Po kongresie PO media obiegły dwa punkty programowe: likwidacja IPN-u i CBA. Próżno jednak szukać ich w opublikowanej na stronie nowej deklaracji programowej „Polska Obywatelska 2.0”. Co w nim jest?
Wiele deklaracji, trochę konkretów, mało nowości. W programie brak jest danych liczbowych - nie sposób więc wyliczyć jego nawet orientacyjnego „kosztu”.
Wiara, nadzieja, euro
Platforma, stroniąc od liczb, ucieka do sfery wartości. Z imienia wymienieni są dwaj papieże: Jan Paweł II i Franciszek, a z nazwy: Komitet Obrony Robotników, Solidarność i Powstanie Warszawskie. Partia wskazuje też swoje autorytety. Ci pochodzą z różnych czasów, ścieżek życia czy środowisk politycznych. Szczególnie ktoś szukający tradycji politycznej PO, może poczuć się zawiedziony. Są tu bowiem zarówno endecy (Władysław Grabski), zwolennicy sanacji (Starzyński), jak i socjaliści (Korczak), chadecy (Mazowiecki) czy liberałowie (Balcerowicz).
W warstwie światopoglądowej PO deklaruje „przyjazną odrębność” od wpływu Kościoła. Wśród konkretów można znaleźć tylko zapowiedź legalizacji związków partnerskich (nie wiadomo, czy mają objąć także związki jednopłciowe) i powrotu do finansowania procedury in vitro.
Partia uważa, że najważniejszych problemów współczesności (geopolitycznych, makroekonomicznych, energetycznych) nie da się rozwiązać w pojedynkę. Polska ma być silna w ramach europejskich struktur, dlatego tak ważne są dobre kontakty z unijnymi sąsiadami. PO chce zastąpić złotówkę euro. Wobec problemów gospodarczych eurogrupy ostatnich 10 lat deklarację tę należy ocenić jako radykalnie euroentuzjastyczną.
Kluczowym pojęciem programu PO jest „przyszłość”. Rozwój ma gwarantować pobudzanie, „uwolnienie” potencjału Polek i Polaków. Młodym ma pomóc m. in. obniżenie podatków (w formie podatku degresywnego) i połączenie ich w tzw. jedną daninę ze składkami. Ten pomysł - oryginalnie Platformy - przejął PiS i lada moment ma wdrażać, a przynajmniej tak zapowiada minister Kowalczyk.
Praktyka 8 lat władzy wyleczyła PO z z młodzieńczego wolnorynkowego radykalizmu. W przeciwieństwie do .Nowoczesnej Platforma nie wypowiada bezwarunkowo wojny deficytowi finansów i długowi publicznemu. Innymi słowy, wzrost ma być finansowany z oszczędności i długu. Aby było to możliwe, finanse publiczne muszą być stabilne, przewidywalne i efektywne. Już sam ten punkt sytuuje PO gospodarczo między wolnorynkową .Nowoczesną a bardziej etatystycznym PiS-em.
Rozwój ma zagwarantować budowanie zaufania do instytucji publicznych. To wyraźne odniesienie do sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego i zamieszania, które w polskiej gospodarce w związku z tym powstało, a przejawia się m. in. spadkiem inwestycji prywatnych.
Obok tego PO zapowiada deregulację i walkę z biurokracją. Partia krytykuje PiS za politykę gospodarczą wprost: „Etatyzm, coraz silniejsza interwencja państwa w gospodarkę – formowane przez PiS – nie zapewnią Polsce dobrobytu”.
Przedsiębiorcy, jako „konie pociągowe postępu” mają być też chronieni przed odpowiedzialnością karną za rynkowe porażki: „Porażka w biznesie nie może być karana, musi być traktowana jak lekcja prowadząca do kolejnego startu.
Środkiem do naprawy prawa i gospodarki jest proces ustawodawczy. Ten ma być ulepszony i większy nacisk kłaść na wysłuchanie strony społecznej i analizę skutków dla różnych interesariuszy.
Ma powstać specjalne ciało: Rada Nadzoru nad Regulacjami. W jego skład mają wchodzić konsumenci, przedsiębiorcy i rzemieślnicy. Mają doradzać legislatorom w procesie tworzenia prawa. Nie wiadomo, czy nowe ciało miałoby mieć nowe kompetencje lub inną strukturę niż istniejąca Rada Dialogu Społecznego - którą PiS powołał po latach paraliżu komisji trójstronnej za rządów PO-PSL.
Platforma ciepło pisze o sprawach środowiskowych. Chronione mają być parki i rezerwaty przyrody (zapewne jest to echo sporu o Puszczę Białowieską), a rozwój energetyki odnawialnej ma być ponownie wspierany. Węgiel ma przyszłość, ale tylko w formie innowacyjnej, tj. w wyniku „czystej” produkcji.
Platforma chce zachować 500+ w lekko zmienionej formie. Pieniądze przysługiwałyby wszystkim (także tym pierwszym) dzieciom poza tymi z rodzin najbogatszych. Wzrostowi dzietności sprzyjać ma budowanie gęstszej sieci przedszkoli i żłobków. Rodziny otrzymywać też mają tzw. czek turystyczny, czyli bon, który można wydać na cele rekreacyjne.
Patologiom rynku pracy położyć ma tzw. kontrakt jednolity. Dzięki niemu pracodawcy nie będą mogli wybierać między umową o pracę, zleceniem czy dziełem, tak jak dziś. Uprawnienia pracownika będą rosły wraz ze stażem pracy, system ma być prostszy i bardziej przyjazny obu stronom. To interesująca propozycja, wszystko zależy jednak od stawek i stopnia kontroli nad egzekwowaniem prawa. Polski rynek pracy zna sytuację, gdy pracownicy są zatrudniani wielokrotnie na krótkie okresy w różnych firmach w ramach „rotacji” stosowanej np. przez agencje pracy tymczasowej.
PO zapowiada także program wsparcia młodych rodzin starających się o kredyt mieszkaniowy lub budowlany. Można domniemywać, że chodzi o państwowe gwarancje lub fundusze, którymi rząd wspierałby system bankowy. Innymi słowy, jest to zapowiedź kontynuacji polityki PO z lat rządzenia. Nowością ma być wprowadzenie bonu mieszkaniowego, czyli utworzenie quasi rynku, w którym fundusze pochodzące z prywatnych oszczędności gospodarstw i budżetu państwa mogłyby być wydane u prywatnych deweloperów lub najemców.
Sporo miejsca poświęcono innowacyjności. PO obiecuje przyspieszenie wzrostu nakładów na badania. Więcej mają inwestować prywatne firmy, dzięki korzystnym dla nich rozwiązaniom podatkowym.
Szkoły wyższe mają ze sobą bardziej rywalizować. Ma ich być trzy typy: praktyczne, dydaktyczno-badawcze i badawcze. Środki mają być dzielone ze względu na osiągnięcia i typ działalności uczelni. Na początek najwięcej środków ma pójść w jedną uczelnie flagową. Którą - nie wiadomo.
Usługi publiczne mają być powszechne, cyfrowe i dostępne. Część z nich ma być przekazana do wykonania trzeciemu sektorowi i firmom prywatnym. Aby nie naruszyło to dobra obywateli, wzmocniony będzie urząd Rzecznika Praw Obywatelskich.
Bardzo dużo uwagi PO poświęca samorządom. Wychwala go jako jedną z największych zdobyczy cywilizacyjnych ostatnich dekad. Proponuje jednak drobne korekty: kadencyjność burmistrzów, wójtów, starostów, marszałków i prezydentów, większe budżety partycypacyjne. Samorządy mają zostać uwolnione z dużej części nadzoru powoływanych przez premiera wojewodów. Mają też otrzymywać też więcej środków z podatków.
Można interpretować to jako „zwrot ku dołom”. PO po utracie władzy na poziomie państwowym pozostaje najsilniejszą partią w samorządach. Deklaracja programowa ma wyraźnie decentralistyczny charakter. PO postuluje, że rozwój Polski będzie najszybszy, kiedy decyzje polityczne podejmowane będą „blisko ludzi”, czyli w urzędach gminnych, powiatowych i wojewódzkich.
Zajmuje się w regulacjami sztucznej inteligencji, analizami polityk cyfrowych oraz badaniami biznesowego i społecznego wykorzystania nowych technologii. Współzałożyciel Fundacji Kaleckiego, pracował w IDEAS NCBR, NASK, OKO.press, Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Publikował m.in. w Rzeczpospolitej, Gazecie Wyborczej, Polityce, Krytyce Politycznej, Przekroju, Kulturze Liberalnej, Newsweeku czy Visegrad Insight. Prawnik i kulturoznawca, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego.
Zajmuje się w regulacjami sztucznej inteligencji, analizami polityk cyfrowych oraz badaniami biznesowego i społecznego wykorzystania nowych technologii. Współzałożyciel Fundacji Kaleckiego, pracował w IDEAS NCBR, NASK, OKO.press, Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Publikował m.in. w Rzeczpospolitej, Gazecie Wyborczej, Polityce, Krytyce Politycznej, Przekroju, Kulturze Liberalnej, Newsweeku czy Visegrad Insight. Prawnik i kulturoznawca, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego.
Komentarze