"Zamiast narzekać na brak dostaw, trzeba je lepiej wykorzystać – uelastycznić system, wprowadzić dwie dostawy tygodniowo" - pisało m.in. OKO.press. Władze poszły o krok dalej - trzy dostawy. Szczepienia "medyków" mogą się zakończyć już 7-15 lutego
Podane w czwartek 14 stycznia dane o szczepieniach w grupie 0 ("medyków") są zaskakująco dobre. Zanotowaliśmy dobowy rekord prawie 60 tys. dawek, co oznacza po 96 szczepień na punkt. Średnia z ostatnich siedmiu dni zbliżyła się do 30 tys.
Zaskakujące na tle poprzednich danych jest to, że środa (bo w czwartek poznajemy dane ze środy) okazała się lepszym dniem niż poniedziałek i wtorek, czyli złamany został dotychczasowy fatalny cykl, w ramach którego 624 punkty (w 509 tzw. szpitalach węzłowych) szczepiły intensywnie tylko na początku tygodnia, a potem wykańczały resztki z poniedziałkowej dostawy.
Druga wiadomość, trudniejsza do zauważenia, jest jeszcze lepsza. Liczba dostarczonych od początku szczepień dawek do punktów szczepień wyniosła w czwartek 521 220, co oznacza, że w porównaniu ze środą wzrosła o prawie 38 tys. dawek.
Oznacza to odejście od sztywnego systemu, który obowiązywał do tej pory, że dawki szczepionki Pfizera były zamawiane przez szpitale wyłącznie w czwartki i dostarczane w poniedziałki. Docierały już rozmrożone, a więc do wykorzystania w ciągu 5 dni. Usztywniało to system, bo szpitalom trudno było planować liczbę szczepień z takim wyprzedzeniem, a w soboty i niedziele dostarczone w poniedziałek szczepionki nie nadawały się do użytku.
Dodatkowe 38 tys. dawek, które trafiły w czwartek do szpitali, to efekt decyzji Agencji Rezerw Materiałowych, by wprowadzić dwa dodatkowe dni dostarczania szczepionek: poza poniedziałkiem jeszcze czwartek i piątek:
W odpowiedzi na wpis dr Pawła Grzesiowskiego, eksperta Naczelnej Izby Lekarskiej ds. COVID, Agencja tłumaczy, że "taka możliwość była od początku" (zapewne stąd brały się śladowe zaszczepienia w weekend), ale teraz "wprowadzamy [ją] na stałe do systemu, aby uprościć ten proces. Zależy nam na jak najszybszym zaszczepieniu wszystkich chętnych".
Dobrze, że władze wycofują się z niemądrego systemu, choć szkoda, że go nie wprowadziły wcześniej, konsultując się z ekspertami i szpitalami.
Poprzedni system krytykowaliśmy już 4 stycznia m.in. cytując dr. Grzesiowskiego. Tłumaczył, że zamawianie w czwartek szczepionek na cały następny tydzień sprawia, że „trudno zaplanować i zrealizować harmonogram dla kilkuset osób w 4 dni”. W odpowiedzi na narzekania władz (ministrów Niedzielskiego i Dworczyka, czy wojewody Radziwiłła), że nie da się szczepić szybciej, bo brakuje szczepionek pisaliśmy: "zamiast narzekać na brak dostaw, trzeba je lepiej wykorzystać – uelastycznić system, wprowadzić dwie dostawy tygodniowo". Jak widać, Agencja poszła nawet o krok dalej - trzy dostawy.
13 stycznia zaszczepiono 369 tys. osób, czyli wykorzystano 35 proc. z otrzymanych do tej pory dawek. Ale do szpitali dostarczono już 521,2 tys., czyli 49,6 proc. W lodówkach Agencji Rezerw Materiałowych zostało drugie tyle (530,6 tys.), co jest odpowiednim buforem - to dawka na drugie szczepienie.
Na pozór drobna zmiana procedur może radykalnie poprawić tempo szczepienia "medyków". Przyjmijmy za rządem założenie, że zgłosi się 70 proc. z miliona upoważnionych, czyli 700 tys. osób. Ile to potrwa?
Do środy wykonano 369,2 tys. szczepień. Do wykonania pozostało nieco ponad milion - 1030,8 tys. szczepień (330,8 tys. pierwszych i 700 tys. drugich).
Gdyby szczepienia poszły w obecnym tempie 30 tys. dziennie potrwałyby 34 dni, czyli do 16 lutego.
Prawie na pewno nowy, bardziej elastyczny system zamówień sprawi, że tempo wzrośnie i możemy dojść nawet do 40 tys. dziennie. Wtedy szczepienia mogłyby skończyć się już 7 lutego.
Proces szczepień można jeszcze przyspieszyć, gdyby zmniejszyć dwie inne bariery.
Tempo szczepień "medyków" nie ma większego znaczenia dla pozostałych grup, które będą szczepione w innym systemie, w blisko 6 000 punktów w całym kraju (ich lista tutaj). Znaczenie ma liczba "medyków" do zaszczepienia, bo wszyscy zainteresowani korzystają ze wspólnej puli szczepionek.
Zgodnie z Narodowym Programem Szczepień etap zero obejmuje "pracowników sektora ochrony zdrowia (personel medyczny, pracowników DPS i MOPS oraz personel pomocniczy i administracyjny w placówkach medycznych, w tym stacjach sanitarno-epidemiologicznych)".
Jak wyjaśniło ministerstwo zdrowia, są to osoby "najbardziej narażone na zakażenie koronawirusem z racji wykonywanych obowiązków zawodowych".
Nikt nie zakwestionuje, że ludzie, którzy ratują zdrowie i życie osób zakażonych, powinni być najlepiej zabezpieczeni. Także dlatego, że każde ich zachorowanie zmniejsza wydolność systemu.
Jak 30 grudnia podała PAP za ministerstwem zdrowia, w 2020 roku na COVID-19 zmarło 66 lekarzy, 48 pielęgniarek, 10 dentystów, 4 farmaceutów, 5 ratowników, 4 położne. Razem 137 osób.
W tych sześciu grupach zawodowych zakażonych zostało 81 910 osób.
To nie znaczy jednak, że wszyscy zakwalifikowani do etapu zero spełniają warunek szczególnego narażenia na zakażenie. Ministerstwo precyzuje, że w grupie 0 znaleźli się:
To dość oczywiste grupy, nie jest jednak jasne, czy wyjątkowo narażeni na zakażenie są pracownicy:
Innymi słowy, pracowniczka sortująca czy pakująca leki i kierowca dowożący je do aptek, a także personel pomocniczy w stacji Sanepidu znaleźli się grupie najbardziej uprzywilejowanych, przed 80-latkami. Zapewne bardziej od nich narażone na zarażenie są np. kasjerki supermarketów, czy listonosze.
Nie zawsze oczywisty jest też priorytet dla pracowników i studentów uczelni medycznych (do których zaliczono też uczelnie psychologiczne) którzy zostali wyróżnieni z grona akademickiego. Poza - rzecz jasna - oczywistymi przypadkami studentów i pracowników, którzy mają zajęcia lub staże w szpitalach.
Ministerstwo zdrowia podkreśla: "Ważne! Do grupy 0 zalicza się także personel niemedyczny pracujący w wymienionych podmiotach, czyli administracyjny i pomocniczy".
Wydaje się, że zwyciężyła tu logika myślenia sektorowego: "Do szczepień można zgłaszać cały personel pracujący (w tym administracyjny i pomocniczy) lub wykonujący zawód w podmiotach z sektora ochrony zdrowia, niezależnie od podstawy zatrudnienia, również w formie wolontariatu lub w ramach praktyk zawodowych, niezależnie od tego czy dana osoba wykonuje zawód medyczny".
Są poważne argumenty za takim podejściem.
Inaczej mogłoby dochodzić do sytuacji i konfliktów, że w jednej jednostce organizacyjnej pracowaliby ludzie z etapu zero i tacy, którzy musieliby na szczepionkę poczekać.
Ponadto, chodzi o ochronę całej branży przed paraliżem, bo np. bez kierowców nie byłoby dostaw leków, a brak sekretarki sparaliżowałby oddział Sanepidu.
Nie chodzi o to, by komuś żałować, że szybciej się zaszczepił. Ale w tak delikatnej sprawie jak kolejka do bezpiecznego życia można było być może ograniczyć szczepienia "medyków" do armii z pierwszej linii frontu.
Zdrowie
Michał Dworczyk
Adam Niedzielski
Konstanty Radziwiłł
Ministerstwo Zdrowia
COVID-19
koronawirus
szczepienia przeciw COVID-19
szczepionka
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze