0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.plAgnieszka Sadowska /...

W czwartek, 13 października, dotarła do nas informacja, że jeden z prowadzących głodówkę zaszył sobie usta. Wezwano do niego pogotowie, a w piątek wywieziono go z ośrodka.

Również w piątek z ośrodka wywieziono jeszcze jednego mężczyznę, który był naszym informatorem oraz pomagał w zgłaszaniu postulatów strajkujących. 14 października Straż Graniczna przekazała nam, że na posiłki nie przychodzi jedynie dwóch mężczyzn. 15 października pozostał jeden strajkujący.

Przeciw bezsensownej detencji

Protestujący mężczyźni przekazywali nam, że strajk głodowy w ośrodku detencyjnym w Lesznowoli rozpoczął się już 4 października. 7 października poinformowali o proteście władze ośrodka i zapowiedzieli przedłożenie postulatów. Postulaty zostały przekazane w poniedziałek (10 października), do nas dotarły w dwóch wersjach językowych, polskiej i angielskiej.

Jednym z głównych postulatów było, jak powiedzieli nam wspierający protest aktywiści, zaprzestanie „bezsensownego przedłużania detencji i zaprzestania stosowania »kalki«”.

Przeczytaj także:

„Kalką” aktywiści nazywają sposób wydawania decyzji o przedłużeniu detencji. Według nich decyzje różnią się od siebie jedynie nazwiskami osób, których dotyczą, a powody są kopiowane. Jak przez kalkę.

Kolejnymi zarzutami, jakie wysunęli protestujący, był brak znajomości języków obcych wśród pracowników ośrodka, a także brak swobodnego kontaktu ze światem zewnętrznym. Na liście postulatów pojawił się też zakaz szykanowania uczestników protestu. To wynik doświadczeń poprzednich strajkujących.

Pod oboma dokumentami podpisało się łącznie ponad 30 mężczyzn. Mimo to, następnego dnia Straż Graniczna poinformowała Polską Agencję Prasową, że strajk ogłosiło jedynie 13 mężczyzn. Tyle podpisów widnieje pod postulatami w polskiej wersji językowej. Czy to oznacza, że wersja angielska nie dotarła do władz ośrodka?

Tego nie udało nam się ustalić, bo Straż Graniczna unikała z nami kontaktu przez cały protest. Pierwszą wiadomość na temat strajku dostaliśmy od rzecznik ośrodka w Lesznowoli dopiero wczoraj, 15 października.

Wywózki z ośrodka

Według informacji, jakie do nas dotarły z ośrodka, mężczyzna, który zaszył sobie usta, pochodzi z Czeczenii. Najprawdopodobniej został zatrzymany podczas pomagania innym osobom w przekraczaniu granicy polsko-białoruskiej. W trakcie oczekiwania na deportację mężczyzna miał zgłosić wniosek o ochronę międzynarodową. Swoją prośbę motywował postępującą mobilizacją w Rosji oraz zaangażowaniem Ramzana Kadyrowa w rosyjską agresję na Ukrainę.

– Albo pójdzie zabijać, albo go zabiją – słyszymy od osoby, która widziała mężczyznę już z zaszytymi ustami.

Straż Graniczna miała wezwać do mężczyzny pogotowie, ale czy został zabrany do szpitala, czy zajęto się nim na terenie ośrodka – tego osoba, z którą rozmawiamy, nie wie.

Jak donosi nasz obecny informator, następnego dnia mężczyzna został zabrany do ośrodka w Przemyślu. W tym ośrodku mają panować trudniejsze warunki bytowe oraz surowsza dyscyplina, co słyszeliśmy także z innych źródeł.

Z ośrodka w Lesznowoli zabrano także innego mężczyznę, który prowadził strajk głodowy. Dlaczego? Tego nasz obecny informator nie wie, ale podejrzewa, że może chodzić o jego rolę w strajku. Zabrany kontaktował się z aktywistami oraz mediami, w tym z nami.

– Pomagał pisać postulaty, pomagał w strajku i to im nie pasowało – mówi nasz obecny informator. – Rano po niego przyszli, chyba w dwudziestu, jak po jakiegoś terrorystę, i powiedzieli, że go zabierają do Białegostoku.

Jak dotąd nie udało nam się nawiązać kontaktu z mężczyzną, jego telefon nie odpowiada.

Samotny protest

– Cały czas przychodziły do nas kobietki z biblioteki, mówiły, że to nic nie da, że tylko schudniemy. W ośrodku kazali nam się ważyć i badać. Czy ja jestem szczurem doświadczalnym, że mam się dawać ważyć? Niech ktoś przyjdzie, żeby mi pomóc, a nie pytać, czemu głoduję. Głoduję, bo tylko to mi zostało – mówi nam mężczyzna, który kontynuuje protest.

Mężczyzna przekonuje nas, że nie został zatrzymany podczas przekraczania granicy polsko-białoruskiej, ani nie brał udziału w pomaganiu przekraczania granicy innym. Szczegóły jego sprawy zachowujemy do wiadomości redakcji.

Wczoraj Straż Graniczna poinformowała nas o dwóch mężczyznach, którzy odmawiali schodzenia na posiłki, co potwierdza nasz informator. Rzecznik ośrodka w Lesznowoli przekazała nam, że „mężczyźni spożywają zimne i ciepłe napoje, niewykluczone, że przyjmują również posiłki w swoich pomieszczeniach, bądź w pomieszczeniach innych cudzoziemców niebiorących udziału w proteście”.

„Dotychczas protestujący cudzoziemcy odmawiali poddania się badaniom lekarskim. Stan wszystkich jest bardzo dobry, wszyscy swobodnie poruszają się po terenie ośrodka i aktywnie uczestniczą w codziennych zajęciach” – przekazuje nam rzecznik.

To nie pierwszy raz, gdy Straż Graniczna sugeruje, że strajkujący cudzoziemcy nie prowadzą głodówki uczciwie. Takie sugestie pojawiały się podczas poprzednich protestów.

Obecny protest jest bowiem trzecim już strajkiem głodowym w Lesznowoli. Pierwszy miał miejsce pod koniec kwietnia i zakończył się zwolnieniem z detencji piątki głodujących Syryjczyków.

To zachęciło innych cudzoziemców do podjęcia kolejnej głodówki. W drugim strajku z początku brało udział ponad 20 mężczyzn, Kurdów z Iraku oraz Turcji. W ich ślady poszli mężczyźni z ośrodków detencyjnych w Wędrzynie, Przemyślu oraz Krośnie Odrzańskim.

Do końca strajku dotrwało 10 mężczyzn z Lesznowoli, którzy protestowali łącznie przez 35 dni. Strajk zawiesili z obawy o zdrowie jednego z nich oraz solidaryzując się z innym protestującym, któremu Straż Graniczna miała grozić przeniesieniem do ośrodka o gorszych warunkach bytowych niż Lesznowola. Nie przeszkodziło to Straży Granicznej wywieźć z Lesznowoli innego mężczyznę, również biorącego udział w proteście.

Jak okazało się w kolejnych dniach, po przeniesieniu do innych ośrodków, część strajkujących lub wspierających strajk była zwalniana z detencji. Spora część zwalnianych zdążyła wyjechać już z Polski, podobnie jak większość zwolnionych wcześniej Syryjczyków.

Jak informowała nas wówczas Katarzyna Kretkowska, posłanka Nowej Lewicy, w trakcie protestu Urząd ds. Cudzoziemców rozpatrzył część wniosków o ochronę międzynarodową osób, biorących udział w proteście. Jak już pisaliśmy, to nie znaczy, że miał na to wpływ sam strajk.

Kretkowska kieruje Parlamentarnym Zespołem ds. Polityki Migracyjnej i Integracyjnej oraz razem z posłem Tomaszem Aniśko (Zieloni), Małgorzatą Tracz (Zieloni) i Darią Gosek-Popiołek (Razem) interweniowała w sprawie sytuacji w ośrodkach zamkniętych. Od szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców usłyszała zapewnienia, że procedury dotyczące strajkujących toczyły się zgodnie z wyznaczonymi terminami.

Podobnie miało być w przypadku pięciu Syryjczyków, którzy podjęli pierwszy strajk głodowy w Lesznowoli, choć wówczas dotarły do nas nieoficjalne informacje, że ich sprawa mogła zostać nieco przyspieszona.

Nowoczesny ośrodek, w którym głodują ludzie

W trakcie trwania obecnego protestu Straż Graniczna unikała z nami kontaktu. Nie przeszkadzało to jednak w chwaleniu się nowym budynkiem mieszkalnym w Lesznowoli. O oddaniu budynku do użytku dowiedzieliśmy się z depeszy Polskiej Agencji Prasowej we wtorek (11 października). Straż Graniczna prezentując nowy budynek podkreśliła jego nowoczesny charakter oraz koszt inwestycji – ponad 40 mln złotych.

Polskiej Agencji Prasowej, która pojawiła się na prezentacji, rzecznik Straży Granicznej przekazała, że w Lesznowoli przebywają osoby niebezpieczne, bo przekraczające granice nielegalnie, a także tzw. kurierzy, czyli przemytnicy ludzi.

O tym, że przebywają tam również osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową Polska Agencja Prasowa nie wspomniała, co dziwi także dlatego, że oddawany do użytku budynek został przeznaczony wyłącznie dla matek z dziećmi.

Komentarze