Początek drugiej kadencji Andrzeja Dudy wzbudza u wielu komentatorów naturalne oczekiwanie „nowego otwarcia”. Moim zdaniem to mrzonka. Nie przekonuje argument, że druga kadencja Dudy będzie inna niż pierwsza, ambitniejsza, bo oto teraz prezydent nie będzie musiał odpowiadać przed prezesem Kaczyńskim, elektoratem PiS czy szeroko rozumianą opinią publiczną, a jedynie „przed Bogiem i historią”.
Jedną z przesłanek tej argumentacji jest to, że wcześniej naprawdę realne było, że Andrzej Duda nie dostanie ponownej partyjnej nominacji, że PiS nie będzie wystarczająco mocno wspierało jego kampanii, albo że wystawi innego kandydata. Właśnie to miało go ograniczać i skazywać na różne symboliczne upokorzenia – takie jak choćby sprawa prezesury Jacka Kurskiego w TVP, czy fiasko projektu referendum konstytucyjnego.
Ponowny start i wygrana Dudy były jednak zbieżnym interesem jego i jego macierzystej partii, a prezydent – gdyby tylko miał do tego predyspozycje – mógł wzmocnić swoją pozycję w trakcie pierwszej kadencji, zadbać o odpowiednie zaplecze kadrowe w Kancelarii, zbudować własną agendę programową odrębną od tej rządowej, odegrać rolę arbitra w jakimś istotnym sporze.
Nie wykorzystał nadarzających się szans, być może stroniąc od ryzyka. Nie ryzykując wiele mógł choćby symbolicznie pokazać podmiotowość we własnym obozie politycznym. Twierdzenie, że Duda potrafi to zrobić, a nie robił jedynie z powodów taktycznych, wydaje mi się po ostatnich pięciu latach naiwnością. Nie oczekiwałbym, że Andrzej Duda stanie się kimś, kim nie jest.
Druga kadencja Dudy: nie jest i nie będzie liderem „dobrej zmiany”
W naszym nie najlepiej zaprojektowanym systemie półprezydenckim, który usankcjonowała Konstytucja z 1997 r., władza wykonawcza jest podzielona, ale prezydent nie dostaje gotowego „oprzyrządowania” do sprawowania swojego mocnego mandatu pochodzącego z bezpośrednich wyborów.
Aby nie być statystą, musi je sobie wypracować, w szczególności – w relacjach z rządem, i to nawet jeśli ów rząd tworzy jego własne ugrupowanie. Umiał to zrobić Aleksander Kwaśniewski ze sprawnymi ministrami w swojej kancelarii, umiał – choć w innym stylu – Lech Kaczyński.
W obu przypadkach „Pałac” był autonomicznym ośrodkiem władzy i miejscem, w którym odbywały się istotne dyskusje. Owszem, podzielona władza wykonawcza bywała problematyczna, ale pozwalała w procesie politycznym wybrzmieć różnym interesom.
Prezydent oferował czasem swój patronaż środowiskom słabo reprezentowanym, niewysłuchanym. Bronisław Komorowski był po raz pierwszy prezydentem pasywnym, choć swoim stylem nie wyróżniał się mocno na tle rządów „późnego Tuska” i Kopacz, które raczej zarządzały niż rządziły.
Tymczasem rządy PiS po 2015 r. mają dość agresywną polityczną agendę, bo chcą trwale zmienić III RP, odcisnąć swój ślad co najmniej na ustroju i na potransformacyjnych elitach.
Do tego chcą działać szybko, radykalnie, często bez wystarczającego namysłu. Ostatnie pięć lat prezydentury pokazało wyraźnie nie tylko to, że Duda nie może być żadną przeciwwagą czy „wentylem bezpieczeństwa” tego projektu politycznego, ale również to, że nie jest wcale w jego centrum i że właściwie nie ma nań wpływu.
Innymi słowy – że jest co najwyżej „częścią dobrej zmiany”, a nie jednym z jej liderów. Znaczącej prezydentury nie można zbudować na byciu „gwarantem trwałości 500+”. Jeśli w ogóle będzie jakieś „nowe otwarcie” w najbliższym czasie, to za sprawą dynamiki parlamentarno-rządowej, a nie za sprawą odnowienia mandatu prezydenta.
Duda zniknie w cieniu pisowskiego rządu
Wszystko wskazuje na to, że co najmniej przez trzy najbliższe lata Duda będzie sprawował swój urząd pod rządami PiS. To jednak nie będą spokojne i przewidywalne lata. Rząd będzie próbował mierzyć się z konsekwencjami kryzysu, będą nabrzmiewały międzynarodowe konsekwencje sporu o praworządność w Polsce, zaostrzą się konsekwencje polityki klimatycznej UE.
Być może najbliższej jesieni zmieni się prezydent USA, a razem z nim – polityka zagraniczna tego kraju, w 2021 r. zapewne pojawi się nowy kanclerz Niemiec, zmaterializuje się Brexit.
W PiS po maratonie wyborczym 2018-2020 nasilą się walki frakcyjne, być może również o prawo sukcesji po Jarosławie Kaczyńskim (nikt nie wierzy w to, że Duda będzie w tych walkach uczestniczył, ale może przecież kogoś wesprzeć).
Do przegrupowań dojdzie pewnie również po stronie opozycji. Otwarte pozostają pytania o polityczną przyszłość Trzaskowskiego, Hołowni, Gowina (może Duda powinien mianować go szefem swojej kancelarii?).
Te wszystkie wyzwania – krótko i średniookresowe, nie wspominam o tych przekraczających okres jednej kadencji – oznaczają potencjalną zmianę zastanego układu sił, nowe otwarcia na różnych frontach.
Dla ambitnego polityka na stabilnym urzędzie byłyby okazją do zaznaczenia swojej obecności, starań o własne priorytety i definiowany przez siebie narodowy interes. Tymczasem odnoszę wrażenie, że dla Andrzeja Dudy i jego kancelarii będą co najwyżej zbiorem zmartwień.
Ten problem pokazuje dobrze inauguracyjne orędzie, które Andrzej Duda wygłosił w dniu zaprzysiężenia przed Zgromadzeniem Narodowym i w którym opisywał priorytety swojej prezydentury.
Wszystkie są w istocie znanymi priorytetami rządu PiS – i dlatego prezydentura Dudy znika i będzie znikać w jego cieniu.
Politykę rodzinną na czele z programem 500+, wymienioną na pierwszym miejscu, od początku projektuje i koordynuje rząd, nie ma w niej żadnej autorskiej propozycji Dudy.
Podobnie jest z rolnictwem, walką z bezrobociem, funduszem inwestycji lokalnych, polityką energetyczną, przekopem Mierzei Wiślanej…
Obecność amerykańskich wojsk w Polsce jest konsekwencją szczytu NATO w Newport i w kwestii bezpieczeństwa trudno dostrzec przełomowy zwrot, którego autorem byłby Andrzej Duda.
Polityka zagraniczna – w której prezydent ma bodaj największe pole manewru – pozostaje w Polsce pod rządami PiS podporządkowana celom polityki wewnętrznej. Tu również nie potrafię wskazać ani spektakularnego sukcesu ani ambitnego planu na drugą kadencję.
Jak Duda rozumie demokrację
We wspomnianym orędziu prezydenta uderzył mnie jeszcze inny wątek. Dotyczy tego, jak nowy-stary prezydent rozumie demokrację i swoje zwycięstwo. Duda podkreślał tryumfalnie siłę swojego mandatu płynącą z milionów oddanych głosów przy bardzo wysokiej (jak na polskie standardy) frekwencji.
Twierdził przy tym, że „cel polskich demokratów został osiągnięty” i że „polska demokracja jest silniejsza niż kiedykolwiek”, bo mniej więcej dwie trzecie uprawnionych Polaków zagłosowało w wyborach, które według prezydenta „odbyły się według najlepszych światowych standardów”.
Mam tu odmienne zdanie, zbliżone do zdania międzynarodowych obserwatorów tych wyborów.
Po pierwsze, celami wielu polskich demokratów, może nawet ważniejszymi niż 70 proc. frekwencja w kolejnych wyborach, jest pluralizm, poszanowanie praw człowieka, wolność mediów i oddolnie organizującego się społeczeństwa obywatelskiego, decentralizacja, trójpodział władzy… Delikatnie mówiąc, dotychczas Andrzej Duda nie opowiadał się za nimi konsekwentnie.
Po drugie, prezydent powinien wiedzieć, że frekwencja wyborcza nie jest ani jedynym ani niezawodnym wskaźnikiem witalności demokracji. Masowe uczestnictwo wyborcze bywa też przejawem gniewu lub strachu – a sporo wskazuje na to, że właśnie te motywy pchnęły wielu obywateli do głosowania.
Chciałbym, aby prezydent dostrzegł, że demokracja potrzebuje więcej niż tylko masowego uczestnictwa opartego o konflikt, a do jego łagodzenia nie wystarczy zaproszenie Rafała Trzaskowskiego na kurtuazyjną herbatę.
Prezydent w dniu swojego zaprzysiężenia nie musiał powtarzać fraz z wieczoru wyborczego. Komentując wynik wyborów jako zwycięzca, wzywający do dialogu, mógł zauważyć, jak niewielkim marginesem głosów został wybrany w II turze, a także jak rekordowo spolaryzowany okazał się elektorat. To otworzyłoby zupełnie inną perspektywę patrzenia na swój mandat.
O miejscu, w którym znaleźliśmy się jako wspólnota polityczna więcej mówi bowiem nie 68-procentowa frekwencja, ale 2 punkty procentowe różnicy, jakie dzieliły dwóch rywali w II turze.
*Adam Gendźwiłł – doktor socjologii, adiunkt w Katedrze Rozwoju i Polityki Lokalnej na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego; członek Zespołu Ekspertów ds. Wyborczych Fundacji im. Stefana Batorego, autor publikacji dotyczących samorządów terytorialnych, polityki lokalnej, partii politycznych i systemów wyborczych.
Andrzej Duda został przez Kaczafiego wepchnięty na kolejne lata do Pałacu Namiestnikowskiego nie po to żeby realizował jakieś własne pomysły. To jest osobnik, któremu nie dostaje intelektu a ten jest niezbędny do wymyślania. On ma za zadanie podpisywać wszystko co mu na biurku położą.
_ Jakim prawem opozycja nie jest zadowolona z demokratycznego FOLWARKU ZWIERZĘCEGO działającego legalnie? Przecież jakieś ochłapy w korytach będą! Jedni dostaną pomyje a inni konfitury, ale coś będzie. Zarządzający folwarkiem knur Napoleon dobrze wie, jak utrzymać dyscyplinę wśród zwierząt. Wystarczy, że wyróżnione świnie i psy będą wdzięczne za lepsze żarcie i przywileje, wtedy reszta tępej trzody będzie zasuwać za pół miski ryżu.
_ A bez odniesień do Orwella: Dopóki spory o władzę (i chyba o ideologie) będą rozgrywać się na szczytach elit, a dolne klasy społeczne nie odczują tego „w kieszeni” ani nie będą miały nadziei na poprawę swojego losu, dopóty opowieści o konstytucji, o demokracji, o trójpodziale władzy, o sądach lub innych racjach, nie przekonają ludzi przyuczonych do podległości. Dlatego, że takich bierno-poddańców jest co najmniej 80%.
_ Gdy demokracja zostaje zastąpiona przez DEMOPATIĘ, to najsprawniej działa PRAWO PIĘŚCI.
O dziwo, przy akceptacji znacznej części społeczeństwa.
Sam snułem różne teoretyczne wizje drugiej kadencji zastrzegając się, że nie widzę Dudy jako kogoś zdolnego na wybicie się na samodzielność – nawet teraz, kiedy nie musi walczyć o kolejną reelekcję, a dożywotnią pensję i ochronę SOP ma zagwarantowaną ustawowo.
Wraz z wyborem na prezydenta w 2015 r. Duda stał się jedynym politykiem PiS-u, nad którym Kaczyński nie miał żadnej formalnej władzy. Ale nie potrafił tego wykorzystać – wręcz odwrotnie, stał się marionetką Kaczyńskiego zawieszoną na krótkich sznurkach.
Jeżeli komuś w młodości złamano kręgosłup, to nierealne jest oczekiwanie że nagle wstanie nagle z wózka inwalidzkiego.
Po prostu popychadło nie decyduje samodzielnie.
Ponowny wybor Kurskiego na prezesa TVP to policzek
dla Dudy i pokazanie gdzie jest jego miejsce w szeregu.
Andrzejowi Dudzie w młodości przetrącili kręgosłup autorytarni i ortodoksyjnie katoliccy rodzice. A rdzeń kręgowy raz przerwany nie zrasta się.
Bowiem bardzo wcześnie zorientowali się, że mają synalka – debila. Nadopiekuńczość zrobiła swoje. Przyspieszyla postępy debilizmu.
Dla mnie osobiście pan Prezydent został osadzony na stołku w pałacu nie w wyniku wyborów tylko plebiscytu i to na dodatek skrajnie NIEUCZCIWEGO. Zwycięstwo w tym plebiscycie oparte było na jednym wielkim oszustwie od łamania prawa i Konstytucji, po kupowanie przychylności obywateli rozdawnictwem publicznej kasy. Powyższe twierdzenie opieram na raporcie OBWE oceniającym kampanię wyborczą i pierwszą turę głosowania – https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2020-06-29/obwe-o-wyborach-w-polsce-przeprowadzone-wlasciwie-ale-sa-watpliwosci-prawne/ Biorąc taką ocenę pod uwagę, mandat społeczny na jaki się pan Prezydent powoływał w orędziu w kontekście wartości i zasad demokratycznych jest wielce problematyczny. W tej sytuacji jaka może być prezydentura? Pan Prezydent nadal pozostanie ubezwłasnowolnionym i posłusznym notariuszem szefa partii, który z tylnego siedzenia kieruje poczynaniami głównych instytucji państwa. Ciekawszym jest pytanie czy Pan Prezes zdecyduje się pozostać w bieżącej polityce, czy też odejść w glorii chwały. Myślę, że może nas czekać ten drugi wariant z racji tej, iż sytuacja gospodarcza kraju i jej perspektywy na najbliższe lata nie są zbyt różowe. Logika nakazuje przypuszczać, że odejście winno nastąpić w ciągu najbliższych miesięcy, gwarantując wystarczający czas na znalezienie winnych za coraz bardziej możliwy upadek.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Rzecz chyba nie w tym czy prezydent ma być bezpartyjny, czy z opozycji. Wszystko zależy od Ustawy zasadniczej i ustanowionego w niej porządku. Czytając preambułę i pierwsze cztery artykułu, wydaje się być wszystko w porządku. Jasno z nich wynika kto sprawuje władzę zwierzchnią i jakie jej powinny przyświecać ideały. Jednak czym dalej tym więcej wątpliwości i sprzeczności. Można to jednym słowem ująć tak – Obywatele sprawują władzę zwierzchnią, którą trwale i bez większych ograniczeń powierzyli swoim przedstawicielom. Powierzyli nie pozostawiając sobie stosownych narzędzi kontroli i wpływu na bieg spraw w państwie. Stąd też tak łatwo można, jak pokazało życie nie zmieniając Konstytucji ustawami zwykłymi zmieniać ustrój i przejmować przez partię władzy kontrolę nad instytucjami konstytucyjnymi państwa. Dlatego tak ważnym jest, aby był faktyczny trójpodział władzy i realna kontrola społeczeństwa nad ich działalnością. Jaskrawym przykładem jak można podporządkować sobie instytucję jest np. tak ważny choć nie umocowany precyzyjnie w Konstytucji organ jakim jest PKW. Dwóch szefów partii uzgadnia termin wyborów i jego zasady a PKW zmieniona przez rządzących ustawą zwykłą podejmuje kuriozalną uchwałę przyklepującą to partyjne porozumienie i uznaje, że wybory 10 maja się nie odbyły, bo nie było kandydatów. Jednocześnie wydano ok 70 mln PLN publicznej kasy na druk kart wyborczych bez podstawy prawnej z 10 – ma kandydatami. Aby było śmieszniej neo PKW uchwala, że w kolejnym terminie kandydaci ci nie muszą ponownie się rejestrować i zbierać podpisów poparcia. Tak u nas działa państwo prawa.
A jego córka złodziejka też w domu siedziała?
Nie doradzam nikomu stosowania metforminy lub insuliny w leczeniu cukrzycy, ponieważ stosuję metforminę od ponad 15 lat i doprowadziło to do zaburzeń erekcji. Podziękowania dla doktora Nelsona Salima, specjalisty zielarstwa z Maroka, z którym w radiu natknąłem się na jego świadectwo pacjenta, który w ciągu 21 dni został całkowicie wyleczony z cukrzycy i przerostu prostaty. Dane kontaktowe lekarza zostały udostępnione tym, którzy chcą spróbować jego leczenia i zrobiłem to, dziś jestem całkowicie wyleczony z cukrzycy typu 2 i zaburzeń erekcji dzięki naturalnym ziołom. Wysłał do mojego kraju swoje Ziołolecznictwo, które otrzymałem w ciągu 3 dni za pośrednictwem serwisu Dhl i zgodnie z jego instrukcją zastosowałem kurację przez 21 dni i jestem tutaj, aby zeznawać. Jego lek ziołowy jest niedrogi i działa skutecznie i nie ma skutków ubocznych. Jego oficjalny e-mail; [email protected]
lub WhatsApp / zadzwoń +212612145772.
Powiedział, że ma lekarstwo na; Choroby nerek, borelioza, zapalenie wątroby, rak piersi i bezpłodność
PiS traci wyborców, prawicową koalicja rozpada się, trwają wewnętrzne walki o następstwo. Duda nie mądrzeje z biegiem czasu. Wręcz przeciwnie. Nie przypuszczam, aby kaczor lub szefowie poszczególnych koteri nie dostrzegali nieprzydatności Dudy w walkach wewnętrznych. Raczej widzą jego debilizm, szkodliwość i kompromitacje. Duda zostanie. Wykazał umiejętność kucania przy stole. Teraz będzie właził pod. Na kolanach. Będzie karany za nieposłuszeństwo (casus Kurski). Nagradzany za uległość ochłapami z pańskiego stołu. Kundel, na łasce TKM-ów.