0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 30.07.2019 Swinna Poreba , zapora na Skawie . Prezes Wod Polskich Przemyslaw Daca podczas konferencji Wod Polskich w sprawie stanu Jeziora Mucharskigo . Fot. Jakub Wlodek / Agencja Wyborcza.pl30.07.2019 Swinna Po...

Przemysław Daca, były prezes Wód Polskich, odwołany za swoją bezczynność w sprawie skażenia Odry, właśnie przestał być bezrobotny. Zaledwie po trzech miesiącach od jego odwołania i kilku dniach od końca okresu wypowiedzenia Onet poinformował o nowej posadzie Dacy, który został zastępcą dyrektora ds. zmian klimatu Instytutu Ochrony Środowiska.

Były prezes Wód Polskich dostał wypowiedzenie w sierpniu, kiedy umierała Odra. Dotarło do niego dopiero we wrześniu, po urlopie. Okres wypowiedzenia trwał do końca listopada. Aż do końca trwania umowy dostawał pensję w wysokości około 40 tys. zł miesięcznie.

NIK krytykuje Wody Polskie

Przemysław Daca to bliski współpracownik Marka Gróbarczyka, byłego ministra żeglugi, dziś wiceministra infrastruktury. Panowie pracowali razem w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, Daca wcześniej był zatrudniony w resorcie transportu. W 2018 roku został prezesem nowopowstającego urzędu - Wód Polskich odpowiadających za gospodarowanie wodami.

Najwyższa Izba Kontroli w 2020 roku opublikowała raport o działalności Wód Polskich. Czytamy w nim:

"PGW Wody Polskie powstało 1 stycznia 2018 r. w związku z wymaganą przez Unię Europejską reformą prawa wodnego. (...) Konieczność przeprowadzenia reformy prawa wodnego była warunkiem, który Polska musiała spełnić, by korzystać ze środków związanych z unijnymi programami na lata 2014-2020, a przeznaczonych na zadania związane z gospodarką wodną. Reforma miała także rozwiązać problem ciągłego niedofinansowania takich zadań, dzięki adekwatnym do potrzeb, pozabudżetowym środkom publicznym. Zakładano, że będą one pochodziły głównie z opłat za usługi wodne, np. za pobór wód czy naruszanie warunków korzystania ze środowiska.

Kontrola NIK wykazała, że planowanego celu nie udało się osiągnąć".

NIK wyliczał, że sprawozdania finansowe za lata 2018 i 2019 były niewiarygodne i niemożliwe do sprawdzenia. Sprawozdanie z 2018 roku było korygowano czterokrotnie. "W kolejnych wersjach wykazywano wielomilionowe różnice wartości poszczególnych pozycji, w tym przychodów i kosztów, co doprowadziło do diametralnej zmiany wyniku finansowego Wód Polskich za 2018 r. - z zysku w wysokości prawie 95 mln zł podanego w pierwotnej wersji sprawozdania, do straty ponad 38,5 mln po jego korektach" - czytamy.

Izba podkreślała również, że po dwóch latach urzędowania Przemysław Daca nie wiedział, iloma gruntami i urządzeniami dysponuje jednostka, którą zarządza.

Odra? Nic się nie stało!

Nieprawidłowości i niedociągnięcia, które wykazał raport NIK, nie zagroziły jednak pozycji Dacy. Posadę do Wodach Polskich stracił przez swoją bezczynność w sprawie Odry.

Pod koniec lipca 2022, kiedy na Odrze pojawiły się pierwsze martwe ryby, Przemysław Daca nie reagował.

Przypomnijmy: po kilku tygodniach od pierwszych informacji o martwych rybach w wodach Kanału Gliwickiego, wpadającego do Odry, katastrofa dotarła do województw lubuskiego i zachodniopomorskiego. Okazało się, że w rzece, przez jej wysokie zasolenie i wysoką temperaturę, zakwitły złote glony, których wcześniej w polskich wodach płynących nie było. Toksyny wydzielane przez te glony są dla ryb zabójcze.

Do tej pory nie wskazano, kto odpowiada za katastrofę. Choć, jak pisaliśmy w OKO.press, prawdopodobnie nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Winne są wszystkie rządy, które o Odrę nie zadbały, przepisy, które pozwalają na zanieczyszczanie rzeki i zakłady, które z tych przepisów korzystają. To m.in. kopalnie, zrzucające do Odry solankę.

Przeczytaj także:

W momencie, kiedy wędkarze znad Odry wyławiali z rzeki martwe ryby, a naukowcy i aktywiści bili na alarm, prezes Wód Polskich wrzucał na Twittera zdjęcia swojego psa, chwalił się rejsem po Wiśle, był na Festiwalu Słowian i Wikingów w Wolinie, pisał o cenie wywozu ścieków. Pierwszy raz do sprawy tajemniczej śmierci ryb w Odrze odniósł się 9 sierpnia. Tweet był krótki: „Z Odry wyłowiono kilka ton śniętych ryb. WIOŚ zawiadamia prokuraturę”. Następnego dnia na konferencji prasowej przekonywał, że "pogłoski" o śmierci Odry na całej jej długości są przesadzone.

(Nie)natychmiastowa dymisja

12 sierpnia premier Mateusz Morawiecki napisał w mediach społecznościowych:

"Sytuacji, z którą mamy do czynienia, w żaden sposób nie można było przewidzieć, ale z pewnością reakcja odpowiednich służb mogła nastąpić szybciej. W związku z tym podjąłem decyzję o natychmiastowej dymisji:

  • szefa Wód Polskich Przemysława Dacy
  • szefa Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka

Wnioski na przyszłość zostaną wyciągnięte, a procedury ulepszone. Odpowiedzialność urzędników to kwestia ważna, ale teraz najbardziej na sercu leży nam ochrona ludzi i przyrody".

Ogłoszenie dymisji (która, jak pisaliśmy, nie była ona natychmiastowa - były już prezes otrzymał wypowiedzenie dopiero we wrześniu - od aut.) nastąpiło kilkanaście godzin po opublikowaniu petycji o odwołanie Przemysława Dacy.

Umieranie Odry trwa

"Naraził nas na niebezpieczeństwo. Jedyne, co robi, to stosuje spychologię. To nie my, wszystko wina samorządów, aktywistów, my nic nie mamy z tym wspólnego. To co w takim razie Wody Polskie robią? Za co są odpowiedzialne?" - mówił w rozmowie z OKO.press Daniel Petryczkiewicz, autor petycji, fotograf i aktywista zajmujący się ochroną rzek.

Podpisało ją 21,5 tys. osób. Po informacji, że Daca dostanie posadę w Instytucie Ochrony Środowiska, apel ożył. Przybyły kolejne podpisy.

Daniel Petryczkiewicz zdecydował, że wznowi apel, tym razem domagając się zwolnienia Przemysława Dacy z nowego stanowiska.

"W sierpniu, na naszych oczach umarła druga największa polska rzeka - Odra. Zginęły miliony zwierząt - w szczególności ryb, a także innych organizmów wodnych. Najgorsze jest to, że to umieranie trwa dalej. Rzeka jest w tak złym stanie, że nie nadaje się nawet do zarybiania. Poziom zasolenia w niektóre dni nie jest możliwy do zarejestrowania, ponieważ przekracza dostępną skalę!" - mówi Petryczkiewicz w rozmowie z OKO.press. "Pan Daca, to człowiek, który przez tygodnie ignorował dziejącą się katastrofę ekologiczną na drugiej największej rzece w Polsce.

Człowiek, który wręcz wyśmiewał aktywistów, ludzi znad rzeki i wędkarzy alarmujących o katastrofie, urządzając pokazy arogancji i teatr władzy.

- dodaje.

Zaznacza również, że to Przemysław Daca i Wody Polskie forsowali przestarzałą koncepcję regulowania i »utrzymywania« rzek, tworzenia dróg wodnych i betonowych zbiorników retencyjnych. Wbrew aktualnej wiedzy naukowej i wbrew ochronie przyrody.

"W normalnym, demokratycznym kraju taki człowiek jak Daca nie miałby miejsca w żadnej publicznej instytucji, utrzymywanej za pieniądze podatników. Dlatego mój odruch był jedynym możliwym - trzeba zaapelować o odwołanie tego człowieka!" - zaznacza Daniel Petryczkiewicz.

"Przypadek? Nie sądzę"

W całej sytuacji, podkreśla Petryczkiewicz, gołym okiem widać nepotyzm. Podwładnym Przemysława Dacy w Wodach Polskich był Paweł Rusiecki - prywatnie mąż pani ministry klimatu i środowiska Anny Moskwy.

"Instytut Ochrony Środowiska, w którym pan Daca dostał posadę, podlega bezpośrednio pod ministrę Moskwę. Przypadek? Nie sądzę" - mówi autor petycji.

Instytut, w którym Daca został zastępcą dyrektora ds. zmiany klimatu, jest państwową jednostką, zajmującą się "tworzeniem naukowych podstaw ochrony środowiska, dostarczaniem wiedzy administracji rządowej i samorządowej oraz podmiotom gospodarczym". Jak czytamy na stronie internetowej IOŚ, jednostka zajmuje się zagadnieniami m.in. jakości powietrza, edukacji ekologicznej, zmiany klimatu, gospodarki odpadami i zrównoważonym rozwojem.

Jednym z jej największych tegorocznych zadań jest badanie katastrofy na Odrze. Tej samej, za którą Przemysław Daca stracił poprzednią pracę.

30 września Instytut opublikował wstępny raport dotyczący katastrofy odrzańskiej. Prace nad nim mają być kontynuowane.

Sam Daca jeszcze nie komentuje doniesień dotyczących nowej pracy. Na Twitterze publikuje zdjęcia z wycieczki do Białowieży. W odpowiedzi na jeden z tweetów dotyczących jego nowej pracy odpisał jedynie: "Wyłączyłem się z tematu Odry".

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze