„Bardzo się z tego cieszę, że natura, biologa bardzo szybko się odradza" - powiedział na konferencji prasowej premier Morawiecki, komentując sprawę Odry. Tymczasem w Szczecinie brakuje tlenu w wodzie, a wędkarze wciąż wyławiają martwe ryby
Premier Mateusz Morawiecki przyjechał w czwartek (25 sierpnia) do Siennicy na Mazowszu. Plan: spotkanie z seniorami, przedstawienie informacji o wypłatach 14. emerytury, a także wizyta w Ochotniczej Straży Pożarnej, która istnieje od ponad 100 lat. Na konferencji pojawili się dziennikarze, którzy jednak próbowali uzyskać nowe informacje w sprawie Odry. Szczególnie, że tego samego dnia konferencję zorganizowali politycy Koalicji Obywatelskiej, którzy przekonywali, że katastrofa ekologiczna na Odrze mogła się nie wydarzyć, ale zabrakło systemu monitoringu rzek. Zawinił człowiek i państwo.
Premier odpowiedział jednak w uspokajającym tonie.
Widzimy, że różnego rodzaju apokaliptyczne informacje o śmierci Odry były zdecydowanie przedwczesne. Bardzo się z tego cieszę, że natura, biologa bardzo szybko się odradza.
„A my dopomożemy temu według najlepszych rad ichtiologów i innych specjalistów, poprzez przekazanie środków dla związków wędkarskich na zarybianie, czy inne inwestycje o charakterze odtworzenia naturalnego środowiska, ekosystemu dla wszystkich żyjących stworzeń. I oczywiście przede wszystkim dla człowieka, żeby jak najszybciej można było korzystać z Odry tak, jak do tej pory" - kontynuował.
Optymizm premiera jest zaskakujący - dopiero wykryto, że potencjalną przyczyną katastrofy są złote algi, dotąd niespotykane w polskich rzekach. To może być jednak tylko jedna ze składowych całego problemu. Co więcej - wciąż nie ustalono, w jaki sposób w Odrze znalazła się zasolona woda, która spowodowała rozwój tych roślin.
Powstała nawet petycja dotycząca powołania sejmowej komisji śledczej w tej sprawie.
"W szczególności powinny być ustalone i zbadane:
- czytamy w apelu, który do godziny 15:00 25 sierpnia podpisało ponad 2000 osób.
"Odra na pewno się nie odradza" - komentuje dr Sebastian Szklarek, ekohydrolog z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii Nauk i autor bloga Świat Wody. "Te organizmy, które w Odrze zginęły, nie pojawią się przecież jak w filmach fantasy, za pstryknięciem palca. Podejrzewam, że premierowi mogło chodzić o powrót wskaźników wody do stanu sprzed katastrofy. Ale problem polega na tym, że wskaźniki chociażby przewodności już przed katastrofą był przekroczone, dzięki czemu glony miały szansę się rozwinąć. Powtórzę: to nie jest odradzanie się, a już na pewno nie powrót do stanu naturalnego" - wyjaśnia.
Z tą diagnozą zgadza się Artur Furdyna, specjalista od ekologii wód i aktywista, działający m.in. w Koalicji Ratujmy Rzeki.
"To, co widzimy, nie jest podstawą do twierdzenia, że Odra się odradza. To podstawa do twierdzenia, że coś w tej rzece cudem przeżyło" - komentuje. "Środowiska naukowe pytają, gdzie są dane, gdzie są dowody badań, gdzie jest kalendarium zdarzeń. Zamiast odpowiedzi dostajemy próbę zepchnięcia uwagi na etap skutków katastrofy, a nie jej przyczyn. To, co premier uważa za odrodzenie jest pułapką - w przyrodzie nie ma próżni, puste miejsce jest szybko zasiedlane. Odcinkowo pojawiły się w Odrze ryby, ale to wcale nie jest żadna dobra wróżba.
Bo jednocześnie mamy sygnały z górnego odcinka Odry o kolejnych śnięciach, a na wysokości Szczecina ogromna część wód Odry jest niemal pozbawiona tlenu. Przy zmianie kierunku wiatru ta woda ruszy w kierunku Bałtyku, przepływając przez najrybniejszy akwen w Polsce, czyli Zalew Szczeciński, a ostatecznie lądując z Zatoce Pomorskiej"
- dodaje.
Jak wyjaśnia, niskie natlenienie wody w Szczecinie jest związane z martwą materią organiczną, która znajduje się w Odrze. Na miejscu, jak informują lokalne media, działają specjalne pompy napowietrzające.
Zdaniem Fudryny rząd próbuje odwrócić uwagę od tego, że wciąż nie mamy jednoznacznych odpowiedzi, co spowodowało katastrofę. "Powody są bardzo złożone i na pewno nie są zjawiskiem naturalnym" - dodaje. "Na razie leczymy jedynie objawy i to tylko powierzchownie. Brakuje danych. Widzimy pracę społeczników, którzy wyławiają ogromne ilości ryb z wody, ale to tylko część biomasy, która zginęła w Odrze. Część się uniesie, część rozłoży w toni, stając się źródłem kolejnych problemów - bo nadmiar biomasy, rozkładającej się, doprowadzi do odtlenienia wody. Będziemy obserwować cały łańcuch skutków" - podkreśla Furdyna.
Co najważniejsze, dodaje Artur Furdyna, Odra nigdy nie wróci do stanu sprzed katastrofy. "To będzie zupełnie inny ekosystem. Nie możemy powiedzieć, jak długo to będzie trwało" - mówi.
Doktor Sebastian Szklarek w rozmowie z OKO.press podkreśla, że odpowiedzi na pytanie o to, jak długo potrwa proces odradzania się rzeki nie można udzielić, dopóki nie ma szczegółowych badań na ten temat. Naukowcy już sprawdzają, jakie organizmy ucierpiały i w jakiej ilości. Dopiero po uzyskaniu tych wyników będziemy mogli porównać dane do stanu przed katastrofą i oszacować skalę strat.
"Pamiętajmy jednak, że w Odrze zginęły 20-letnie ryby. Ich już nie odzyskamy" - dodaje ekspert.
"Ogromne negatywne znaczenie dla sytuacji ma fakt, że na Odrze miały i mają miejsce prace związane z użeglownieniem rzeki" - dodaje Artur Furdyna.
Jak pisaliśmy w OKO.press, rząd planuje na Odrze utworzenie wielkiej wodnej autostrady. Według zapowiedzi w 2030 roku rzeką miałoby być transportowane 5,9 mln ton towarów. To wielki projekt byłego ministra żeglugi Marka Gróbarczyka, który próbuje przekonać opinię publiczną, że użeglownienie Odry jest receptą na oczyszczenie rzeki. "Dla nas najistotniejsze jest przygotowanie całego programu inwestycyjnego, z jednej strony modernizacji i rozbudowy, budowy nowych oczyszczalni ścieków w dorzeczu rzeki Odry, oraz inwestycji związanych z podnoszeniem poziomu wody na rzece Odrze" - mówił podczas komisji sejmowych zajmujących się Odrą.
Z tym stanowiskiem nie zgadza się Polskie Towarzystwo Hydrobiologiczne. Jak pisaliśmy w OKO.press, eksperci podkreślają, że konsekwencje obecnego kryzysu w którymś momencie miną. Katastrofa regulacyjna będzie z kolei miała trwałe skutki, a ingerencja w rzekę nie będzie jednorazowa.
Artur Furdyna dodaje: "Prace na rzece tylko pogarszają odporność ekosystemu na tego typu zdarzenia, przed czym ostrzegali zarówno naukowcy, jak i społecznicy. Od lat mówimy o tym, jakie ryzyka wiążą się z planowaną Odrzańską Drogą Wodną i dziś dostajemy dowód na to, że mieliśmy rację. Niestety".
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze