0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: "Wiesti" 1.11.24 / A.Jędrzejczyk"Wiesti" 1.11.24 / A...

Propaganda Kremla bardzo długo traktowała opowieści o spodziewanym zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA jako pocieszenie i źródło nadziei dla poddanych Putina. Trump przecież szanował Putina, rozumiał jego imperialne cele i je akceptował. Zatem jako prezydent powinien oddać Ukrainę i pół Europy we władanie Rosji. Zadaniem poddanych Putina – tłumaczyła propaganda – było tylko wytrwać do tej chwili.

Dlatego propaganda Kremla była kopią propagandy protrumpowskiej: Joe Biden stary i niedołężny, marnujący pieniądze amerykańskich podatników w niepotrzebnej wojnie w Ukrainie, a Kamala Harris – głupia i niekompetentna, jak to kobieta. Trump – wspaniały, męski, odważny i kochający pokój oraz zajmujący się dobrobytem Ameryki.

Koniec bajki o dobrym Trumpie

Jednak im bliżej wyborów, tym bajka o dobrym Trumpie traciła swą pocieszycielska moc. Propaganda zaczęła studzić oczekiwania przez nią samą rozbudzone.

MOSKWA, 3 listopada. „Zmęczony Trump, wygłaszający frazesy w stylu »Zaproponuję układ« i »Mam doskonałe stosunki z…«, również będzie zmuszony przestrzegać wszystkich zasad systemu. Nie może zatrzymać wojny w jeden dzień, nie za trzy dni, nie za trzy miesiące. A jeśli naprawdę się postara, może zostać nowym JFK [i jak on zginąć]”ogłosił putinowski jastrząb Dmitrij Miedwiediew.

“Zastępca przewodniczącego Rady Bezpieczeństwa Rosji Dmitrij Miedwiediew przestrzegł przed wygórowanymi oczekiwaniami co do wyników wyborów prezydenckich w USA, które odbędą się 5 listopada. »Nie mamy powodów do wygórowanych oczekiwań. Dla Rosji wybory niczego nie zmienią, ponieważ stanowiska kandydatów w pełni odzwierciedlają ponadpartyjny konsensus co do konieczności pokonania naszego kraju« – zauważył polityk na swoim kanale w Telegramie. »Dlatego najlepszym sposobem na umilenie 5 listopada kandydatom na najwyższe amerykańskie stanowiska jest dalsze niszczenie nazistowskiego reżimu w Kijowie!«.

Studio telewizyjne: starszy prezenter, za nim zdjęcia Kamali Harris i Donalda Trumpa z rosyjskim napisem "Oboje źli"
"Oboje są źli" ("oba chuże") – informuje propagandysta Dmitrij Kisielow, "Wiesti niedieli", 3 listopada 2024

Skąd taka zmiana?

Po pierwsze – sam Trump, jak to Trump, zaczął opowiadać w kampanii wyborczej, że groził Putinowi zbombardowaniem Moskwy i że osobiście kazał zniszczyć Nord Stream 2, kiedy był jeszcze w budowie.

Putin i jego urzędnicy tłumaczyli to oczywiście „kontekstem kampanii wyborczej”. Ale problem jest głębszy. W świecie Putina tylko on może odgrywać rolę „silnego człowieka”.

Trump, który zamierza się bawić w tej samej piaskownicy, staje się niewygodny.

Po drugie – teraz Moskwa stawia na zamieszki i chaos po wyborach, zakładając, że jedna ze stron ich wyników nie uzna. A w przekazie do wewnątrz stara się podważyć ideę wyborów jako sposobu wyłaniania władzy. To ostatnie widać nawet bardziej niż to, o jakim rozwoju wypadków w Stanach marzy się na Kremlu

Prawdziwy Amerykanin kocha Rosję i pracuje dla niej

Zapewne bez związku z czymkolwiek rosyjska propaganda urządziła 2 listopada konferencję prasową z udziałem niejakiego Daniela Martindale’a, obywatela amerykańskiego, który od lutego 2022 roku udając członka ekip humanitarnych jeżdżących z pomocą na front dla broniącej się Ukrainy, podawał koordynaty armii Putina.

„Informacje te były wielokrotnie wykorzystywane do niszczenia sprzętu i personelu Sił Zbrojnych Ukrainy”.

Powodem konferencji była „niezwykle udana akcja ratunkowa”, która dowodzi, że Rosja „swoich nie porzuca”. Czyli w skrócie – szpieg został zdemaskowany i musiał uciekać.

Mężczyzna z zarostem w pomarańczowej koszuli i bejsbolowej czapce
"Dobry Amerykanin" Martindale, "Wiesti" 2 listopada 2024
W kukiełkowym teatrzyku szpieg Martindale został podstawiony do roli „dobrego Amerykanina” zamiast Trumpa.

Wybory w USA to oszustwo

A wracając do wyborów w USA – propaganda Kremla wbija teraz ludziom do głowy nowy przekaz: niezależnie jaki będzie wynik, wybory w USA to jedno wielkie oszustwo.

Na poparcie tego telewizja pokazuje incydenty z głosowania przedterminowego (pojemnik na głosy podpalony „na pewno przez Demokratów”, kłopoty z oprogramowaniem maszyn głosujących). Oraz to, jak Waszyngton szykuje się na zamieszki po wyborach (zabijane dyktą okna wystawowe, zwiększona ochrona Białego Domu i budynku parlamentu).

Dym i podpalona urna na głosy
O proszę, taki los spotyka w USA oddane głosy. "Wiesti", 29 października 2024

MOSKWA, 26 października. “Demokraci przygotowują się do sfałszowania wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, umożliwiając migrantom głosowanie w stanach znajdujących się pod ich kontrolą, aby mogli oddać głos na Kamalę Harris, napisał senator Aleksiej Puszkow w Telegramie”.

Co Putin rozumie przez wybory

Kiedy się człowiek zagłębi w wyjaśnienia propagandzistów, dlaczego amerykańskie wybory są oszustwem, dowie się, że nie chodzi o nierówności i wady tamtejszego systemu wyborczego.

1. Skandalem jest to, że nie wiadomo, kto wygra

Wybory wedle propagandy Kremla są tylko wtedy dobre, jeśli z góry wiadomo, kto zwycięży. Wtedy są bowiem aktem lennym, uznaniem przez poddanych swojego władcy. I to jest w porządku.

Władza nie może pochodzić z wyborów – władza pochodzi od władzy.

Putin dzierży władzę w Rosji, więc wygrał wybory w marcu 2024 roku Stan, kiedy nie wiadomo, kto wygra, jest nie do zaakceptowania, bo oznacza chaos, bałagan i podważanie tradycyjnych wartości. Tym samym wybory w USA podważają tradycyjne wartości, bez których władza w Rosji nie przetrwa (wrócimy do tego wątku).

Przeczytaj także:

Toteż propaganda – co niezwykle charakterystyczne – opowiada o tych wyborach zawsze pod koniec dzienników telewizyjnych, w sekcji ciekawostek ze świata. Wcześniej opowie o nieustających zwycięstwach na froncie w Ukrainie, rozwoju gospodarczym republiki Chakasji oraz stosunkach z Uzbekistanem.

Studio telewizyjne: na pierwszym planie prezenter, za nim zdjęcie strzelającej armaty
Tradycyjna czołówka "Wiesti" – "nasi strzelają i wygrywają", 2 listopada 2024

Będzie też o załamaniu pogody w Moskwie i ekscesach europosła Grzegorza Brauna w Parlamencie Europejskim. Dopiero wtedy telewizyjne “Wiesti” pokażą w swym kąciku satyrycznym relacje z USA.

Widz musi zrozumieć, że to nie jest i nie może być na poważnie.

Wygląda to mniej więcej tak

„Wiesti”, 28.10

  • Biden głosuje korespondencyjnie [nie umie „normalnie” – sugeruje propaganda] i atakuje Muska.
  • Łatwo wyprowadzić jest Harris z równowagi.
  • Afroamerykanie opowiadają się za Trumpem. Nazywanie Trumpa nazistą jest nieprawdziwe, głupie, bo za Trumpem są Czarni i Latynosi. Hulk Hogan na wiecu Trumpa: „nie widzę tu nazistów” [wątek "nazistowski” jest szczególnie smaczny – wszak w propagandzie Kremla Ukraina jest nazistowska, wraz ze swym prezydentem o żydowskich korzeniach – red.].
  • Kamala – dziecinna, męcząca, głupia [o kobietach, jak to patriarchat ma w zwyczaju, propaganda Kremla mówi, używając imienia, nie nazwiska].
  • Za Trumpa nie było żadnych wojen, a teraz będzie wojna domowa.

„Wiesti”, 29.10

  • Już palą urny z głosami. To na pewno Demokraci, bo przegrywają.
  • Liberalne media już nie popierają Kamali, wykazując prawidłową neutralność. A poza tym Trump grozi, że porozlicza liberalne medialne biznesy. Zresztą wszyscy w tych mediach siebie warci, wszyscy stosują cenzurę.
  • Harris jest kretynką, gdyż próbowała dotknąć ostrego jak brzytwa krzemu w fabryce, którą zwiedzała. Mogłaby się pokaleczyć. Co prawda nie dotknęła, tylko zapytała, czy to można dotknąć, ale widać, że jest głupia.

„Wiesti”, 30.10

  • Wystąpienie Harris „jak z fabryki grozy” [taki dowcip w związku z Halloweeen]. Kamala „straszy tłum Trumpem”.
  • „Reporter” rosyjskiej TV szydzi z przemówienia Michelle Obamy. Tymczasem ona przekonuje, że zaangażowanie każdego wyborcy ma znaczenie.

„Wiesti”, 1.11

  • Staruszek Biden uczestniczy w Halloweenowym przyjęciu. Odznacza też obywateli, ale ordery wypadają mu z ręki.
  • Durna reklamówka Demokratów zachęca amerykańskie kobiety, by głosowały inaczej, niż sugerują im ich mężowie.

2. Ważyć to mogą się losy wyborów w małej Gruzji albo w Mołdawii

Imperialna wizja świata dopuszcza, że wyniki niektórych wyborów mogą być niepewne. Ale to dotyczy tylko pomniejszych krajów, gdzie wybory są tak naprawdę formą starcia między mocarstwami i ich władcami.

Narracja propagandowa jest tu bardzo konsekwentna. Przed „reportażem” o kampanii wyborczej w USA kremlowska telewizja pokazuje „reportaże” z wyborów w Gruzji (były 26 października) i Mołdawii (20 października i 3 listopada).

W obu wypadkach chodziło to, czy wygra „Rosja czy Europa” (określenie dziennika telewizyjnego „Wiesti”). Nie chodziło więc o wybory ludzi, ale o to, która z dwóch ”potęg" będzie silniejsza i bardziej cwana, żeby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Przechylanie szali odbywa się:

  • najpierw w czymś, co idioci uważają za kampanię wyborczą, co naprawdę jest ustawianiem żołnierzy do starcia;
  • potem w dniu głosowania (starcia) – poprzez np. przekupywanie wyborców albo zwożenie ich z Rosji autokarami (przykład mołdawski);
  • a na koniec – przechylanie szali objawia się w formie zamieszek i protestów, które zawsze organizuje ktoś z zewnątrz.

Jeśli jednak w wielkim mocarstwie wynik wyborów nie jest pewny, a rozstrzygnięcie wpłynie na politykę światową – to mamy do czynienia z farsą. Zaś cała kampania wyborcza jest “biezumna gonką” („szalonym wyścigiem” – stale powtarzana w propagandzie fraza), głupotą, farsą.

Największą ściemą zaś jest to, że nie wiadomo, jak się zachowają wyborcy. Jakby to od nich cokolwiek miało zależeć.

A jak Moskwie wiadomo, wyborca – czyli poddany władzy – robi to, co mu się powie. Uczestnik demonstracji – też. Nikt nie może sam z siebie wyrażać własnego zdania. Pomysł, by możliwa była jakakolwiek oddolna samoorganizacja, jest absurdalny.

Na to propaganda kładzie niezwykle silny nacisk.

Co najbardziej śmieszy propagandę Kremla w jej telewizyjnym amerykańskim kąciku osobliwości, to fakt, że o wynikach wyborów w USA mogą rozstrzygnąć niezdecydowani. Jakby to, że sami z siebie dojdą do jakiegoś wniosku, mogło mieć znaczenie dla władzy...

3. Kobieta ma inną rolę, nie powinna poświęcać się polityce

Wracając do tradycyjnych wartości, którym wybory w USA tak bardzo szkodzą.

Pomysł, że mężczyzna ma rywalizować w USA o stanowisko z kobietą, poddani Putina mają traktować jako aberrację. To „wojna płci” („Wiesti”, 2 listopada 2024). I podział („razkoł”).

Co do Kamali Harris wiadomo, że jako kobieta musi być głupia. To chichocząca kretynka, która nie wie, co robi, na niczym się nie zna i nic mądrego nie ma do powiedzenia. Jako kobieta nigdy nie miała wpływu na nic, była marionetką w rękach mężczyzn. Inaczej niż Trump czy np. Elon Musk (traktowany przez putinowskie media jako krynica mądrości, gdyż jest bogaty i jest blisko Trumpa – propaganda pokazuje konsekwentnie tylko wystąpienia wielkich tego świata).

Nie chodzi tu o zwykły seksizm, ale o obronę systemu, w którym:

  • zadaniem obywateli jest się poświęcać (Putin: „Silną, suwerenną przyszłość Rosji tworzą wyłącznie ręce ludzi, tych, którzy każdego dnia ciężko pracują w warsztatach i na liniach montażowych, na polach i w kopalniach, w biurach projektowych i ośrodkach badawczych, w salach lekcyjnych lub gabinetach lekarskich”);
  • a zadaniem władzy jest troszczyć się o obywateli, tak jak władza uzna to za stosowne;
  • aby zaś władzy w jej staraniach nie zabrakło obywateli gotowych za władzę się poświęcić, tradycyjną wartością specjalnie zarezerwowaną dla kobiet jest rodzenie jak największej liczby dzieci oraz wychowanie ich na „prawdziwych patriotów i walecznych obrońców Ojczyzny, którzy odważnie i bezinteresownie bronią niepodległości i bezpiecznej przyszłości Rosji”.

Angażowanie się kobiet w politykę tak naprawdę zagraża temu systemowi. Na potwierdzenie tego mam jeszcze jeden cytacik z Putina: "Macierzyństwo to niesamowity los kobiety. Trudny, odpowiedzialny, ale dający tyle radości i szczęścia. Dla każdej kobiety niezależnie od tego, jaki zawód wybierze, niezależnie od tego, jakie wyżyny tutaj osiągnie, najważniejsza jest rodzina, przyjaciele, niestrudzona troska o dzieci, o ich zdrowie, edukację, chęć ich wychowania, aby wyrosły na wartościowych ludzi, którzy odnieśli sukces”.

Jak w takim razie Putinowi miałoby się mieścić w głowie, że o sprawach polityki miałby rozmawiać z kobietą?

Prawdziwa kobieta u szczytów władzy

Zapewne przypadkiem dwa dni z rzędu propaganda opowiadała w zeszłym tygodniu o kobiecym wzorze zaangażowania w życie publiczne, właściwym dla XXI wieku. Czciła bowiem pamięć dwóch rosyjskich XIX-wiecznych arystokratek, z pochodzenia europejskich księżniczek, które jednak wyrzekły się swych korzeni dla Rosji. I „z pokorą przyjęły ciosy losu”.

Jedna (niemiecka księżniczka) została żoną cara Aleksandra II i oddając się filantropii, pokornie znosiła to, że mąż założył sobie drugą, prawdziwie szczęśliwą rodzinę z kochanką.

Fragment pomnika przedstawiającego parę XIX-wieznych arystokratow rosykskiech: on w mundurze, ona w balowej sukni
Wzór do naśladowania: wielka księżna Elżbieta Fiodorowna (z domu Ella von Hessen-Darmstadt und bei Rhein), wierna mężowi, wielkiemu księciu Sergiuszowi; po jego śmierci została zakonnicą, "Wiesti" 1 listopada 2024 pokazały odsłonięcie pomnika pary książęcej

Druga (wnuczka królowej Wiktorii) poślubiła carskiego brata i stryja. A kiedy „terroryści” (w carskiej Rosji Putina nie nazywa się ich już „rewolucjonistami”) wysadzili męża, moskiewskiego gubernatora, bombą w powietrze, osobiście zbierała jego rozrzucone po ulicy szczątki. Następnie ją, tak jak i jej siostrę, ostatnia carycę Rosji, zamordowali bolszewicy (dzięki czemu – tego propaganda już nie podała – Putin mieszka teraz w podmoskiewskim pałacu należącym kiedyś do księżnej i jej księcia małżonka).

O tym, jak te kobiety znały swoje miejsce na świecie, propaganda rozczulała się wymownie. Zawsze przed relacją o wyborach w USA.

O co chodzi z władzą

Oto dlaczego amerykańskie wybory, gdyby udało się w nich wyłonić nowego, akceptowalnego przez Amerykanów przywódcę, są zagrożeniem dla świata tradycyjnych wartości Putina.

Wybory oddzielają bowiem osobę władcy od państwa i czynią z władcy element wymienny.

Putin zaś uważa, że to on jest państwem i tylko on ma prawo definiować jego cele i wartości.

Sam to zresztą wytłumaczył na konferencji prasowej po szczycie BRICS w Kazaniu pod koniec października.

Po raz pierwszy od wybuchu wojny pytanie pozwolono tam zadać korespondentowi BBC Steve’owi Rosenbergowi. A ten zapytał, jak idee braterstwa, bezpieczeństwa, sprawiedliwości i pokoju, które mają łączyć kraje BRICS i ich sojuszników, mają się do najazdu na Ukrainę. Oraz jak dbanie o rosyjskich obywateli ma się do tego, że na skutek najazdu na Ukrainę bombardowane są teraz i ostrzeliwane rosyjskie osiedla na pograniczu i w głębi Rosji, a obce wojska okupują terytorium Rosji.

View post on Twitter

Putin powiedział tak:

"Owszem, ataków dronów na Rosję nie było. Ale niebezpieczeństwo było dużo większe. Nam [tj. Putinowi – w całym tym wywodzie podmiotem jest Putin, a nie obywatele Rosji] na nasze usilne żądania, by inaczej ułożyć stosunki z państwami Zachodu, pokazywali, gdzie [ich zdaniem] jest nasze miejsce. W efekcie Rosja zostałaby sprowadzona do roli państwa drugorzędnego, źródła surowców dla świata, czego konsekwencją byłaby utrata suwerenności [Putina]. W takich warunkach Rosja [Putina] nie może się nie tylko rozwijać, ale także istnieć”.

Dalej Putin wyjaśnił, że aby bronić suwerenności [Putina], musi on stawiać na bezpieczeństwo Rosji [Putina]. Tymczasem postulat bezpieczeństwa Rosji [Putina], by NATO nie rozszerzało się na wschód [czyli by kolejne państwa nie mogły decydować, że chcą do NATO wstąpić] były ignorowane, a w Ukrainie “przeprowadzono przewrót” [czyli że doszło do zmiany władzy w wyborach w 2014 roku] W tej sytuacji Rosja [Putina] nie miała innego wyjścia niż napaść na Ukrainę.

A że kogoś tam bombardują na pograniczu?

No, niczewo

“Kamenka-Dnieprowska jest codziennie poddawana ostrzałowi przez Ukraińskie Siły Zbrojne z artylerii armatniej i atakowana przez drony. Około 20 proc. budynków w regionie zostało już zniszczonych lub uszkodzonych, zarówno infrastrukturalnych, jak i mieszkalnych. W tym dom naczelnika okręgu miejskiego Natalii Iwanowej. Jej dom został zaatakowany przez Siły Zbrojne Ukrainy przy pomocy Baby Jagi, dużego drona rolniczego, który wróg zmodyfikował do swoich potrzeb. Dron jest w stanie przenosić kilka pocisków jednocześnie i zrzucać je jeden po drugim [relacjonuje reporter TASS].

Domu Natalii Iwanowej »nie da się odbudować. No, niczewo na wszystko jestem przygotowana. Ostrzał stał się teraz częstszy – od lata, od sierpnia, mocno czuliśmy, że jesteśmy na linii frontu. A jeśli wcześniej ostrzeliwali pierwszą część miasta, teraz latają wszędzie. Atakowane są nasze podstacje, wieże telefonii komórkowej, szkoły, biblioteki, domy prywatne. Sytuacja jest bardzo poważna« – mówi szefowa dzielnicy. Doskonale rozumie, że nawet w czasie pokoju będzie dużo pracy".

Ta kobieta przynajmniej zna swoje miejsce, jak rosyjskie arystokratki w caracie. Reporter nie pyta jej, jak głosowała, bo jakie to ma znaczenie.

Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze