0:000:00

0:00

W piątek 26 października prezydent zaprasza na Marsz Niepodległości, w poniedziałek 29 października okazuje się, że sam w nim nie idzie, bo... jest zbyt zajęty. Pojawiły się aż cztery różne wyjaśnienia tej decyzji ze strony Kancelarii Prezydenta.

I. To nie prezydent, to kalendarz

"11 listopada prezydent od rana do późnej nocy bierze udział w uroczystościach państwowych. Kalendarz zdecydował" - w ten wygodny sposób rzecznik prezydenta Błażej Spychalski wytłumaczył w rozmowie RMF FM, że Andrzej Duda ostatecznie nie weźmie udziału w dorocznym Marszu Niepodległości.

Było ok. godz. 14.00

II. Przesadzacie z tym 11 listopada

„Koncentrowanie się tylko i wyłącznie na 11 listopada nie powinno mieć miejsca” - tłumaczył w TOK FM odpowiedzialny za politykę historyczną minister Wojciech Kolarski z Kancelarii Prezydenta.

Według tego wytłumaczenia nie tylko Marsz Niepodległości nie jest ważny, ale nawet dzień, kiedy się odbywa, stracił na znaczeniu.

Była to godzina 17.00

(Wszystkie wydarzenia włączone do oficjalnych obchodów można zobaczyć tutaj).

III. Prezydent chciał, żeby było grzecznie, a narodowcy nie

Wieczorem pojawiło się kolejne wyjaśnienie: narodowcy nie zgodzili się zrezygnować ze swoich flag i neofaszystowskich symboli. A prezydent chciał, żeby było grzecznie - tylko biało-czerwone flagi.

"Jednym z warunków, a właściwie próśb, ze strony pana prezydenta, było to, żebyśmy wystąpili wszyscy pod jednymi barwami, pod biało-czerwoną flagą. Stowarzyszenie nie było w stanie zapewnić, że inne rzeczy się nie pojawią na marszu" - powiedział Polsat News rzecznik prezydenta Błażej Spychalski po godz. 19:30.

IV. To przez Komorowskiego, Wałęsę i PO

W tej samej wypowiedzi rzecznik Spychalski dodał jeszcze jedno wyjaśnienie: "Nie ukrywam, że bardzo nad tym ubolewamy [że prezydenta nie będzie na Marszu Niepodległości]. Pan prezydent wielokrotnie zapraszał na ten marsz. Mieliśmy nadzieję, że wszyscy politycy w Polsce od prawa do lewa zjednoczą się i będą w stanie tego dnia pójść w jednym, wspólnym marszu.

W ciągu ostatnich dni okazało się, że jednak wielu polityków twierdzi, że nie będzie mogło brać udziału w tym marszu, że nie chce brać udziału w tym marszu. Nie chce wspólnie celebrować stulecia odzyskania niepodległości. Stąd taka decyzja".

Ci politycy to między innymi byli prezydenci - Lech Wałęsa i Bronisław Komorowski.

"Można być razem". Nie można

Jeszcze kilka dni temu Andrzej Duda gorąco zachęcał do uczestnictwa w Marszu. Nie on jedyny. Najwyżsi przedstawiciele władz wprost namawiali, by Polki i Polacy, różnych poglądów, różnych wrażliwości – maszerowali razem, świętując stulecie odzyskania niepodległości.

Czyżby zapraszali na imprezę, na którą sami się nie wybierają?

Chciałbym, żebyśmy razem poszli w Marszu Niepodległości, i jest to kwestia odpowiedzialności wobec społeczeństwa. Stańmy obok siebie i pokażmy ludziom, że można być razem. Można się nie gryźć.
A jednak nie można.
Rzeczpospolita,27 października 2018

Mateusz Morawiecki w Tychach 9 września:

„Przeprowadzenie takiego wspólnego marszu niepodległości bardzo leży mi na sercu. Apeluję raz jeszcze do wszystkich – zarówno do naszej opozycji, naszych drogich konkurentów politycznych, jak również do organizatorów tych marszów niepodległości z minionych lat, żebyśmy poszli razem, żeby nikt nie zbijał na nim kapitału politycznego”.

Premier proponował, żeby w Marszu można było nieść wyłącznie biało-czerwone flagi.

Siedem spotkań z narodowcami

Najwyższe władze państwowe 7 razy spotykały się z organizatorami Marszu w sprawie udziału w imprezie 11 listopada – twierdzi publicznie szef stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz.

Marsz jest od 2010 roku organizowany przez skrajne środowiska. Członkowie Młodzieży Wszechpolskiej i ONR powołali stowarzyszenie Marsz Niepodległości, które co roku organizuje pochód ulicami Warszawy. Biorą w nim udział m.in. osoby wznoszące rasistowskie okrzyki, są rasistowskie transparenty. Wśród uczestników, oficjalnie zapraszanych przez organizatorów, są neofaszyści z Włoch, Węgier czy Słowacji.

Trudno się dziwić, że głowa państwa nie chciała się fotografować w takim towarzystwie. Dziwić może jednak naiwność i postawienie organizatorom jako warunku rezygnacji ze skrajnych haseł. O ile faktycznie taki jest powód zerwania rozmów.

Samuel Pereira, szef portalu TVP Info, zarzucił organizatorom, że nie chcieli ustąpić i upierali się, żeby w pierwszych szeregach szli "chłopcy z ONR".

View post on Twitter

Główny organizator, Robert Bąkiewicz twierdzi, że organizatorzy nie stawiali żadnych warunków.

View post on Twitter

Ostrzej zareagował Robert Winnicki z Ruchu Narodowego: "Jest to w pełni kontrolowane, zaplanowane, przemyślane uderzenie w środowisko narodowe". Zarzucił Pereirze, że jest "zadaniowany, można się domyślać przez kogo".

Robert Winnicki komentował dla Mediów Narodowych:

"Marsz Niepodległości jako ten fenomen zgromadzenia Polaków przywiązanych do suwerenności, do tożsamości narodowej, do wartości, które budują od ponad tysiąca lat nasz naród, nasze państwo, jest naszym fenomenem i wartością wspólną. Próby zawłaszczania przez taką czy inną opcję, również opcję rządzącą, dzisiaj spotkają się z krytycznym spojrzeniem uczestników Marszu Niepodległości. Kto idzie na czele? Na czele idzie idea. I tak będzie w tym roku”.

Jest to w pełni kontrolowane, zaplanowane, przemyślane uderzenie w środowisko narodowe. To zaproszenie zostało wystosowane pomimo tego, jak Andrzej Duda się zachowywał w ostatnim czasie również w kontekście Marszów Niepodległości [o tym piszemy niżej]

Stowarzyszenie Marsz Niepodległości mimo tego oczywistego afrontu starało się i stara się być ponadto i mimo wszystko wystosowuje do Andrzeja Dudy zaproszenie, żeby on Marsz Niepodległości otworzył. Atak Pereiry, który spod brudnego paznokcia sobie wyssał czy został zadaniowany do tego, żeby zaatakować organizatorów jakąś bzdurą. To jest bardzo niski polityczny atak. Bardzo wielu osobom, jak widać nie w smak jest... wcześniej to była głównie Platforma, Komorowski, dzisiaj to jest Pereira, zadaniowany można się domyślać przez kogo, że Marsz Niepodległości, prawdopodobnie największy, odbędzie się 11 listopada w stolicy”.

Tyle że środowiska narodowe wcale nie paliły się do tego, żeby władze państwowe uświetniały ich marsz. Od kilku tygodni trwały przepychanki kto kogo zaprasza. I kto w ogóle ma do tego prawo. Jeszcze zanim gruchnęła wieść o tym, że prezydent na Marszu się nie zjawi, portal Najwyższy Czas pisał: "Prezydent Andrzej Duda zaprasza na Marsz Niepodległości, który od lat organizują narodowcy! Stawia jednak warunki".

Wcześniej Witold Tumanowicz z Ruchu Narodowego mówił, że Marsz jest inicjatywą społeczną i nigdy nie będzie marszem rządowym.

Relacja PiS i narodowców to skomplikowany taniec. Ostatnio narodowcy budują swoją siłę w opozycji do rządzącej Zjednoczonej Prawicy. Zaatakowali obóz rządzący nawet za ksenofobiczny spot wyborczy - pisaliśmy o tym tutaj.

W 2017 prezydent przejrzał na oczy?

W 2017 roku mieliśmy najpierw wybuch gorących uczuć polityków PiS wobec narodowców. Żarliwie bronili Marszu m.in. minister Joachim Brudziński, wiceprezes partii, i Mateusz Morawiecki: „Nie można powiedzieć, że kilka absolutnie niedopuszczalnych transparentów czy okrzyków powinny zmącić ogólny obraz tego, w jaki sposób dzień niepodległości był obchodzony. (…) Widziałem wielki marsz, który był bardzo pięknym, niepodległościowym marszem” - mówił ówczesny wicepremier.

Narodowcy mieli pretensje, że nie zostali zaproszeni do Komitetu Narodowych Obchodów Setnej Rocznicy Odzyskania Niepodległości. Prezydent Duda zapowiadał, że błąd naprawi i wystosuje zaproszenia do „środowisk związanych z Marszem Niepodległości”.

Zapowiedź padła w październiku 2017. Miesiąc później była już nieaktualna – ówczesny rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński w Radiu Zet powiedział, że komunikat o poszerzeniu „zdezaktualizował się” po „pewnych wydarzeniach” z 11 listopada i że „zaproszenia formalnego nie było”. Pisaliśmy o tym tutaj.

Organizatorzy i Uczestnicy

Marszu Niepodległości w Warszawie

Drodzy Rodacy! Panie i Panowie!

Narodowe Święto Niepodległości to dla nas, Polaków jeden z najważniejszych dni w roku. Dzisiaj w całym kraju obchodzimy 97. rocznicę odrodzenia suwerennego państwa polskiego. Razem manifestujemy dumę z naszej historii i miłość Ojczyzny.

Bardzo się cieszę, że obywatele wolnej Rzeczypospolitej - zwłaszcza należący do młodego pokolenia - coraz chętniej i powszechniej uczestniczą w uroczystościach patriotycznych. Dziękuję wszystkim, którzy tego dnia godnie czczą pamięć naszych narodowych bohaterów. Dziękuję wszystkim, którzy przyczyniają się do budowania tożsamości i serdecznych więzi łączących całą polską wspólnotę.

Niechaj dzisiejszy Marsz Niepodległości będzie wyrazem przywiązania do najdroższych nam narodowych tradycji, symboli państwowych i biało-czerwonych barw. Niech umacnia w nas pewność, że jesteśmy jednym, silnym, twórczym i mądrym narodem. Niech pogłębia naszą wiarę we własne możliwości i nadzieję na pomyślną przyszłość. Chciałbym i liczę na to, że będzie to piękne święto młodych żarliwych polskich serc – napisał prezydent Andrzej Duda do uczestników Marszu Niepodległości.

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej

Andrzej Duda

Marsz Niepodległości 2017: „reputacyjna katastrofa”

Tymczasem nie zakończyło się jeszcze śledztwo w sprawie Marszu Niepodległości z 2017 roku. Jak podaje TVN24, prokuratura „powołała nawet biegłych, by zbadali, czy hasła o "białej Europie" i "czystej krwi" są rasistowskie”.

„W Marszu Niepodległości szło wiele zorganizowanych grup z rasistowskimi i neofaszystowskimi hasłami i symbolami na transparentach oraz flagach, a także z antyislamskimi i antysemickimi hasłami na ustach” – pisaliśmy bezpośrednio po Marszu. Tutaj można znaleźć naszą wideo i foto dokumentację.

Jesienią 2017 Polska na kilka dni zagościła więc na światowych czołówkach. O Marszu informowały media z całego świata, od amerykańskiego "New York Timesa", po arabską Al Jazeerę, od Francji po Indie.

O nacjonalistycznym marszu napisały m.in. Wall Street Journal, Sueddeustche Zeitung, Deutsche Welle i El Pais, a relacje wideo umieściło na swoich stronach BBC News i Die Zeit. Media pisały o "rasistowskich i ksenofobicznych sloganach", "nawoływaniu do dominacji białej rasy".

Donald Tusk nazwał Marsz „reputacyjną katastrofą”.

Na odsiecz narodowcom ruszyła wówczas Polska Fundacja Narodowa, czyli instytucja powołana przez państwowe spółki do „promocji naszych sukcesów”: „W Marszu nie uczestniczyli faszyści czy naziści – brali w nim udział Polacy cieszący się wolnością odzyskaną w 1918 roku po latach zaborów, ponownie zaś w 1989 roku po okresie okupacji niemieckiej i zniewolenia przez Związek Sowiecki” - napisała Fundacja w oświadczeniu.

Politycy rządzącego obozu powtarzali tę bajkę: Marsz to pochód sympatycznych rodzin z dziećmi, a wstrętna opozycja i źle nastawione zachodnie media rozdmuchują "incydenty".

Czyżby prezydent przestał w tę bajkę wierzyć?

Co z tego wynika? Trzy hipotezy

  1. PiS idzie po umiarkowanych. Jeszcze na dobre nie skończyła się jedna kampania wyborcza (w niedzielę czekają nas drugie tury wyborów prezydenckich), a PiS już zaczął następną. Za jedną z przyczyn przegranej PiS w wielkich miastach wielu komentatorów uznaje dociśnięcie radykalnego pedału w końcówce kampanii (m.in. antyimigrancki, ksenofobiczny spot). Jeśli PiS ma osiągnąć więcej w kolejnych wyborach, musi szukać poparcia wśród wyborców miejskich. Zdjęcia Andrzeja Dudy na tle płonących rac przez wiele miesięcy krążyłyby po mediach i mogłyby skutecznie odstraszyć wyborców, którzy w listopadowym marszu nie widzą nic rodzinnego ani radosnego. Jednak...
  2. ...PiS chciał mieć wielki marsz, ale nie umie przekraczać podziałów. PiS próbował wykorzystać Marsz Niepodległości, który jest imprezą skrajnie narodowych środowisk. Faktem jest, że partia rządząca nie była w stanie zaproponować takiej formy świętowania, która zgromadziłaby nie tylko tłumy obywatelek i obywateli, ale również ważne postaci życia publicznego. Zemściło się traktowanie historii jako bicza na nielubianych konkurentów politycznych. PiS chciał pokazać swoją siłę na ulicach, mieć swój wielki marsz, a jednocześnie pokazać, że opozycja tego samego nie potrafi. To kwadratura koła: żeby Marsz był naprawdę wielki, nie mogą w nim brać udziału tylko środowiska skrajne, trzeba przyciągnąć przynajmniej niektóre ważne postaci spoza środowiska PiS. To się partii Kaczyńskiego nie udało.
  3. PiS zrywa sojusz z narodowcami. Przeciąganie liny między narodowcami i PiS-em trwa od wielu miesięcy. Krzysztof Pacewicz pisał w OKO.press w marcu 2018, że kiedy nacjonaliści urośli w siłę (w czym pomogło im PiS), stali się dla partii rządzącej konkurencją. A „wraz z serią wizerunkowych wpadek w ostatnich miesiącach koszty współpracy z nacjonalistami zaczęły przeważać nad zyskami”. Może też być odwrotnie: to narodowcy poczuli się na tyle silni, że nie potrzebują już PiS-u.

Tytuł pochodzi z wpisu na twitterze:

View post on Twitter
;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze