0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz...

Anton Ambroziak, OKO.press: Zwycięstwo Karola Nawrockiego to gigantyczny sukces PiS-u, czy porażka Donalda Tuska i całego obozu władzy?

Dr hab. Renata Mieńkowska-Norkiene*: I jedno, i drugie. Z jednej strony PiS potrafił tę część społeczeństwa, która była bardziej zdyscyplinowana w pójściu na wybory, czyli własny elektorat, ale i wyborców Sławomira Mentzena, czy Grzegorza Brauna, przekonać, że kandydat znikąd i z taką szemraną przeszłością będzie lepszym prezydentem.

To nie tyle jest sukces Prawa i Sprawiedliwości, ile Jarosława Kaczyńskiego.

On w tej walce z Tuskiem o dominowanie nad polską polityką po prostu wczoraj wieczorem wygrał.

Bo schował się w kampanii i postawił na kandydata, którego dało się odkleić od PiS-u, dopasować do społecznej emocji i ostrego skrętu w prawo?

Kaczyńskiemu przez półtora roku rządów Tuska udało się utrzymać przekonanie, że byłby po prostu lepszy. W mojej ocenie wyborcy PiS-u głosowali na potencjał powrotu tej partii do władzy, a nie na Karola Nawrockiego – na jego miejscu mógłby być absolutnie ktokolwiek.

Przeczytaj także:

Natomiast jeśli chodzi o resztę wyborców, którzy oddali głos na Nawrockiego, musimy mówić o błędach Donalda Tuska. Od początku mówiłam, że brak sensownej polityki komunikacyjnej tego rządu, spowodował, że Rafał Trzaskowski „oberwał" za władzę. Ta furia, która zrodziła się po prawej stronie, to nie tylko efekt 8-letniego prania mózgu, czy ogólnego skrętu w prawo. Młodzi ludzie, którzy zagłosowali w większości na Karola Nawrockiego, mieli poczucie, że nikt się nimi przez ten czas nie zainteresował.

I to jest prawda: dwie grupy, które absolutnie przesądziły o wyniku wyborów, czyli młodzi w wieku 20-29, a także mężczyźni do 39. roku życia, czyli w dużej mierze wyborcy Sławomira Mentzena, nie dostali od tego rządu absolutnie nic.

A Rafał Trzaskowski nie potrafił się od rządu Tuska odciąć.

Ze sztabem, w którym główną rolę odgrywali ministrowie rządu Donalda Tuska, którzy bez zgody premiera palcem nie kiwną, to było niewykonalne. Zresztą Donald Tusk wcale nie chciał, żeby kandydat Koalicji Obywatelskiej zrywał z obozem władzy, nie taki był jego cel. Celem była rozgrywka z Jarosławem Kaczyńskim i w tej bitwie wygrał Kaczyński. Nie wiem, czy to już Waterloo Tuska, ale na pewno pojedynek, który istotnie wpłynie na losy tego polityka.

Rafał Trzaskowski miał przed II turą wykonać szpagat: zmobilizować niegłosujących, sięgnąć po rezerwy w elektoracie koalicji 15 października z 2023 roku, być przekonującym dla Lewicy i jednocześnie zdemobilizować lub przyciągnąć część wyborców Mentzena.

Walka toczyła się o jak największą frekwencję i faktycznie jest ona rekordowa dla wyborów prezydenckich. Dla sztabu Trzaskowskiego kluczowi byli wyborcy Mentzena, których 88 proc. poszło zagłosować na Karola Nawrockiego. Dziś już wiemy, że nie chodziło o kwotę wolną od podatku, ani nic, na co Rafał Trzaskowski się zgodził, rozmawiając z Mentzenem.

Dominującą emocją była „antytuskowość", dlatego sięganie po tych wyborców było absolutnym nieporozumieniem, bo zabrało Rafałowi Trzaskowskiemu autentyczność.

Jednak także wśród osób, które nie głosowały w pierwszej turze, Rafał Trzaskowski wygrał, ale wcale nie przekonująco, a wiele osób zostało w domach.

Tutaj walka toczyła się o zmobilizowanie grupy, która wcześniej głosowała na Szymona Hołownię, bo to odsetek, którego zabrakło Trzaskowskiemu, żeby wygrać. To są osoby, którzy mają konserwatywne poglądy, absolutnie nigdy nie zagłosowałyby na Tuska, ale nie chciały głosować na Nawrockiego, bo to dla nich kandydatura nieakceptowalna. I część tych osób została 1 czerwca w domach. Trzaskowskiemu nie udało się też trafić do osób starszych, 60+. W liczbach bezwzględnych jest to grupa bardzo istotna i można było liczyć na to, że znajdą się tam ludzie, których da się przyciągnąć.

Według mnie absolutnym strzałem w stopę było zaangażowanie Tuska w kampanię i to się nie zmieniło w ciągu tych ostatnich dwóch tygodni. Kaczyński się ukrył, nie wychodził przed szereg, wypowiadał się tylko, gdy naprawdę musiał. I widać, że to była słuszna strategia, a obecność polaryzującego premiera w kampanii zdemobilizowała wiele osób po stronie demokratycznej. Nawet jeśli szansa na super dużą frekwencję, na poziomie z 2023 roku lub wyższą, była niewielka, strategia sztabu KO nie pomogła w mobilizacji.

Co teraz może zrobić Tusk i czy w ogóle jest szansa na nowe otwarcie tego rządu z Karolem Nawrockim w Pałacu Prezydenckim?

Tusk może zmobilizować rząd do szybkiego przepchnięcia liberalnych reform, dowiezienia kilku istotnych kwestii do prezydenta, który prawdopodobnie będzie je blokował, ale to już zupełnie inna historia. Chaos mogą wzmacniać i Tusk, i Nawrocki, i na pewno w jakimś stopniu będzie się to działo. Osobiście nie wierzę, że Tusk pójdzie drogą progresywną, drogą reform. Raczej w zaciszach gabinetów, wraz ze swoimi poplecznikami, będzie obmyślał dalszą strategię. Wydaje mi się, że linia polityczna będzie kontynuowana, a bez rzecznika i sprawnej komunikacji, to będzie równia pochyła do wyborów 2027 roku, gdy demokracja sromotnie przegra, a populiści dojdą do władzy.

Idąc tą samą drogą, Tusk zagwarantuje sobie przegraną. To jest bezdyskusyjne.

Jeśli zacznie się ferment, będą poważne zmiany, rekonstrukcja rządu, ale nie wymiana Bodnara na Giertycha, tylko przyjdą ludzie młodzi z werwą, zastąpią tragicznych ministrów, to jest cień szansy na pozytywną zmianę. Pytanie, co to da.

Co oznacza prezydentura Karola Nawrockiego?

Kilka rzeczy się nie zmieni. Tak jak za Andrzeja Dudy będzie pat z sędziami, profesorami, ambasadorami. Będzie pat z reformami. Z Dudą udawało się jeszcze dogadywać na płaszczyźnie proukraińskiej, antyrosyjskiej. Możemy się spodziewać, że Nawrocki, który wygrał prezydenturę na hasłach antyukraińskich, nie będzie mocno pomagał rządowi w kontynuacji polityki wsparcia dla Kijowa. Myślę, że dwa kluczowe hasła na najbliższy czas to chaos i impas. Pytanie, czy Tusk już teraz będzie chciał zweryfikować sytuację, odda władzę i będzie ryzykował w wyborach za dwa lata.

W mojej ocenie przyspieszone wybory nie są dobrym pomysłem i Tusk nie powinien rozważać tego scenariusza.

Ale czy ta koalicja sama się nie rozpadnie Tuskowi w rękach?

Część posłów PSL, która blokowała wiele zmiana, już przebiera nóżkami, żeby dołączyć do przyszłego rządu PiS-u i Konfederacji. Ciężko powiedzieć, czy Tusk zdoła ich zdyscyplinować. Myślę, że Szymon Hołownia ma poczucie, że też przyczynił się do klęski Trzaskowskiego, bo stracił większość kapitału zebranego w 2023 roku. Na pewno zdyscyplinuje się lewica w rządzie, bo nie ma wyjścia. Tylko Tusk jest gwarantem, że kilka ich postulatów uda się zrealizować.

Obawiam się jednak, że marsz na prawo się nie skończy, Tusk idzie tą drogą konsekwentnie, zrobił to też w kampanii Trzaskowski. W takiej sytuacji nie ma szans na kontrrewolucję z drugiej strony, podobną energię buntu, którą obserwujemy wśród młodych i mężczyzn po prawej stronie. Lewicowi populiści nie rosną dziś znacząco. Dobrze trzymają się w Polsce hasła o sile i patriotyzmie. Dobrze radzi sobie przemoc polityczna, której lewa strona nie uznaje. Karol Nawrocki też na tym wygrał. To jest dziś akceptowalne narzędzie do wzmacniania godności. Jednak w mojej ocenie tylko liberalne reformy, przede wszystkim te obyczajowe, mogłyby pokazać sprawczość tego rządu.

Jeśli nie będzie sprawczości, to będziemy dryfować. I na jakiej podstawie Polacy mieliby w 2027 roku wybrać znów partie Koalicji 15 października? Wybory prezydenckie są inne, ludzie są częściej zmobilizowani, spersonalizowanie wyboru bardziej przemawia do wyobraźni. Jeśli Tusk nie zrobi nic, nie uruchomi fermentu po drugiej stronie, to za dwa lata z pewnością przegra. I to będzie gwóźdź do trumny, trzecia kadencja PiS-u wraz ze skrajną prawicą, to jest bezdyskusyjnie droga węgierska.

*Dr hab. Renata Mieńkowska-Norkienedoktorka habilitowana nauk o polityce, adiuntka na Wydziale Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 2018-2025 członkini zarządu Komitetu Naukowego „Democratization in Comparative Perspective” Międzynarodowego Towarzystwa Nauk Politycznych (IPSA).

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.

Komentarze