Prof. Zybertowicz: Bez PiS nie ma narodu polskiego
W felietonie w tygodniku „Sieci” doradca prezydenta Dudy prof. Andrzej Zybertowicz wraz z żoną Katarzyną odsłonił wielkie zagrożenie dla Polski. Grozi Polakom „zwichrowany walec demoliberalnych konwulsji”, przed którym tylko PiS może ich uratować. Rozbieramy myśl profesora zdanie po zdaniu. I zwijamy się w demoliberalnych konwulsjach. Ze śmiechu
W OKO.press często piszemy o ekscentrycznych poglądach i wypowiedziach prof. Andrzeja Zybertowicza – przede wszystkim dlatego, że jest to jeden z niewielu intelektualistów o znaczącym dorobku, którzy popierają PiS. Ciekawi nas więc ewolucja myśli profesora.
W lipcu 2017 roku pisaliśmy o odkryciu socjologa: oświadczył, że demonstracje w obronie sądów były inspirowane przez „zewnętrzne, obce kulturowo siły”. Nie wyjaśnił, skąd to wie, ale wydawał się bardzo przekonany.
Czytelnicy OKO.press bardzo chętnie czytali i komentowali wypowiedź profesora Zybertowicza z września 2017, w której przekonywał, że „spora część ludzi, być może większość” jest genetycznie niezdolna do „wielopoziomowego myślenia” oraz autorefleksji. Tę wielopoziomową myśl analizowaliśmy tutaj.
Także we wrześniu 2017 roku opisywaliśmy meandry drogi naukowej profesora Zybertowicza – który zaczynał jako badacz historii kapitalizmu w latach 80., potem stał się specjalistą od tajnych służb, aby dziś zgłębiać tajniki neuronauki, cyborgizacji oraz końca rozumu (też mieliśmy wrażenie, że profesor doszedł już do kresu rozumu, a może nawet go przekroczył). Nasz ulubiony cytat z książki Profesora „Samobójstwo Oświecenia? Jak neuronauka i nowe technologie pustoszą ludzki świat” przynosił ponurą wizję świata opanowanego przez cyborgi i ludzko-zwierzęce hybrydy. Nie możemy się oprzeć, żeby go nie zacytować:
"Są w toku i nabierają tempa procesy, których splot z dużym prawdopodobieństwem doprowadzi do gatunkowej lub fizycznej eksterminacji ludzkości. Eksterminacja gatunkowa może przybrać różną postać – koniec świata ludzkiego takiego, jaki znamy, tj. z ludzką, cielesną, świadomą osobą, która zostałaby zastąpiona to przez formy mniej lub bardziej poddane cyborgizacji, to różnorakie świadome byty hybrydowe (np. zwierzę-co-ludzkie), aż po umysłowość czysto wirtualną, cyfrową".
To brzmi prawie jak pomysł na cyberpunkową powieść s.f.! Dziś profesor wreszcie dostarczył bardziej szczegółowego zarysu jej fabuły. Chodzi w niej naturalnie o Polskę. Razem z małżonką - współautorką tekstu - podzielił się z czytelnikami wizjami dotyczącymi przyszłości naszego kraju. W felietonie w tygodniku „Sieci” (16/2018, można go przeczytać tutaj) napisał, że Prawo i Sprawiedliwość łączą ze swoimi wyborcami więzi „nie tylko głębokie, ile w istocie głębinowe”.
Wyborcy PiS wymagają od swojej partii więcej, ponieważ oczekują od niej „rekonstytucji narodu polskiego”. Rekonstytucji – czyli odnowienia i „postawienia na nowo”.
Próba odbudowy Polski, zniszczonej przez wojny światowe i komunizm, które „przetrąciły narodowi kręgosłup”, natrafia jednak na opór ze strony złych zachodnich elit. Oto kluczowy cytat z wizji profesora:
"Tworzymy bowiem idącą pod prąd lewacko-liberalnej poprawności politycznej alternatywę dla wizji świata bez religii, bez narodów, bez patriotyzmu, bez rodziny jako kośćca tkanki społecznej. Pomińmy kwestię utopijności tej wizji samodoskonalącego się Zachodu. Najbardziej nawet szalone rozwiązania, gdy za pomocą pieniędzy i władzy są w życie wcielane, potrafią świat społeczny głęboko przeorać (totalitaryzmy wieku XX dostarczyły aż nadto przykładów). Rzecz w tym, że jeśli dobra zmiana przegra, to walec okołoglobalistyczny, walec demoliberalnych konwulsji, choć zwichrowany, może doprowadzić do sytuacji, w której kolejnej szansy na rekonstytucję narodu polskiego nie będzie. Może wygrać projekt Unii, która Polskę „zmodernizuje” przez depolonizację i dechrystianizację. Bez sukcesu dobrej zmiany nie będzie zatem nie tylko narodu polskiego, lecz być może nawet tkanki narodotwórczej zdolnej do kolejnego zrywu".
Prawie każde zdanie w powyższym cytacie zawiera fałsz albo, co gorzej, jest całkowitą fantazją. Wyliczmy po kolei:
nikt nie ma wizji świata bez religii; religie we współczesnym świecie mają się świetnie, także w Europie, gdzie nikt nie próbuje ich zwalczać; choć rzeczywiście w większości europejskich państw nastąpił rozdział kościołów od władz państwowych;
patriotyzm i narody też się mają doskonale – przeżywamy nawet renesans małych narodów, takich jak Katalończycy, narody byłej Jugosławii, Słowacy czy narody krajów bałtyckich. Wszystkie one przez większość swojej historii były częścią większych mocarstw, teraz są samodzielne;
rodziny również mają się dobrze (chociaż są to często rodziny z jednym rodzicem albo z dwojgiem lub dwoma rodzicami tej samej płci); rodziny stają się także mniej patriarchalne, a bardziej partnerskie, chociaż ten proces zachodzi powoli; liczba form wspierania rodziny przez kraje Zachodu – przedszkola, opieka społeczna, darmowa opieka zdrowotna i oświata – jest jednak większa niż kiedykolwiek w historii;
ktoś, zdaniem profesora Zybertowicza, walczy z narodami, patriotyzmem i rodziną. Nie wiemy jednak, kto to jest, a profesor nie mówi.
metafora walca bardzo nam się podoba, ale jest zupełnie mętna. „Walec okołoglobalistyczny, walec demoliberalnych konwulsji” - pisze socjolog. Zwijamy się w demoliberalnych konwulsjach – ze śmiechu. Jest to bowiem całkowite pustosłowie: nie wiadomo, co ma globalizm do konwulsji i co się tu Zybertowiczowi nie podoba. Wyrażenie „walec” sugeruje coś potężnego i groźnego.
„kolejnej szansy na rekonstytucję narodu polskiego nie będzie” - straszy socjolog. Czeka nas bowiem „depolonizacja i dechrystianizacja”. Znowu: Polacy z Polski emigrują sami i nikt ich do tego nie zmusza. W Polsce depolonizacja nikomu nie grozi i nawet nie wiadomo, co ona miałaby znaczyć. Polacy staną się nagle kimś innym? Rosjanami, Niemcami, Chińczykami, Marsjanami? W jaki sposób? Czujemy się aż głupio przypominając profesorowi Zybertowiczowi, że mieszka w wolnym kraju, w którym mówi się po polsku, który ma polski rząd, armię, administrację, sądy, szkoły, uniwersytety, media i w ogóle wszystko, co państwo europejskie średniej wielkości może mieć, w części zresztą za pieniądze złej Unii. Miałoby to nagle zniknąć? Rozpłynąć się w powietrzu? W jaki sposób? Czy grozi nam nagle inwazja? Czy może Polacy nagle zbiorowo podejmą decyzję, że chcieliby być kimś innym? Nic na to nie wskazuje. Może profesor wie coś, czego my nie wiemy, ale żadnymi faktami z czytelnikiem się nie dzieli.
z tego wywodu wyciąga profesor wniosek, że tylko PiS uratuje naród polski przed zagładą. „Bez sukcesu dobrej zmiany nie będzie zatem narodu polskiego”. Jak już wspomnieliśmy, nie wiadomo, co nam grozi i dlaczego. Nie wiadomo też, dlaczego akurat PiS miałby nas uratować, a nie kto inny. Wyobraźmy sobie, że przed czymkolwiek ratują nas Szydło z Macierewiczem. Nie jest to bardzo przekonująca wizja.
Profesor Zybertowicz jest ważnym doradcą prezydenta naszego kraju. Ta smutna rzeczywistość, a nie mniemane zagrożenie „depolonizacją”, wydaje nam się naprawdę niebezpieczna.
Komentarze