Według profesora Zybertowicza część Polaków to ciemnota, którym żadna szkoła nie pomoże, bo genetycznie nie są zdolni do "wielopoziomowego myślenia" i autorefleksji. To mówi przedstawiciel władzy, która ma bronić interesów "zwykłych Polaków". Sprawdzamy, co na to współczesna nauka
W wywiadzie dla „Teologii Politycznej Co Tydzień” (nr 74) społeczny doradca prezydenta Andrzeja Dudy powiedział, że powszechna edukacja, która przygotowuje obywateli do krytycznego myślenia, to utopia. Dlaczego? Bo część ludzi nie jest zdolna do głębszego myślenia z powodów biologicznych - takie mają geny, a część - z powodów społecznych - takie mają otoczenie.
Prof. Zybertowicz mówi: „Jednym z tych utopijnych wyobrażeń jest przekonanie, że poprzez masową edukację dobrej jakości prawie wszystkich możemy wychować na światłych obywateli. Obywateli w większości zdolnych do krytycznego, metapoziomowego myślenia, zdolnych do pogłębionej refleksji oraz do dystansowania się od własnych przedzałożeń religijnych czy filozoficznych. (...) Tymczasem jest to utopia, bo...
spora część ludzi, być może większość, albo nie posiada genetycznego uposażenia, które by dawało im szansę na wielopoziomowe myślenie oraz autorefleksję, albo uwięziona jest w kontekstach społecznych, które nie preferują takiego myślenia, nie premiują go.
Andrzej Zybertowicz jest jednym ideologów PiS. To on inspirował pojęcia „układu polityczno-biznesowego”, którym przez lata posługiwał się PiS, czy koncepcję IV RP. Doradzał w sprawach bezpieczeństwa premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu (2007), a potem prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu (2008-2010). Od 2015 roku jest doradcą społecznym prezydenta Dudy. Brał udział w kolejnych konferencjach smoleńskich*.
Właśnie dlatego - choć jest profesorem socjologii, autorem m.in. cenionej pracy „Przemoc i poznanie: studium z nie-klasycznej socjologii wiedzy” - jego słowa nie są tylko (błędnym) opisem rzeczywistości, ale wskazówkami politycznymi.
Jest to o tyle ciekawe, że PiS i jego zwolennicy często przeciwstawiają dobrych Polaków i zwykłych ludzi złym elitom żywiącym się ośmiorniczkami. PiS ma występować w obronie i w imieniu mas. Właśnie tych żyjących w "kontekstach społecznych", które nie premiują skomplikowanych konstrukcji myślowych.
Tymczasem według prof. Zybertowicza
część tych mas to ciemnota niezdolna do głębszego myślenia - i żadna szkoła im nie pomoże. Zadecydowały geny. Zybertowicz prezentuje skrajny elitaryzm motywowany genetycznie. Niezgodny z ludzką i społeczną twarzą PiS.
Jednak PiS nie raz posługiwał się wyjaśnieniami genetycznymi - była już mowa o genetycznym patriotyzmie czy genetycznej zdradzie. Jeśli miałeś dziadka komunistę, to przepadłeś - twoje geny są skażone. Pisaliśmy o tym, jak według prezydenta Dudy przeszłość rodziców obciąża dzieci.
Naukowcy, których zapytaliśmy, czy współczesna nauka potwierdza tezy prof. Zybertowicza, uważają, że profesor mówi bzdury.
Czy prawdą jest, że większość ludzi genetycznie nie jest zdolna do „wielopoziomowego myślenia” i autorefleksji, jak twierdzi prof. Zybertowicz? "To nieprawda" - mówi OKO.press dr hab. Wojciech Dragan, psycholog i biolog, z Interdyscyplinarnego Centrum Genetyki Zachowania na Wydziale Psychologii UW.
"Zdolność do abstrakcyjnego myślenia, wychodzenia poza własną perspektywę czy zdolność abstrahowania od kontekstu pojawia w trakcie rozwoju u większości populacji - między 11 a 12 rokiem życia. Większość osób taką zdolność posiada".
"To nie jest kwestia wyposażenia genetycznego" - podkreśla dr hab. Dragan. "Większość populacji ma zdolność wielowymiarowego myślenia na podstawowym poziomie".
Różnimy się stopniem wykorzystania tej zdolności. "Niektórzy ludzie w ogóle nie są w stanie myśleć wielopoziomowo - ze względu na występujące u nich zaburzenia rozwojowe, np. ze spektrum autyzmu. W przypadku takich osób można się zastanawiać, czy częścią ich problemu nie są uwarunkowania genetyczne. Ale statystycznie to niewielki odsetek.
Oczywiście różnice są. Jedni częściej, inni rzadziej myślą wielowymiarowo. Za część tych różnic odpowiadają czynniki genetyczne. Badania z genetyki zachowania pokazują, że ok. 50 proc. różnic wyjaśniają czynniki genetyczne, ale chodzi o różnicę w poziomie zdolności, a nie o ich występowanie. To bardzo ważne rozróżnienie".
"Inna sprawa, jak często nasze zdolności stosujemy w życiu codziennym. Czy rzeczywiście myślimy o problemach w wielowymiarowy sposób.
Profesor Zybertowicz w tym wywiadzie prezentuje taką postawę, jakby nie był do tego zdolny - jest przywiązany do swoich koncepcji, swoich idei i niekoniecznie wychodzi poza swoją perspektywę".
Co zatem z powszechną edukacją? Prof. Zybertowicz uważa, że to utopia, bo na przeszkodzie kształceniu stoją geny lub "społeczne konteksty".
"Zdolność do wielowymiarowego myślenia można rozwijać" - odpowiada prof. Dragan. "Do tego powinna służyć powszechna edukacja i nie jest to utopia. Po prostu polska szkoła nie uczy rozwijania zdolności krytycznego myślenia czy wychodzenia poza własną perspektywę. Najpierw zacznijmy w sposób masowy rozwijać tego typu zdolności, które każdy z nas ma na podstawowym poziomie, potem możemy się zastanawiać, czy to utopia - czy nie".
Czy środowisko społeczne, z którego się wywodzimy, sprawia, że przestajemy być zdolni do autorefleksji i w związku z tym edukacja nie ma sensu?
Zdecydowanie zaprzecza temu dr hab. Izabela Wagner, socjolożka zajmująca się badaniem m.in. elit naukowych. Autorka książki o skrzypkach "Producing Excellence" [Wytwarzanie doskonałości] mówi OKO.press, że ogromne znaczenie ma działanie tzw. windy społecznej i brak ograniczeń w dostępie do wiedzy:
„Np. pierwsze pokolenia elitarnej szkoły francuskiej Ecole Normale Supérieure wywodziły się z głębokich nizin społecznych, to były dzieci wyrobników wiejskich, którzy posyłali swe potomstwo do szkoły, aby nie zamarzło w zimie. Dzieci dostawały tam zupę.
Większość z pierwszych pokoleń naukowców i elity intelektualnej Francji to właśnie te dzieci. Najbiedniejsi uczyli się, bo obudzono w nich zainteresowanie dla wiedzy. O tym mówił często doradca prezydenta Mitteranda do spraw nauki, profesor w Collège de France, Pierre Joliot, wnuk Marii Skłodowskiej-Curie” - przypomina dr hab. Wagner.
Światowe badania sukcesów edukacyjnych wskazują oczywiście na znaczny wpływ warunków wychowania w rodzinie, występuje np. korelacja z wykształceniem rodziców, a zwłaszcza matki, czy liczbą książek w domu rodzinnym. Ale są też dane o wcale nie mniejszym wpływie wyposażenia kulturowego rodzin... kolegów czy koleżanek z klasy, co wskazuje na to, że gdy dziecko znajdzie się w "lepszym" otoczeniu może nadrabiać zaległości.
W świecie edukacyjnym uważa się, że wprowadzenie gimnazjów w Polsce i tym samym wydłużenie edukacji o rok było sztandarowym przykładem tego, jak edukacja może wyrównywać szanse, bo największy postęp zanotowali uczniowie o najgorszych wynikach (w testach PISA). Teraz PiS skraca edukację ogólną o rok, co wywołuje obawy o zwiększenie nierówności szans edukacyjnych, zwłaszcza, że jednocześnie podniesiony zostaje wiek szkolny i korekta szkolnej edukacji zaczyna się o rok później. Gimnazja były też formą awansu społecznego dla uczniów ze wsi.
Z drugiej strony, jak zwraca uwagę irlandzka badaczka i edukatorka, a także ekspertka Unii Europejskiej Kathleen Lynch, "wyrównywanie szans" przez obecne szkolnictwo bywa przeceniane, a może działać nawet jak szkodliwy mit. Szkoły - takie jakie są, "zimne", z naciskiem na rywalizację - mogą wręcz powiększać różnice, a zarazem udawać, że ich nie ma - różnice majątkowe czy genderowe są edukacyjnym tematem tabu. Ekspertka zwraca uwagę na proste efekty społeczne: uboższe dzieci nie są zapraszane na klasowe imprezy albo same rezygnują, bo nie stać ich na odpowiedni prezent.
To wszystko oczywiście nie ma nic wspólnego z genetyką.
Prof. Dragan zauważa, że ostatnio polscy badacze życia społecznego częściej odwołują się do genetyki. "Prof. Zybertowicz próbuje skomplikowane zjawiska społeczne wyjaśniać za pomocą prostej genetyki mendlowskiej: mamy cechę albo nie, jest gen albo go nie ma. A złożone zdolności - na przykład do krytycznego myślenia - są warunkowane wieloma różnymi genami mającymi wiele wariantów. Poza tym ludzkie zachowania nie są wynikiem wyłącznie wpływów genetycznych albo wyłącznie wpływów środowiska. Między genami i środowiskiem zachodzą skomplikowane zależności".
Dlaczego genetyka stała się atrakcyjna? "Niektórzy przedstawiciele nauk społecznych zaczęli sięgać do takiej genetyki, jakiej nikt współcześnie nie uprawia. To genetyka, której uczyli się w szkole. Mogę tylko przypuszczać, że modele, które budują socjologowie, są zawodne, więc szukają prostszego rozwiązania. A genetyka to nie jest proste rozwiązanie. To nie jest wytrych".
Niedawno pisaliśmy o innej wypowiedzi prof. Zybertowicza, który stwierdził, że lipcowe protesty w obronie niezależnych sądów PiS zagrażają "bezpieczeństwu kulturowemu" Polski. Organizatorzy tych protestów mieli być rzekomo inspirowani przez obce siły, które nie podzielają naszej tradycji i kultury. Przypomnieliśmy wówczas, że chrzest Polski to również był obcy wpływ.
*Edit: Wcześniejszej napisaliśmy, że prof. Zybertowicz brał udział w pracach kolejnych komisji smoleńskich, gdzie współpracował z Antonim Macierewiczem. Tymczasem profesor był członkiem komitetów naukowych II, III i IV konferencji smoleńskiej.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze