0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Materiał promocyjny HBO MaxMateriał promocyjny ...

Ulicami Warszawy przejdzie dziś 22. Parada Równości.

Widżet projektu Aktywni Obywatele - Fundusz Krajowy, finansowanego z Funduszy EOG

Od godziny 14:00 OKO.press będzie relacjonować jej przebieg na naszej stronie, a także na kanałach na Facebooku i Instagramie. Bądźcie tego dnia z nami!

Postulaty Parady się nie zmieniają, bo dla prawodawców w Polsce czas stanął w miejscu. Ale życie pędzi, co widać nie tylko na ulicach, ale także w kulturze.

I jest się z czego cieszyć, bo choć książki, seriale, czy filmy LGBT+ poczucia bezpieczeństwa nie dają, mają inne moce. I nie, nie chodzi tylko o pracę u podstaw — edukację, czy uwrażliwianie na temat.

Nie tak dawno o osobach LGBT+, przynajmniej w mainstreamie, opowiadano wciąż tę samą historię. Na pewno znacie ją na pamięć: odkrywanie siebie, odrzucenie, walka o godność, rzadziej – wybicie się na niezależność.

A i tak cieszyliśmy, że ktoś w ogóle o nas mówi.

Jeszcze wcześniej mogliśmy liczyć na epizodyczne, komediowe wątki gejów z wyobrażeń „heteryka”.

Przeczytaj także:

Dziś doceniamy nie tylko ilość, ale przede wszystkim różnorodność opowieści. Ale nie ma co się oszukiwać, nie jest tylko kolorowo. W czasach nadprodukcji znajdziemy zarówno książki, które posługują się zgranymi kliszami z lat 90., jak i seriale, które przypominają foldery reklamowe (jakby ktoś nakazał twórcom odhaczyć wszystkie kategorie równościowe). Ale przynajmniej jest alternatywa. Tylko jak się w tym nie zgubić?

Z okazji Miesiąca Dumy przedstawiamy tęczowy przewodnik kulturalny. Bez spoilerów, choć czasem z przymrużeniem oka.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

Co słychać na platformach streamingowych?

Pierwszy niebinarny aktor w polskim filmie, pierwszy pełnometrażowy dokument o transpłciowych i niebinarnych nastolatkach, pierwszy portret sceny burleskowej i dragowej. Polskojęzycznymi premierami 2023 wstrząsają pierwsze razy. I jak to z pierwszymi razami bywa, czasem chciałby się je przeskoczyć, by zobaczyć, co jest dalej.

Miał być bestseller dla młodzieży, a wyszedł...

Takim filmem może być netflixowy Fanfik. To prosty coming of age stworzony na podstawie szkolnej powieści Natalii Osińskiej. Fanfik miał powtórzyć sukces Heartstoppera. Brytyjski serial na podstawie komiksu Alice Oswald to lekka, radosna produkcja z niewielką ilością konfliktów i traum. Opowieść o relacji między dwoma chłopcami, Charliem i Nickiem, to idealny „produkt” dla młodego pokolenia afirmującego swoją seksualność i tożsamość.

Także w Fanfiku nie chodziło o manifest polityczny, ale prostą opowieść, w której odnajdzie się każdy nastolatek i rodzic. Heartstopper skradł serca niuansami, a Fanfika można obejrzeć dla jednej sceny. Nie, nie zdradzę jakiej, bo zabiorę wam całą frajdę. Oczywiście chodzi o relacje rodzinne i ciepło, o które każdy z nas zabiega.

Film choć miał budować światy wyśnione, zajeżdża jednak dydaktyzmem i postempowermentowym bullshitem.

Jeśli faktycznie można się w czymś, a raczej kimś zakochać to w osobie, która wciela się w rolę głównego bohatera. Alin Szewczyk, pierwszy w Polsce niebinarny pierwszoplanowy aktor, z pewnością jeszcze nie raz nas zaskoczy. Nie wiem, czy cały film może być dla młodzieży kanonem, ale postać Alina na pewno jest przykładem pozytywnej reprezentacji.

Powrót do nastoletniości

Dla mojego pokolenia, osób wychowanych w Polsce ponad dekadę temu, gatunek coming of age jest przestrzenią nieustannych powrotów. Do takich produkcji gna nas nostalgia za czymś nieznanym: nastoletniością, w której można eksplorować swoją tożsamość. To rodzaj żałoby, która każe nam chłonąć alternatywne scenariusze. Jakbyśmy nie chcieli skonfrontować się z faktem, że ten czas bezpowrotnie utraciliśmy.

Jeśli również, z jakiegokolwiek powodu, jesteście fanami lub fankami tego gatunku, ale wolicie bardziej zniuansowane opowieści, obejrzyjcie „We are who we are” na platformie HBO Max. To pierwsza telewizyjna produkcja włoskiego reżysera Luci Guadagnina, znanego z takich filmów jak „Call me by your name”, czy „Do ostatniej kości”.

Leniwie rozwijające się postaci, piękne kadry i nastoletnie transgresje – to z pewnością dostaniecie podczas ośmiogodzinnego seansu. Akcja serialu rozgrywa się w amerykańskiej bazie wojskowej we Włoszech. Bohaterowie wędrują, błądzą, i w końcu, przy odrobinie szczęścia, dowiadują się kim są. Niektórzy mówią, że to serial piękny, ale pusty. Odpowiadam: chyba tylko dla tych, którzy nigdy nie zgubili drogi.

Siła dokumentów: polskie Gen Z i scena performerek

Polskim hitem na platformach powinien być dokument „Jesteśmy idealni” w reż. Marka Kozakiewicza i Anu Czerwińskiego. Twórcy podążają śladem kilku młodych osób, które zgłosiły się na casting do Fanfika. Przy tym, co ich czeka – wejście w dorosłe życie z nienormatywną tożsamością – przesłuchanie wydaje się najmniejszym wyzwaniem. Brzmi jakby czekał was łzawy dramat, który odbierze chęć wyjścia spod koca? Nic bardziej mylnego. Wzruszeń jest dużo, ale dlatego, że bohaterowie reprezentujący polską generację „Zetek” ciągną nas w świat, w którym

za transpłciowość się nie przeprasza, transpłciowym się jest.

Po prostu musicie ich poznać.

Jeśli szukacie innego dokumentu, możecie przeskoczyć na platformę HBO Max. Znajdziecie tam serialowy portret polskiej sceny burleskowej i dragowej. „Fakt, że jestem, już jest aktem politycznym”, mówi jeden z bohaterów produkcji „Nago. Głośno. Dumnie”. Co to w zasadzie znaczy? I czy w Polsce jest miejsce na chodzenie z przysłowiowymi piórami w dupie?

Queerowa starość w Polsce

Jeśli szukacie swojej bohaterki, sięgnijcie po opowieść o najstarszej polskiej drag queen. Lulla la Polaca (rocznik 1938) już flirtuje ze śmiercią — skrzętnie planuje swój pogrzeb, jak ostatnią, najhuczniejszą z imprez. Ale wcale nie odpuszcza życia.

Nie dajcie się zwieść: to nie będzie dokument historyczny. To jeden z piękniejszych obrazów starości. Potańcówka w Ciechocinku i Parada Równości w Berlinie. Spotkania z przyjaciółkami i trudna sztuka randkowania w aplikacjach. Marzenia by jeszcze raz się zakochać i móc być sobą na ulicach Warszawy. Uważajcie, ten film was oczaruje.

Ucieczka z tęczowej szufladki

Coraz częściej produkcje platformowe w ślad za kinem uciekają od gatunkowizmu. Z doświadczeń nieheteronormatywności nie tworzy się oddzielnej historii — różnic się tu nie fetyszyzuje, ani nie rozmywa.

Tęczowe epizody w bardzo polskiej, a jednocześnie świeżej interpretacji, znajdziecie m.in. w serialu „Bring back Alice” w reż. Dawida Nickla, który swoją premierę miał także w tym roku na platformie HBO Max.

Jeśli macie zaległości, tęczowe inspiracje znajdziecie też w starszych produkcjach. Ja szczególnie polecam dwie:

  • „Please like me!”, Netflix – australijski komediodramat, w którym ryczenie w poduszkę nie wygląda jak z żurnala, a o zdrowiu psychicznym, toksycznych relacjach i coming outach można opowiadać bez zadęcia. Bywa smutno, ale głównie śmiesznie. Wszak towarzyszymy grupie nietuzinkowych 20-latków, którzy próbują nawigować w dorosłości, zawierać relacje i układać życie z dysfunkcyjnymi rodzicami.
  • Euforia”, HBO Max – ten serial wywołał niemałą dyskusję, bo czy można pokazać świat fikcyjnych nastolatków, który rozwija się tempie teledysku, a pełny jest narkotyków, drinków, seksu, penisów we wzwodzie, aplikacji, nagich zdjęć i intryg? Jedni mówili, że romantyzuje poważne problemy, inni, że uchwycił nieuchwytne: płynność świata, w którym żyje dziś przynajmniej część młodzieży. Na pewno złapał myśl, co do której zgodzimy się pewnie wszyscy: dorastanie jest jednocześnie boleśnie okrutne, jak i słodko naiwne.

Horror małżeństwa

Umówmy się, produkcje platformowe pełnią też funkcje rozrywkowe. W Polsce mieliśmy już pierwsze randkowe reality show z udziałem samych mężczyzn (Prince Charming). W tym sezonie na Netflixie można za to oglądać pierwsze lesbijskie reality show. „Ultimatum” produkcji amerykańskiej można zbyć albo jednym ziewnięciem, albo obejrzeć jak thriller psychologiczny o małżeństwie.

Dlaczego ludzie wywierają na sobie presje, by potwierdzić, że mają wspólną przyszłość? Czy toksyczne relacje można przepracować, czy należy je zakończyć? Bohaterki programu nie ułatwiają nam odpowiedzi na żadne z pytań.

W mojej głowie zasiały nawet niebezpieczne idee: czy na pewno chcemy walczyć o małżeństwa jednopłciowe? To oczywiście żart. Nie ulega wątpliwości, że każdy powinien mieć takie same prawa, nawet jeśli w praktyce polegają one na popełnianiu błędów i powielaniu społecznych klisz.

Jeśli wolicie jednak odpoczywać bez poczucia krindżu, włączcie Queer Eye i cieszcie się życiowym metamorfozami, które przeprowadzi czwórka gejów i osoba niebinarna.

Rok 2023 w książkach

Także rynek czytelniczy puchnie od tęczowych pozycji. Bez wątpienia rekordowy był rok 2022, ale 2023 także przyniósł sporo nowości.

Krytyka Polityczna wydała książkę transaktywistki Mai Heban. „Godność, proszę. O transpłciowości, gniewie i nadziei” to jednocześnie przewodnik i manifest. Heban nie ucieka od własnej biografii, ale na niej nie poprzestaje. Rozplątuje polityczne uwikłanie procedur medycznych dla osób transpłciowych i współczesne narracje. Tłumaczy też, dlaczego nienaruszalność starych kategorii płci wywołuje tak duży opór nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. To nie jest łatwa lektura. Heban robi ukłon w stronę osób, które nie wiedzą wiele, ale nie robi uproszczeń. O dysforii i próbach akceptacji siebie opowiada z bolesną szczerością.

Krok wcześniej zatrzymuje się Paula Szewczyk z książką „Ciała obce. Opowieść o transpłciowości”. Dziennikarce „Wysokich Obcasów” nie można odmówić sprawnego pióra i wrażliwości. O osobach LGBT+ napisała kilka świetnych reportaży, przeprowadziła też wiele mądrych wywiadów. Książka to po prostu zbiór świadectw. Po przeczytaniu całości masz jednak wrażenie, że tytułowa „opowieść o transpłciowości” jest co najmniej niepełna. Jedną książką nie obejmiesz oczywiście całego spectrum doświadczeń, ale większość z nich ciągnie w stronę medycyny, głębokiej dysforii i cierpienia. Mi zabrakło trochę światła i wydechu, ale jeśli wciąż raczkujecie i chcecie wsłuchać się w głos konkretnych osób, czytajcie śmiało.

Książkę o całujących się babach napisała za to Renata Lis. „Moja ukochana i ja” to intymna historia miłości. Niby uniwersalna, a jednak czujesz, że mogłaby wydarzyć się tylko w Polsce. Śledzimy drogę od szaleńczego uniesienia, gdy poznajesz drugą osobę i unieważniasz wszystko, co było wcześniej i będzie później, aż po budowanie wspólnego domu i wpadanie w pętlę wspólnych rytuałów. Intruzem w tej opowieści jest gorzka polityczno-społeczna rzeczywistość. Lis nie zostawia nas jednak bez nadziei. Brutalnie punktuje archaiczne przekonania na temat seksualności. Przytula też wszystkich tych, którzy nie potrafią odnaleźć się w sztywnych kategoriach tożsamościowych, a więc cierpią na syndrom oszusta.

Z miłości do powieści

Mnie najwięcej radości przyniosły jednak ubiegłoroczne tłumaczenia prozy zagranicznej.

Dwie książki, które po prostu trzeba przeczytać to:

  • Upamiętnienie, Bryana Washingtona – ciężko uwierzyć, że to może być debiut. „Upamiętnienie” opowiada o relacji i rodzinie z dwóch perspektyw. Tak zabieg w literaturze jest dobrze znany, ale narracja Washingtona prowadzona w pierwszej osobie imituje uwodzenie, co idealnie oddaje współczesne tendencje: w końcu to nasza perspektywa powinna być na wierzchu. Najpierw jesteśmy lojalni wobec pierwszego bohatera, potem nasze oddanie przenosi się na jego partnera. Bardziej niż ich homoseksualność zastanawiają nas układy rodzinne i różnice kulturowe. I to jest właśnie w tej książce najlepsze: nie da się jej wcisnąć na tęczową półeczkę.
  • Śmierć Viveka Ojiego, Akwaeke Emezi – to powieść nigeryjskiej pisarki, zawieszona pomiędzy życiem i śmiercią, pragnieniem i normą, kobietą a mężczyzną. Autorka wykorzystuje zabiegi typowe dla kryminału, by opowiedzieć nam o tajemnicy i różnych rodzajach miłości. Nawet tytułowy Vivek, który umiera w pierwszym zdaniu książki, co jakiś czas zagląda zza grobu, by spojrzeć z czułością na ocalałych.

Zachęcamy do przysyłania własnych rekomendacji i polemik. Na wasze zgłoszenia czekamy w komentarzach i pod adresem: [email protected]

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze