"Gdyby nie aktywiści i mieszkańcy, o Odrze nie byłoby tak głośno. Władza nie jest w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności, a ja poczułem, że nie można tego tak zostawić" - mówi Daniel Petryczkiewicz, autor petycji o odwołanie prezesa Wód Polskich
Pierwsze doniesienia o zatruciu Odry pojawiły się w połowie lipca. Zanieczyszczenie i śnięte ryby płynęły Kanałem Gliwickim, który w Kędzierzynie-Koźlu wpada do Odry. Do dziś nie wiemy, czy tamto zanieczyszczenie ma związek z katastrofą ekologiczną na całej długości rzeki, o której właśnie zrobiło się głośno.
O sprawie zaczęli alarmować wędkarze z Dolnego Śląska. W okolicy Oławy wyłowili tysiące martwych ryb, opowiadali o koszmarnym odorze unoszącym się nad wodą. Był koniec lipca 2022.
Co w tym czasie robił Przemysław Daca, prezes Wód Polskich, czyli organu odpowiadającego za rzeki w całym kraju? Wrzucał na Twittera zdjęcia swojego psa, chwalił się rejsem po Wiśle, był na Festiwalu Słowian i Wikingów w Wolinie, pisał o cenie wywozu ścieków.
Dopiero 9 sierpnia, dwa tygodnie po doniesieniach z Oławy i niemal miesiąc po pomorze ryb w Kanale Gliwickim napisał: "Z Odry wyłowiono kilka ton śniętych ryb. WIOŚ zawiadamia prokuraturę". Dzień później: "Współpracujemy ściśle z organami ścigania, i liczymy, że szybko sprawcy zostaną ukarani". Na konferencji prasowej 10 sierpnia mówił, że pogłoski o śmierci Odry na całej długości są przesadzone.
I być może aktywność twitterowa prezesa Wód Polskich nie byłaby tak znamienna, gdyby nie jego zupełnie odwrotna reakcja w październiku 2020, kiedy do Wisły dostały się nieczystości z Oczyszczalni Ścieków "Czajka" w Warszawie. Daca publikował wtedy kilka tweetów dziennie, wrzucał zdjęcia, grzmiał o katastrofie ekologicznej, podawał dane z monitoringu jakości wody. W przypadku Czajki szybko znalazł winnego - został nim prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tym razem o winnego trudniej, a trujące substancje płyną Odrą, coraz bardziej zbliżając się do Bałtyku.
"Kiedy usłyszałem o tym, co się dzieje w Odrze, pomyślałem: tego nie można tak zostawić. Najpierw przeraziło mnie, że o wszystkim dowiadujemy się nie od służb, ale od ludzi znad Odry. Główne media milczą, publiczne tym bardziej. A tam jest przecież rzeka, żywy ekosystem, tam giną tysiące istnień. I to nie od wczoraj. Gdyby nie mieszkańcy i aktywiści, nie dowiedzielibyśmy się o tym, bo rządzący nie są w stanie wziąć za nic odpowiedzialności. Uznałem, że nie można tak tego zostawić — trzeba zrobić wszystko, co się da" - opowiada Daniel Petryczkiewicz, obrońca rzeki Małej na Mazowszu, aktywista i fotograf.
Najpierw wymyślił akcję wysyłania zdjęć śniętych ryb do Wód Polskich, które na swoim Facebooku ogłosiły konkurs na najładniejsze rzeczne fotografie do specjalnego kalendarza. "Ale to było za mało. W końcu skontaktowaliśmy się z Akcją Demokracją i tak powstała petycja o odwołanie prezesa Wód Polskich" - opowiada.
W petycji, która trafiła do sieci w czwartek 11 sierpnia wieczorem, napisał (publikujemy treść w całości):
"Od lipca 2022 roku w Odrze, drugiej największej polskiej rzece, znajdowane są setki martwych ryb. W pierwszym tygodniu sierpnia sytuacja wymknęła się spod kontroli, zmieniając się w największą na tej rzece katastrofę ekologiczną. Skażona nieznanymi substancjami rzeka niesie tysiące ton martwych zwierząt: ryb, bobrów, setek niezidentyfikowanych istnień (np. małży), przyrodnicy raportują pierwsze martwe ptaki, w tym bociany.
Wody Polskie, znając doskonale sytuację, przez ponad miesiąc nie zrobiły NIC, nawet kiedy sytuacja była alarmowa. Zareagowały lakonicznie dopiero 10 sierpnia 2022 pod gigantycznym naciskiem w mediach społecznościowych.
Tym samym decydenci Wód Polskich kierowani przez prezesa Daca narazili życie i zdrowie mieszkańców Doliny Odry, ich dzieci i zwierząt. Są winni ekologicznej hekatombie setek tysięcy rzecznych stworzeń. Nie pozwólmy tego zostawić bezkarnie!"
W ciągu 14 godzin od publikacji petycji o odwołanie Przemysława Dacy podpisało ją 6 599 osób (stan na 11:30).
"Nie chciałem, żeby pod petycją była podpisana duża organizacja. Chciałem, żebym to był ja, zwykły obywatel. Nie myślę o efekcie, czy go odwołają, czy nie (choć czuję, że taki scenariusz jest możliwy). Moim odruchem moralnym jest reakcja na zło, które się dzieje na naszych oczach" - mówi Daniel w rozmowie z OKO.press.
"Ten człowiek naraził nas na niebezpieczeństwo. Jedyne, co robi, to stosuje spychologię: to nie my, wszystko nie my, wszystko wina samorządów, aktywistów, my nic nie mamy z tym wspólnego. To co w takim razie Wody Polskie robią? Za co są odpowiedzialne?
Bo jak jest wniosek, żeby przyjechać z koparką i przekopać koryto rzeki, to reagują w dobę. A na zgłoszenia o zatruciu drugiej największej polskiej rzeki reagują dopiero wtedy, kiedy nie mogą już tego ignorować
Zastanawia mnie, jak ci ludzie godzą swój »patriotyzm« z tym, że pozwalają ginąć symbolom Polski. Odra jest jednym z takich symboli. Pozwalają też ginąć bocianom, już wiemy o kilku martwych osobnikach nad Odrą. Jak oni to godzą? To jest tak bardzo papierowe" - denerwuje się.
11 sierpnia, na drugiej konferencji prasowej, Przemysław Daca mówił już o poważnej katastrofie ekologicznej, 10 tonach wyłowionych ryb i kilkunastu milionach strat. O przyczynach katastrofy, wynikach badań czy planie na odbudowę ekosystemu - ani słowa.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze