Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski
Sąd Najwyższy nie zbada zarzutów wobec prawicowych dziennikarzy Wojciecha Sumlińskiego i Doroty Kani. Prokuratura sama wycofała swoje kasacje. W sprawie Sumlińskiego prokurator, który go oskarżał odmówił cofnięcia kasacji, więc polecenie „niezwłocznego” wycofania jej wydała Prokuratura Krajowa
Sprawę Wojciecha Sumlińskiego Sąd Najwyższy miał rozpoznać 10 maja. Najprawdopodobniej uchyliłby prawomocny, uniewinniający dziennikarza wyrok. Ale na kilkanaście dni przed rozprawą mazowiecki wydział Prokuratury Krajowej nagle wycofał kasację złożoną w tej sprawie.
W takiej sytuacji Sąd Najwyższy nie miał wyjścia. I kasację wobec Sumlińskiego pozostawił bez rozpoznania. Tego dnia prawicowy portal niezależna.pl ogłosił: "Sąd Najwyższy: Sumliński niewinny. Kompromitacja środowiska obrońców WSI".
OKO.press poznało kulisy zakończenia sprawy Sumlińskiego (nie chciał by w mediach pisano o nim Wojciech S.). Ustaliliśmy też, że wcześniej, bez rozgłosu, prokuratura wycofała odwołanie od wyroku wobec prawicowej dziennikarki Doroty Kani.
Sprawy oskarżenia Sumlińskiego, byłego dziennikarza „Życia”, „Wprost”, obecnie wolnego strzelca, który wsławił się bezpardonowymi atakami na byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego oraz oskarżenia Doroty Kani, znanej lustratorki polityków, dziennikarki prawicowej „Gazety Polskiej”, a obecnie redaktor naczelnej TV Republika, sięgają czasów pierwszego rządu PiS.
W obu sprawach kasacje prokuratura złożyła już za czasów, gdy szefem prokuratury był Zbigniew Ziobro. Co się stało, że śledczy nagle zmienili zdanie?
Sumliński został oskarżony o to, że na przełomie 2006 i 2007 roku, za rządów koalicji PiS-LPR-Samoobrona,
powoływał się na wpływy w komisji weryfikacyjnej WSI i za łapówkę (200 tys. zł) podjął się załatwienia pozytywnej weryfikacji dla pułkownika Leszka Tobiasza, byłego oficera WSI.
Według prokuratury Sumliński i Aleksander Lichocki (były agent komunistycznej Wojskowej Służby Wewnętrznej) mieli być pośrednikami, przez których Tobiasz chciał dotrzeć do członków komisji weryfikacyjnej. Przypomnijmy, że jej szefem był Antoni Macierewicz.
Dziennikarz, jak twierdziła prokuratura, pomógł w zorganizowaniu spotkania Tobiasza z historykiem Leszkiem Pietrzakiem, członkiem komisji weryfikacyjnej. Głównymi dowodami prokuratury były zeznania i nagrania zrobione przez Tobiasza oraz wyjaśnienia Lichockiego, który przyznał się i poszedł na współpracę ze śledczymi.
Sumliński się nie przyznał. Według jego linii obrony - cała historia była prowokacją, która miała uderzyć w komisję weryfikacyjną i w niego.
Choć miał zażyłe relacje z Lichockim (byłym agentem WSW) - tłumaczył, że prowadził z nim grę, bo chciał uzyskać informacje o śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. W obronę wzięły go prawicowe media. Przekonywały, że Sumliński padł ofiarą intrygi pułkownika Tobiasza.
Tyle, że Sumliński i Lichocki byli podsłuchiwani przez służby, w tym przez Centralne Biuro Antykorupcyjne Mariusza Kamińskiego. I na podstawie materiałów zebranych przez CBA zrobiono im jeszcze jedną sprawę - o ustawienie awansu w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
W grudniu 2015 roku sędzia Stanisław Zdun z Sądu Rejonowego Warszawa-Wola uniewinnił Sumlińskiego, ale Lichockiego skazał na cztery lata więzienia.
Sędzia przyjął, że Lichocki zgodził się na łapówkę od pułkownika Tobiasza, ale pieniądze zatrzymał dla siebie, a nie przekazał dalej, członkom komisji weryfikacyjnej. Sumlińskiego zaś oczyścił, uznając, że dziennikarz został pomówiony.
Zeznania Tobiasza i Lichockiego sędzia uznał za niewiarygodne. Przyjął, że Tobiasz nie był zainteresowany weryfikacją przed komisją, tylko nagraniem rozmów. Postawił mocną tezę, że Tobiasz i Lichocki uczestniczyli w nielegalnej grze operacyjnej przeciwko członkom komisji weryfikującej WSI, która miała uwikłać ich w korupcję i skompromitować.
Sędzia przyjął też, że członek komisji - historyk Leszek Pietrzak spotykał się z Tobiaszem ponieważ podjął z nim grę, by wyciągnąć od niego informacje o działalności WSI. Według niego całą „aferę” chcieli wykorzystać politycy PO.
Dowodów na spisek byłych agentów WSI i WSW wymierzonych w komisję weryfikacyjną, ani udział PO w sprawie sędzia jednak nie podał.
Od wyroku apelację złożyła prokuratura. Wytknęła, że sąd z góry założył tezę zbieżną z linią obrony Sumlińskiego i dopasował do niej dowody. Drwiła z tezy o prowokacji, pytając, czy ona i politycy PO też brali w niej udział.
Sąd apelacyjny podtrzymał jednak w 2016 roku uniewinnienie Sumlińskiego i skazanie Lichockiego. Przyznał rację prokuratorowi, że owszem brak jest dowodów na to, że była to wielopłaszczyznowa prowokacja. Ale choć prowokację wykluczył, to sam w uzasadnieniu wyroku pisał o prowokacji i o tym, że Tobiasz chciał zdyskredytować komisję weryfikacyjną.
Wszystko to wypunktował w kasacji z grudnia 2016 roku do Sądu Najwyższego prokurator Andrzej Michalski z mazowieckiego wydziału zamiejscowego departamentu ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej.
Prokurator zaskarżył wyrok odwoławczy na niekorzyść Sumlińskiego i na korzyść Lichockiego.
Sądowi apelacyjnemu zarzucił rażące i mające wpływ na orzeczenie naruszenie przepisów procesowych. „Jeśli nie było prowokacji, to Sumliński nie mógł być jej ofiarą, a Lichocki współorganizatorem” – pisał w kasacji prokurator.
Prokurator podkreślał, że Sumlińskiego łączyły z Lichockim nie tylko kontakty dziennikarskie, ale też interesy, czego dowodem jest trwający drugi proces. Kwestionował to, że Lichocki był współorganizatorem prowokacji przeciwko komisji weryfikacyjnej WSI. Poparł kasację jego obrońcy i wniosek o wstrzymanie wykonania prawomocnej kary 4 lat więzienia. Obrońca wystąpił o wstrzymanie wykonania wyroku do Sądu Najwyższego, ze względu na duże, jego zdaniem, prawdopodobieństwo uchylenia wyroku oraz ze względu na stan zdrowia Lichockiego i jego trudną sytuację rodzinną.
W połowie marca Sąd Najwyższy wstrzymał wykonanie wyroku. Nie przesądził o zasadności kasacji, ale wstępnie ocenił wyrok apelacyjny i zasadność kasacji. I doszedł do wniosku „że nie wszystkie wątki zawarte w środkach odwoławczych znalazły pełne odzwierciedlenie w rozważaniach Sądu Okręgowego”, który prowadził sprawę apelacyjną.
Takie orzeczenie oznaczało, że Sąd Najwyższy prawdopodobnie uchyli w przyszłości prawomocny wyrok uniewinniający dziennikarza.
Rozprawę wyznaczono na 10 maja 2017 roku. I nagle 28 kwietnia, kilkanaście dni przed rozprawą, prokuratura wycofała kasację. Pod pismem do SN o wycofaniu kasacji podpisał się Włodzimierz Burkacki, naczelnik mazowieckiego wydziału ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej.
Oko.press ustaliło jak do tego doszło. Z naszych informacji wynika, że do mazowieckiego wydziału Prokuratura Krajowa wystosowała dwa pisma. Podpisał się pod nimi zastępca dyrektora departamentu przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej Cezary Kamiński. Napisano w nich, że kasacja prokuratora Michalskiego jest niezasadna - jest tylko "polemiką" z ustaleniami sądu, z którymi zgadza się Prokuratura Krajowa.
Dlatego Kamiński polecił naczelnikowi Burkackiemu „niezwłocznie” wycofać kasację. Z informacji Oko.press wynika, że wcześniej prokurator Michalski odmówił cofnięcia swojej kasacji.
Przekonywał przełożonych, że jest ona zasadna - tym bardziej, że sąd wstrzymał wykonanie kary i było duże prawdopodobieństwo uchylenia wyroku. I że w takiej sytuacji wycofanie kasacji zapewniłoby Sumlińskiemu uniknięcie odpowiedzialności.
OKO.press o powody wycofania kasacji zapytało Prokuraturę Krajową.
Zapytaliśmy też, czy na decyzję miał wpływ fakt, że zastępca Prokuratora Generalnego ds. wojskowych Waldemar Puławski, przed powołaniem na to stanowisko, jako adwokat, był obrońcą Sumlińskiego.
Dostaliśmy ogólną odpowiedź, nie odnoszącą się do części naszych pytań. Biuro prasowe Prokuratury Krajowej pisze, że decyzję o wycofaniu kasacji podjął wydział mazowiecki. „Decyzja ta jest efektem oceny dokonanej po konsultacjach przeprowadzonych na początku kwietnia 2017 r. z departamentem ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji [Prokuratury Krajowej - przyp. red]. Uznano, że zarzut kasacji dotyczący braku dokonania należytej kontroli instancyjnej wyroku jest zarzutem dotyczącym materiału dowodowego, zaś na etapie postępowania kasacyjnego przed Sądem Najwyższym niedopuszczalna jest ponowna kontrola poprawności oceny poszczególnych dowodów i weryfikacja zasadności ustaleń faktycznych. W konsultacjach tych nie uczestniczył Z-ca PG Waldemar Puławski”.
Z czyjej inicjatywy były konsultacje i kto brał w nich udział - prokuratura nie odpowiedziała. Nie wspomniała też o poleceniu wycofania kasacji.
Sąd Najwyższy zbada jeszcze wyrok sądu w części dotyczącej Lichockiego. Prokuratura nie mogła cofnąć swojej kasacji w jego sprawie. Jest ona na korzyść oskarżonego i to on musiałby dać zgodę na jej cofnięcie, a nie dał.
Sędzia Stanisław Zdun, który uniewinnił Sumlińskiego w pierwszej instancji (przyjmując historię o prowokacji służb) parę miesięcy później awansował.
Od sierpnia 2016 roku orzeka na delegacji w Sądzie Okręgowym. O oddelegowanie go wystąpiła wiceprezes tego sądu, a Ministerstwo Sprawiedliwości się na to zgodziło. W tym samym czasie kilku innym sędziom sądów rejonowych resort cofnął zgody na orzekanie w sądach wyższej instancji.
Już wkrótce na OKO.press napiszemy o wycofaniu kasacji prokuratury w sprawie dziennikarki Doroty Kani.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze