Przekop Mierzei Wiślanej nadal będzie kosztowną atrakcją turystyczną. Wiceminister Gróbarczyk błyskawicznie wycofał się z obietnicy, która mogłaby zmienić ten stan. Obiecał finansowanie pogłębienia toru wodnego w Elblągu, przez który teraz mogą przepływać tylko niewielkie statki. „To nadinterpretacja” – wyjaśniał później.
Rząd wreszcie dogadał się z Elblągiem? W czwartek 3 sierpnia po lekturze tekstu „Dziennika Gazety Prawnej” można było uznać, że przepychanki pomiędzy stronami dobiegają końca. Rząd chciał, by władze miasta za własne pieniądze pogłębiły 900 metrów toru wodnego prowadzącego do miejskiego portu. Jego przebudowa jest konieczna, by można było w pełni wykorzystywać przekop Mierzei Wiślanej. Bez tej inwestycji z trasy mogą korzystać jedynie niewielkie barki o zanurzeniu do 2 metrów. Po pogłębieniu rzeki Elbląg tamtejszy port mógłby przyjmować znacznie większe jednostki, o zanurzeniu do 4,5 m i ładowności do 5 tys. ton.
„Poniesienie kosztów utworzenia czy modernizacji toru nie leży po stronie Urzędu Morskiego w Gdyni, lecz podmiotu zarządzającego Portem Elbląg” – pisał w oficjalnym oświadczeniu rzecznik Ministerstwa Infrastruktury Szymon Huptyś.
Elbląskie władze wielokrotnie powtarzały jednak, że nie mają na to środków – a nawet, jeśli by miały, to nie poczuwają się do obowiązku. Według urzędników inwestycja wymaga wydania 100 mln złotych. Co więcej, opinia prawna, na której opierają się elbląskie władze, wskazuje, że to Skarb Państwa powinien za nią odpowiadać.
„Miasto Elbląg nie posiada kompetencji do realizacji zadań polegających na budowie, modernizacji lub utrzymaniu torów wodnych na wewnętrznych, przepływowych wodach morskich w granicach Portu Morskiego Elbląg” – mówił prezydent miasta Witold Wróblewski. – „Zadania Portu Morskiego Elbląg jako podmiotu zarządzającego sprowadzają się wyłącznie do możliwości prowadzenia budowy, modernizacji i utrzymania infrastruktury portowej znajdującej się na gruntach, którymi on gospodaruje, oraz utrzymania akwenu portowego” – cytował ekspertyzę Wróblewski.
Przedstawiciele rządu podkreślają, że wyciągnęli rękę w kierunku miejskich władz, oferując kapitalizację spółki zarządzającej portem. Za 100 mln złotych Skarb Państwa przejąłby większościowy pakiet udziałów w obiekcie. Na to nie chce przystać samorząd. Elbląg wolałby nadal zarabiać na porcie, gdzie niedługo mogłoby zrobić się o wiele bardziej tłocznie.
„Miasto Elbląg rzuca kłody pod nogi i nie chce współpracować” – mówił na antenie Radia Olsztyn premier Mateusz Morawiecki. „Zachowanie takie określiłbym takim potocznym powiedzeniem »psa ogrodnika«. Port w Elblągu naprawdę może dzięki Mierzei Wiślanej być jednym z ważniejszych portów polskich, być numerem cztery, numerem pięć w Polsce” – dodał.
W czwartkowy poranek wydawało się, że spór ten jest już rozwiązany, a inicjatywę w sprawie finansowania inwestycji mimo wszystko przejmuje rząd.
„Zrobimy to pogłębienie” – zadeklarował wiceminister Gróbarczyk w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.
Jak zauważali dziennikarze „DGP”, inwestycji musi towarzyszyć przebudowa nabrzeży. I to załatwimy – zapowiedział członek rządu. „Nabrzeża w dużej mierze nie należą do Elbląga, tylko do prywatnych operatorów. Miasto ma niewiele tego portu. Reszta została jakiś czas temu sprzedana. Niebawem podpiszemy umowy z operatorami na dofinansowanie wzmocnienia nabrzeży i rozpoczniemy proces pogłębiania” – mówił cytowany przez gazetę Gróbarczyk.
Wypowiedzi te ze zdziwieniem, niedowierzaniem, ale i zadowoleniem przyjął prezydent Wróblewski, który wcześniej zapowiadał skierowanie sporu kompetencyjnego do sądu administracyjnego.
„Jest to zaskakująca informacja. Przez ostatnie lata prowadzimy z rządem batalię właśnie o pogłębienie ostatniego odcinka rzeki Elbląg, który należy do Skarbu Państwa. Od początku twierdzimy, że jest to zadanie Urzędu Morskiego, co poparte zostało ekspertyzami prawnymi. Jestem zaskoczony tak radykalną zmianą stanowiska Ministra Gróbarczyka w tej kwestii – może należy ją traktować w kategorii cudów przedwyborczych – niemniej bardzo nas cieszy ta decyzja” – mówił Wróblewski w „DGP”. Zapowiedział, że Elbląg po pogłębieniu toru wodnego jest gotów przyjmować większe jednostki w utrzymywanym przez samorząd porcie. – „Co do kwestii rozmów Rządu z prywatnymi inwestorami, którzy również mają swoje nabrzeża w granicach portu morskiego to trudno mi się odnieść, bo nie jesteśmy jako samorząd stroną tych negocjacji. Dla nas najważniejsze jest pogłębienie toru wodnego, aby nasz port mógł się rozwijać”.
Na razie port w Elblągu nie obsłużył żadnego statku towarowego, który dopłynąłby do miasta przez przekop Mierzei. Trasa nadal nie cieszy się dużą popularnością, co widać w udostępnionych nam przez Urząd Morski danych. Przez niemal rok od zakończenia budowy przepłynęło nią nieco ponad 1300 jednostek, w większości rekreacyjnych. Z przekopu skorzystało 879 niewielkich statków, łódek, a nawet kajaków. W tym samym czasie pomiędzy Zatoką Gdańską a Zalewem Wiślanym przepłynęły 283 jednostki komercyjne. Bez pogłębienia toru na rzece Elbląg strategiczna według rządu inwestycja jest więc przede wszystkim drogą, bo kosztującą państwo ok. 2 mld złotych, atrakcją turystyczną.
Czwartkowa wypowiedź Gróbarczyka dała więc nadzieję, że opisywana jako „strategiczna” inwestycja przyda się na coś więcej. Przekop Mierzei Wiślanej miał przecież być dla armatorów alternatywą wobec kontrolowanej przez Rosję Cieśniny Piławskiej. Po publikacji artykułu w „DGP” wydaje się jednak, że Gróbarczyk chce się wycofać ze swojej deklaracji – choć trudno po jego wypowiedziach wskazać jasno, jakie są jego intencje. W rozmowie z Polską Agencją Prasową jeszcze tego samego dnia przekonywał, że dziennikarze „nadinterpretowali” jego słowa. Zwrócił uwagę na to, że rząd nie może modernizować nabrzeży, które nie są własnością państwa. Rząd zamierza jednak wesprzeć państwowe firmy obecne na nabrzeżach.
„Będzie to zrealizowane przez operatorów, a nie przez Skarb Państwa, rząd, który nie może tego uczynić” – mówił wiceszef resortu infrastruktury.
Jednocześnie zaznaczył, że rząd do tej pory nie zdecydował o przeznaczeniu środków na pogłębienie toru rzecznego w Elblągu, „bo nie może być takiej decyzji, bo my nie jesteśmy władni w świetle wód wewnętrznych, portowych, realizować to zadanie z budżetu państwa” – argumentował.
Wygląda więc na to, że wracamy do punktu wyjścia, a ogłoszenie „przedwyborczego cudu” było przedwczesne. Rząd dalej stawia sprawę twardo, chcąc skłonić miasto do oddania kontroli nad portem.
Z jednej strony premier Mateusz Morawiecki na Przesmyku Suwalskim obiecuje ochronę każdego centymetra kwadratowego naszego terytorium. Z drugiej rządzący nie potrafią doprowadzić do końca inwestycji, która według nich ma kluczowe znaczenie dla naszego bezpieczeństwa. Deklaracje znów nie wytrzymują więc konfrontacji z rzeczywistością, a głównym efektem przekopu pozostaje dewastacja przyrody.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze