„To trochę fuks. Ale szczęście sprzyja tym, którzy walczą, liczyliśmy, że coś takiego się wydarzy” - przyznaje poseł opozycji. Czwartkowe posiedzenie Sejmu pokazało chaos i konflikty w obozie rządzącym oraz mobilizację i porozumienie opozycji. W tle Niemcy grały z Kostaryką
To był bodaj najbardziej burzliwy wieczór w Sejmie w tej kadencji. Opozycja nieoczekiwanie odniosła sejmowe zwycięstwa, ale ma też na koncie porażkę – nie zatrzymała lex Czarnek, choć z arytmetyki sejmowej wynikało, że mogła.
Co się stało wieczorem w czwartek 1 grudnia 2022? Poszło o jedną ustawę i jedną uchwałę.
Najpierw przegrał Ziobro. Kilkoro posłów PiS pomogło opozycji i nie wzięło udziału w głosowaniu za nowelizacją ustawy o notariacie, która wyszła z Ministerstwa Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Później opozycja zerwała kworum podczas głosowania nad uchwałą, która nie powinna budzić żadnych kontrowersji. Do uchwały uznającej Rosję za państwo sponsorujące terroryzm nieoczekiwanie PiS dopisał, że Rosja jest też odpowiedzialna za katastrofę w Smoleńsku. Opozycja nie zgodziła się tego poprzeć i ku zdumieniu PiS wyjęła karty do głosowania.
Jak na dłoni było tego dnia widać konflikty i chaos w obozie rządzącym, które doprowadziły do demobilizacji. Rzecz niespotykana, bo PiS dokładnie liczy głosy, a dał się zaskoczyć brakiem kworum. Tymczasem ziobryści już zapowiedzieli, że nie zapomną porażki, za którą winią premiera Morawieckiego.
Czwartkowe posiedzenie to może być ledwie preludium do parlamentarnej jatki w tak zwanej Zjednoczonej Prawicy. Za kilka dni Sejm ma przecież głosować nad wotum nieufności wobec Ziobry.
Ale w czwartek widać też było zmobilizowaną, działającą wspólnie i szybko reagującą na wydarzenia opozycję.
Jednocześnie połowa posłów, jak sami relacjonują, w trakcie sejmowych prac oglądała mecz Niemiec z Kostaryką.
Sejm tego wieczora dosłownie huczał. Z sali raz słychać było brawa (gdy ustawa o notariacie padła), raz okrzyki „Ruski agent!” (gdy nie przeszła uchwała o Rosji). Euforia wybuchała to po stronie opozycji (gdy wygrywała głosowania), to po stronie PiS (gdy Niemcy tracili gola i kiedy okazało się, że odpadają z mundialu).
Emocje były wielkie. Prowadząca początkowo obrady Małgorzata Gosiewska wyłączała mikrofon posłowi Lewicy Maciejowi Gduli, gdy ten wczesnym wieczorem próbował poinformować posłów o nagłej wrzutce PiS do uchwały o Rosji. Nocą Elżbieta Witek na pewien czas straciła animusz zdumiona wynikami głosowania nad ustawą o notariacie. A poseł Jacek Ozdoba (ziobrysta) wkroczył na mównicę domagając się przerwy, by opozycja mogła kibicować Niemcom.
„To był bardzo dziwny wieczór” – opowiada OKO.press posłanka Joanna Scheuring-Wielgus z Lewicy. „Takiej sytuacji jeszcze nie było. PiS zawsze był zwarty i gotowy. A tym razem nie. Wchodzimy w ciekawą fazę polityczną”.
„W rządzie jest już tylko wspólnota koryta” – komentuje rzecznik PSL Miłosz Motyka. „Nie ma wspólnoty merytorycznej i programowej, nie są w stanie prowadzić żadnej wspólnej polityki, nawet polityki prawnej ani polityki europejskiej. Rolą opozycji jest wykorzystywać sytuację, rozwalać ten zepsuty układ”.
Rozmawiamy z posłami opozycji i rekonstruujemy wydarzenia z czwartkowej nocy.
„Co się pan tak ekscytuje? Co się pan tak ekscytuje?” — irytowała się marszałkini Elżbieta Witek tuż po głosowaniu w sprawie ustawy o notariacie. Opozycja faktycznie była podekscytowana, bo właśnie wysłała do kosza ustawę Zbigniewa Ziobry. A Witek wyraźnie nie wiedziała, co ma robić.
W tym czasie w pierwszym rzędzie ław PiS Ryszard Terlecki (przewodniczący klubu PiS), Waldemar Anzel (wiceprzewodniczący) i Jarosław Kaczyński studiowali wydruk z nazwiskami głosujących.
Było około 21:30. Połowa tego gorącego wieczoru.
O tym, że ustawa jest zła, posłowie opozycji alarmowali na komisji sejmowej od kilku tygodni. Ale przecież nie takie ustawy w tym Sejmie przechodziły, a posłowie PiS karnie za nimi głosowali. Czemu więc ta padła?
O losach ustawy zdecydowało 14 posłów PiS, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu. A część z nich była przecież obecna na sali. Robert Telus z PiS przyznał w rozmowie z „Wyborczą”, że instrukcje dla klubu były takie, by ustawę poprzeć.
Już we wcześniejszych głosowaniach nie uczestniczyło ośmiu-dziewięciu posłów PiS, wśród nich Mateusz Morawiecki oraz kilku innych ministrów (szef MSZ Zbigniew Rau, minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk czy minister sportu Kamil Bortniczuk, ale ten akurat jest w Katarze na mundialu).
Osoby z otoczenia Morawieckiego powiedziały Wirtualnej Polsce, że premier był nieobecny z powodu „licznych obowiązków” i zapewniały, że to nie była demonstracja polityczna skierowana przeciwko Ziobrze.
Jednak opozycja w to nie wierzy. „Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem” – mówi mi polityk znający kulisy tego głosowania.
Tego samego dnia, mimo tych „licznych obowiązków” Morawiecki znalazł bowiem czas, żeby przyjechać do Sejmu. Wziął udział w posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. energii odnawialnej. W zespole dominuje PSL, a Morawiecki szuka poparcia dla ustawy wiatrakowej, której nie chce poprzeć Ziobro, a która spełnia jeden z kamieni milowych – warunków otrzymania pieniędzy z KPO.
A zatem premier demonstracyjnie, w otoczeniu ochroniarzy zjeżdża do Sejmu około godziny 14 i spotyka się z PSL. Po czym wyjeżdża i kilka godzin później nie bierze udziału w głosowaniu nad ustawą Ziobry.
O głosowaniu nad ustawą o notariacie rozmawiał z posłami PiS Jacek Tomczak z PSL. On sam twierdzi, że nie było potrzeba żadnych kuluarowych rozmów, bo posłowie PiS publicznie zgłaszali zastrzeżenia do tej ustawy.
„Trafiło nam się okienko: spór w rządzie. Tam się odbywało brutalne kopanie po kostkach w ostatnich dwóch tygodniach. Notariusze trafili fuksem na to okienko. Część osób uznała: czemu mamy za bezdurno głosować za pomysłami Ziobry i brać to na klatę? A premier Morawiecki puścił oko do posłów: róbcie w tej sprawie, co uważacie” — opowiada jeden z opozycyjnych posłów.
No i kilkoro posłów PiS nie głosując, pozwoliło opozycji wygrać. Byli to: Elżbieta Duda, Małgorzata Jankowska, Marek Matuszewski, Andrzej Szlachta, Janusz Śniadek, Piotr Uściński, Jacek Żalek.
„To trochę fuks. Ale trochę szczęścia trzeba mieć, szczęście sprzyja tym, którzy walczą, liczyliśmy, że coś takiego się wydarzy” — przyznaje poseł opozycji.
Co to za ustawa? I dlaczego akurat ona wylądowała w koszu?
Pojawiła się niedawno — 11 października 2022. Miała skrócić czas oczekiwania na wpis do księgi wieczystej — tak przynajmniej uzasadniało potrzebę nowelizacji Ministerstwo Sprawiedliwości. Ale to nie wszystko.
Bo już w uzasadnieniu dołączonym do ustawy można przeczytać, że chodziło też o dyscyplinowanie notariuszy: „Aktualnie obowiązujący system nadzoru nad funkcjonowaniem notariatu okazał się niewystarczający do zapobiegnięcia poważnym nadużyciom i szybkiego wyciągania konsekwencji wobec ich sprawców. (…) Dlatego też zaproponowano unormowania dotyczące odpowiedzialności dyscyplinarnej notariuszy oraz wzmocnienia nadzoru”.
„To była niebezpieczna, dość restrykcyjna ustawa, która brała notariuszy pod but” - ocenia poseł Krzysztof Śmiszek z Lewicy, który brał udział w pracach.
„Takich przepisów w Unii Europejskiej nie ma nigdzie” — twierdzi w rozmowie z OKO.press poseł Tomczak (autorzy ustawy powołują się jednak na rozwiązania z Francji).
„Ziobro testował, jak daleko może się posunąć, po sukcesach w sądach i prokuratorze przyszedł czas na następną grupę zawodową”.
Tomczak relacjonuje w rozmowie z OKO.press, że nawet posłowie PiS zwracali uwagę, że w ustawie jest wiele niedobrych przepisów. Ustawa powstała bez konsultacji z samorządem notarialnym. „Celem było nałożenie kagańca kontroli, likwidacja tego zawodu zaufania publicznego”.
„Przewodniczący komisji wielokrotnie zwracał się do Zbigniewa Ziobry, że trzeba się posunąć, poszukać kompromisu, ale kompromisu nie było. Widać było, że Ziobro idzie na twardo”. Poseł zauważa, że nawet dla parlamentarzystów PiS było to niezrozumiałe, bo przecież obóz rządzący właśnie szuka kompromisu z Komisją Europejską. A ta ustawa mogła stać się kolejnym polem konfliktu: „przepisy, które dewastują kolejny zawód zaufania publicznego” — mówi mi Tomczak.
„Nie chcemy mnożyć teorii ani nikogo oskarżać, ale na pewno to zapamiętamy” — powiedziały „Wyborczej” osoby z kręgów Ziobry. Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł zapowiedział w rozmowie z PAP, że ustawa wróci.
„Uchwała powstała ponad politycznymi podziałami. Ten tekst staje się wspólnym głosem polskiego Sejmu wobec barbarzyństwa Moskali. To dobrze” – mówiła około godziny 19:50 z mównicy na sali plenarnej posłanka Joanna Lichocka z PiS. Już w momencie wygłaszania ta pochwała politycznej wspólnoty ponad podziałami była nieaktualna.
Gdy bowiem Lichocka przemawiała, posłowie dostali poprawkę do uchwały. Napisana była odręcznie, niewyraźnie, mieli problemy, by ją odczytać. Posłowie opozycji wchodzili na mównicę, wyrażali poparcie dla tekstu, który właśnie stał się nieaktualny. W ławach trwały próby odcyfrowania poprawki. W końcu udało się to Magdalenie Biejat z Lewicy. Wedle poprawki PiS chciał, żeby dodatkowo przegłosowali, że to Rosja odpowiada za katastrofę tupolewa w Smoleńsku w 2010 r.
Kiedy pół godziny później poseł Maciej Gdula z Lewicy próbował poinformować o tym z mównicy, prowadząca obrady Małgorzata Gosiewska nie pozwalała mu dokończyć zdania: „Posłowie i posłanki mają prawo wiedzieć, co się dzieje” – denerwował się Gdula. Pani marszałek nie pozwala mi powiedzieć, że zgłoszono poprawki, żeby w tej uchwale…” — w tym momencie Gosiewska wyłączyła mu mikrofon.
Poprawka natychmiast oburzyła opozycję. I to nawet nie ze względu na jej treść.
„Usiedliśmy przy stole w środę wieczorem, przyjęliśmy uchwałę przez aklamację, w zasadzie nie było kłótni” – opowiada mi zdenerwowany Maciej Gdula z Lewicy. „Wszyscy byli na nich wkurzeni, na to, że złamali ustalenia. Dogadaliśmy się co do treści, a przynoszą poprawkę, która jest złamaniem wspólnej agendy. Jak oni się zachowują! Jakby podstawiali nogę!”.
„Sprawa jest fundamentalna dla wizerunku Polski. Taki tekst został uzgodniony. Przyszliśmy do tej sali i wygłosiliśmy wszyscy przemówienia, że popieramy ten projekt. Uzgodniliśmy jego kształt i szczegółowe ustalenia. Następnie poseł Macierewicz rozbił ten kompromis” – mówił poseł Paweł Kowal z Koalicji Obywatelskiej. Marszałek Witek wyłączyła mu mikrofon.
Z projektem uchwały uznającej Rosję za państwo sponsorujące terroryzm jako pierwsza wyszła Lewica. Podobny tekst przyjął wcześniej Parlament Europejski. Trzy dni później podobną uchwałę zaproponował PiS. Ostatecznie powstał jeden wspólny tekst, łączący obie uchwały.
Opozycja szybko zdecydowała, że wyjmie karty do głosowania. Porozumieli się szefowie opozycyjnych klubów. „Wszyscy siedzimy koło siebie, jest blisko” – opowiada poseł Śmiszek.
Około godziny 23:00 poseł Gdula zgłosił wniosek formalny o odroczenie obrad i wycofanie poprawki oraz powrót do uzgodnionej wcześniejszej wersji. „Śledziliśmy głosowania, mój formalny wniosek miał sprawdzić, ilu ich jest, żebyśmy byli pewni” – przyznaje Gdula. Po stronie PiS było 225 obecnych.
Chwilę później odbyło się głosowanie nad poprawką. Karty wyjęli wszyscy posłowie i posłanki Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, PSL, Polski 2050, Konfederacji, Porozumienia i PPS. Z PiS-em zagłosowali Stanisław Żuk z Kukiz'15 i Agnieszka Ścigaj z koła Polskie Sprawy. To PiS-owi nie wystarczyło. Nie było kworum.
Wybuchły oklaski, opozycja zaczęła skandować: „Ruski agent!”.
„To, co państwo robicie, jest jednym wielkim skandalem” – wykrzykiwała w stronę opozycji marszałkini Witek.
Na opozycji dominuje przekonanie, że poprawka to samowolka Macierewicza. „Część PiS była zażenowana, skonfudowana” — opowiada poseł Śmiszek. „Macierewicz wyskoczył jak filip z konopi, nie potrafili go zatrzymać. To pokazuje coraz większy chaos w zjednoczonej prawicy, każdy szarpie w swoją stronę, a radykałowie podnoszą głowę”.
Ale są też głosy, że za poprawką stał sam Kaczyński.
„On nie może znieść tego, że wszyscy się zgadzają. Nie toleruje fizycznie, że nie ma walki, oskarża Tuska, że jest agentem, a jednocześnie PiS ma razem z PO głosować w sprawie Rosji?” — mówi poseł Gdula. „Zbliża się kampania, więc Kaczyński chce mieć więcej konfliktów z opozycją”.
„Kaczyński myślał, że będziemy się bali zagłosować przeciw, bo to jest uchwała dotycząca Rosji. Rzeczywiście tak było, nie możemy być przeciwko. Liczył, że się wstrzymamy i upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu: będzie miał to, że nie poparliśmy uchwały i tupolewa” — uważa Gdula.
Dokładnie godzinę wcześniej Sejm przegłosował nową wersję tzw. lex Czarnek. Ustawa przeszła dwoma głosami. Zabrakło trzech posłów Koalicji Obywatelskiej i posła Lewicy, wszyscy byli nieobecni przez cały dzień.
„Przeszedł lex Czarnek, nie wyjęliśmy kart. Może liczyli, że tym razem też tego nie zrobimy, że się nie odważymy?”.
W styczniu 2020 opozycja próbowała zerwać kworum w głosowaniu nad miliardami dla mediów rządowych, ale dwie posłanki się zagapiły. „Może liczyli, że będzie powtórka?” — zastanawia się Gdula. „Na szczęście tym razem ludzie się nie zagapili, byli dużo bardziej wkurzeni. Mieli poczucie: plują nam w twarz, mamy udawać, że deszcz pada?”.
Opozycja
Władza
Maciej Gdula
Antoni Macierewicz
Mateusz Morawiecki
Zbigniew Ziobro
PSL
Sejm IX kadencji
Rosja
terroryzm
Ukraina
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze