0:000:00

0:00

Na zdjęciu: Prezydent Andrzej Duda wręcza powołanie na I Prezes SN Małgorzacie Manowskiej, 26 maja 2020

Prezydent swój krótki projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym złożył w Sejmie w czwartek 18 lutego 2021 roku. Kilka dni wcześniej zapowiadano, że ma ona pomóc zwykłym obywatelom, bo wydłuży termin na składanie do SN skarg nadzwyczajnych na stare, niesprawiedliwe wyroki.

Ale nie jest to jedyny cel tej nowelizacji. Bo przy okazji prezydent chce przemycić przepis, który pozwoli mu wprowadzić swoich "komisarzy" do starych, legalnych Izb Sądu Najwyższego.

Chodzi głównie o Izbę Cywilną oraz Izbę Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Te dwie Izby są kluczowe, bo to z nich wyszło najwięcej pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości UE dotyczących praworządności w Polsce i „reform” PiS w wymiarze sprawiedliwości.

Co więcej, w Izbie Pracy są ważne pozwy o ustalenie, czy nowi sędziowie SN są legalnymi sędziami. Wprowadzenie do tych Izb "komisarzy" - czyli pełniących obowiązki prezesa - , choćby na krótki okres, może pomóc w legalizacji nowych sędziów, powołanych przez nową, upolitycznioną KRS.

Będzie więcej "komisarzy" Dudy w SN

O uprawnieniu prezydenta do wprowadzenia swoich "komisarzy" na stanowiska prezesów Izb Sądu Najwyższego mówi artykuł 15 paragraf 4 złożonego w Sejmie projektu.

Mówi on, że „Sędzia Sądu Najwyższego, któremu Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej powierzył wykonywanie obowiązków Prezesa Sądu Najwyższego [taki tytuł mają prezesi wszystkich Izb - red.], wykonuje obowiązki i uprawnienia Prezesa Sądu Najwyższego określone w ustawie. Do powierzenia wykonywania obowiązków Prezesa Sądu Najwyższego przepis artykułu 13a paragraf 1 stosuje się odpowiednio”.

Komisarze, czyli osoby mające zaprowadzić nowe porządki w SN, zwani inaczej tymczasowymi prezesami, mają być powoływani, gdy do czasu upływu kadencji dotychczasowego prezesa Izby, nie zostanie wybrany jego następca.

Prezesa Izby powołuje prezydent spośród trzech kandydatów wskazanych przez zgromadzenie sędziów danej Izby SN.

Prezydent, dając sobie prawo do wprowadzenia do Izb "komisarzy" jako p.o. prezesów na okres przejściowy, poszerza swoje wpływy w Sądzie Najwyższym. Do tej pory na mocy wielokrotnie nowelizowanej przez PiS ustawy o SN mógł wyznaczać tylko "komisarza" na stanowisko I prezesa Sądu Najwyższego, który kieruje pracą całego najważniejszego w Polsce sądu.

I tak się stało w 2020 roku. Do czasu zakończenia kadencji prezes Małgorzaty Gersdorf nie zwołano Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN w celu wyboru kandydatów na nowego prezesa. Prezes Gersdorf obawiała się epidemii koronawirusa. W tej sytuacji po upływie jej kadencji prezydent wyznaczył na "komisarza" Kamila Zaradkiewicza. A po jego rezygnacji, Aleksandra Stępkowskiego, jednego z założycieli Ordo Iuris.

Obaj są nowymi sędziami SN, wybranymi przez nową KRS. To oni w atmosferze lekceważenia głosu i wniosków starych sędziów SN parli do wyboru kandydatów, spośród których na prezesa SN prezydent wybrał Małgorzatę Manowską, byłą zastępczynię ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.

Wybór nowego I prezesa przebiegł zgodnie z zamysłem PiS, który tak skonstruował przepisy, by mieć kontrolę nad SN. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Przeczytaj także:

Co mogą zrobić nowi "komisarze" w SN

Propozycja dodania do ustawy o Sądzie Najwyższym artykułu 15 paragraf 4, który pozwoli prezydentowi powoływać "komisarzy" również w Izbach SN, nie pojawia się przypadkiem teraz.

Bo w sierpniu 2021 roku kończą się kadencje prezesa Izby Cywilnej Dariusza Zawistowskiego (byłego przewodniczącego starej KRS) oraz prezesa Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Józefa Iwulskiego.

Osoby znające kulisy pracy SN mówią OKO.press, że jeśli założyć dobrą wolę prezydenta, to chce on zabezpieczyć pracę obu Izb na wypadek, gdyby nie udało się do tego czasu wybrać nowych prezesów.

Ale wiedząc jak działa obecna władza, można też podejrzewać, że wprowadzenie instytucji nowych "komisarzy" jest po to, by wykonali oni w Izbach tzw. brudną robotę. Tak jak zrobili to Zaradkiewicz i Stępkowski czyszcząc przedpole nowej prezes Małgorzacie Manowskiej.

„Do tej pory nie było przecież problemów z wyborem prezesów Izb. Mimo że nie było przepisów regulujących, kto kieruje Izbą w okresie przejściowym” – mówi OKO.press osoba znająca kulisy pracy Sądu Najwyższego.

Prawnicy mają obawy, że nowi "komisarze" prezydenta mogą pomóc zalegalizować nowych sędziów SN, wybranych przez nową KRS. Takich sędziów wybrano głównie do dwóch nowych Izb SN, które powołał PiS, czyli do nielegalnych Izb - Izby Dyscyplinarnej oraz Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Ale są tacy również w pozostałych, starych legalnych Izbach SN, czyli w Karnej, Cywilnej oraz w Izbie Pracy i Spraw Publicznych.

Chodzi o to, że "komisarze" mogą przekazać do Izb powołanych przez PiS sprawy dotyczące statusu nowych sędziów SN. Stare Izby ich nie przekazują z powodu zarzutów co do legalności nowych sędziów, zwłaszcza tych z Izby Dyscyplinarnej.

Dotyczy to głównie wniosków stron o wyłączanie ze składów orzekających nowych sędziów. Izba Cywilna rozpoznaje je sama.

Ważne 16 pozwów

Obawy prawników dotyczą jednak przede wszystkim losów ważnych i precedensowych 16 pozwów przeciwko nowym sędziom SN. Złożyli je niezależni sędziowie znani z obrony wolnych sądów, głównie z Iustitii. Jak Krystian Markiewicz, szef Iustitii, Bartłomiej Starosta, Paweł Juszczyszyn, czy sędzia Monika Frąckowiak z Poznania, która jako pierwsza złożyła taki pozew. Chcą oni, by SN ustalił, czy nowi sędziowie są sędziami.

Taki sam pozew złożył sędzia Waldemar Żurek, były rzecznik starej, legalnej KRS. On pozwał Kamila Zaradkiewicza, w czasie gdy ten był "komisarzem" SN. I szybko spadły za to na niego represje, bo rzecznik dyscyplinarny Ziobry błyskawicznie wytoczył mu postępowanie dyscyplinarne. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Czy "komisarz" wycofa z TSUE sprawę o status nowych sędziów

Pozwy niezależnych sędziów trafiły do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Nie zostały jeszcze rozpoznane, bo na ich kanwie składy orzekające zadały pytania prejudycjalne do TSUE. Pytania idą w kierunku tego, czy SN sam może ocenić legalność powołania nowych sędziów SN.

Prawnicy obawiają się jednak, że "komisarz" w Izbie Pracy może doprowadzić do próby zablokowania rozpoznania tych spraw w TSUE. Jak? Przekazując je do Izby Dyscyplinarnej lub do Izby Kontroli i Spraw Publicznych. Zaś po ich przekazaniu trafiłyby one do nowych składów orzekających złożonych z nowych sędziów, a ci mogą wycofać pytania prejudycjalne z TSUE. I w ten sposób zakończyć spór o ich legalność.

Taki wariant utrącenia tych precedensowych pozwów jest realny.

Bo już była próba ich zabrania z Izby Pracy. Gdy "komisarzem" w SN był Kamil Zaradkiewicz, chciał on pomóc Izbie Dyscyplinarnej przejąć te sprawy. Ale spotkał się z odmową prezesa Izby Pracy Stanisława Iwulskiego.

Choć Zaradkiewicz był krótko tymczasowym prezesem, pokazał jednak, że można szybko załatwić sprawy, na których zależy nowym sędziom. Zdekomunizował galerię prezesów SN zdejmując ze ściany portrety prezesów z okresu PRL-u. Odmroził też pracę Izby Dyscyplinarnej, którą zawiesiła prezes Gersdorf wykonując orzeczenie TSUE z 2020 roku. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Czy przepis prezydenta pozwoli wcześniej wprowadzić "komisarza" do Izby Pracy

To, czy nowy "komisarz" prezydenta Dudy skorzysta z okazji i będzie chciał zneutralizować precedensowe pozwy, zależy od Sejmu, który uchwala ustawy, i od samego SUE.

Rozprawa w tej sprawie odbyła się już w TSUE. W kwietniu 2021 roku spodziewana jest zaś opinia rzecznika generalnego TSUE, a do dwóch miesięcy później wydanie wyroku. Jeśli zapadnie on przed wakacjami, to stanie się to jeszcze za kadencji obecnego prezesa Izby Pracy.

Gorzej będzie, gdy wyrok przesunie się w czasie. Bo są też obawy, czy nowy artykuł 15 paragraf 4 nowelizacji ustawy o SN będzie wykorzystany do szybszego wprowadzenia "komisarza" do Izby Pracy jeszcze przed wydaniem wyroku przez TSUE.

IPN chce bowiem uchylić immunitet sędziemu Józefowi Iwulskiemu, by postawić mu zarzuty za udział w wydawaniu w 1982 roku wyroku więzienia dla robotnika, który roznosił antykomunistyczne ulotki.

Zarzuty mają charakter pokazowy i polityczny, bo sędzia Iwulski mocno angażuje się w obronę niezależności sądów, a w szczególności mocno bronił SN przed próbą jego przejęcia przez PiS. Obecnej władzy zależy na uchyleniu mu immunitetu również z powodów propagandowych, by pokazać, że jej "reformy" w sądach są m.in. po to, by je zdekomunizować.

Izba Dyscyplinarna w tej sprawie zebrała się w styczniu 2021 roku, ale bezterminowo odroczyła posiedzenie, bo wystąpiła jeszcze do IPN o akta. Gdy je dostanie wyznaczy termin posiedzenia.

Jeśli Izba Dyscyplinarna uchyli immunitet sędziemu Iwulskiemu, to jednocześnie może zawiesić go w obowiązkach sędziego. Czy to by oznaczało również odsunięcie go od pracy na stanowisku prezesa Izby i pozwoliłoby na wprowadzenie do niej "komisarza"?

"Zawieszenie może skutkować tylko jedynie w sferze orzekania przez sędziego i nie ma wpływu na wykonywanie obowiązków prezesa. Nie mam zielonego pojęcia, czy pozwoli to na wprowadzenie komisarza, ale nie sądzę” - mówi OKO.press znany warszawski prawnik.

Dodaje, że proponowany przez prezydenta nowy artykuł 15 paragraf 4 mówi, że do powoływania "komisarzy" w Izbach stosuje się istniejący już artykuł 13a paragraf 1 ustawy o SN, który z kolei mówi, że prezydent może powołać "komisarza" na stanowisku I prezesa SN w sytuacji, gdy w terminie nie zostanie wybrany nowy prezes.

Pisaliśmy w OKO.press o rozpoznaniu sprawy legalności nowych sędziów przez TSUE:

TSUE może zablokować wycofanie pytań prejudycjalnych

Nawet jeśli nowy "komisarz" w Izbie Pracy będzie dążył do utrącenia precedensowych pozwów i pytań prejudycjalnych do TSUE, to nie oznacza to zablokowania wydania wyroku przez TSUE.

W przypadku wycofania pytań prejudycjalnych przez sędziów z nowych Izb, które powołał PiS, TSUE zapyta o stanowisko składy z Izby Pracy, które je zadały. I potem podejmie decyzję, czy cofnięcie pytań jest skuteczne.

Bo w UE jest chronione prawo sędziów do zadawania pytań prejudycjalnych. I uważa się, że mogą je wycofać jedynie sędziowie, którzy je zadali. Ta ochrona jest po to, by na sędziów nie były wywierane naciski.

Potwierdza to dr hab. Maciej Taborowski z biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Podkreśla, że w TSUE jest już pytanie prejudycjalne dotyczące właśnie sytuacji, gdy sędziom próbuje się odebrać takie pytania.

Władza wycofanie pytań mogłaby jednak rozgrywać propagandowo mówiąc, że TSUE łamie polskie prawo - bo PiS uchwalił, że sprawy o status sędziów mają rozpoznawać w SN nowi sędziowie - i że wyrok TSUE dotyczący statusu nowych sędziów nie jest dla niej wiążący.

Mogą tak też zachowywać się nowi sędziowie SN, bo już jeden skład nielegalnej Izby Dyscyplinarnej wydał orzeczenie, w którym podważył wyrok TSUE z 2019 roku dotyczący Izby Dyscyplinarnej. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Kogo prezydent Duda powoła finalnie na nowych prezesów Izby Pracy i Izby Cywilnej SN? Nazwiska powinny być znane na przełomie sierpnia i września 2021 roku.

W Izbie Pracy szanse ma na to któryś ze „starych”, legalnych sędziów, bo na razie jest tam tylko jeden nowy sędzia.

W Izbie Cywilnej sytuacja jest bardziej skomplikowana, bo jest w niej siedmiu nowych sędziów, w tym Małgorzata Manowska prezes SN, czy Kamil Zaradkiewicz. Pisaliśmy w OKO.press jak Zaradkiewicz łamał procedury prąc do wyboru kandydatów na nowego prezesa SN:

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze