Od maja Sądem Najwyższym pokieruje tymczasowo sędzia-komisarz wyznaczony przez prezydenta Dudę. Zorganizuje wybór kandydatów na nowego I prezesa SN. Następcą prezes Małgorzaty Gersdorf zostanie zapewne sędzia bliski władzy, bo PiS już wcześniej o to zadbał
Kadencja obecnej I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf kończy się z ostatnim dniem kwietnia. Z informacji OKO.press wynika, że od maja chce ona przejść w stan spoczynku. Gersdorf broniła SN przed próbą przejęcia nad nim kontroli przez PiS. Z tego powodu była mocno atakowana.
Z powodu epidemii koronawirusa nie udało się jednak wybrać następcy prezes Gersdorf, więc od maja przekaże ona wykonywanie obowiązków I prezesa SN najstarszemu stażem sędziemu SN Józefowi Iwulskiemu, który jest prezesem Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
Iwulski ma przejąć obowiązki po Gersdorf z automatu, na podstawie artykułu 14 ustawy o Sądzie Najwyższym, którą PiS wielokrotnie nowelizował wprowadzając do niej zapisy, mające zapewnić władzy kontrolę nad SN.
Artykuł 14 par. 2 mówi, że „w czasie nieobecności Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego zastępuje go wyznaczony przez niego Prezes Sądu Najwyższego, a w przypadku niemożności wyznaczenia – Prezes Sądu Najwyższego najstarszy służbą na stanowisku sędziego”.
Tymczasowe przejęcie sterów w SN przez Iwulskiego wydaje się jednak mało prawdopodobne, bo z Kancelarii Prezydenta dobiegają jasne deklaracje, że Andrzej Duda nie zrezygnuje z kontroli nad SN po upływie kadencji Gersdorf.
Mówił o tym w czwartek 16 kwietnia wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha. Mówił, że nie ma możliwości, by Iwulski pokierował SN, bo prezydent zamierza tam wyznaczyć swojego sędziego – spośród sędziów SN – który tymczasowo będzie wykonywał obowiązki prezesa.
Prezydent chce powołać się na przepis art. 13a ustawy o SN – wprowadzony przez PiS - który mówi, że prezydent ma takie prawo w sytuacji, gdy nie udało się SN wybrać kandydatów na I prezesa SN. Co ma miejsce.
W piątek 17 kwietnia w podobnym tonie wypowiedział się rzecznik prezydenta Błażej Spychalski. To jasna zapowiedź, że od 1 maja SN pokieruje osoba wyznaczona przez Andrzeja Dudę i można założyć, że będzie to ktoś spośród nowych sędziów wybranych przez nową, niekonstytucyjną KRS.
Zgodnie z zmienioną przez PiS ustawą pięciu kandydatów na następcę Gersdorf wybiera Zgromadzenie sędziów SN, spośród których prezydent wybierze nowego I prezesa SN.
Problem w tym, że z powodu epidemii koronawirusa prezes Małgorzata Gersdorf trzy razy odwoływała termin Zgromadzenia. Ostatnie było zaplanowane na 21 kwietnia i odwołano je w czwartek 16 kwietnia.
Prezes Gersdorf nie zdecydowała się przeprowadzić Zgromadzenia z obawy o zdrowie sędziów, zwłaszcza tych starszych. Nie chce ich narazić na ryzyko zarażania wirusem nie tylko w budynku SN, ale też podczas podróży do Warszawy. Bo sędziowie SN są z całej Polski.
Z grona nowych sędziów SN wychodziły pomysły, by Zgromadzenie zorganizować online. Sędziowie mogliby być rozdzieleni po salach i pokojach w SN, a urna do głosowania byłaby ustawiona na korytarzu (bo głosowanie musi być tajne). Pisała o tym „Rzeczpospolita”.
Ale nadal według prezes SN byłoby ryzyko narażania sędziów na zakażanie wirusem, bo musieliby przyjechać do Warszawy. Zaś zorganizowanie zdalnego Zgromadzenia przez internet jest niemożliwe, bo każdy sędzia musi oddać tajny głos.
Na decyzję by nie robić teraz Zgromadzenia mógł mieć wpływ jeszcze jeden argument. Zgromadzenie wybiera pięciu kandydatów na prezesa. Kandydata może zgłosić każdy sędzia, w tym nowi, nominowani przez nową KRS, głównie z powołanej przez PiS Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz z Izby Dyscyplinarnej.
Do przedstawienia prezydentowi wybiera się pięciu kandydatów z największą liczbą głosów (każdy sędzia może głosować na jedną osobę). Wystarczyłoby więc by 5-10 sędziów "nowych" sędziów zagłosowało na jedną osobę, by dostała się ona na listę, która trafi do prezydenta.
Więc Zgromadzenie de facto bierze udział w procedurze, w której z góry jest znany wynikiem. Bo prezydent i tak wybierze swoją osobę na nowego prezesa SN. Po to PiS właśnie nowelizował przepisy ustawy o SN, by to nie sędziowie wybrali następcę Gersdorf (wskazując na osobę, która będzie miała ich powszechne poparcie), ale prezydent.
O tym, że następca Gersdorf nie zostanie wybrany do końca kwietnia napisaliśmy pierwsi w OKO.press.
Czy niezwołanie Zgromadzenia przez Gersdorf to oddanie sprawy wyboru nowego prezesa SN walkowerem?
"Nie. Gdyby Zgromadzenie było zrobione tylko po to, by dochować procedur, to byłoby ryzyko zakażania sędziów i byłby to tylko gest. Ponadto takie Zgromadzenie służyłoby tylko zalegalizowaniu decyzji prezydenta, który i tak wybierze kogo będzie chciał" – mówi OKO.press osoba znająca kulisy Sądu Najwyższego.
I dodaje: "Na gest, pokazanie jakie jest stanowisko większości sędziów SN przyjdzie jeszcze czas, podczas Zgromadzenia zwołanego przez sędziego, który tymczasowo będzie kierował SN. Wyznaczony przez Dudę sędzia-komisarz będzie miał tydzień na ogłoszenie terminu nowego Zgromadzenia".
Na giełdzie nazwisk osób, które mają zastąpić I prezes SN Małgorzatę Gersdorf pojawia się kilka nazwisk. Nie jest to lista pewna i ostateczna, ale na razie mówi się o trzech kandydatach. To:
Do SN trafiła z nominacji nowej KRS. Manowska orzekanie łączy z funkcją dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Wytykano jej, że podważa to jej niezależność, bo na to stanowisko powołał ją minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Zrobił to w styczniu 2016 roku, na początku rządów PiS. Łączeniu tych funkcji sprzeciwiła się I prezes SN Małgorzata Gersdorf, bo prawo zakazywało sędziom SN dodatkowego zatrudnienia, poza pracą naukową i dydaktyczną. Na wniosek Kolegium sprawą zajął się rzecznik dyscyplinarny dla sędziów SN, ale nie zapadła jeszcze wiążąca decyzja co z tym zrobić.
Manowska broniła się, że stanowisko szefowej KSSiP dostała w wyniku wygranego konkursu, który został ogłoszony jeszcze za czasów rządu PO. Podkreślała też, że minister sprawiedliwości delegował ją jako sędzię do KSSiP. Manowska miała w przeszłości okres bliskiej współpracy z PiS. W pierwszym rządzie PiS od marca do listopada 2007 roku była zastępcą ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Potem była sędzią Sądu Apelacyjnego w Warszawie skąd trafiła do SN. Miała dobre wyniki stabilności orzecznictwa. Ponad 90 proc. jej wyroków było ostatecznymi. Jest profesorem Uczelni Łazarskiego. O tym, że Manowska ma zastąpić Gersdorf mówi się od 2018 roku, gdy dostała nominację do SN. Pisaliśmy o tym w OKO.press.
Jej szanse na zastąpienie Gersdorf obecnie mogą być jednak małe. W lutym 2020 roku w kierowanej przez nią KSSiP doszło do gigantycznego wycieku danych osobowych ponad 50 tysięcy sędziów, prokuratorów i pracowników wymiaru sprawiedliwości.
W tej sprawie prokuratura prowadzi już śledztwo. Wyciek obciąża jednak szefową KSSiP, która ma nad wszystkim nadzór. Ponadto szkołą zainteresował się Przemysław Radzik, jeden z rzeczników dyscyplinarnych ministra Ziobry. Wszczął postępowanie wyjaśniające i zapowiedział na Twitterze, że „winni przestępczych zaniechań nie unikną odpowiedzialności”. Zaś hejterski profil na Twitterze Kasta Watch – bliski resortowi sprawiedliwości – pyta, czy to początek końca sędzi Manowskiej.
Do SN trafiła z nominacji nowej KRS. Lemańska zanim trafiła do SN nie była sędzią, pracowała jako radca prawna. Ale ma mocny atut – jest dobrą znajomą prezydenta Andrzeja Dudy. Znają się z katedry prawa administracyjnego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Razem byli tam doktorantami, wyjeżdżali na wspólne wyjazdy naukowe, konferencje. I tak się zaprzyjaźnili. Nadal oboje są związani z tą katedrą. Tyle że prezydent jako jej pracownik od wielu lat jest na bezpłatnym urlopie. Lemańska w 2017 roku – na rok przed powołaniem do SN – uzyskała tam stopień doktora habilitowanego.
Andrzej Duda kilkanaście lat temu współpracował też z byłym już mężem Joanny Lemańskiej, architektem. Pomagał mu załatwiać sprawy prawne w urzędach. W późniejszych latach znajomość Andrzeja Dudy z Lemańską była ciągle podtrzymywana. Gdy został prezydentem powołał ją na kolejne stanowiska: do komisji orzekającej o naruszeniu dyscypliny finansów publicznych, na przedstawiciela prezydenta w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, a potem na prezeskę Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
Joanna Lemańska współpracowała też z instytucjami, z którymi był związany Andrzej Duda. W latach 2007-2018 świadczyła obsługę prawną w departamencie nadzoru nad aplikacjami prawniczymi w ministerstwie sprawiedliwości. Wiceministrem sprawiedliwości w latach 2006-2007 był Andrzej Duda.
Lemańska w latach 2006-2010 była również wykładowczynią w Wyższej Szkoły Pedagogiki i Administracji w Poznaniu. Wykładowcą na tej samej uczelni był Andrzej Duda.
Znajomość kwitła też w ostatnich latach, gdy Andrzej Duda został wybrany na prezydenta. Według informacji OKO.press, prezydent bywał z wizytami w podkrakowskim domu Joanny Lemańskiej. Również z małżonką Agatą Konrnhauser-Dudą, która według informacji OKO.press zna się z partnerem Joanny Lemańskiej. Pisaliśmy o związkach Lemańskiej z Dudą w OKO.press.
Od 2014 roku był zastępcą szefa PKW, a od marca 2019 do lutego 2020 roku kierował PKW. Od połowy lutego 2020 pełni obowiązki prezesa Izby Karnej SN. Wcześniej na czele tej Izby stał sędzia Stanisław Zabłocki, który przeszedł na sędziowską emeryturę. W kuluarach SN spekuluje się, że gdyby prezydent wybrał na prezesa SN Kozielewicza, byłby to ruch propaństwowy, pokazanie, że prezydent stawia na sędziego z dużym dorobkiem orzeczniczym.
Wybór nowego I prezesa określi jaki będzie Sąd Najwyższy w najbliższych latach. Jeśli Duda zdecyduje się wybrać kogoś pokroju prezes TK Julii Przyłębskiej, to SN będzie skazany na marginalizację i zmieni się w instytucję potakującą władzy PiS.
W takiej sytuacji nie można byłoby wykluczyć dyscyplinarek dla niepokornych sędziów SN (może je inicjować prezes SN, który też powołuje rzecznika dyscyplinarnego dla sędziów SN) oraz masowych odejść z SN starszych sędziów na emeryturę. A to pozwoliłoby PiS obsadzić SN „swoimi” sędziami i zyskać w nim większość.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze