Plany adaptacji do zmiany klimatu są przyjmowane właściwie wyłącznie przez samorządy największych miast. Brak jest programu dla terenów wiejskich. Co gorsza, niektóre pomysły rządu - jak plany budowy „autostrad wodnych” i zabetonowania Wisły i Odry - mogą zwiększyć zagrożenie. O ono i tak jest gigantyczne - pisze dr hab. inż Zbigniew Karaczun
Powstrzymanie spowodowanej działalnością człowieka zmiany klimatu jest jednym z najważniejszych wyzwań, przed jakim stoi obecne pokolenie. Wyniki badań naukowych są bowiem jednoznaczne: skutki tej zmiany będą bardzo negatywne, wstąpią znacznie szybciej, niż dotychczas prognozowaliśmy, i dotkną niemal wszystkie dziedziny naszego życia i działalności.
Choć zasięg i siła niepożądanego oddziaływania będzie zróżnicowana w różnych częściach świata, to żadne państwo, żadne społeczeństwo i żaden ekosystem nie będzie od nich wolny.
Te negatywne skutki wystąpią również w naszym kraju. I podobnie jak wszędzie indziej, obejmą one niemal każdą dziedzinę naszego życia.
Bardzo trudno jest określić, które z nich będą bardziej niebezpieczne od innych. Można jednak wskazać te kategorie, które będą miały największy wpływ na życie Polaków w nadchodzących latach.
Prezentowany artykuł prof. Zbigniewa Karaczuna jest wprowadzeniem do debaty "Czy Polska jest gotowa na katastrofę klimatyczną?", która odbędzie się 1 października o godz. 19 w Nowym Teatrze w Warszawie. Obok OKO.press, organizatorami wydarzenia są Fundacja Heinricha Bölla i Nowy Teatr.
Dr hab. inż. Zbigniew Karaczun jest profesorem w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, gdzie kieruje specjalizacją Zarządzanie i Technologie zrównoważonego rozwoju na Międzywydziałowym Studium Ochrony Środowiska. Jest wiceprezesem Okręgu Mazowieckiego Polskiego Klubu Ekologicznego i ekspertem Koalicji Klimatycznej – porozumienia 22 organizacji pozarządowych zaangażowanych w działania na rzecz ochrony klimatu.
Choć nie ma jednostki chorobowej „choroba klimatyczna”, to lekarze i naukowcy nie mają wątpliwości:
skutki zmiany klimatu negatywnie wpływają na zdrowie, a nawet życie ludzi.
Badania wykazują, że wzrost śmiertelności spowodowany falami upałów wynosi od 1,1 osoby/1 mln osób (wg. badań amerykańskich) nawet do 35 osób/1 mln osób narażonych na stres gorąca (co wynika z badań węgierskich). Wyższe temperatury powodują wzrost zachorowań na choroby układu krążenia, oddechowego oraz na choroby nerek. Współczesne badania wskazują, że 88 proc. takich zachorowań dotyczy dzieci do lat 5!
Równie zagrożone są dwie inne grupy społeczne: kobiety w ciąży (ryzyko wystąpienia stanu przedrzucawkowego i rzucawki ciążowej, poronienia oraz urodzenia dzieci z niższą od średniej wagą) oraz ludzie starsi.
Zmiana klimatu powoduje także wzrost zagrożenia chorobami przenoszonymi przez wektory (np. owady) i wystąpieniem w Polsce chorób, które wcześniej występowały jedynie na terenach tropikalnych.
O tym, że już się to dzieje może świadczyć wzrost zachorowań na chorobę z Lyme (boreliozę): tylko w latach 2005–2015 ilość zdiagnozowanych przypadków wzrosła trzykrotnie – z około 4,4 tys. do ponad 13,6 tys. W ostatnich latach ilość zachorowań przekroczyła już 20 tysięcy.
Nie powinno dziwić, że sektorem szczególnie narażonym na skutki zmiany klimatu jest rolnictwo. Produkcja żywności zależy bowiem w największym stopniu od czynników klimatycznych: długości okresu wegetacyjnego, temperatury, wielkości i rozkładu opadów, nasłonecznienia i in. Zmiana tych czynników może spowodować, że dotychczasowe praktyki rolne i/lub uprawy nie będą mogły być kontynuowane.
Dobrym przykładem jest tu wydłużenie okresu wegetacyjnego. W pierwszym momencie wydaje się, że będzie miało to pozytywny wpływ na produkcję roślinną. Ale nie można zapomnieć, że spowoduje to znacznie większe ryzyko utraty plonu z powodu późnowiosennych przymrozków – kiedy rośliny są szczególnie wrażliwe na stres zimna.
Skutki zmiany klimatu wymuszą zmiany kierunków produkcji rolnej: odejście od upraw zimnolubnych – np. ziemniaków na rzecz ciepłolubnych – np. soi. Pojawią się też nowe szkodniki oraz choroby – zarówno roślin uprawnych jak i zwierząt hodowlanych.
Może zostać ograniczona dostawa produktów, które dziś uznajemy za niezbędne dla naszej diety – np. herbaty, kawy czy czekolady.
Zagrożona będzie produkcja wina – już dziś europejskie wina są o 1 – 1,5 pkt proc. mocniejsze niż kilkanaście lat temu.
Jednym z najbardziej charakterystycznych skutków zmiany klimatu jest większa gwałtowność i częstotliwość występowania ekstremalnych zdarzeń pogodowych – huraganów, nawalnych deszczów i powodzi, gradu.
Zjawiska te stają się istotnym zagrożeniem już obecnie. W ostatnich latach zmieniła się w Polsce częstość i gęstość opadów w konsekwencji czego spadła ilość umiarkowanych opadów ciągłych. Wzrosła za to ilość opadów nawalnych i katastrofalnych (powyżej 100 mm/dobę), których wystąpienie powoduje często powstanie tzw. błyskawicznych powodzi: krótki deszcz powoduje podtopienia i zalania, a w konsekwencji zagraża życiu i zdrowiu ludzi oraz powoduje straty materialne.
Wzrasta częstość wystąpienia gradu, a huragany i trąby powietrzne zdarzają się w naszym kraju kilka razy w ciągu roku.
Polska jest krajem o małych zasobach wody i małych jej naturalnych dostawach (średnia roczna wielkość opadów to ok. 550 – 600 mm). Dlatego każde ograniczenie ilości w dostawach wody jest i będzie bardzo niebezpieczne. Skutkiem zmiany klimatu będzie z jednej strony wzrost średniej temperatury i zmiana częstości opadów - o czym napisano powyżej - a z drugiej ich przesunięcie w czasie (mniej opadów w okresie wegetacyjnym).
Zwiększy to niedobór wody i narażenie na susze - przy wyższej temperaturze więcej wilgoci paruje co pogłębia problem deficytu wody dla roślin.
Zjawisko to już obserwujemy: o ile w drugiej połowie lat 90. susza rolnicza w Polsce występowała średnio co 5 lat, to w ostatnich dwóch dekadach występuje już co 2 lata. Od 10-15 lat mamy permanentną suszę letnią, a dwa ostatnie lata to pogłębiająca się susza hydrologiczna, w wyniku której zaburzone są stosunki wodne.
To tylko wybrane zagrożenia, bo jest ich więcej. Można wskazać na problem konwencjonalnej energetyki – wyższe temperatury zwiększają zapotrzebowanie na energię elektryczną (klimatyzacja), a w konsekwencji na wodę do chłodzenia bloków energetycznych. Susza może doprowadzić do tego, że ilość takiej wody nie będzie wystarczająca. Innym przykładem jest turystyka.
Często powtarzany jest mit, że zmiana klimatu spowoduje, że Bałtyk stanie się bardziej atrakcyjny dla turystów – bo wzrośnie temperatura wody. Ostatnie lata, gdy w Morzu Bałtyckim występowały fale gorąca, pokazały co to naprawdę oznacza – silny zakwit sinic i zakaz kąpieli.
A więc zamiast wzrostu atrakcyjności – jej obniżenie.
Ewidentnie zagrożone będą tradycyjne tereny uprawiania sportów zimowych – wszystkie prognozy wskazują, że śniegu w Polsce będzie mniej i będzie leżał krócej.
Wynika to przede wszystkim z głębokiej nieufności obecnej władzy do wyników badań naukowych - choć uczciwie trzeba powiedzieć, że poprzednie rządy nie były w tej kwestii znacznie bardziej otwarte.
Większość członków rządu to sceptycy klimatyczni albo zakładnicy lobby prowęglowego (przypomnijmy deklaracje Prezesa PIS, premiera Morawieckiego o tym, że Polska nie odejdzie od węgla). Możliwe też, że są po prostu niedouczeni w tym zakresie. Dlatego nie wdraża się w Polsce aktywnych działań na rzecz ochrony klimatu. A bez mitygacji - powstrzymania zmiany klimatu - działania adaptacyjne będą skazane na porażkę.
Co prawda w ostatnich latach podjęto prace nad przygotowaniem strategii adaptacji największych miast do skutków zmiany klimatu (np. w Warszawie plan adaptacji został przyjęty przez Radę Miasta w lipcu tego roku), ale działania w tym zakresie podejmowane są w zasadzie wyłącznie przez samorządy tych aglomeracji. Brak jest programu adaptacji do zmiany klimatu terenów wiejskich i rolnictwa.
Nie planuje się i nie wspiera przygotowania i adaptacji do zmiany klimatu miejscowości turystycznych. Nie prowadzi się edukacji doradców rolniczych, weterynarzy, czy lekarzy, aby byli przygotowani do rozpoznawania zagrożeń i adekwatnie na nie reagowali. Tymczasem w opinii Krajowego Konsultanta ds. Chorób Tropikalnych
pacjent z Polski, który przyjedzie chory na jedną z chorób tropikalnych ma szesnastokrotnie większe ryzyko śmierci niż pacjenci w krajach sąsiadujących z Polską.
Wynika to z braku umiejętności rozpoznawania takich chorób przez polskich lekarzy oraz ogólnego niedostatku krajowej służby zdrowia.
Co więcej - niektóre plany rządu mogą zwiększyć zagrożenie. Plany budowy „autostrad wodnych” – zabetonowania i kaskadyzacji Wisły i Odry przyspieszą ucieczkę wód rzecznych do Bałtyku i zmniejszą ich naturalny potencjał retencyjny. Budowa kanału przez Mierzeję Wiślaną zwiększy zagrożenie Żuław.
Rząd pragnie budować wielkie tamy i zbiorniki wodne, zamiast wspierać tworzenie w każdym powiecie i każdej gminie małych zalewów, odtwarzanie naturalnych stawów, terenów podmokłych i bagien, wspierać technologie i metody wodooszczędne, chronić istniejące i wprowadzać nowe zadrzewienia śródpolne.
Zagrożeniem dla jest także usilne wspieranie energetyki węglowej.
Już dziś w okresach letnich brakuje nam energii elektrycznej, a budowa nowych bloków węglowych tego problemu nie rozwiąże, bo nie będzie ich czym chłodzić. Zmiana tych planów i uwzględnianie w strategiach rozwoju skutków, jakie przyniesie w nadchodzących latach zmiana klimatu, staje się jednym z priorytetowych zadań dla zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańców Polski.
Komentarze