji może być kolejnym elementem, który zwiększy polaryzację w Sejmie. A Sejm powinien być mniej partyjny, a bardziej obywatelski. Czas pokaże, czy tak się stanie. Nie liczą się budżety, ale pomysły. To też jest problem dla ruchów miejskich, którym na szczeblu samorządowym będzie teraz trudniej rywalizować z dużymi partiami.

A może gdyby ta ustawa miała wejść w życie w następnej kadencji, byłaby do przyjęcia?

Gdyby dotyczyła urzędników, pracowników samorządowych na bardzo różnych szczeblach, prezydentów miast, burmistrzów, wójtów — można by ją rozważyć. Wiele szczebli samorządu i administracji państwowej zarabia mniej niż na analogicznych stanowiskach w sektorze prywatnym. Jeżeli chcemy przeciwdziałać korupcji czy patologiom systemowym, to urzędnikowi należy się godziwe wynagrodzenie.

Problemem posłów jest niski ryczałt na prowadzenie biura. Gdyby go podnieść, moglibyśmy mieć więcej prawników, pracowników i dzięki temu lepiej pomagać ludziom, otworzyć więcej biur poselskich w większej liczbie miejscowości. To miałoby sens. Na to faktycznie brakuje nam pieniędzy. Wiele z tego, co robię w moim biurze, bierze się z energii wolontariuszy, przyjaciół, z ich entuzjazmu i chęci działania.

Większość opozycji zagłosowała za. Zrobili dobrze? Popełnili błąd?

Trochę się dziwię. Rozumiem, dlaczego PiS-owi na tym zależy, rozumiem posłów i posłanki, którzy głosowali ze względu na wynagrodzenia dla samorządowców, ale dziwię się, że zabrakło większego sprzeciwu, wrażliwości i wyczucia społecznego. To nie jest ustawa, której ludzie w tym momencie od nas oczekują. No nie tu i nie teraz.

Rząd Nowej Zelandii na czas pandemii obniżył swoje pensje o 20 proc., dlaczego polskiego rządu nie stać na podobną postawę?

Jaka była atmosfera w Sejmie po głosowaniu? W mediach społecznościowych politycy opozycji zamilkli. Co dzień wysyłają dziesiątki tweetów, a w piątek cisza w eterze. W Sejmie rozmawialiście o tym, co się wydarzyło?

Były żywe rozmowy. Kierownictwa partii podjęły decyzję, żeby tak zagłosować. Koleżanka z innego klubu powiedziała, że jak nie poprze tej ustawy, to w kolejnych wyborach nie wystartuje z listy swojej partii. To obrzydliwy szantaż i rozmywanie odpowiedzialności.

Decyzja szefów partii była jednak błędem. Wyszło na to, że PiS coś proponuje, ale wszyscy tego chcą, więc nikt nie protestuje. Źle się stało. To PiS jest u władzy, ma rząd, prezydenta, pełną odpowiedzialność za państwo, a my jako opozycja powinniśmy być blisko obywateli.

Pokazywać, że jesteśmy tam dla nich, a nie dla interesu partyjnego.

Możemy rozmawiać o budżetach, o subwencjach, pensjach poselskich, to ważna dyskusja, ale nie w czasie pandemii, nie w czasie kryzysu. Niektórzy mówią, że nigdy nie ma dobrego czasu na taką rozmowę, inni że są wakacje i wszyscy za tydzień zapomną.

Moim zdaniem to jest tak duża wtopa jak nieobecność niektórych podczas głosowania nad ustawą kagańcową w grudniu, albo większa.

Mam wrażenie, że koledzy i koleżanki z różnych klubów poselskich nie wyczuli tego, czego ludzie oczekują dziś od posłów. Musimy być blisko ludzi, a nie odległą władzą zamkniętą w wieży z kości słoniowej. To, co się dziś wydarzyło, było krokiem oddalającym opozycję i w ogóle parlament od społeczeństwa, które traci w ten sposób zaufanie do państwa. Nie możemy na to pozwalać.

Od jednego z posłów, który głosował za podwyżkami, usłyszałam taką opinię: „Wyborcy łatwiej zapominają i wybaczają niż koledzy klubowi”.

Są tacy, którzy mają pretensje do mnie i koleżanek i kolegów, którzy głosowali przeciw. Spodziewamy się konsekwencji, ale uważam, że to by było niesprawiedliwe. Może być tak, że kluby i partie będą szukały kozłów ofiarnych. Ale to nie my jesteśmy winni. To kluby podjęły złą decyzję.

Jak widać wielu polityków myśli, że to głosowanie dotyczyło tylko pensji i budżetów. Nic bardziej mylnego! Tu chodziło o coś więcej niż kabzę, o elementarną solidarność ze społeczeństwem zmęczonym pandemią i objawiającym się utratą pracy.

Mam poczucie spełnionego obowiązku, nie uważam, że zrobiłem coś wyjątkowego. Tak po prostu powinno się w piątek zagłosować i tyle. Chętnie wrócę do tego tematu, jeśli będziemy mieli pewność, że sytuacja covidowo-ekonomiczna jest opanowana. Nie będzie zmiany w Sejmie, w polskiej polityce, jeśli nie będziemy czegoś robić z ludźmi i dla ludzi. Nie może być tak, że ludzie chodzą i protestują, bronią sądów, praw kobiet, a potem widzą, że dzieje się coś takiego. Musimy dbać o naszą wiarygodność, utrzymywać kontakt z ludźmi. Sejm zamiast o ludziach pomyślał o sobie.

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze