„Poronienie nie jest przestępstwem. Ratowniczka medyczna złamała tajemnicę zawodową, a policja i prokuratura szereg praw pani Oli. Państwo polskie wpada w amok. Fałszywie zakłada, że trzeba sprawdzić, czy kobieta nie popełniła przestępstwa” – mówi OKO.press prawniczka
Kiedy pani Ola zaczyna ronić, jest w 18. tygodniu ciąży. Pogotowie zawozi ją do szpitala na salę operacyjną, a lekarze wykonują zabieg łyżeczkowania. Chwilę później pod domem pani Oli pojawia się policja. Kobieta leży osłabiona w szpitalu, a policjant przesłuchuje ją przez telefon. Funkcjonariusze przyjeżdżają pod salę szpitalną, pilnują kobiety, chcą pobierać jej krew – jak twierdzą – w „sprawie dzieciobójstwa”. Historię pani Oli opisały „Wysokie Obcasy”.
W domu Oli policja zabezpiecza m.in. nożyczki, którymi odcięła pępowinę, leginsy, które tego dnia miała na sobie, krew z podłogi, a także podpaski „ze śladami brunatnej substancji”.
Przez kilka godzin wezwana przez policję ekipa wypompowuje szambo,
wkłada pręty w rury, aby sprawdzić jak najmniejsze elementy, które mogły gdzieś utknąć. Szuka płodu.
„Polskie państwo na słowo «aborcja» wpada w amok i uruchamia chaotyczne procedury z niewiadomych powodów. To zmierza w niebezpiecznym kierunku. Policja złamała szereg praw” – mówi OKO.press mec. Aleksandra Kosiorek, prawniczka, która specjalizuje się w sprawach związanych z prawem medycznym.
W rozmowie z nami analizuje po kolei działania organów ścigania, które naruszają:
Pani Ola czuje się źle 17 czerwca 2022 roku. Jest sama w domu z synem. Biegnie szybko do łazienki.
„Tam wszystko ze mnie wystrzeliło. Wszędzie tryskała krew, spojrzałam w dół i zobaczyłam zwisającą pępowinę. Nie wiedziałam, jak wstać z toalety, czy mam wyciągać pępowinę z toalety, dziecko wpadło do środka, więc złapałam szybko za nożyczki i odcięłam tę pępowinę” – opowiada.
Kobieta dzwoni do męża i na pogotowie. Dyspozytorowi pogotowia mówi: „Poroniłam i bardzo krwawię”. U kobiety w domu pojawia się ratownik i ratowniczka, którzy wiozą ją do szpitala na salę operacyjną. Lekarze przeprowadzają zabieg łyżeczkowania.
Zaraz po zabiegu Ola dzwoni do męża, żeby powiedzieć mu, że dobrze się czuje i nic jej nie grozi. I dowiaduje się, że pod jej domem stoi policja. Pani Ola podejrzewa, że wezwała ją ratowniczka medyczna.
Służbom ratowniczka powiedziała, że kobieta „dokonała aborcji i utopiła w toalecie dziecko”. Czy miała do tego prawo?
„Ratowniczka medyczna nie miała prawa zadzwonić po służby i zgłaszać popełnienia przestępstwa. Po pierwsze dlatego, że ratowników medycznych również obowiązuje tajemnica zawodowa, zgodnie z art. 13 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta” – mówi Kosiorek.
„Po drugie, poronienie, a nawet aborcja własna, nie jest przestępstwem.
Personel medyczny nie miał powodu, by wezwać organy ścigania. Stan medyczny, którym jest poronienie, nie jest w świetle polskich przepisów stanem karalnym. Co kierowało osobą, która wezwała policję? Nie mam pojęcia. Nie ma przepisów, które uzasadniałyby decyzję o wezwaniu organów ścigania, którą podjęła” – mówi prawniczka.
Ale na wezwaniu policji się nie kończy. Kiedy Ola leży już na szpitalnym łóżku, policjant przez telefon zaczyna ją przesłuchiwać. Tłumaczy się, że to „na polecenie pani prokurator”.
Mimo tego, że nie powinien, rozmawia z kobietą.
„Policjant nie powinien przesłuchiwać pani Oli ani jej rodziny przez telefon w trakcie jej pobytu w szpitalu. To nieprawidłowo przeprowadzona procedura. Policja – jeżeli już, a podkreślam, że czynności nie były uzasadnione – powinna wezwać kobietę na przesłuchanie, zaplanować je, skontaktować się z prawnikiem” – mówi prawniczka.
Ale zamiast tego przyjeżdża do szpitala i chce wejść do sali, w której leży Ola. Lekarza nie pozwalają, bo kobieta jest osłabiona. Funkcjonariusze stoją więc pod pokojem, w którym leży. Tłumaczą, że „taką decyzję wydała prokuratorka”.
„Policja i prokuratura reagują bezpodstawnie. Poronienie nie jest przestępstwem. To czyn obojętny prawnie. Jeżeli ciąża była planowana, wyczekiwana, kobiecie należy współczuć po jej utracie. Reakcja ze strony organów ścigania jest zupełnie niezrozumiała.
Państwo polskie na słowo «aborcja» wpada w amok.
Uruchamia chaotyczne procedury. Kto jest sprawcą i jakiego przestępstwa, jeżeli doszło do poronienia? Policja i prokuratura podjęły czynności i wszczęły postępowanie karne. A takie rozpoczyna się, jeżeli doszło do przestępstwa. Czynu zabronionego tutaj nie było, dlatego wszystko, co się wydarzyło, było nieuzasadnione” – mówi mec. Aleksandra Kosiorek.
„Policja, stojąc pod szpitalnym pokojem pacjentki, złamała jej prawo do intymności i godności w toku udzielania świadczeń medycznych” – mówi prawniczka.
Chodzi o art. 20 Praw pacjenta i Rzecznika Praw Pacjenta, który mówi, że „pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności, w szczególności w czasie udzielania mu świadczeń zdrowotnych”.
„Jedynym uzasadnieniem prowadzenia postępowania karnego (lecz również nie w sposób naruszający prawa stron tego postępowania) byłoby przestępstwo dzieciobójstwa. Dochodzi jednak do niego, kiedy matka zabija noworodka w okresie porodu albo pod wpływem jego przebiegu. Pani Ola była w 18. tygodniu ciąży. Ratowniczka medyczna chyba potrafi rozpoznać poród od poronienia?”.
Mimo to policja chce badać krew Oli, twierdząc, że wszystko robi „pod kątem dzieciobójstwa”. A kiedy kobieta odmawia, funkcjonariusze grożą, że „krew zbadają siłą”.
„Nawet jeżeli policja dostała odgórny nakaz prowadzenia postępowania, to wystarczyło zapytać, kto prowadzi ciążę i poprosić o dokumentację medyczną. Policja mogłaby z niej ustalić stan zaawansowania ciąży. Nie musiała nikogo przesłuchiwać ani pobierać krwi. Wszystkie te czynności były niepotrzebne i nadmiarowe. Domyślam się jednak, że w krwi próbowano znaleźć substancje używane do aborcji. Nawet jednak w przypadku, gdyby je znaleziono, to i tak pani Ola nie popełniłaby przestępstwa przerywając własną ciążę” – mówi prawniczka.
W domu Oli jako dowód rzeczowy policja zabezpiecza m.in. nożyczki, którymi odcięła pępowinę, legginsy, które tego dnia miała na sobie, krew z podłogi, a także podpaski „ze śladami brunatnej substancji”.
Przez kilka godzin wezwana ekipa wypompowywała szambo, wkładano pręty w rury, aby sprawdzić, czy utknęły w nich jakieś elementy. Szukają płodu. Jako dowód zabezpieczają łożysko i materiał biologiczny do badań, aby ustalić, czy „do poronienia nie doszło na skutek przestępczych działań osób trzecich”.
„Brakuje mi słów na nakaz prokuratorki, co do wypompowania szamba i znalezienia płodu. Codziennie zajmujemy się sprawami osób, których prawa są naruszane. Ale przyznam, że to jeden z momentów, kiedy nie potrafię tego skomentować. Poszukiwanie płodu również nie byłoby konieczne, gdyby policja poprosiła o wydanie dokumentacji medycznej” – mówi prawniczka.
Policja twierdzi, że jej interwencja odbywa się na podstawie art. 152, który mówi o pomocnictwie w aborcji.
Problem w tym, że żadnej aborcji nie było. Pani Ola poroniła.
„Personel medyczny, policja ani prokuratorka nie zna chyba brzmienia tego przepisu. Bo na miejscu nie było osoby, która ewentualnie mogłaby pomóc lub namówić kobietę do aborcji. W tych wszystkich przypadkach nie jest jednak osobą podejrzaną, bo nie popełniła przestępstwa” – mówi Kosiorek.
Historia pani Oli to jedna z wielu, podczas których państwo ściga kobiety za poronienie. O przemocy policyjnej i lekarskiej wobec pani Joanny pisaliśmy tutaj.
„To efekt polityki antyaborcyjnej, która unieważnia kobiety, fałszywie zakłada, że trzeba zawsze i na wszelki wypadek sprawdzać, czy przypadkiem nie popełniły przestępstwa. Sprawia, że są one w pewien sposób ubezwłasnowolnione. Zmierzamy w niebezpiecznym kierunku, skoro poronienie prowadzi do bezkarnych przeszukań, wypompowania szamba i prowadzenia postępowania karnego” – mówi prawniczka.
I dodaje: „Policja złamała Prawa pacjenta – prawo do intymności i godności. A także podstawowe zasady prawa karnego. Bo czynem zabronionym, który może być ścigany, jest tylko czyn zabroniony pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w chwili jego popełnienia. A tutaj nie ma czynu zabronionego, nie było przestępstwa. Powtórzę – ani poronienie, ani własna aborcja nie jest przestępstwem. Zostały złamane podstawowe zasady, także te, co do prowadzenia przesłuchania i w ogóle zasady prowadzenia postępowania karnego. A także konstytucyjne zasady obowiązujące w demokratycznym państwie prawa i wiele zasad z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze