Podstawienie autobusów pod obóz obok przejścia granicznego w Kuźnicy wzbudziło podejrzenia Polaków i strach migrantów. Okazało się, że przystankiem końcowym był hotel "Świt"
W środę 17 listopada 2021 rano po białoruskiej stronie obok przejścia granicznego w Kuźnicy przyjechały autobusy, a ludzie w obozie zostali podzieleni. (Wyprowadzanie grupy ludzi z obozu przy granicy - na zdjęciu powyżej).
- Są podstawione autokary dla migrantów, jednak nie wiemy, jakie plany mają władze białoruskie względem tych osób - informowała media ppor. Anna Michalska, rzeczniczka Straży Granicznej. Dodała, że część migrantów nosiła kłody, co zinterpretowała jako przygotowania do kolejnej prowokacji.
- Dostaliśmy rozkaz, że mamy wsiąść do autobusów. Nie wiedzieliśmy, gdzie jedziemy, czy do innego obozu, czy znów będą przepychać nas na polską stronę - opowiadał OKO.press jeden z irackich migrantów (dla jego bezpieczeństwa nie podajemy nawet imienia). Ostatni tydzień spędził on w koczowisku nieopodal przejścia granicznego Kuźnica-Bruzgi. - Jechaliśmy dłuższy czas. W końcu autobus zatrzymał się pod jakimś hotelem, jest nas ponad setka.
Okazuje się, że grupa migrantów została wywieziona do Porzecza, godzinę drogi od przejścia granicznego. Hotel nazywa się "Svitanok", po polsku "Świt"
- Nie wiemy, dlaczego Białorusini wybrali akurat nas i jak długo tu zostaniemy. Ale w końcu jest ciepło - mówi Irakijczyk.
Jak się dowiedziało OKO.press, także w ośrodku edukacyjnym nieopodal hotelu spodziewają się przyjmowania uchodźców. Może to znaczyć, że reżim Łukaszenki chce przedstawić kolejne dowody na swoje "humanitarne podejście".
Migranci przebywający w obozie pod przejściem granicznym w Kuźnicy, opowiedzieli nam, że już we wtorek wieczorem białoruscy pogranicznicy zaczęli dzielić migrantów i migrantki na mniejsze grupy.
Cześć trafiła do urządzonego naprędce magazynu, gdzie dostali ciepłe posiłki. Mogą też skorzystać z ubikacji i pryszniców. Białoruskie propagandowe media prześcigają się w opisach, jak prezydent Aleksander Łukaszenko ratuje życie migrantów i dba o ich zdrowie.
Ogromna większość zgromadzonych na przejściu granicznych spędziła jednak noc na mrozie pod gołym niebem.
Obóz pod Kuźnicą powstał po tym, jak wielki marsz migrantów podszedł do przejścia granicznego i został odepchnięty przez polskie służby. Pogranicznicy Łukaszenki dowozili też migrantów z zablokowanych wcześniej obozowisk wzdłuż granicy. Według danych białoruskiego Państwowego Komitetu Granicznego z 13 listopada liczba uchodźców w obozie wynosi ponad 2 tys. osób, w tym około pół tysiąca dzieci, niektóre z nich to niemowlęta.
Do hotelu "Svitanok" trudno się dodzwonić. Udało się na trzeci podany numer, bezpośrednie dwa telefony hotelu milczą. Rozmawialiśmy zapewne z kimś z administracji, kto nie jest na miejscu.
- Czy na weekend można wynająć pokój dla grupy 5-6 osób? - zapytaliśmy.
- Jesteście migrantami?
- Nie, tylko turyści, jedziemy do Grodna.
- Ach. Istnieje możliwość, że miejsca będą zajęte przez migrantów. Ale to nie jest potwierdzona do końca informacja.
- To można czy nie można wynająć?
- No słuchajcie, nie wynajmujemy i nie pracujemy w tym sezonie. W zeszłym roku i dwa lata temu w ogóle nie działaliśmy zimą, wszystko było wyłączone. W tym roku jest tak samo. Właśnie teraz jest możliwość, że migranci zostaną przywiezieni do nas, żeby im w jakiś sposób pomóc. Ale też nie wiem, czy zaczęli tam grzać, czy nie. Nie wiem.
Z kolei pod biurem białoruskiego oddziału UNHCR w Mińsku odbyła się pikieta "nieobojętnych ludzi", którzy - zdaniem propagandowych białoruskich mediów - chcieli się sprzeciwić bezczynności organizacji międzynarodowych w sytuacji katastrofy humanitarnej spowodowanej przez "polski reżim".
Ponadto białoruskie media informują, że Białoruski Komitet Śledczy wszczął postępowanie karne w sprawie zamieszek w pobliżu przejścia granicznego Bruzgi-Kuźnica. Polakom zarzuca popełnienie "zbrodni przeciwko ludzkości".
We wtorek Łukaszenka powiedział, że jego priorytetem jest bezpieczeństwo granicy. Twierdził, że po polskiej stronie dochodzi do wzmacniania obecności wojskowej, do 20 tys. żołnierzy, sił powietrznych i uzbrojonych pojazdów. "Wszystko to odbywa z zachętą Unii Europejskiej, aby zatrzymać inwazję uchodźców, którzy uciekają z krajów zbombardowanych i obrabowanych przez koalicję państwa Zachodu pod wodzą USA".
"Nie rozumiem, po co im te czołgi, helikoptery i samoloty do zatrzymywania uchodźców" - ironizował Łukaszenka. Przestrzegał też przed [polskimi] prowokacjami, łącznie z dostarczaniem broni do obozu. Podgrzewając atmosferę twierdził, że chodzi mu o to, by "uniknąć konfrontacji".
Łukaszenka poinformował, że wydał rządowi instrukcje, by dostarczyć uchodźcom niezbędne do przeżycia zaopatrzenie.
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Komentarze