0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Żuchowicz / Agencja GazetaDawid Żuchowicz / Ag...

Na posiedzeniu w czwartek 5 marca 2020 sąd dyscyplinarny dla prokuratorów po raz drugi zebrał się, by rozpoznać sprawę prok. Krzysztofa Parchimowicza - jednego z najbardziej znanych obrońców niezależności wymiaru sprawiedliwości.

Parchimowicz jest prezesem i współzałożycielem prokuratorskiego stowarzyszenia "Lex Super Omnia", które punktuje PiS za niekonstytucyjne "reformy". O szykanach, które spotkały Parchimowicza za sprzeciw wobec upolitycznienia prokuratury i ataku na sądy, pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie. Jeszcze w 2016 roku został zdegradowany z prokuratury generalnej do rejonowej.

Przeczytaj także:

Oprócz tego jest ścigany dyscyplinarnie za wypowiedzi w mediach społecznościowych i tradycyjnych. Zarzuty, które sąd badał na rozprawie 5 marca, dotyczyły aktywności prokuratora na Twitterze i komentarzy dla TVN24 z drugiej połowy 2017 roku.

Na posiedzeniu sąd zdążył jedynie odnieść się do wniosków formalnych zgłoszonych poprzednim razem przez obronę. Najważniejszym z nich był ten o umorzenie postępowania ze względu na to, że zarzuty dyscyplinarne postawił Parchimowiczowi nieuprawniony do tego oskarżyciel.

"Wykazywaliśmy, że rzecznik dyscyplinarny, a w zasadzie prokurator, który mnie oskarża, w rzeczywistości nie jest rzecznikiem dyscyplinarnym. Nie został powołany na kadencję, nie ma gwarancji niezależności i nieodwołalności przy pełnieniu tego urzędu. To ma wpływ na tok postępowania, śledztwa dyscyplinarnego, obiektywizm i bezstronność" - powiedział nam po rozprawie Parchimowicz.

Sąd dyscyplinarny nie podzielił 5 marca argumentów obrony. Wniosku nie uwzględnił.

Od lewej: obrońcy, obwiniony Krzysztof Parchimowicz i sąd dyscyplinarny dla prokuratorów. Fot. OKO.press

"Sąd uznał, że takie procedowanie przez Prokuratora Generalnego, który co 3-4 miesiące wręcza prokuratorowi kolejny dokument upoważniający go do sprawowania funkcji rzecznika, to działanie zgodne z prawem. My nadal jesteśmy przeciwnego zdania" - podkreśla Parchimowicz.

Samo uzasadnienie decyzji sformułowano wyjątkowo niejasno. Parchimowicz:

"Mam kłopot z uzasadnieniem poglądu sądu. Wydaje się, że sąd nie przygotował dobrze tego uzasadnienia i dopiero, gdy sporządzi je na piśmie, będę mógł ocenić, czy taka argumentacja jest możliwa i dopuszczalna. Argumenty w wywodzie ustnym były słabe".

Nielegalni rzecznicy?

Obrońcy Parchimowicza podnosili, że prok. Marel Suchocki, oskarżyciel, w czasie składania sprawy do sądu był tylko pełniącym obowiązki rzecznika dyscyplinarnego, a nie pełnoprawnym rzecznikiem.

Prokurator Marek Suchocki, regionalny rzecznik dyscyplinarny. Fot. OKO.press.

Jak pisaliśmy w OKO.press, podobne wątpliwości dotyczą kolejnych 9 regionalnych rzeczników dyscyplinarnych dla prokuratorów. Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro w trybie "dekretowym" powierzył im obwiązki rzeczników, lub p.o. rzeczników.

Tymczasem zgodnie z art. 153 ustawy o prokuraturze - tej samej, którą w 2016 roku uchwalił PiS - "zastępców rzecznika dyscyplinarnego Prokuratora Generalnego dla okręgów regionalnych Prokurator Generalny powołuje na czteroletnie kadencje". W ramach takiej procedury mianowano tylko jedną rzecznik Małgorzatę Ciężkowską-Gabryś.

Pozostałych 10 powołano na „ściśle określony okres”. Oznacza to, że Prokurator Generalny Ziobro decyduje, czy i jak długo dany prokurator będzie pełnił prestiżową funkcję rzecznika i dostawał wyższe uposażenie. Taka sytuacja jest na rękę kierownictwu prokuratury - w każdej chwili może rzeczników odwołać np. za decyzję nie po jego myśli.

Dzisiejsza decyzja sądu dyscyplinarnego ma "przeciąć wątpliwości" dotyczące wszystkich powołanych w ten sposób rzeczników.

"Rzecznik dyscyplinarny powinien być superprokuratorem"

Obrońca Parchimowicza prok. Zbigniew Szpiczko na posiedzeniu 5 marca 2020 przypominał, że kadencyjność rzeczników dyscyplinarnych ma zapewnić, że osoby te, raz powołane na stanowisko, będą względnie wolne od zewnętrznych nacisków.

Co więcej, 14 lutego 2020 w życie wszedł pakiet ustaw "kagańcowych", w ramach których PiS znowelizował także prawo o prokuraturze. Zdaniem obrońców Parchimowicza ustawa tylko wzmocniła argument o wymaganej kadencyjności rzeczników.

Art. 16 noweli mówi, że "zastępcy rzecznika dyscyplinarnego działający przy sądach apelacyjnych i zastępcy rzecznika dyscyplinarnego działający przy sądach okręgowych [...] pełnią swoje funkcje do zakończenia kadencji, na którą zostali powołani".

Prok. Szpiczko podnosił, że p.o. rzecznika dyscyplinarnego Marek Suchocki nie jest rzecznikiem kadencyjnym. Nie posiada zatem legitymacji do kierowania jakichkolwiek wniosków do sądu dyscyplinarnego.

Do wniosku odniósł się też sam obwiniony.

„W moim przekonaniu rzecznik dyscyplinarny w prokuraturze to superprokurator. Ze względu na swoje walory intelektualne i osobowościowe może oceniać, czy inni dopuścili się nieprawidłowości” - podkreślił prok. Parchimowicz.

"Nieodwołalność rzecznika, poza sytuacjami ewidentnego naruszenia prawa, ma charakter gwarancyjny. Powoduje, że rzecznik dyscypliny może pozwolić sobie na to, by nie być zwykłym narzędziem w rękach przełożonych" - stwierdził.

Parchimowicz zwrócił także uwagę sądu na fakt, że prok. Suchocki aż ośmiokrotnie był powoływany do pełnienia funkcji p.o. rzecznika. Za każdym razem na krótko, na około pół roku.

„Nie cieszył się zaufaniem przełożonych, był trzymany na krótkiej uwięzi i nie dostał powołania na kadencję. Nie jest prawdziwym rzecznikiem, prawdziwe były jedynie pieniądze, które otrzymywał” - stwierdził Parchimowicz.

Zarzuty te odpierał rzecznik Suchocki. "To wystąpienia przepełnione inwektywami" - stwierdził.

Sąd oddala wnioski i odracza rozprawę

Sąd dyscyplinarny 5 marca nie przychylił się do argumentacji Parchimowicza i jego obrońców. Nie uwzględnił wniosku o umorzenie postępowania ze względu na sposób powołania rzecznika Suchockiego.

Sędziowie stwierdzili, że choć art. 153 ustawy o prokuraturze precyzuje, że rzecznicy generalni powinni być wybierani na czteroletnie kadencje, to "niewątpliwie prok. Suchocki został powołany na stanowisko rzecznika". Powoływali się m.in. na zasadę "jedności i niepodzielności prokuratury".

Sąd oddalił także drugi wniosek formalny obrony - o to, by sprawa wróciła do etapu śledztwa dyscyplinarnego. Obrońcy Krzysztofa Parchimowicza wykazywali, że rzecznik Suchocki jako oskarżyciel nie przyłożył się do wyjaśnienia okoliczności wypowiedzi Parchimowicza. Tym samym ciężar dowodu przenoszony jest na obronę.

"Powodem oddalenia naszego wniosku była zmiana przepisów prawa, która w międzyczasie nastąpiła. Nowe przepisy wykluczają zwrot sprawy do śledztwa dyscyplinarnego. Będziemy naszą aktywność dowodową wykazywali przed sądem dyscyplinarnym" - tłumaczył Krzysztof Parchimowicz.

Przepisy pozwalające na zwrot sprawy do śledztwa dyscyplinarnego zniknęły w pracach nad projektem ustawy "kagańcowej". Ustawa weszła w życie 14 lutego 2020 roku.

Sąd dyscyplinarny postanowił rozpatrzeć meritum sprawy na kolejnym posiedzeniu, które zaplanowano na 24 marca 2020. Wówczas Krzysztof Parchimowicz będzie mógł złożyć wyjaśnienia co do stawianych mu zarzutów.

"Przytoczę zakres nieprawości w słowach i czynach Prokuratora Generalnego. Będę pokazywał, jak bardzo uchwalane przez parlament ustawy są sprzeczne z wzorcami zawartymi w Konstytucji i traktatach międzynarodowych" - zapowiada.

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze