0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot.: Agencja Gazeta; kolaż: OKO.pressfot.: Agencja Gazeta...

Komisja Europejska potrąciła ostatnią transzę kar za Turów — taką informację podała stacja TVN24. Działanie przygranicznej kopalni odkrywkowej, która była przedmiotem długiego sporu z Czechami, kosztowało nas 68,5 mln euro, czyli około 318 mln zł. A będzie kosztować jeszcze więcej, bo przez Turów region zgorzelecki straci pieniądze z Funduszu Transformacji.

Kopalnia jednak działa, jak działała, a zarządzające nią PGE nie planuje jej wygaszać jeszcze przez kilkadziesiąt lat. Nawet po złożeniu przez Czechów skargi na Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE rząd przekonywał, że odkrywka nikomu nie szkodzi i będzie pracować dalej. Po zasądzeniu kary 500 tys. euro za każdy dzień wydobycia węgla w Turowie premier Mateusz Morawiecki mówił: niczego nikomu nie zapłacimy.

Długi spór o Turów

Przypomnijmy po kolei, co działo się w sprawie Turowa:

  • Czesi od lat skarżyli się na to, że przygraniczna kopalnia osusza ich tereny. Żeby móc wydobywać węgiel metodą odkrywkową, rzeczywiście trzeba odpompować wodę, a wokół kopalni tworzy się lej depresyjny — czyli obniżone lustro wody podziemnej. Nasi południowi sąsiedzi informowali, że studnie w wioskach położonych blisko Turowa wysychają. Dodatkowym problemem był hałas i pył z kopalni.
  • Negocjacje z polskim rządem nie przyniosły skutku, a ówczesny minister klimatu wydłużył koncesję dla Turowa najpierw o sześć lat, a potem aż do 2044 roku. Czechy w lutym 2021 złożyły skargę do TSUE.
  • W maju TSUE wydał decyzję w sprawie zastosowania środka tymczasowego: Polska do zakończenia sporu musi wstrzymać pracę kopalni. Rząd się na to nie zgodził i zignorował postanowienie wydane przez sędzię Rosario Silva de Lapuertę.
  • W konsekwencji we wrześniu 2021 TSUE wydał kolejną decyzję - 500 tys. euro za każdy dzień działania kopalni do końca sporu.
  • Podczas negocjacji Czesi stawiali warunki: Polska ma wybudować ekran, który zatrzyma odpływ wody, ma dołożyć się do budowy wodociągów po czeskiej stronie, pozwolić na audyty i dorzucić się do inwestycji w przygranicznych regionach. Punktami spornymi była wysokość rekompensaty i czas obowiązywania umowy.
  • Pomimo wielokrotnych zapewnień ze strony premiera Morawieckiego czy minister klimatu Anny Moskwy, że sukces negocjacyjny jest blisko — na porozumienie z Czechami trzeba było czekać do początku 2022 roku.
  • Porozumienie podpisano dopiero w lutym. Polska zobowiązała się do zapłacenia Czechom 45 mln euro – o 5 mln więcej, niż proponowała, ale jednocześnie o 5 mln mniej niż początkowo chcieli Czesi.
  • W momencie podpisania porozumienia licznik kar nałożonych przez TSUE się zatrzymał. Naliczona kwota to 68,5 mln euro. KE wzywała Polskę do zapłacenia należności — bez skutku.

Przeczytaj także:

"Nie zapłacimy"

"Uchwała Rady Ministrów [w tej sprawie] jest obiegowo przyjęta i podtrzymujemy nasze stanowisko. Uchwała mówi wprost, że tych kar nie zapłacimy" - mówil w grudniu rzecznik rządu Piotr Müller. W lutym, po osiągnięciu porozumienia kontynuował tę myśl: "Polska od samego początku podkreślała, że podjęte przez TSUE decyzje nie mają podstaw prawnych i faktycznych. Wykraczają poza traktaty unijne oraz naruszają traktatowe gwarancje bezpieczeństwa energetycznego".

"To, czy ostatecznie Polska będzie musiała zapłacić te środki, czy nie, to zobaczymy w związku z tym, że przedsięweźmiemy wszelkie możliwe środki prawne, aby wykazać ich ogromną nieproporcjonalność” - przekonywał premier Morawiecki.

"Żaden sędzia z Luksemburga, żaden brukselski urzędnik nie może nam dyktować warunków tego, jak mamy się rządzić u siebie w domu, jak mamy się rządzić w Polsce"

- ogłaszał.

"Nie będzie żadnych wpłat do Komisji Europejskiej, bo nie ma ku temu żadnej podstawy prawnej" - wtórowała mu europosłanka Anna Zalewska.

"Wpłat" rzeczywiście nie ma. Jak pisaliśmy w OKO.press, w takim wypadku pieniądze są potrącane z funduszy unijnych. To jednak precedens: nigdy wcześniej Komisja nie musiała ściągać pieniędzy od państwa członkowskiego, wbrew jego woli egzekwując decyzję o karze nałożonej przez Trybunał Sprawiedliwości.

Cała kwota już ściągnięta

Pierwsza transza należności została potrącona w kwietniu - 15 mln 30,2 tys. euro. Kwota pochodziła z Programu Operacyjnego Wiedza, Edukacja, Rozwój ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego. Druga transza kar to 15 mln 7,2 tys. euro. KE ściągnęła je z Regionalnego Programu Operacyjnego województwa kujawsko-pomorskiego.

TVN24 dowiedział się, że 31 maja KE ściągnęła pozostałą część kwoty.

Reakcja rządu?

"Kary w sprawie kopalni Turów zostały nałożone przez Trybunał Sprawiedliwości UE w sposób bezprawny. W momencie podpisania umowy ze stroną czeską nie ma przedmiotu sporu, a tym samym nałożenie kary jest niezasadne" - mówiła w Jeleniej Górze w poniedziałek (13 czerwca) minister klimatu Anna Moskwa.

Zbigniew Ziobro wypowiedział się na ten temat podczas piątkowej (10 czerwca) konferencji prasowej: "Jeżeli nie ma podstawy prawnej, to znaczy, że jest to zwykłe złodziejstwo dyktowane politycznie, i tak to postrzegam".

Nie zapłaciliśmy kar za Turów, te pieniądze zostały nam ukradzione

konferencja prasowa,10 czerwca 2022

Sprawdziliśmy

Komisja Europejska nam niczego nie ukradła. Została potrącona zasądzona przez TSUE kara

Wyjaśnijmy: Komisja Europejska od początku informowała, że podpisanie porozumienia nie będzie skutkowało rezygnacją z potrącania kary. Wysyłała do Polski wezwania do zapłaty oraz listy przypominające. "Jeżeli władze polskie nie dokonają płatności, KE ma solidne procedury, żeby odzyskać kary przez potrącenie kwoty wymienionej w pierwszym wezwaniu do zapłaty płatności, które kraje członkowskie otrzymują z budżetu UE” – mówił rzecznik prasowy Komisji Europejskiej Balazs Ujvari.

Tłumaczył to w OKO.press prof. Sławomir Dudzik, kierownik Katedry Prawa Europejskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego.

"Nie jest to ani odszkodowanie dla Czech, ani kara za naruszenie przepisów z zakresu ochrony środowiska, które Czesi wskazywali w swojej skardze. Jest to kara nałożona za niewykonanie wcześniejszego postanowienia Trybunału, nakazującego wstrzymanie wydobycia węgla w kopalni Turów do czasu rozstrzygnięcia sporu. Czy Polska wykonała to zobowiązanie? Nie wykonała. Nie ma co do tego wątpliwości.

Druga kwestia to odpowiedź na pytanie, na czyją rzecz kara ta jest należna. Zgodnie z treścią postanowienia Trybunału, powinna ona zostać zapłacona Komisji Europejskiej, a więc wpłynąć do budżetu UE. Ewentualne odmienne ustalenia między Polską a Czechami w tym zakresie nie mają na to wpływu, bo to nie Czesi mają być beneficjentem tych wpłat"

- wyjaśniał.

Zalewska kontra KE

Mimo wypowiedzi ekspertów i pieniędzy, które Polska już straciła przez spór o Turów, europosłanka Anna Zalewska niestrudzenie walczy z Komisją Europejską. 10 czerwca poinformowała, że napisała list do Ursuli von der Leyen, w którym "stanowczo domaga się niezwłocznego zaprzestania nękania Polski żądaniami zapłaty kar oraz zwrotu kwot już pobranych". Na Twitterze napisała, że "Kary naliczane za Turów przez Komisję Europejską są NIELEGALNE".

Czy Polska ma jakieś wyjście z tej sytuacji? To również wyjaśniał prof. Dudzik.

"Decyzję Komisji Europejskiej Polska może zaskarżyć do TSUE. Wtedy rozpocznie się postępowanie, a Trybunał zweryfikuje, czy potracenie było zasadne, a w istocie, czy kara jest należna. Uważam jednak, że są małe szanse na zwolnienie Polski z płatności. Nawet jeśli rząd zdecydowałby się zaskarżyć decyzję KE dotyczącą potrącenia" - mówił.

Kary to nie koniec

Kary za niewykonanie środka tymczasowego to tylko część pieniędzy, jakie Polska straci przez Turów. Po pierwsze: musieliśmy wypłacić Czechom 45 mln euro. Po drugie: przez działanie kopalni region zgorzelecki nie dostanie pieniędzy na transformację energetyczną.

„Sprawa środków FST dla powiatu zgorzeleckiego została przez Komisję Europejską przesądzona i obszar ten – decyzją KE – nie zostanie objęty Funduszem Sprawiedliwej Transformacji” – potwierdził OKO.press Michał Nowakowski z dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego.

Nie wiadomo dokładnie, jaka to będzie kwota. Według śledzącej sprawę Fundacji Greenpeace można jednak mówić „setkach milionów euro”.

Co więcej, kary za Turów nie są jedynymi, jakie ściąga od nas Komisja Europejska. Przypomnijmy: TSUE zobowiązał Polskę do zwieszenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Polska się do tej decyzji nie zastosowała, więc w październiku przyjęto środek tymczasowy — milion euro za każdy dzień działania Izby.

Obecnie licznik pokazuje już ponad 1 mld zł. Do tej pory potrącono Polsce z funduszy unijnych 111 mln euro, czyli ponad pół miliarda złotych.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze