0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Cezary Aszkielowicz / Agencja GazetaCezary Aszkielowicz ...

Pracownicy pomocy społecznej przystąpienie do procedury strajkowej zapowiadali już pod koniec lutego 2019. Czeka ich mozolna droga przez ustawowe formalności - spór zbiorowy z samorządami, referendum... Strajk wypadnie więc pewnie w okolicach września, tuż przed wyborami.

To kolejna po nauczycielach grupa, którą rząd chętnie obarcza realizacją swoich reform, nie dając nic w zamian. Na pracowników pomocy społecznej spada ciężar realizowania coraz to nowych rządowych świadczeń, a zarabiają wciąż średnio 1900 zł na rękę.

„Ten strajk rząd budował od dawna - biernością i konsekwentnym ignorowaniem naszych postulatów. Proszę nam potem we wrześniu nie zarzucać, że uprawiamy politykę” - mówi OKO.press Paweł Maczyński, przewodniczący Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.

Przeczytaj także:

Groźbę strajku rząd przyjął w swoim stylu. Jarosław Gowin zapowiedział, że z wypłatą 500 plus "sobie poradzimy" (o tym, że pracownicy pomocy społecznej opiekują się milionem osób, których sytuacji nie rozwiąże 500 plus, nikt najwyraźniej nie pamięta), a minister Rafalska udziela wywiadów, w których tłumaczy, że rząd robi co może, a niskie płace to wina samorządów.

Po prostu się martwimy

W wywiadzie dla portalu wPolityce.pl minister Rafalska zapytana: „Czy grozi nam strajk pracowników samorządowych, którzy zajmują się wypłacaniem świadczeń z programu 500 plus?" sugeruje, że rząd jest tak naprawdę zatroskany o problemy pracowników. Tematu strajku jakby nie było.

"Nie tyle chodzi o groźbę strajku, co o narastanie niezadowolenia pracowników, którzy wypłacają świadczenia z tytułu 500+".
Oczywiście, że chodzi o groźbę strajku. Rząd od miesięcy ignoruje protesty i niezadowolenie pracowników.
Wywiad dla wPolityce,20 kwietnia 2019

Polska Federacja Związkowa Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej z oburzeniem cytuje wypowiedź Rafalskiej z dzisiejszego (29 kwietnia) wywiadu dla „Naszego Dziennika". Rafalska powiedziała w nim: „Do ministerstwa docierały sporadyczne sygnały świadczące o niezadowoleniu tej grupy społecznej".

„Dowiedzieliśmy się więc, że pracownicy pomocy społecznej sporadycznie uskarżali się na swój los, a więc może nie było im tak źle” - ironizuje Federacja.

Pracownicy pomocy społecznej protestują od dawna. „Wychodzi premier, wychodzi prezes Kaczyński, opowiadają o dialogu społecznym, a minister Rafalska, która jest kompetencyjnie odpowiedzialna za dialog z pracownikami, tego dialogu nie prowadzi. Od października dostajemy tylko odpowiedzi na listy. Ani razu się z nami nie spotkano” - komentował Maczyński tuż po konwencji PiS 23 lutego, podczas której ogłoszono rozszerzenie programu 500 plus.

Ministerstwo wytrwale ich ignorowało, nie szczędząc przy tym ciepłych słów i wyrazów uznania. Na spotkanie zdecydowało się dopiero w marcu, po zapowiedzi strajku.

Dialog pozorny

„Prowadzimy dialog z organizacjami zrzeszającymi pracowników pomocy społecznej i pracowników socjalnych. Spotkania z przedstawicielami Sekcji Krajowej »Solidarności« oraz Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego Pracowników Pomocy Społecznej odbywały się w Centrum »Dialog«. Odnosiliśmy się również pisemnie do ich postulatów” - mówiła Rafalska.

"Prowadzimy dialog z organizacjami zrzeszającymi pracowników pomocy społecznej".
To dialog pozorowany. Spotkanie zorganizowano dopiero, kiedy pojawiła się groźba strajku. Nic z niego nie wynikało.
Wywiad dla wPolityce,20 kwietnia 2019

Jak wygląda dialog z rządem?

„W okresie od września 2018 do marca 2019 roku nie odbyło się żadne spotkanie z protestującymi. Jedyne spotkanie w Centrum Dialogu miało miejsce w marcu i choć toczyło się w merytorycznej i życzliwej atmosferze, nie przyniosło żadnych konkretnych rezultatów" - napisali na swoim facebooku związkowcy.

Tu wpisz swoją treść Pracownicy socjalni pikietowali w Warszawie już w październiku 2018. W odpowiedzi Ministerstwo rodziny i pracy zapewniło jedynie, że trwa praca nad zmianami w ustawie o pracy socjalnej. Żadnych konkretów ani terminów.

Pracownicy ogłosili później Czarny Tydzień. Od 19 do 23 listopada protestowali w całej Polsce, przychodząc do pracy ubrani na czarno. W ten sposób chcieli zwrócić uwagę na swoje postulaty i problemy.

Minister Rafalska protestu nie zauważa. 21 listopada, w dzień pracownika socjalnego, pisze w liście: „Wybraliście Państwo piękny zawód, chociaż wiem, że w codziennej pracy macie wiele trudnych chwil – zwątpienia, bezradności czy też zniechęcenia. Myślę jednak, że więcej jest tych, które przynoszą satysfakcję”.

W styczniu zorganizowano ogólnopolską akcję „Pomoc społeczna się wykrwawia”. Pracownicy masowo brali wolne, żeby oddać krew.

„Staraliśmy się wywierać społeczną presję, która miała uświadomić Ministerstwu powagę sytuacji, a także doprowadzić do wznowienia niezbędnego dialogu, dbając przy okazji, by przyjęte formy protestu nie uderzały w żaden sposób w najbardziej potrzebujących” – pisze w liście do premiera Morawieckiego z 28 lutego 2019 roku. Ogólnopolski Komitet Protestacyjny Pracowników Pomocy Społecznej.

„Nasze zabiegi, jak się okazało, posłużyły Ministerstwu do dalszego lekceważenia środowiska pomocowego”.

„Dialog kuleje nawet w tak elementarnych kwestiach, jak informowanie strony społecznej. Samo dowiedzenie się czegokolwiek od Ministerstwa jest wyzwaniem. Wystosowaliśmy kolejne już pismo, by dowiedzieć się chociaż, jakie są konkretnie zapisy zmian w planowanej nowelizacji ustawy. Chcemy rozmawiać o konkretach, ale nawet w tej kwestii pojawiają się bariery” - mówi Maczyński.

Co ciekawe rząd osobno zorganizował rozmowę z „Solidarnością”, a osobno z Komitetem. „To było bardzo dziwne zagranie. Być może próbowano wykreować podziały, ale wśród związków panuje jedność".

Rafalska wini samorządy

Minister rodziny Elżbieta Rafalska wytrwale podkreśla, że sytuacja pracowników pomocy społecznej to problem samorządów, a rząd nie może już nic zrobić. „Pracownicy socjalni to grupa zapomniana i niestety nie doceniana przez samorządy” - mówiła 26 kwietnia 2019 w Sejmie.

Ale postulaty pracowników dotyczą zmian w ustawie i nie chodzi im tylko o płace.

„Należy pamiętać, że są to pracownicy samorządowi. Podstawą ustalenia wynagrodzenia pracowników samorządowych są przepisy ustawy o pracownikach samorządowych. Kształtowanie wysokości wynagrodzeń pracowników pozostaje więc w gestii pracodawców samorządowych” - wyjaśniała Rafalska w wywiadzie dla wPolityce.

Federacja tłumaczy minister: „Pracownik socjalny, asystent rodziny - to zawody regulowane. Oznacza to, że prawa i obowiązki tych pracowników określa ustawodawca, który może kształtować warunki pracy tych grup. Z kolei prawa i obowiązki pracowników samorządowych zostały zawarte w ustawie o pracownikach samorządowych oraz rozporządzeniu o ich wynagradzaniu, które także podlegają zmianom legislacyjnym. Właśnie tych zmian się domagamy".

Pracownicy domagają się między innymi:

  • zmiany ustawowego zaszeregowania płacowego i zrównania ich statusu do urzędników samorządowych;
  • przyznania premii za pracę w terenie;
  • przyśpieszenia przyznawania dodatkowych urlopów;
  • systemowych rozwiązań dotyczących problemu bezpieczeństwa (ataki na pracowników pomocy społecznej to wciąż codzienność);
  • wypracowania ścieżki awansu zawodowego.

Wszystkie te postulaty spełnić może tylko rząd, nowelizując ustawę.

Pracują dla gmin

Federacja nie zgadza się też ze słowami minister o tym, że rząd zabezpiecza finansowanie pracowników pomocy społecznej.

„Pracownicy społeczni i socjalni realizują zadania własne gmin i powiatów w zakresie społecznym. Rząd przekazuje samorządom zadania zlecone, określone przepisami. Jest to program 500 plus, świadczenia rodzinne, ustawa o pomocy osobom uprawnionym do alimentów, ustawa za życiem czy program wyprawka szkolna. My za te zadania płacimy w postaci prowizji. Dajemy na wynagrodzenia i nie mówimy, kto ma to robić” - mówiła Rafalska.

„Pracownicy pomocy społecznej realizują zadania z ponad 25 ustaw rządowych, a nie uchwał gmin. Zadania te są własne wyłącznie z nazwy, ponieważ to rząd kształtuje obowiązki w zakresie pomocy społecznej, które mają wypełniać samorządy” - twierdzi Federacja.

„Część z tych zadań faktycznie jest dotowana, choć środki niekoniecznie trafiają do samych pracowników. Część jednak realizowana jest bez żadnego wsparcia finansowego, np. przeciwdziałanie przemocy, pomoc żywnościowa".

Pracownicy podkreślają też, że rząd rozszerzając program Rodzina 500 plus chce zmniejszyć procentowy wskaźnik dotacji na obsługę programu dla gmin z 1,5 proc do 0,85 proc. kosztów całego programu.

„W większości małych gmin - do 70 tys. mieszkańców - kwota obsługi się zmniejszy, a to może oznaczać konieczność redukcji etatów lub zmniejszenia wynagrodzeń pracowników obsługujących program” - mówi Federacja.

„Teraz miesięcznie wypłacamy świadczenia na kwotę 285 tys. zł, z czego na koszty obsługi jest 4,2 tys. zł. Szacujemy, że przybędzie nam 160 dzieci. Wydatki na 500 plus wzrosną do 365 tys. zł, ale przy obniżonym wskaźniku dotacji trafi do nas 3,1 tys. zł” – mówi Anna Molas, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej (GOPS) w Starym Zamościu. Nie wystarczy na sfinansowanie wynagrodzenia pracownika, a samorządy ponoszą też wydatki związane z utrzymaniem miejsca z pracy (m.in. media, papier, oprogramowanie, zakup wniosków).

Jak informuje "Gazeta Prawna" niektóre ośrodki, np. w Rzeczenicy, Radlinie czy Ojrzeniu, deklarują, że już przy wskaźniku 1,5 muszą dokładać do realizacji programu z budżetu samorządu. Nowelizacja - czyli zmniejszenie wskaźnika - pogorszy tylko sytuację.

Nie wiadomo co rząd kontroluje

„Z naszych informacji wynika, że środki na obsługę 500 plus były czasem przekazywane przez samorządy na inne cele. Ministerstwo zrobiło nawet kontrolę poprzez wojewodów, ale nie upubliczniło nam wyników. Kontrola wydatków i tego, czy pieniądze trafiają do pracowników też należy do obowiązków rządu. Nic naszym zdaniem z tym nie zrobiono, choć aż się prosi o stosowne zmiany legislacyjne” - mówi Maczyński.

Szef Federacji zwraca też uwagę na zaniżaną liczbę pracowników, na których spada obowiązek obsługiwania 500 plus, mimo że nie należy to do ich ustawowych obowiązków. Rafalska wymienia tylko 186 pracowników socjalnych, zupełnie pomijając np. asystentów rodziny.

„W ustawie o pomocy państwa w wychowaniu dzieci zapisano, że powierzenie zadania obsługi 500 plus ośrodkom pomocy społecznej nie może negatywnie wpływać na realizację zadań wynikających z ustawy o pomocy społecznej. Z tego powodu żaden wójt, burmistrz, prezydent lub kierownik nie będzie w oficjalnych statystykach wykazywać, że pracownicy socjalni zajmują się obsługą programu, ponieważ musiałby przyznać się do łamania prawa. Tego problemu oczywiście może nie być w dużych czy średnich miastach, ale w małych gminach problem jest powszechny" - pisze Federacja.

Jeśli rząd pozostanie głuchy na protesty pracowników i nie zrezygnuje ze swojej cynicznej gry w pozory, we wrześniu czeka nas paraliż. Jeden z możliwych scenariuszy, to powrót do strajku nauczycieli i strajk pracowników pomocy społecznej. Tego pożaru pośpieszne ustawy i nagonka medialna już nie ugaszą.

;

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze