0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja Mateusz Mirys / OKO.pressIlustracja Mateusz M...

„Obecnie wykrywamy w Polsce prawie 19 tysięcy przypadków rocznie, umiera ponad 7 tysięcy rocznie. Prostata jest nadal kompletnie niezrozumianym narządem. 54 procent mężczyzn błędnie sądzi, że kobiety też mają prostatę. Co ciekawe, 37 procent kobiet uważa, że posiada ten narząd. To porażka edukacyjna”.

„U wielu mężczyzn dominuje wstyd przed wizytą u urologa. Część ukrywa ją przed rodziną, inni przychodzą zmuszani przez żonę czy partnerkę. Najsmutniejsza jest jedna trzecia mężczyzn dojrzałych, których nie widzę w gabinecie. Trafiają do lekarza za późno, nierzadko prosto do szpitala, z zaawansowaną chorobą, z powodu strasznych powikłań. Lądują na izbie przyjęć czy na internie, z niewydolnością nerek, z chorobą przerzutową, w stanie terminalnym” – mówi dr Stefan Czarniecki*, wybitny specjalista urologii onkologicznej. (Jego sylwetka na końcu wywiadu).

Najczęściej rozpoznawany nowotwór u mężczyzn

Ewa Koza: Ile lat miał najstarszy pacjent, który zgłosił się do pana na pierwszą w swoim życiu konsultację urologiczną?

Dr Stefan W. Czarniecki*: Grubo ponad 80 lat. Całe życie był okazem zdrowia, aż dopadła go prostata (śmiech). Jak pani słyszy, mówię już językiem swoich pacjentów.

Rzecz jasna, urodził się z nią i, jak przypuszczam, zupełnie nie zastanawiał się nad jej istnieniem, aż pojawiły się objawy powikłanego zatrzymania moczu. Ów pan regularnie, dosłownie codziennie, poruszał się rowerem, w stanie przewlekłego upojenia alkoholowego. Feralnego dnia, gdy wracał ze sklepu, uległ wypadkowi, w wyniku którego – uderzając podbrzuszem o kierownicę – spadł z roweru. Trafił do mnie z nietypowymi, kompletnie niezrozumiałymi, dolegliwościami. Nie oddawał moczu, odczuwał delikatny ból w podbrzuszu, a mimo to czuł się doskonale.

Dopiero po konsultacjach w zespole urologicznym doszliśmy do wniosku, że on od dziesiątek lat cierpiał na łagodny rozrost gruczołu krokowego. Miał ogromnie rozrośniętą prostatę, do czego się po prostu przyzwyczaił, i mocno rozciągnięty pęcherz moczowy, zdolny pomieścić litry moczu. Miał też zaburzone odczuwanie bólu.

W chwili uderzenia o kierownicę doszło do dootrzewnowej perforacji przepełnionego pęcherza moczowego. Pęcherz pękł do środka jamy brzusznej, a pacjent nadal nie miał istotnych objawów. Ten człowiek przez kilka dekad bagatelizował symptomy łagodnego rozrostu gruczołu krokowego, takie jak osłabiony strumień moczu i konieczność częstszego oddawania moczu, również w nocy.

Jak wielu mężczyzn, tak zwanej starej daty, przyzwyczaił się do tego i zupełnie się tym nie przejmował.

Przeczytaj także:

Jaki był przebieg leczenia?

Pacjent był tego samego dnia operowany. Musiał mieć zszyty pęcherz, od strony jamy brzusznej. Leżał w szpitalu kilka tygodni, gojąc się. W dalszym leczeniu trzeba było usunąć przyczynę problemu, czyli łagodnego rozrostu gruczołu krokowego.

Leczeniem jakich schorzeń zajmuje się pan najczęściej?

Głównie raka prostaty, tych pacjentów mam najwięcej. Nie jest to zaskakujące, skoro jest to najczęściej rozpoznawany nowotwór u mężczyzn – tak w Polsce, jak w Europie i w świecie zachodnim.

Obecnie wykrywamy w Polsce prawie 19 tysięcy przypadków rocznie. W 2011 roku, gdy zaczynałem praktykę zawodową, było to 11 tysięcy w skali kraju. W 2012 roku z powodu nowotworu prostaty umierały 4 tysiące mężczyzn, teraz ponad 7 tysięcy rocznie.

Prostata jest nadal kompletnie niezrozumianym narządem. 54 procent mężczyzn błędnie sądzi, że kobiety mają prostatę.

Co ciekawe, 37 procent kobiet uważa, że posiada ten narząd, co jest oczywiście bzdurą, ale ta bzdura pokazuje zupełną porażkę edukacyjną. Nie pomagają pozbawione płci diagramy postaci ludzkich, jakie miałem okazję zobaczyć w podręczniku szkolnym mojej córki. Przedstawiony tam człowiek nie miał narządów płciowych. Nie da się w ten sposób pokazać różnic fizjologicznych, które występują między płciami.

Nazywany jest cichym zabójcą

Wracając do raka prostaty – on rozwija się bezobjawowo?

Tak, dlatego jest nazywany cichym zabójcą. To powinno nas prowokować do rozmowy o profilaktyce. Skoro nie daje symptomów, wymaga wykrycia w inny sposób. Są trzy czynniki ryzyka rozwoju raka prostaty, co istotne – na żaden z nich nie mamy wpływu.

Ryzyko wzrasta wraz z wiekiem, wyraźnie zwiększa je fakt występowania raka prostaty u dwóch czy trzech mężczyzn w rodzinie, większe ryzyko jest też u mężczyzn pochodzenia afrykańskiego.

Jest tylko jeden czynnik, na który mamy wpływ. Mówię o ryzyku stopnia złośliwości w chwili rozpoznania – nowotwór będzie bardziej agresywny, jeśli cierpimy na otyłość.

W jakim przedziale wiekowym najczęściej pojawia się rak prostaty?

Między 50. a 70. rokiem życia. U mężczyzn młodszych – począwszy od okresu dojrzewania do 40. roku życia – najczęstszym nowotworem jest nowotwór jądra. Ten, dla odmiany, na pewnym etapie daje objawy, ale żeby wykryć go we wczesnym stadium – zanim zauważymy symptomy – musimy pilnować samobadania jąder.

Samobadanie jąder – jak logicznie wynika z nazwy – wymaga samodzielnego ich zbadania, raz w miesiącu, po ciepłym prysznicu czy kąpieli. Tymczasem młodzi, 20-letni, mężczyźni chcieliby, żeby takie badanie przeprowadził urolog. Nie wystarczyłoby nam na to czasu. Nie ma tylu gabinetów i nie ma tylu urologów, żeby każdy 20-latek mógł być co miesiąc zbadany przez specjalistę.

Oznaczyć PSA po 40-ce

Więc kiedy powinni przyjść w celach profilaktycznych?

Po ukończeniu magicznej czterdziestki, niezależnie od wywiadu rodzinnego. Bo my nie wiemy, czy posiadamy mutację genów BRCA1/BRCA2.

I nie wiemy, czy ojciec albo dziadek, który zmarł wskutek zawału, nie miał nierozpoznanego raka prostaty.

Dlatego 40. rok życia jest tym, w którym należy po raz pierwszy oznaczyć PSA w pobranej krwi (badanie wykonywane u mężczyzn w celu wczesnego wykrycia raka prostaty – przyp. red.) i – co bardzo ważne – nie schować wyniku do szuflady. Obok wartości PSA podany jest kontrowersyjny zakres referencyjny, który – w mojej ocenie – nie powinien się tam w ogóle znajdować, bo jest niezgodny z wytycznymi Europejskiego Towarzystwa Urologicznego.

Wynik stężenia PSA w wartościach nanogramów na mililitr powinien być opatrzony komentarzem, że wymaga konsultacji z urologiem. Nie powinien zawierać żadnej normy. Sugerowanie, że wynosi ona 1, 2, 4 czy 5 albo 6 w danej grupie wiekowej jest reliktem wynikającym z wyników badań mających dziesiątki lat, które nie mają zastosowania we współczesnej diagnostyce raka prostaty.

Dziś wiemy, że PSA powinno być niższe niż 1 ng/ml w 40. roku życia i niższe niż 2 ng/ml w 60. roku życia. Każda inna wartość wymaga weryfikacji diagnostycznej. Musimy też pamiętać, że są nowotwory, które występują przy 0,5, 1, 1,5 i 2, więc sugerując się normą 2, 3, 4 nie mielibyśmy szans na ich wykrycie.

Jeśli mężczyzna dożył czterdziestki, powinien dojrzeć do tego, że konsultacja jego wyniku PSA musi się odbyć z urologiem. Natomiast jeżeli chodzi o jądra, nie powinien pojawić się u urologa w celu ich zbadania, ale przyjść niezwłocznie, gdy sam wykryje w nich patologię.

Wstyd mężczyzn

Jakie są czynniki rozwoju raka jądra?

Wnętrostwo (wada charakteryzująca się niezstąpieniem jednego lub obu jąder do moszny – przyp. red.), rak jądra w rodzinie, zespół Klinefeltera i występowanie raka w drugim jądrze, co aż 500-krotnie zwiększa ryzyko.

Mężczyźni wstydzą się rozmowy i o raku jądra, i o raku prostaty. Choć mówi się o tym w kampaniach społecznych, nie wydaje mi się, żeby panowie wstydzili się mniej, ale dojrzalej konfrontują się z tym wstydem.

Kolejną chorobą, którą się zajmuję, jest nowotwór nerki. W Polsce występuje ponad 3 tysiące takich przypadków rocznie. Ten nowotwór jest skorelowany z nadciśnieniem, niektórymi toksycznymi ekspozycjami środowiskowymi, paleniem papierosów i otyłością.

W 70 procentach jest wykrywany przypadkowo, przy okazji badań obrazowych z powodu innych wskazań. Jest jednak jeden sygnał, który powinien wzbudzić czujność – chodzi o pojawianie się krwi w moczu. I to łączy nowotwór nerki z kolejnym, którym się zajmuję, czyli nowotworem pęcherza moczowego. Rozpoznajemy go u ponad 5 tysięcy Polaków rocznie.

Rak nerki z powodu palenia tytoniu

Wszyscy wiążą palenie tytoniu z rakiem płuc. Tymczasem toksyczne jest nie tylko wdychanie dymu papierosowego, ale również usuwanie go z organizmu. Część dymu zostaje w organizmie, a część jest wydalana przez układ krwionośny i nerki do pęcherza, gdzie – czasem przez wiele godzin, a czasem przez całą noc – oddziałuje na śluzówkę pęcherza moczowego. I jest najczęstszym czynnikiem ryzyka rozwoju nowotworu tego narządu. Jest potencjalnie równie śmiertelny, jak rak nerki i rak prostaty.

O ile nie dzieje się nic niepokojącego, mężczyzna powinien przyjść na konsultację urologiczną po ukończeniu magicznej czterdziestki, a jaki jest przeciętny wiek pacjenta, który zgłasza się do pana na swoją pierwszą wizytę?

60 lat, czyli o 20 lat za późno.

Jak widzi pan pacjentów, którzy przychodzili w 2011 roku, gdy rozpoczynał pan praktykę zawodową, i jak widzi ich pan obecnie?

Pacjent, który zgłasza się dziś, ma między 50 a 60 lat, przychodzi na wizytę profilaktyczną albo z powodu objawów, które go niepokoją, najczęściej z wynikiem PSA w ręku. W porównaniu do sytuacji sprzed 13 lat wizyty profilaktyczne zdarzają się zdecydowanie częściej.

Wówczas na pierwszorazową konsultację przychodzili panowie mający 60, 70 i więcej lat. Co istotne, nie zgłaszali się profilaktycznie, ale zazwyczaj w kontekście już występujących uciążliwych objawów. Widzę wyraźną różnicę nie tylko w przyczynie, z powodu której pacjenci zgłaszają się do urologa, ale również w sposobie myślenia o zdrowiu.

Dziś mężczyźni częściej mają świadomość, że niektórych objawów nie powinni ignorować. Zgłaszają się we wcześniejszym stadium choroby, nie lekceważą subtelnych zmian związanych z oddawaniem moczu, z pojawieniem się nawet najmniejszej kropli krwi w moczu, z wystąpieniem jakiejkolwiek patologii w obrębie moszny czy nawracających infekcji układu moczowego.

A dojrzali mężczyźni?

U wielu nadal dominuje wstyd. Część trzyma wizytę u urologa w tajemnicy przed rodziną, inni przychodzą zmuszani i dosłownie doprowadzani na konsultację przez żonę czy partnerkę. To panowie pozbawieni decyzyjności, ci, których kobiety prowadzą za rączkę przez ścieżkę diagnostyczną. To jest pula uświadomionych mężczyzn.

Najciekawsza i najsmutniejsza jest – jak podejrzewam – jedna trzecia mężczyzn dojrzałych, których nie widzę w gabinecie. Oni trafiają do lekarza za późno, nierzadko prosto do szpitala, z zaawansowaną chorobą, z powodu strasznych powikłań. Lądują na izbie przyjęć czy na internie, z niewydolnością nerek, z chorobą przerzutową, w stanie terminalnym.

Boją się odsłonięcia podbrzusza

Czego mężczyzna boi się panicznie przed pierwszą wizytą?

Odsłonięcia podbrzusza – nie w aspekcie fizycznym, ale w kontekście pokazania swojej wrażliwości i konfrontacji z chorobą czy słabością. Rzadko dzieje się to na poziomie świadomym. Mężczyzna najczęściej boi się jakiejś stereotypowej fizycznej korelacji i skojarzeń z rolą lekarza, który będzie ingerował w jego cielesność i intymność. Będzie go badał i rozbierał.

Wydaje mi się, że bardziej niż z ubrania boi się rozebrania z czegoś innego, ale z tym dużo trudniej się skonfrontować.

Powstaje coraz więcej kampanii społecznych, w których mówi się o zdrowiu i cielesności, tymczasem wiele kobiet wciąż żyje w permanentnym wstydzie – najpierw wstydzą się tego, że pojawia się u nich pierwsza miesiączka, później – około 50. roku życia – że przestają miesiączkować. Mężczyźni zwykli zaś udawać, że są niezniszczalni.

Mężczyźni też żyją w chronicznym wstydzie. Wstydzą się do tego stopnia, że są w stanie ukrywać przez wiele dekad poważne fizyczne objawy choroby, nie tylko przed bliskimi, ale również sami przed sobą.

Najgorsze jest to, że ukrywaniu zachodzących w ciele zmian towarzyszy ukrywanie zmian w relacjach, a są konsekwencją cielesnych. Wpływ zdrowia urologicznego na życie seksualne małżeństw i osób pozostających w relacjach partnerskich jest ogromny.

Ogromny postęp w diagnostyce

Co się zmieniło w procesie diagnozowania „męskich” nowotworów?

Z perspektywy ostatnich 13 lat widzę ogromny postęp w diagnostyce podejrzenia nowotworu prostaty z wykorzystaniem supernowoczesnego narzędzia, jakim jest rezonans magnetyczny. Doprowadziliśmy do sytuacji, w której na co dzień wykrywamy choroby na stadium 10 lat wcześniejszym, niż miało to miejsce dekadę temu.

Każdy nowotwór ma swój naturalny bieg, jeśliby nic z nim nie zrobić, będzie się rozwijał, przez 5, 10, 15 czy 30 lat. To często są wolno rozwijające się choroby. Dziś jesteśmy w stanie wykryć je o 20 lat wcześniej w ich naturalnym biegu, czyli w znacznie wcześniejszym stadium.

Wykrywamy coraz więcej nowotworów prostaty mało złośliwych, nieposiadających negatywnych genetycznych cech rokowniczych. Mamy badania, które pozwalają na ich ocenę w dużo bardziej subtelny sposób.

Jeszcze 10 lat temu mieliśmy do dyspozycji jedynie PSA, biopsję i leczenie radykalne – operację lub radioterapię. Dziś mamy PSA, płynną biopsję z moczu Select mdx, badania genetyczne z krwi, wieloparametryczny rezonans magnetyczny prostaty, PSMA-PET i biopsję fuzyjną przezkroczową prostaty. Ta ostatnia pozwala na wykrycie nawet 3-milimetrowego ogniska nowotworu, który jest na tak wczesnym stadium, że nie musimy go ruszać. Możliwe, że możemy go leczyć w sposób punktowy – wprowadzając jakąś formę energii, za pomocą lasera, ultradźwięków czy kontrolowanego zimna – i zatrzymać nowotwór w samym zalążku.

To jest nowa era

To jest nowa era diagnostyki i leczenia, w której czuję się spełniony, ponieważ wykrywanie chorób na tak wczesnym etapie, na którym możemy je leczyć bez jakiegokolwiek pogorszenia dalszego biegu życia człowieka, powinno być naszym celem.

Jest dla mnie zaszczytem, że mogę uczestniczyć w procesie, w którym przez ostatnich 10 lat dokonała się prawdziwa rewolucja. Właśnie dlatego urologia od początku mnie fascynowała. Widziałem, że zachowywaliśmy się topornie wobec bardzo subtelnej, zróżnicowanej choroby. Czułem, że przed nami ogromny postęp i chciałem być jego częścią.

Od początku drogi zawodowej miałem możliwość aktywnie uczestniczyć w procesach zmian technologicznych w ramach wieloośrodkowych badań naukowych o zasięgu międzynarodowym i w badaniach klinicznych, byłem zaangażowany we wdrażanie w Polsce nowych – związanych z diagnostyką – produktów, popularyzację ich użytkowania i edukację kolegów tym zakresie. To była niezwykła przygoda, a wiem, że to wciąż jest jej etap początkowy.

*Dr Stefan W. Czarniecki urodził się w USA, tam rozpoczął edukację, którą kontynuował na McGill University w Montrealu i na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Oprócz medycyny studiował historię sztuki, nauki polityczne, fizykę.

Prowadzi jedyny w Centralnej Europie kompleksowy ośrodek diagnostyki i robotycznego leczenia raka prostaty – w Szpitalu Św. Elżbiety w Warszawie. Współpracuje klinicznie z ośrodkami w USA, Holandii, Wielkiej Brytanii, Niemczech i Francji. Aktywny w komitetach i sekcjach Europejskiego Towarzystwa Urologicznego, prowadzi wykłady na forum międzynarodowym. Jest współautorem licznych publikacji naukowych, w tym wieloośrodkowych międzynarodowych analiz dotyczących zastosowania płynnych biopsji w selektywnej diagnostyce raka prostaty.

Specjalizuje się w urologii onkologicznej, spersonalizowanej diagnostyce i terapiach, w leczeniu ogniskowym, oraz w nowoczesnym aktywnym nadzorze raka prostaty. Od ponad 10 lat prowadzi terapie robotyczne w leczeniu raka prostaty metodą HIFU, wykonał blisko 2500 biopsji fuzyjnych prostaty, plasując się w światowej czołówce. Od początku swojej kariery zawodowej w znaczący sposób oddziałuje na jakość polskiej diagnostyki i leczenia raka stercza oraz na medialną komunikację społeczną dotyczącą tej choroby.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Na zdjęciu Ewa Koza
Ewa Koza

Ekonomistka, psycholożka biznesu, redaktorka – związana z mediami od 2013 roku. Pisze o aspektach zdrowotnych i społecznych, z naciskiem na prawa człowieka, prawa kobiet, zdrowie psychiczne osób małoletnich i wszelkie przejawy przemocy w relacjach skośnych, tak prywatnych, jak i zawodowych.

Komentarze