0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Weronika Syrkowska/OKO.pressIlustracja: Weronika...

Dłuższa praca

Krzysztof Katkowski: Dlaczego ludzie nie mają czasu dla siebie?

Nick Srnicek*: Zacznijmy od tego, że na początku XX wieku ruch pracowniczy naprawdę walczył o czas wolny. Dążył do ograniczenia pracy z 60 godzin w tygodniu do 40, a nawet do czterodniowego tygodnia pracy (to podczas Wielkiego Kryzysu). Skończyło się to jednak wraz z powojennym kompromisem między siłą roboczą a kapitałem. W jego ramach kapitał zapewnił pracownikom – głównie mężczyznom – przyzwoite płace, przyzwoite standardy życia, a w zamian ruch robotniczy zapewnił ciężką pracę, akceptację porządku społecznego i w dużej mierze zrezygnował z walki o czas wolny.

Obecnie ludzie pracują dłużej niż kiedykolwiek przez ostatnie dziesięciolecia.

Do tego dochodzi stagnacja płac, co oznacza, że są coraz częściej zmuszeni do wykonywania więcej niż jednej pracy, by związać koniec z końcem. I nawet jeśli ogólnie nie pracujesz w dłuższym wymiarze godzin, wysiłek związany z koordynacją wszystkich prac i różnych harmonogramów oznacza, że ludzie czują się znacznie bardziej zajęci. Wychodzi to w prawie każdym badaniu.

Helen Hester**: W gospodarstwie domowym taką sytuacją trzeba zarządzać w nowy sposób – ustalenie, kto będzie w domu, kiedy i jak długo, staje się dość trudne, gdy pracuje się w niestandardowych godzinach, o czym wspomniał właśnie Nick. Ten brak standaryzacji niesie ze sobą brak przewidywalności i zwiększony wysiłek organizacyjny w celu utrzymania funkcjonowania jednego gospodarstwa domowego.

Do tego dochodzi konieczność radzenia sobie z wieloma platformami cyfrowymi. Nasze najstarsze dziecko niedawno rozpoczęło naukę w szkole podstawowej i w związku z tym nagle odkrywamy intensyfikację pracy, która się z tym wiąże, ponieważ poruszamy się po pięciu lub sześciu różnych portalach związanych z jego edukacją (jeden do przesyłania prac domowych, jeden do śledzenia jego postępów, jeden ze szczegółami nadchodzących wycieczek i wydarzeń, inny do zamawiania posiłków szkolnych i tak dalej).

Po wszystkich tych platformach krążą bardzo ważne informacje, a na nas spoczywa obowiązek bycia na bieżąco z tym wszystkim. Myślę, że taki rozwój wydarzeń przyczynia się do stresu w rodzinie i prowadzi do nasilenia poczucia, że nasze życie do pewnego stopnia wymyka się spod kontroli.

Przeczytaj także:

Automatyzacja i obfitość

Czym jest teoria post-pracy?

Tu są dwa aspekty – jeden to post-praca jako seria pomysłów, które należy wdrożyć teraz, aby dać ludziom więcej wolnego czasu. To, jak spędzą ten wolny czas, ostatecznie zależy od nich, dlatego nalegamy na postrzeganie projektu post-pracy jako wolności wyboru tego, co robimy z naszym czasem. Takim pomysłem może być na przykład krótszy tydzień pracy.

Drugi aspekt to utopijny cel. Tutaj wyobraziliśmy sobie światy pełnej automatyzacji i obfitości dla wszystkich. Na tym poziomie musimy koniecznie przejść do wyobrażenia sobie postkapitalistycznego świata, w którym podział między klasami już nie istnieje, ludzie są ważniejsi od zysków, a maksymalizacja wolnego czasu i wolności staje się ważniejsza niż zwiększanie produkcji i PKB.

Doprowadzenie do tego idealnego stanu rzeczy wymagałoby epokowej zmiany w sposobie, w jaki strukturyzujemy nasze gospodarki, a nawet naszą podmiotowość – ale przyniosłoby to rozkwit wolności dla wszystkich i dlatego uważamy, że warto o to walczyć.

Kończycie swoją książkę „After Work: A History of the Home and the Fight for Free Times„ (Po pracy. Historia domu i walki o wolne czasy) twierdzeniem, że ”potrzebujemy wolności, aby określić to, co konieczne". Co to znaczy? Jak to się ma do tego, o czym właśnie wspomniał Nick?

Nick Srnicek: Kluczem do każdej znaczącej idei postkapitalizmu jest wolność wyboru tego, co zrobić ze swoim życiem. W kapitalizmie po prostu nie mamy takiego wyboru – musimy pracować 40 godzin tygodniowo, aby móc pozwolić sobie na jedzenie, mieszkanie, życie. Musimy oddać nasz czas jakiejś firmie nadzorowanej przez menedżera, który ma kontrolę nad naszym czasem spędzonym w pracy.

W kapitalistycznej pracy nie ma wolności.

W świecie po pracy miałbyś wolność do określania tego, co konieczne – od swobodnego wyboru projektów i zobowiązań do wyboru sposobu, w jaki wykorzystujemy nasz czas. W społeczeństwie zawsze istnieje niezbędna praca – od podstawowej reprodukcji biologicznej po ogromne zbiorowe projekty. Wszystko to wymaga czasu i zasobów. Ale post-praca oznacza, że mamy swobodę dokonywania wyborów i nie jesteśmy z góry przesadnie zdeterminowani przez rynek oraz imperatywy kapitalistycznej akumulacji.

Społeczeństwo bez pracy brzmi kontrowersyjnie nawet na lewicy, z jej obsesją na punkcie “bohaterów klasy robotniczej”, wyrabiania planów. Poza tym niektórzy ludzie samorealizują się poprzez swoją pracę.

Helen Hester: Częściowo dlatego właśnie skupiliśmy się na walce o wolny czas, a nie na walce z pracą. We wczesnych rozmowach i prezentacjach na temat projektu spotkaliśmy się z dużym sprzeciwem ze strony ludzi, którzy twierdzili, że kochają swoją pracę, że oferuje im ona różne ważne dobra społeczne.

Ale my tak naprawdę walczymy o możliwość sensownego wyboru sposobu, w jaki ludzie chcą spędzać swój czas wolny (czyli swoje życie).

To może zadziałać – niektóre z rzeczy, które obecnie uważamy za pracę, mogą stać się w innych warunkach społecznych swobodnie wybieranymi zajęciami, jeśli będziemy mieli więcej do powiedzenia na temat ich rytmu, intensywności, okoliczności, w których są realizowane i tak dalej. Aby jednak praca była rzeczywiście wolnym wyborem, ludzie musieliby być w stanie podejmować ją bez wiszącej nad nimi groźby nędzy – bez bycia zmuszanym do jej wykonywania pod groźbą głodu i bezdomności.

Wolny czas nie polega tylko na siedzeniu na kanapie – chociaż również szczerze wierzę w walkę o prawo do odpoczynku! – ale może również chodzić o swobodę angażowania się w projekty, które w rzeczywistości wymagają ogromnych nakładów pracy. Gdybyśmy mieli więcej do powiedzenia na temat tego, jak spędzamy nasze dni, moglibyśmy zaangażować się w wymyślanie nowego języka kodowania, naukę gry na flecie lub dokonywanie odkryć naukowych.

Dlatego właśnie tak ważne jest opowiadanie się za wolnym czasem, a nie tylko przeciwko pracy.

Post-prace domowe

Mówicie o pracy najemnej, ale w swojej książce dużo piszecie też o pracy domowej. Jakie jest jej znaczenie dla waszego projektu?

Helen Hester: Socjalistyczne, feministyczne historyczki wskazują, że w rzeczywistości wiele prac wykonywanych w domu jest zasadniczo niezbędnych dla funkcjonowania kapitalizmu. W przeszłości zawsze przecież musiał być ktoś, kto wspiera, pielęgnuje i regeneruje siłę roboczą, pozwalając jej wejść do publicznego świata zatrudnienia i być „produktywną”.

Oprócz znaczenia tej nieodpłatnej pracy dla kapitału należy jednak zwrócić uwagę na jej izolację i to, że jest zwyczajnie trudna. Zadania związane z opieką i utrzymaniem domu są pracochłonne, wyczerpujące, czasem frustrujące, nigdy się nie kończą i być może są czymś, co w innych okolicznościach ludzie woleliby robić inaczej lub wcale.

Tymczasem praca domowa została w dużej mierze wykluczona z projektu post-pracy wraz z wieloma innymi formami pracy reprodukcyjnej (na przykład płatną pracą opiekuńczą lub opieką nad dziećmi). Kiedy większość myślicieli post-pracy wyobraża sobie koniec pracy, zazwyczaj myślą o robotach przejmujących fabryki, farmy, magazyny i biura, a nie domy, szpitale czy żłobki.

Nick Srnicek: Dodam tylko, że nawet w bardzo tradycyjnym modelu, w którym mężczyzna jest żywicielem rodziny, a kobieta gospodynią domową istnieje ukryte przekonanie, że praca reprodukcyjna jest pracą. Mężczyzna idzie do pracy i pracuje, ale oczywiście kobieta nie siedzi bezczynnie w domu. Wykonuje pracę i nawet jeśli zostanie to zideologizowane jako praca z miłości lub będąca naturalnym instynktem, nikt tak naprawdę nie myśli, że kobiety po prostu dobrze się bawią. Wykonują zadania, które często są przyziemne, żmudne i wyczerpujące.

Jak więc będzie wyglądała rodzina w społeczeństwie post-pracy?

Nick Srnicek: Rodzina jest szczególnie istotna, jeśli chodzi o pracę domową, ponieważ jest to dominujące podejście do organizacji produkcji społecznej. Sprywatyzowaliśmy odpowiedzialność za opiekę, przypisując ją rodzinie, a następnie rodzina została znaturalizowana jako coś, czego wszyscy powinniśmy spontanicznie chcieć i do czego aspirować. A na globalnej Północy rodzina jest postrzegana jako opiekun ostatniej szansy. Oznacza to, że w miarę jak coraz więcej kolektywnych instytucji reprodukcji społecznej jest wycofywanych, coraz więcej pracy spada na rodzinę.

A jest to mechanizm wadliwy z wielu powodów. Po pierwsze, ponieważ nie jest uniwersalny.

Masz wielkie szczęście, jeśli masz rodzinę, która chce i jest w stanie zapewnić ci opiekę. Wiele osób jest tego pozbawionych.

Helen Hester: Ciężar opieki, jaki ma spoczywać na rodzinie, jest ogromny. Widzieliśmy to podczas pandemii, kiedy rządy zepchnęły jej jeszcze więcej na poszczególne gospodarstwa domowe. Dom stał się skoncentrowanym ośrodkiem zadań opiekuńczych, które zwykle są, przynajmniej częściowo, świadczone gdzie indziej – albo przez sektor publiczny (w przypadku edukacji, opieki dziennej dla dorosłych, niektórych rodzajów opieki medycznej), albo przez rynek (opieka nad małymi dziećmi, sprzątanie domu i tak dalej).

To zwykle kobiety za zamkniętymi drzwiami podejmowały się dodatkowych obowiązków, co wiązało się ze znacznymi kosztami dla ich własnego dobrobytu. Opieka była dalej traktowana jako prywatna i osobista odpowiedzialność, przypisana jednostkom i ich rodzinom.

Temu wzrostowi obowiązków opiekuńczych towarzyszył rosnący stres i rosnące napięcia, co znalazło tragiczny wyraz w rosnącym wskaźniku przemocy domowej.

Ludzie byli uwięzieni razem, a jednocześnie musieli podejmować coraz więcej pracy.

Właśnie dlatego tak ważna jest próba uspołecznienia niektórych z tych rzeczy; rodzina jest nadmiernie obciążona obowiązkami opiekuńczymi i znajduje się pod zbyt dużą presją, by działać jako siatka bezpieczeństwa w przypadku braku odpowiednich zasobów. Jest również bardzo nieefektywna, jeśli chodzi o wykonywanie społecznie niezbędnej pracy reprodukcyjnej. Pomyślmy o alternatywnych instytucjach, które są bardziej odporne i bardziej inkluzywne.

Jakie mogą być te alternatywne instytucje? Poza tym rodzina opiera się nie tylko na pracy domowej – w wielu przypadkach serio chodzi też o miłość.

Helen Hester: Myślę, że prawdopodobnie byłoby znacznie więcej okazji do miłości, gdyby nie oczekiwano, że rodzina poradzi sobie z całością trwającego kryzysu opiekuńczego. W obecnych warunkach wspólne życie może wydawać się bardziej koniecznością niż wolnym wyborem. W dużych ośrodkach miejskich, takich jak Londyn, gdzie mieszkamy, ludzie mają tendencję do łączenia się w pary i rozpoczynania wspólnego życia stosunkowo szybko, choćby po to, by zrównoważyć ogromne koszty zakwaterowania. Miłość staje się kwestią wygody finansowej. Nie daje się ludziom przestrzeni, której potrzebują, aby przejść od formy wspólnotowej subtelnie wymuszonej kulturowo do dobrowolnie wybrane i naprawdę radosnej.

Znalezienie sposobów na ograniczenie pracy domowej i złagodzenie niektórych nacisków na intymne układy społeczne może dać nam czas i swobodę, których potrzebujemy, aby naprawdę połączyć się ze sobą.

To kolejny powód, by zapewnić większe wsparcie dla nowych, bardziej zbiorowych form opieki. W książce proponujemy na przykład ośrodki opieki długoterminowej – przestrzenie, które różnią się zarówno od domu, jak i szpitala, ale mogą zaoferować opiekunom odpoczynek i wytchnienie, a jednocześnie pomieścić zasoby, których ludzie potrzebują – takie jak technologie i szkolenia. Mogłyby one pomóc w wyciągnięciu opieki z rodziny i bardziej osadzić ją w szerszej społeczności, pomagając nie tylko tym, którzy obecnie wykonują niezarobkową pracę w domu, ale potencjalnie także tym, którzy nie mają rodziny.

Jak jeszcze pandemia zmieniła nasze myślenie o pracy i pracy domowej?

Helen Hester: Miała głęboki wpływ na zwiększenie widoczności pracy reprodukcyjnej – wszystkich form opieki i utrzymania, które mają miejsce w domu. Z jednej strony, jak już mówiliśmy, nastąpiła przewidywalna intensyfikacja nierówności płci i wzrost obciążenia rodziny jako opiekuna “ostatniej instancji”. Jednocześnie jednak ograniczenia konwencjonalnego gospodarstwa rodzinnego stały się coraz bardziej oczywiste, nawet dla tych, którzy w przeszłości mogli być przed nimi chronieni (na przykład ze względu na zamożność lub płeć).

Ludzie mieli do czynienia z niezarobkową opieką dokładnie w tym samym czasie i dokładnie w tej samej przestrzeni, w której zajmowali się pracą zarobkową. Tak więc napięcia między nimi i problemy systemowe, które je spowodowały, stały się szczególnie konfrontujące – wręcz nieuniknione.

I nie chodzi tylko o obciążenia, ale także o przyjemności. Mężczyźni – zwłaszcza ojcowie – mieli okazję aktywniej doświadczać i uczestniczyć w opiece i utrzymaniu gospodarstwa domowego, co może mieć potencjalnie głębokie skutki w dłuższej perspektywie. Według badań osoby, które biorą urlop ojcowski i angażują się w praktyczną opiekę w pierwszych dniach życia dziecka, mają tendencję do bardziej aktywnego angażowania się w rutynową opiekę nad dziećmi.

Doświadczenie wyzwań i przyjemności związanych z opieką nad dziećmi może sprzyjać bardziej sprawiedliwemu podziałowi tej pracy, zarówno w rodzinie, jak i poza nią. Ponieważ jeśli ta praca nie jest sprawiedliwie zorganizowana, może wydawać się miażdżącym obciążeniem – ale jeśli istnieją sposoby na zdjęcie jej z barków poszczególnych członków rodziny (a nawet poszczególnych rodzin), może to samo w sobie być powodem do radości.

Utopia jako kierunek, nie cel

Piszecie, że sama technologia nie wystarczy, by ograniczyć pracę. Jak więc możliwe jest ograniczenie pracy, jeśli nie za pomocą technologii?

Nick Srnicek: Założeniem współczesnej polityki post-pracy jest to, że dużą rolę w uwolnieniu nas od pracy odegra automatyzacja. W przypadku pracy opiekuńczej (zarówno zarobkowej, jak i niezarobkowej) pomysł ten natychmiast się komplikuje, ponieważ – choć nie wykluczamy, że technologie mogą mieć użyteczny wpływ – historycznie jest to ślepy zaułek. To historia zmusza nas do zmiany perspektywy i zastanowienia się nad tym, w jaki sposób normy społeczne i instytucje zmusiły nas do wykonywania większej ilości pracy pomimo zmian, które miały ograniczyć pracę.

Helen Hester: Zaczynamy zadawać pytania, na przykład dotyczące intensywnego rodzicielstwa i bardzo wysokich standardów domowych. Czy naprawdę musimy przygotowywać od podstaw całkowicie organiczne jedzenie dla niemowląt? Przyjrzyjmy się też się rodzinie. W jaki sposób społeczne relacje domowe mogą zwiększać ilość pracy, której się od nas oczekuje, i jak możemy to zmienić?

Na koniec przyjrzymy się przestrzeni: domom, w których mieszkamy, rodzajom przestrzeni, które zamieszkujemy i temu, w jaki sposób determinują lub zachęcają do określonego stylu życia. Istnieje tu wiele alternatyw; na przykład systemy współmieszkania.

Nick Srnicek: Technologia może być wykorzystywana do ograniczania pracy domowej, ale wymaga to myślenia w szerszym kontekście. Gdy pojawiły się zmywarki, pralki i suszarki, zamieniły pracę zbiorową w wysoce zindywidualizowaną. Nawet jeśli w sumie pracy było mniej, to więcej pracy koncentrowało się na jednej osobie. Możemy też przyjrzeć się temu, w jaki sposób technologie domowe są projektowane z myślą o indywidualnych domach, a nie bardziej zbiorowych wysiłkach dzielenia się pracą.

„Podczas gdy arystokratyczna bezczynność mogła kiedyś być wyznacznikiem wysokiego statusu społecznego, dziś to praca i biznes stanowią normę społeczną, do której dąży wiele przedstawicieli elit”, piszecie. Przypomina mi to koncepcję klasy próżniaczej Thorsteina Veblena. Stwierdził on, że najszczęśliwsi w systemie kapitalistycznym nie muszą pracować – mogą po prostu... nic nie robić. Co się zmieniło od tego czasu?

Nick Srnicek: Rzeczywiście to właśnie praca – a nie próżniaczość – stała się czymś godnym szacunku. Elon Musk jest tego dobrym przykładem. Twierdzi, że pracuje bardzo długo, a także publicznie wymaga tego od swoich pracowników.

Ma to po części związek z odejściem od dominacji klas arystokratycznych, które mogły i chciały po prostu żyć ze swojego bogactwa i generowanego przez nie dochodu. Tymczasem pozycja klasowa profesjonalnych klas menadżerskich opiera się bardziej na ich kapitale ludzkim i ciągłych wydatkach na jego podtrzymanie. Istnieje więc zapotrzebowanie na ciągłą pracę.

Helen Hester: Ale Muskowi nie wystarczy, że ma wiadro pieniędzy. Chce również być postrzegany jako geniusz, doceniany jako mądry, zabawny człowiek, uwielbiany jako wielki innowator. Osoby jego pokroju chcą prezentować się jako ci, którzy zarobili pieniądze dzięki specjalnym zdolnościom.

Nacisk na zdolności i pracowitość może być zatem postrzegany jako rodzaj zasłony dymnej – usprawiedliwienia nadmiernej akumulacji bogactwa, teraz przeformułowanej na zasłużoną zapłatę za wrodzone zdolności i odpowiednią etykę pracy.

Krótko mówiąc, jest to środek, za pomocą którego niektórzy bogaci mogą zaprzeczać, ukrywać lub dezawuować sposoby, w jakie faktycznie doszli do pieniędzy (a doszli do nich najczęściej poprzez spadki i wyzysk).

Nick kiedyś wspomniał, że współcześnie lewicowi akademicy głównie krytykują, ale nie proponują nic nowego. Wy staracie się to przełamać, proponując utopię.

Nick Srnicek: Krytykują, bo akademia jest zorientowana na krytyczną diagnozę, a nie próbę zaproponowania rozwiązań. My chcieliśmy zaoferować zestaw propozycji, jak mógłby i powinien wyglądać świat post-pracy. Nie jest to w pełni dopracowana utopia, ale szereg zasad, które naszym zdaniem mogą kierować dzisiejszymi działaniami i kryteriami dla przyszłego świata.

Helen Hester: Jeśli wszystkie nasze propozycje zostaną wdrożone, będzie to utopia. Ale wiele pomysłów, na które wskazujemy, opiera się na faktycznie istniejących sytuacjach z przeszłości lub teraźniejszości. Na przykład Portugalii, wprowadzającej bezpłatną powszechną opiekę nad dziećmi, albo Kuby, która niedawno przyjęła kodeks rodzinny na nowo definiujący „rodzinę” i domagający się równości w pracy domowej. To praktyczne, rzeczywiste przykłady tego, jak możemy zacząć poprawiać obecną sytuację.

Nie wyobrażamy sobie, że możemy dojść do idealnego społeczeństwa post-pracy – ten projekt jest zawsze w toku, ponieważ wraz ze wzrostem naszych możliwości technologicznych i rozwojem naszych pragnień lub ambicji nasze rozumienie idealnego społeczeństwa również będzie się rozwijać.

Utopia jest wektorem, a nie punktem końcowym. To proces, przez który się przechodzi, a nie coś, do czego można dojść. Staraliśmy się więc wziąć to pod uwagę, wyobrażając sobie naszą wersję znacznie lepszego świata pracy zarobkowej i niezarobkowej.

*Nick Srnicek jest wykładowcą ekonomii cyfrowej w King's College London.

**Helen Hester jest profesorką teorii gender, technologii i polityki kulturalnej na University of West London.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

;

Udostępnij:

Krzysztof Katkowski

publicysta, socjolog, student Kolegium MISH UW i barcelońskiego UPF. Współpracuje z OKO.press, Kulturą Liberalną i Dziennikiem Gazeta Prawna. Jego teksty ukazywały się też między innymi w Gazecie Wyborczej, Jacobinie, Guardianie, Brecha, El Salto czy CTXT.es. Współpracownik Centrum Studiów Figuracyjnych UW.

Komentarze