Jarosław Kaczyński podczas wystąpienia w Krakowie ogłosił, że "mimo różnic wyciąga rękę" do innych środowisk politycznych. Po czym uzupełnił tę ofertę takimi obostrzeniami, że adresatami gestu zgody są tylko ci, którzy i tak we wszystkim się z prezesem zgadzają
Nastawienie do polsko-węgierskiej koncepcji reformy Unii Europejskiej powoduje, że ręki Jarosława Kaczyńskiego nie mogą uścisnąć ani Grzegorz Schetyna (PO), ani Ryszard Petru (.N), ani Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL). Choć partie te podzielają prawicowe przywiązanie do narodowości i wiążą polskość z religią katolicką, to nie podzielają opinii PiS, że solidarność państw Unii Europejskiej jest przyczyną trudności społecznych i ekonomicznych w Polsce i w Europie. Wręcz przeciwnie.
Po pierwsze, Platforma Obywatelska i .Nowoczesna od początku sporu o Trybunał Konstytucyjny zgodnie argumentują, że rolą wspólnoty państw europejskich jest przeciwstawianie się tendencjom autorytarnym i naruszaniu zasad państwa prawa. PiS natomiast protestuje, nazywa działania PO i .N "skarżeniem na własny kraj zagranicą", a działania Rady Europy, Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej - nieuprawnionym ingerowaniem w wewnętrzne sprawy suwerennego kraju.
Po drugie, PO i PSL dzieli z PiS stosunek do praktycznych przejawów solidarności europejskiej. Przykładem jest ostra krytyka, a potem niewykonanie przez PiS decyzji rządu PO-PSL o przyjęciu kilku tysięcy uchodźców z objętych wojną krajów arabskich (przede wszystkim z Syrii, Afganistanu i Iraku).
Prezes Kaczyński nie wyciągnął też ręki do demonstrujących wczoraj w Warszawie narodowców, działaczy ONR i Młodzieży Wszechpolskiej - przez których PiS od 2013 roku organizuje obchody Święta Niepodległości w Krakowie. Narodowcy są bowiem zdeklarowanymi wrogami zjednoczonej Europy.
Podobnie jest z Pawłem Kukizem - z którego list do Sejmu dostał się m.in. Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego. Ugrupowanie Kukiza nie jest tak wprost antyeuropejskie jak narodowcy, ale między słowami sugeruje wyjście Polski z Unii Europejskiej. Kukiz proponował m.in rozpisanie wzorowanego na brytyjskim referendum w sprawie wyjścia Polski z UE.
Choć część posłów PiS - m.in. Krystyna Pawłowicz czy Stanisław Pięta - ma poglądy nacjonalistyczne, to jako partia PiS deklaruje, że chce utrzymania Unii Europejskiej, ale pod warunkiem przeprowadzenia jej głębokiej reformy.
W praktyce PiS ma poważne problemy ze zdefiniowaniem, czego chce od Europy. Zwykle mówi o „Europie ojczyzn”, co polegać miałoby na zwiększeniu suwerenności państw członkowskich przez rozluźnienie współpracy politycznej i prawnej w UE, a pozostawieniu współpracy gospodarczej.
Jednocześnie jednak PiS chce politycznej konfederacji, m.in z europejską armią, polityką i prezydentem Unii Europejskiej.
Środowiska lewicowe - Inicjatywa Polska i Razem - nie mogą się czuć adresatami propozycji Jarosława Kaczyńskiego z dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu na ich bardzo sceptyczne podejście do projektu Europy ojczyzn - lewica chce rozwijania federacji europejskich państw. Po drugie, nie podzielają przekonania, że polityka państwa powinna być oparta akurat na tych tradycjach politycznych i kulturowych, które wiążą polskość z religią katolicką.
Inicjatywa Polska ma również inne tradycje: oświeceniowego i pozytywistycznego racjonalizmu oraz sprawiedliwości społecznej. Akcentują one przywiązanie do europejskiej tradycji praw człowieka i obywatela, wspierając rozwój praw grup społecznych, których dyskryminacja wynika ze związków polskości z religią katolicką.
W praktyce PiS od lewicy dzieli mur stosunku do praw reprodukcyjnych kobiet, równouprawnienia mniejszości seksualnych, realizacji rozdziału kościoła od państwa, edukacji seksualnej i wyrównywania szans.
Przemówienie prezesa PiS w Krakowie jest związane z propozycją prezydenta Andrzeja Dudy, by ustanowić komitet narodowych obchodów setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę.
Również w prezydenckim komitecie klucz doboru będzie taki, że „naród” oznaczać będzie polityków Prawa i Sprawiedliwości.
W „Sygnałach Dnia” prezydent zapowiedział złożenie ustawy powołującej komitet i przedstawił jego proponowany skład. Z jego wypowiedzi wynika, że do komitetu wejdzie aż 12 osób związanych z PiS (prezydent, marszałkowie Sejmu i Senatu, premier i sześciu ministrów, prezes IPN, reprezentant klubu parlamentarnego), a opozycja może liczyć na 6 miejsc - ponieważ do komitetu zaproszeni zostaną przedstawiciele partii, które mają klub poselski w Sejmie (PO, K'15, .N oraz PSL) i tych, które samodzielnie uzyskały w wyborach 3 proc. głosów (Razem) albo 6 proc. występując jako koalicja (Zjednoczona Lewica).
Prezydent nie ujawnił, jak ustawa będzie regulować podejmowanie decyzji przez komitet. Jednak nawet wymóg 2/3 głosów daje PiS i związanym z nim urzędnikom możliwość samodzielnego decydowania o przebiegu obchodów setnej rocznicy odzyskania niepodległości.
„Wszystko będzie dyskutowane w ramach komitetu, żeby obchody miały charakter jak najbardziej wspólny. Żeby to były wspólne decyzje, bo komitet będzie podejmował uchwały właśnie związane z obchodami” - przekonywał Andrzej Duda.
Udostępnij:
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze