Na apostatę w kancelarii parafialnej często czekają nieprzyjemne niespodzianki, szokujące zachowania i wypowiedzi księży. Np. polecenie odczytania na głos aktu apostazji z odpowiednią dykcją. Oto relacje apostatów
Po opublikowaniu w OKO.press artykule „Występuję z Kościoła, bo…” zawierającym fragmenty oświadczeń woli składanych w parafiach przez apostatów, fejsbukowa grupa Apostazja 2020 w ciągu trzech dni powiększyła o 2 tys. członków.
Dziś publikujemy relacje apostatów z ich kontaktów z kancelariami parafialnymi i księżmi. To dramatyczne opisy. Niemal wszystkie pochodzą z postów członków tej grupy oraz grupy NIE CHRZCZĘ – droga do świeckiego państwa i są publikowane za ich zgodą.
Relacje podzielone są na kilka kategorii:
Kulminacyjnym momentem apostazji jest wymuszone przez kościelne przepisy spotkanie z proboszczem parafii zamieszkania, któremu trzeba wręczyć oświadczenie woli o wystąpieniu z Kościoła, i który ma obowiązek spróbować odwieść od tej decyzji.
„Drżą mi nogi na samą myśl” – to wyznanie pani Marty powtarza się komentarzach na fejsbooku na temat apostazji kilkakrotnie.
Nie będę ukrywać, że miałam cholerną tremę, bo kontakty z dwoma poprzednimi proboszczami nie napawały mnie optymizmem. W dodatku mam fatalne wspomnienia z dzieciństwa – ksiądz z moich dawnych lat był pieprzonym sadystą, takim psycholem poziom level master, który nad dziećmi znęcał się i psychicznie, i fizycznie. Od razu mi jego wspomnienie stanęło przed oczami - napisała o swoim planowanym spotkaniu w sprawie apostazji pani Emilia z województwa pomorskiego.
Generalnie przyjemniejsze są wizyty w skarbówce – apostatka o nicku Kat-ja EL
Była to jedna z najgorszych rozmów, jaką odbyłem w swoim życiu – napisał o spotkaniu z proboszczem przy okazji dokonywania apostazji Kacper Parol, młody działacz Wiosny z Gniezna. „To było wzbudzające obrzydzenie, niezmiernie przykre doświadczenie”.
Dla wielu chętnych do wystąpienia z Kościoła katolickiego problemy zaczynają się już na pierwszym etapie - przy staraniach o akt chrztu.
Wydanie aktu chrztu jest prostą czynnością kancelaryjną. Nie wymaga udziału proboszcza ani żadnego księdza, jeśli w kancelarii pracują zakonnice lub osoby świeckie. Kancelaria nie ma prawa odmówić wydania świadectwa chrztu niezależnie od celu, w jakim jest pobierane. Można np. powiedzieć, że na pamiątkę do domowego archiwum.
Mówi o tym wyraźnie Dekret ogólny Konferencji Episkopatu Polski w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych w Kościele katolickim z 2018 roku:
„Art. 11 punkt 4. Każdy ma prawo do żądania i otrzymania, osobiście lub za pośrednictwem prawnie ustanowionego pełnomocnika, certyfikatów, wyciągów, świadectw, w postaci kopii lub dokumentu autentycznego, zawierających dane jego dotyczące".
Zwykle jednak pada pytanie, do czego jest potrzebny akt chrztu, a to dlatego, aby było wiadomo, jaki formularz wypełnić. Świadectwo może bowiem być pełne tzn. z informacją o pierwszej komunii i bierzmowaniu, jakie wydaje się do ślubu, lub skrócone do innych celów. Czasem występuje różnica w opłacie.
Dość często po informacji, że akt potrzebny jest do apostazji, kontakt z kancelarią parafialną się urywa.
Pani Emilia opisała to na Facebooku tak: Ksiądz zapytał, do czego odpis jest potrzebny, więc mu powiedziałam, że do apostazji. I w tym momencie coś nam przerwało połączenie… Nie wiem, czy ksiądz się rozłączył, czy też nastąpiła jakaś usterka techniczna, ale już nigdy więcej nie udało mi się dodzwonić do tej parafii.
Pani Emilia nie doczekała się odpowiedzi nawet na pisma z potwierdzeniem odbioru, choć „na zwrotce jak byk widniał podpis proboszcza, który osobiście odebrał list”.
Chcący wystąpić z Kościoła stale skarżą się na ignorowanie ich telefonów i maili do parafii. Bardzo często kontakt z kancelarią parafialną udaje się nawiązać dopiero po skargach do kurii diecezjalnych, które zazwyczaj szybko reagują na wszelkie nieprawidłowości. Ale czasami nawet skargi do kurii pozostają bez odpowiedzi.
Pan Kacper (inna osoba niż wcześniej cytowana) opowiada: Proboszcz zbywa moje prośby, telefonów nie odbiera, na maile nie odpisuje (...). Napisałem dodatkowo 4 maile do rzecznika biskupa diecezji pelplińskiej z prośbą o interwencję. Na żaden nie dostałem odpowiedzi. Cała ta kuriozalna sytuacja ciągnie się drugi miesiąc.
Także przy osobistej wizycie w kancelarii bardzo często pojawiają się problemy.
Od momentu wypowiedzenia przeze mnie słowa „apostazja”, w biurze parafialnym byłam traktowana z pogardą, obrzydzeniem i wręcz ze śmiechem – napisała pani Aleksandra.
Z trudnościami spotyka się również pani Paulina z Wrocławia: Mam problem z uzyskaniem świadectwa chrztu. Sama pewnie sobie nagrabiłam mówiąc na wejściu „dzień dobry”, zamiast wiadomo co. W każdym razie w kancelarii parafialnej siedzi prawie zawsze zakonnica, która twierdzi raz, że mam przyjść za miesiąc, bo ona tego od ręki nie wystawia, innym razem, że ona nie może wystawić, tylko proboszcz, a jego teraz nie ma itp., itd.
Zdarza się też, że ksiądz przy okazji próbuje „nawracać” apostatę, choć taki obowiązek spoczywa jedynie na proboszczu parafii, w której składa się oświadczenie woli o wystąpieniu z Kościoła. Taka sytuacja spotkała między innymi pisarkę Sylwię Chutnik, gdy zjawiła się w kancelarii parafialnej po świadectwo chrztu:
…miałam już wyjść, kiedy donośny głos zza drzwi zawołał mnie do siebie. – Słyszałem, że chce pani dokonać apostazji? Mogę prosić? – ton miał belferski. (…) Zaczęła się połajanka: że to poważna sprawa, że to na zawsze, że pierwsi chrześcijanie oddawali życie za wiarę.
Panu Piotrowi z Warszawy proboszcz Jerzy Urbański z parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Słupsku odpisał: „Przykro mi, ale odpisy aktu chrztu wydaje się wyłącznie do celów sakramentalnych”.
Jest to nieprawda. Pan Piotr napisał ponownie do parafii i dwie skargi do kurii, powołując się na przepisy kościelne. Pisma do kurii pozostały bez odpowiedzi, ale za to proboszcz Urbański przysłał panu Piotrowi pismo domagające się, aby najpierw wpłacił „co łaska” na konto parafii jako opłatę m.in. za czas poświęcony na prowadzenie mailowej korespondencji z nim w tej sprawie. Powołał się przy tym na przykazanie kościelne mówiące o „trosce o potrzeby wspólnoty Kościoła”. Za zmarnowany czas pana Piotra nie przeprosił.
Wyjątkowo wrogo został przyjęty w kancelarii parafialnej pan Krzysztof z Ząbek 20 listopada 2020. Rozmawiał tam z młodym wikarym.
Gdy tylko padło słowo „apostazja” zachowanie księdza, początkowo nastawionego co najmniej neutralnie, uległo diametralnej zmianie. Nazwał mnie „człowiekiem bez sumienia”, stwierdził, że nie wyda mi aktu chrztu, bo „nic nie wie na temat apostazji”, „akt chrztu to tylko do ślubu, a pan nie bierzesz ślubu”, a ja wszelkich informacji mam szukać „u wujka gugle” i w ogóle mam opuścić kancelarię, bo on ma ważniejsze sprawy, a nie „dyskutowanie z chamem".
Wikaremu nie spodobało się, że pan Krzysztof nie zdjął czapki i trzymał rękę w kieszeni. Pan Krzysztof po zajściu zadzwonił ze skargą do kurii warszawsko-praskiej. Jak pisze „zachowanie kanclerza było sporym pozytywnym zaskoczeniem”. Kanclerz przeprosił, obiecał porozmawiać z proboszczem i dopilnować, żeby pan Krzysztof otrzymał akt chrztu „w spokoju i z kulturą”.
Pan Krzysztof poszedł do kancelarii po raz drugi 27 listopada. Jak pisze: … niestety dziś zderzyłem się z jeszcze większym ładunkiem agresji i przemocy psychicznej ze strony pana wikariusza (tu nazwisko). Nie szczędził mi chamskich, oceniających, deprecjonujących mnie i poniżających komentarzy.
Obecny przy zdarzeniu proboszcz, choć starał się być uprzejmy i uspokajać wikariusza to – jak pisze pan Krzysztof - doszedł do wniosku, że to moja postawa spowodowała, że wikary był agresywny, bo zwracałem się do księdza per pan.
Całą rozmowę pan Krzysztof nagrał. Swój akt chrztu – bo w sumie o to tylko chodziło – w końcu otrzymał. Parę dni później złożył akt apostazji już na spokojnie, jako że wikariusz został odesłany w „odosobnione miejsce” na trzydniowe rekolekcje.
Wielu apostatów pisze, że podczas kontaktów w sprawie apostazji księża bardzo negatywnie reagują na ogólnie przyjętą formę powitania, czyli Dzień dobry lub Dobry wieczór, zamiast katolickiego pozdrowienia „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Nawet formy grzecznościowe stają się polem walki o świeckie państwo.
Uraczyłam księdza na powitanie zupełnie zwyczajnym zwrotem, którym raczy się nawzajem 99 proc. społeczeństwa. I który w normalnych warunkach uważany jest za uprzejmy zwrot grzecznościowy. Ale nie u księży – oni najwyraźniej oczekują specjalnych zwrotów, co dało się odczuć po wymownym westchnięciu w słuchawce… Otóż powiedziałam do księdza: „Dzień dobry”. Po jego reakcji na zwykłe „Dzień dobry” dotarło do mnie, że (...) byłam już na dzień dobry spalona – napisała pani Emilia.
Podobną sytuację relacjonuje pani Justyna. Powiedziałam „Dzień dobry”, to na sam start chciał mnie naprostować: „droga Pani, mówi się, niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". Grzecznie przemilczałam i powiedziałam, po co przychodzę. On spytał, po co mi akt. Zawahałam się na chwilę, ale powiedziałam, że do apostazji. On od razu zmienił nastawienie (powiedzmy ze wcześniej był jako tako kulturalny).
Kolejną iskrą zapalną jest forma „proszę pana” zamiast „proszę księdza”. Duchownym niezwykle trudno zaakceptować, że reguły ich wspólnoty religijnej nie obowiązują ludzi spoza niej. Dla niekatolików „ksiądz” to tylko nazwa zawodu. Księża bardzo często posuwają się do pouczania apostatów, jak powinni – według nich - się do nich zwracać. To dość upokarzające w sytuacji, gdy apostata występuje w roli petenta wobec urzędnika kościelnego, od którego zależy bezproblemowe „załatwienie” jego sprawy.
Na ten problem natknęła się pani Monika w parafii w Gliwicach: Z przeprowadzonej rozmowy telefonicznej wynika, że będzie spory problem z tytułowaniem, gdyż pan upierał się, że mam zwracać się do niego „proszę księdza”. Zaproponowałam uprzejmie, by zwracał się do mnie „pani etnolożko zielarko”.
W trakcie uzyskiwania aktu chrztu zostałem pouczony, że „nie pan, tylko ksiądz". Na co odparłem, że jeśli pan ksiądz sobie życzy, abyśmy się tytułowali nazwami aktualnie piastowanych stanowisk, to ja żądam zwracania się per „specjalista do spraw planowania produkcji surowców węglopochodnych". Resztę czasu spędziliśmy w przyjemnym milczeniu – napisał apostata o nicku Jimmy Van Diesel.
Jak Pani idzie załatwić coś do dyrektora, to jak się do niego Pani zwraca? - usiłował pouczyć panią Monikę z Tarnowa proboszcz podczas finalizowania sprawy apostazji.
„Od razu weszłam w rolę wystraszonej uczennicy, która paliła fajki w toalecie.” - napisała wspomniana uznana pisarka Sylwia Chutnik o swojej rozmowie z księdzem przy odbieraniu aktu chrztu.
...uprzejmie poinformowałam księdza, z jaką prośbą się do niego zwracam i że chodzi o apostazję. No i w tym momencie się zaczęło… Najpierw odsłuchałam telefoniczne kazanie na temat tego, co mi w ogóle strzeliło do głowy, co ja sobie wyobrażam, czy ja jestem świadoma tego, co chcę zrobić. Próbował mnie rugać jak małą dziewczynkę - pisze pani Emilia.
Wielu księży zdaje się zapominać, że ich realne kwalifikacje ograniczają się do spraw religijnych. Dlatego belferski ton i protekcjonalne podejście są dla apostatów trudne do zaakceptowania i czynią rozmowę z nimi przeżyciem traumatycznym.
W rozmowie z panią Moniką z Tarnowa proboszcz wypytywał, czy rodzice byli wierzący. Gdy przyznała, że ojciec nie, stwierdził – “a więc problemy zaczęły się już w dzieciństwie”. Następnie proboszcz orzekł, że pani Monika nie jest dostatecznie otwarta. W związku z czym mu odpowiedziała: Jestem bardzo otwarta na antykoncepcję, na aborcję, na związki osób nieheteronormatywnych, jestem bardzo otwarta na karanie pedofilów, zwłaszcza tych kościelnych, którzy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za to, co robią. Czy mam wymieniać dalej?
Na jej zarzut ranienia przez Kościół osób LGBT, proboszcz odpowiedział: Kościół ma obowiązek powiedzieć osobie, która kuleje, że kuleje i uświadomić tę osobę, że jest taka wadliwa.
W podobnie protekcjonalnym tonie inny proboszcz rozmawiał z apostatką o nicku Kat-ja EL: Ale mi tu Pani epistołę napisała, jeszcze czegoś takiego nie widziałem! (…) Hmmm. Kobieta ułomna... gorsza.. Hmm... To może jak ktoś tak o sobie myśli, to... jest... może chory? No tak, tak... oczywiście – kiwa głową z ironicznym uśmieszkiem, jakby zwracał się do upośledzonego dziecka.
Pani Małgorzata tak wspomina reakcję proboszcza, gdy powiedziała, że przyszła w sprawie apostazji: „Apostazji?” - dopytał ksiądz. „To miło, dawno tego nie było” skwitował z przekąsem. Powiedziałam, że zraziłam się do Kościoła już szkole podstawowej, bo temat molestowania nieletnich przez księży nie jest mi obcy. „Aaaa, staaare dzieje” wymamrotał już nieco mniej pewnie.
Zakomunikował mi drwiącym głosem, że jest bardzo ciekawy, czy moja matka, którą niestety zbyt rzadko widuje na niedzielnej mszy, już wie o mojej apostazji. I że się zastanawia, jak ona na to zareaguje – relacjonuje rozmowę z księdzem dorosła i samodzielna pani Emilia.
Pewnie się Pani z mamą pokłóciła i chce Pani zrobić na złość! - usłyszała od wikarego pani Katarzyna z Warszawy.
Pani Aleksandrze proboszcz polecił odczytać na głos jej akt apostazji „odpowiednim tonem” i „bez zdenerwowania”, aby mógł się przekonać, czy to ona jest jego autorką. Zapewniał przy tym, że takie są procedury.
Księża próbując zakwestionować zasadność decyzji o formalnym wystąpieniu z Kościoła atakują wartości, które są bliskie apostatom.
Kacper Parol tak relacjonuje rozmowę z proboszczem: Zaczęło się od obrażenia kobiet z wymową - kobiety są głupsze od mężczyzn. (…) Rozmowa szybko zaogniła się i doszła do osób LGBT. (…) Usłyszałem stwierdzenie, które mnie zszokowało. Otóż według księdza, powodem samobójstw osób LGBT jest to, że żyją niegodziwie. Zwiększona liczba samobójstw jest to kara za życie niezgodnie z naturą i przykazaniami Kościoła.
Do pani Kasi proboszcz powiedział: Karta LGBT jest tylko po to, by dzieci wyrastały na homoseksualistów.
Co Pani opowiada o tej pedofilii! To jest kłamstwo, to nie istnieje! Gdyby tak było to przecież siedzieliby w więzieniach! A wie Pani, ilu siedzi? Tylko dwóch! - miał powiedzieć wikary do pani Katarzyny z Warszawy.
Do pani Oli wikary mówił: …o tym, że każdy jest człowiekiem i popełnia błędy (to w kontekście pedofilii). O tym, że akta pedofilów są spreparowane przez SB. (…) Wspomniał też, że jesteśmy złodziejami, bo Kościół dał nam dni wolne. W pewnym momencie, mówiąc o rzekomo fałszywych oskarżeniach wobec Jana Pawła II i kardynała Dziwisza o tuszowanie pedofilii w Kościele powiedział coś niezwykle szokującego: Że chce zorganizować bojówkę i wklepać Zaleskiemu-Isakowiczowi (serio takie używa słowa).
Chodzi o księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego ujawniającego nadużycia w polskim Kościele. Pani Ola ma tę rozmowę nagraną.
Z proboszczem miałam godziny rozmowy, gdzie próbował przekonać mnie, żebym tego nie robiła, że pójdę do piekła (sic!) oraz że byli już tu tacy jak ja i potem trzeba było egzorcyzmy im przeprowadzać, aby wypędzić diabła. Ogólnie było niemiło, doszło między nami do ostrej wymiany zdań, kiedy mu powiedziałam, że właśnie m.in. dlatego się wypisuję, bo nie toleruję takich bredni, które mi opowiada – wspomina pani Sylwia z Poznania.
Podczas rozmowy z proboszczem apostaci muszą się liczyć z tym, że będzie obrażał wyznawane przez nich wartości, ale też, że sami będą poniżani. Chociaż księża domagają się, aby zwracać się do nich „proszę księdza”, sami nie mają oporów, aby do dorosłych apostatów protekcjonalnie mówić na ty bądź per dziecko.
Wypisał akt, spytałam, czy coś muszę zapłacić za to - powiedział, że „powinnam, ale od takiej osoby nie weźmie” – usłyszała od proboszcza pani Justyna.
Proboszcz bez słowa, podpisał oświadczenie, pytam, czy to wszystko. Ton lekkiej pogardy: „Tak, nie mam o czym z Panią rozmawiać” - opowiada Agnieszka z Warszawy.
Lekko zawrzałam, gdy hejtował mój ślub cywilny (cytuję „tylko ślub kościelny przed obliczem Boga to prawdziwy ślub”), a ja dołączyłam akt małżeństwa tylko po to, by mieć dowód zmiany nazwiska - wspomina jedna z apostatek.
„Właśnie wyszłam od proboszcza po godzinnej kłótni, że jestem mordercą popierając strajki i aborcję” – napisała w swojej relacji pani Kasia. „…emocje jeszcze nie opadły, jestem wręcz wkur***na. Cieszę się, że to już koniec !”.
„W trakcie rozmowy z proboszczem dowiedziałam się, że działam pod wpływem złego ducha” – relacjonuje pani Andzia.
„Właśnie wróciłam od plebana. Jestem wściekła. (...) Spędziłam u niego prawie godzinę. (...) Stwierdził, że to niemożliwe, żeby człowiek sam z siebie mówił takie rzeczy i na pewno opętał mnie szatan” – pisze pani Dorota. Ale to nie wszystko. „Stwierdził, że moje oświadczenie jest niekompletne, bo brakuje konkretnego uzasadnienia - wg niego powinnam dopisać, że jestem za zabijaniem, cudzołożeniem itd.”.
Powiedział mi, „że jestem zmanipulowana przez wrogów Kościoła” – opisuje swoją wizytę pani Magdalena.
Pani Aleksandrze proboszcz powiedział „wybiera Pani zło” i dodał, że „jedynie chrześcijanie mają zdolność realnego myślenia".
Pani Karolina z Poznania przeszła poniżającą rozmowę dwukrotnie: Najpierw proboszcz przyjął wniosek, powiedział, że to lepiej, że osoba bez godności odchodzi i tyle. Po paru dniach ogarnął, że ma obowiązek próby odciągnięcia wiernej od decyzji o apostazji (…) zadzwonił. Powiedziałam, że po takich tekstach o godności nigdzie nie idę. Ugiął się, powiedział, że wyśle pismo do kurii i sprawa pójdzie dalej. Po pewnym czasie poszłam odebrać odpis nowego wpisu w księdze chrztu. Wtedy zrobiło się dużo bardziej niemiło. Proboszcz mnie zwyzywał ponownie, znów o godności, zadał mi też pytanie, cytuję: „a chodzisz na te tęczowe marsze i krzyczysz: aborcja?". Strasznie oburzył się na moje stwierdzenie, że nie mogę popierać tego, jak Kościół nęka ludzi i co o nich mówi. Po krótkiej kłótni dał mi w końcu odpis.
Tekst, jaki usłyszała od proboszcza pani Ewa z Warszawy dla ateistki był śmieszny, ale dla kogoś innego mógł być bardzo upokarzający i stresujący.
„Ksiądz: proszę jeszcze długopisem dopisać na oświadczeniu, że nie będzie w Pani pogrzebie uczestniczył ksiądz katolicki.
Ja: Z przyjemnością [dopisuję].
Ksiądz: Z przyjemnością to ja przyjmę Pani bilet do piekła [stempluje oświadczenie woli]".
Niezwykle upokarzające spotkanie z księdzem odbyła też dwukrotnie pani Klaudia z Pułtuska. 6 sierpnia 2020 udała się z mamą w charakterze świadka - pani Klaudia jest od dawna pełnoletnia - do proboszcza swojej parafii z oświadczeniem woli, aby dokonać apostazji.
Po wysłuchaniu mojego żądania, ksiądz proboszcz powiedział do mnie, cytuję: „Weź się za robotę, a nie mi tu głowę zawracasz”. Podczas całej wizyty panowała nerwowa atmosfera. Ksiądz proboszcz powiedział mi, że moja decyzja jest głupim pomysłem. Stwierdził również, że za wiernych w parafii ksiądz proboszcz płaci co miesiąc podatki i że jeśli wystąpię z Kościoła katolickiego, będę musiała zwrócić proboszczowi pieniądze, które do tej pory płacił w podatkach za mnie, a także płacić księdzu proboszczowi co miesiąc kwotę, którą płaci w podatku za mnie. Ksiądz proboszcz po przeczytaniu wniosku o Rezygnację z członkostwa w Kościele katolickim zauważył błąd, który zobowiązałam się poprawić. Ksiądz proboszcz, gdy wychodziłam, powiedział do mnie, cytuję: „Daj sobie spokój i nie wracaj tu”.
Z poprawionym według wskazań proboszcza tekstem aktu apostazji pani Klaudia poszła na plebanię ponownie 10 sierpnia.
Tym razem ksiądz proboszcz nie wpuścił mnie do plebanii, lecz przy drzwiach okazał swoją niechęć. Wizyta była pełna agresji, gdyż ksiądz proboszcz krzyczał na mnie (...), że powinnam zacząć robić coś pożytecznego w życiu, aby mi „głupie pomysły nie przychodziły do głowy” i „Idź i nie zawracaj mi głupotami głowy”. Ksiądz proboszcz powiedział, że aktu apostazji mi nie udzieli (…), krzyczał na mnie, odnosił się do mnie w lekceważący sposób, traktując mnie, osobę pełnoletnią, jak dziecko.
Pani Klaudia napisała skargę do biskupa płockiego Piotra Libery. Na jej pismo już następnego dnia po wpłynięciu odpowiedział kanclerz kurii ks. Piotr Grzywaczewski:
Szanowna Pani, w imieniu Biskupa Płockiego Piotra Libery potwierdzam odbiór pisma z dnia 10 sierpnia br. (data wpływu 13 sierpnia), z którego treścią Ksiądz Biskup z uwagą się zapoznał. Wyraża on ubolewanie i przeprasza za zaistniałą sytuację. Pani sprawa będzie wyjaśniana z księdzem proboszczem (tu nazwisko) i procedowana dalej we właściwy sposób. W stosownym czasie dostarczymy Pani podpisany przez ks. proboszcza akt Pani apostazji z Kościoła katolickiego wraz z metryką chrztu ze stosowną adnotacją w tej kwestii. Łączę wyrazy szacunku.
Proboszcz ma obowiązek przyjąć akt apostazji, jeśli zostały spełnione warunki formalne określone w dekrecie KEP. Inne zachowanie jest niedopełnieniem obowiązków. Prawo nakłada na organizacje obowiązek przestrzegania swoich statutów. Przepisy o sposobie wystąpienia z Kościoła katolickiego można uznać za element takiego statutu.
Mimo to zdarza się, że proboszczowie pod różnymi pretekstami odmawiają przyjęcia aktu apostazji.
W 2016 roku proboszcz parafii pw. Michała Archanioła przy ul. Bolesława Prusa we Wrocławiu nie tylko nie chciał przyjąć aktów apostazji pewnego rodzeństwa, ale jeszcze wezwał policję, aby siłą usunęła rodzeństwo z kancelarii. Policja przyznała rację apostatom i proboszcz ich dokumenty w końcu przyjął.
Dekret KEP wymaga, aby akt apostazji złożyć w miejscu aktualnego, rzeczywistego zamieszkania. To dla części proboszczów pretekst, aby odmówić przyjęcia oświadczenia woli o wystąpieniu z KK.
Pani Dorota nie jest jedyną osobą, która spotkała się z odmową z tego powodu: Nie jest moim księdzem, bo on mnie nawet nie zna, więc to nie moja parafia. Na nic moje wyjaśnienia, że ja NIE NALEŻĘ w sumie do żadnej, a to ICH procedura nakazuje zgłosić się do parafii miejsca zamieszkania…
Zdarza się, że proboszcz nie chce przyjąć aktu apostazji, bo jest sporządzony za pomocą gotowego wzoru z internetu. Te wzory zazwyczaj spełniają wymagania Dekretu KEP, ale niektórym proboszczom nie podoba się, że zawarta w nich motywacja wystąpienia z Kościoła nie jest autorstwa apostaty.
Proboszcz „beton" nie przyjął mojego Aktu apostazji, bo nie spodobał mu się „druk z komputera”, który de facto spełnia wszystkie wymogi (...). Wymyślił, że mam pisać wypracowanie". Zadzwoniłam ze skargą do Kurii i trafiłam na bardzo miłego księdza, który po wysłuchaniu mnie i stwierdzeniu, że w moim przypadku to faktycznie „formalność”, zobowiązał się przeprowadzić rozmowę dyscyplinującą z proboszczem - podzieliła się swoim problemem i jego rozwiązaniem pani Joanna.
Niektórym proboszczom nie podoba się też fakt, że motywacja wystąpienia z KK jest zbyt lakoniczna. Jedni i drudzy straszą, że kuria taki akt apostazji odrzuci, co raczej jest niezgodne z prawdą.
„Nie przyjął oświadczenia. Mam wrócić z dokładnym uzasadnieniem!” - powiadomiła pani Dorota. Jej przypadek nie jest odosobniony.
Innym z kolei proboszczom nie podobają się motywacje zbyt obszerne i również wprowadzają apostatów w błąd, że kuria takiego aktu apostazji nie zaakceptuje. Podsuwają do wypełnienia gotowy wzór z internetu z lakoniczną motywacją.
Poszło sprawnie, choć pan usiłował mnie przekonać, że mój akt zostanie przez kurię odrzucony i chciał, żebym przepisała jego druk - bez uzasadnienia. To relacja Agaty z Wrocławia.
W przypadku pani Sylwii (innej) proboszcz podpisał akt apostazji, ale nie przyjął go z innego jeszcze powodu: „powiedział mi, że on się nie będzie fatygował, żeby to wysyłać i skoro jest to w moim interesie, to ja mam to wysłać”.
Często proboszczowie odmawiają też pokwitowania przyjęcia aktu apostazji na kopii dla apostaty. Do pani Doroty proboszcz powiedział, że „potrzebuje tylko jedno oświadczenie i nic mi nie będzie kwitował - na nic moje tłumaczenia, że to ich procedura tak nakazuje itd.”. A przecież dla apostaty jest to dowód złożenia oświadczenia woli przed upoważnionym przez Kościół organem.
Z szokującą praktyką spotkał się pan Jakub z Mińska Mazowieckiego. Proboszcz zażądał od niego opłaty 50 zł za złożenie podpisu pod oświadczeniem woli i za wysłanie go do kurii. Na protest pana Jakuba opowiedział, że inaczej nie podpisze. Argumentował, że „ślub też kosztuje”.
Pan Jakub doszedł do wniosku, że samodzielna jazda do kurii w Warszawie kosztowałaby go drożej i zwiększała ryzyko zarażenia się Covid-19, więc na propozycję z ociąganiem się przystał. Jednak po przemyśleniu sprawy 2 grudnia 2020 złożył skargę do kurii warszawsko-praskiej.
Piszę do Państwa z nadzieją na to, że nie zostawią Państwo bez reakcji postępowania proboszcza (tu nazwisko i nazwa parafii), który podczas przyjmowania ode mnie aktu apostazji, wyłudził opłatę 50 zł pod groźbą braku podpisu na akcie. (…) Na moje zaś słowa, że nic nie wiadomo mi, by apostazja podlegała opłatom, stwierdził, że każda parafia ma swój odrębny regulamin. Zapłaciłem, gdyż nie byłem w momencie rozmowy świadom, że mogę złożyć na księdza skargę. Ksiądz przyznał, że jestem jedną z trzech osób, która złożyła w ostatnim czasie akt apostazji w niniejszej parafii, stąd można domniemywać, że oprócz mnie jeszcze dwie osoby zostały ofiarami wyłudzenia tej (fakt, nie tak ogromnej) kwoty przez owego księdza.
Są powody, aby przypuszczać, że niektórzy proboszczowie mogą nie dopełnić obowiązku wysłania aktu apostazji do kurii.
Pani Monika z Tranowa po dwóch tygodniach od złożenia aktu apostazji zadzwoniła do kurii, aby sprawdzić, czy jej papiery wpłynęły. Okazało się, że nie – ksiądz ich nie wysłał. Musiała dzwonić do proboszcza i odbyć kolejną nieprzyjemną rozmowę.
Znany youtuber o nicku Brodaty twierdzi, że w 2016 złożył akt apostazji u proboszcza swojej parafii chrztu. Po miesiącu zadzwonił do proboszcza dowiedzieć się, czy już został wypisany z Kościoła. Proboszcz zapewnił go, że kuria jeszcze jego zatwierdzonego przez biskupa aktu apostazji mu nie zwróciła. To samo powtórzyło się po dwóch miesiącach. W końcu youtuber zadzwonił do kurii. Okazało się, że proboszcz jego aktu apostazji po prostu do kurii nie przekazał. A nie musiał nawet fatygować się wysyłaniem, bo kuria znajduje się 400 metrów od plebanii.
Jednak jak się okazuje samo potwierdzenie zakończenia procedury apostazji przysłane z kurii (nie każda kuria je wysyła), a nawet świadectwo chrztu wraz z odpowiednią adnotacją trzymane w ręku, nie gwarantuje, że w księdze chrztów dokonano odpowiedniego wpisu.
Przykładem tego jest historia pani Moniki Bujak, która dokonała apostazji 3 lata temu składając oświadczenie woli w bazylice katedralnej w Tarnowie. Kosztowało ją to dwukrotny stresujący kontakt z proboszczem i podnoszącą ciśnienie rozmowę „nawracającą”.
Teraz postanowiła sprawdzić, czy wypisała się z Kościoła skutecznie. 25 listopada 2020 pojawiła się w kancelarii swojej parafii chrztu, aby poprosić o wypisanie świadectwa chrztu z przewidzianą przez przepisy adnotacją, że złożyła oświadczenie woli o wystąpieniu z Kościoła.
Jak pisze na swoim profilu na FB, proboszcz przez ponad 5 minut szukał mnie w księdze, twierdząc, że mnie w niej nie ma (!), pytał, czy „na pewno zawsze tak się nazywałam (!!). W końcu, po bardzo długich minutach, gościu mnie znalazł i co? I gówno, drodzy państwo, bo mojej apostazji nikt tam nie odnotował.
Pani Monika zadzwoniła do kurii. Tamtejszy notariusz bardzo ją przeprosił za zaistniałą sytuację i obiecał zadzwonić do proboszcza, aby wyjaśnić sprawę, a także ponownie przesłać informację z kurii, żeby świadectwo chrztu już na panią Monikę czekało w najbliższy poniedziałek. Pani Monika udała się ponownie do kancelarii 30 listopada.
Proboszcz – jak relacjonuje - Wypisał, wręcza mi świstek. Już prawie po wszystkim, ale tym razem mam wzmożoną czujność. Proszę o wskazanie w księdze, gdzie jest adnotacja o moim wystąpieniu z KK. Gość mówi mi, że pismo z kurii jest tu włożone i to wystarczy. Mówię, że absolutnie nie wystarczy i proszę o wpisanie przy moim nazwisku informacji o apo. Odmawia, mówiąc, że nie ma takiej potrzeby, bo jest kartka i upomina mnie, żebym się „nie unosiła”. Powtarzam, że żądam wpisania apo przy moim nazwisku. Odmawia. (...) Wykrzykuję mu w twarz, że nagrywam naszą rozmowę i nie zostawię tego tak. Zadziałało. Wpisuje adnotację.
Dla pani Moniki Bujak, tak jak dla wielu innych osób, wystąpienie z Kościoła to był długodystansowy bieg z przeszkodami.
Oczywiście nie zawsze apostaci napotykają trudności w złożeniu oświadczenia woli o formalnym wystąpieniu z Kościoła katolickiego. Często procedura przebiega sprawnie i kontakty z księżmi są poprawne, a nawet bywają przez apostatów określane jako bardzo sympatyczne. Trudno ocenić, co zdarza się częściej. Kurie wydają się z reguły wspierać apostatów w wypadku jakichkolwiek problemów.
Sprawa załatwiona bez problemu. Księża nie dyskutowali. Rano odebrałem odpis aktu chrztu z jednej kancelarii, a kilka godzin później zaniosłem go z „aktem apostazji” do kolejnej – donosi pan Paweł.
Coraz powszechniejsze jest niepodejmowanie przez proboszczów „nawracającej” rozmowy z apostatą, szczególnie gdy osoba występująca z Kościoła składa akt apostazji zwierający wyczerpującą i druzgocącą krytykę działań Kościoła.
U mnie poszło prawie gładko, jeśli chodzi o spotkanie z proboszczem, który nie odezwał się do mnie słowem, gdy oznajmiłam, po co przyszłam. Zero namolnych pytań, prób nawróceń, etc. Aż prawie byłam rozczarowana, jak uczeń przygotowany do trudnego sprawdzianu, który odwołano, a on nie mógł się wykazać – napisała pani Hanna.
Spodziewałam się dyskusji i pytań w stylu: co Pani powie Jezusowi, jak się z nim spotka, a było wręcz miło - relacjonuje pani Maria z Warszawy.
Pewien proboszcz był tak miły, że przepraszał nawet za to, że wymknęło mu się do apostatki kościelne pożegnanie: dwóch księży było, młodszy i starszy. Starszy na wstępie przeprosił mnie, że przez telefon powiedział „z Bogiem” zamiast „do widzenia” (!!!). Bardzo spokojnie, niemal sympatycznie wszystko poszło, bez namawiania – relacjonuje Aleksandra z Kaszub.
Zdarzają się też proboszczowie, którzy się autentycznie apostazjami przejmują: Proboszcz czytał najpierw 10 min uzasadnienie i robił coraz większe oczy, biedny. (...) mówił, że mu się śniłam w nocy i że miał nadzieję, że jednak przemyślę i nie wrócę. A tu zonk! Ręce mu się trzęsły, jak podpisywał i mówił, jak mu serce pęka, aż mi go szkoda było – opisuje pani Dorota.
Pan Sebastian z Ursynowa dostał od upoważnionego przez proboszcza młodego wikarego przyjmującego akt apostazji – swojego rówieśnika - „ciekawego maila, w którym pisze, że przeczytał moją argumentację i z pewnymi kwestiami może się zgodzić”.
W internecie powstaje mapa apostazji wzorowana na Mapie kościelnej pedofilii, pokazująca, w której parafii uzyskanie świadectwa chrztu i apostazja przebiegają bez problemu, a w których należy się liczyć z przeszkodami i nieprzyjemnościami. Nie ma na tej mapie kategorii – parafie, w których można przy okazji apostazji odbyć ciekawą, dającą do myślenia rozmowę z księdzem broniącą działań Kościoła i zachowań hierarchów.
Powstał też licznik apostazji pod adresem licznikapostazji.pl. Założyli go Robert Biedroń oraz należące do Wiosny posłanka Joanna Scheuring-Wielgus i warszawska radna Agata Diduszko-Zyglewska.
"Licznikapostazji.pl ma się stać spisem powszechnym osób, które wystapiły z Koscioła i pokazać, że Kościół nie ma większości i nie ma żadnego powodu, żeby stał ponad prawem"
– tłumaczyła Diduszko-Zyglewska podczas konferencji w Sejmie 9 grudnia, na której ogłoszono powstanie licznika.
Żeby być policzonym przez licznik należy wysłać mail na adres [email protected] z imieniem i nazwiskiem, datą i nazwą miejscowości wystąpienia z Kościoła, zdjęciem lub skanem aktu apostazji, wyrażeniem zgody na upublicznianiem nazwiska lub jego odmową oraz adnotacją "Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez LicznikApostazji.pl w celu gromadzenia i publikowania informacji statystycznych nt. apostazji w Polsce".
W dniu jego powstania licznik pokazuje pięć nazwisk apostatów. Pierwszymi odstępcami są Robert Biedroń, Agata Diduszko-Zyglywska, Sylwia Chutnik, Katarzyna Wężyk oraz Jacek Dehnel.
Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania mówi, że „każdy ma prawo zachowywać milczenie w sprawach swojej religii lub przekonań”.
Niestety, ten przepis nie ma zastosowania do Kościoła katolickiego. Wyrok NSA z 2016 roku uznał, że jedynie sam Kościół ma prawo ustalać zasady występowania z niego. A procedura narzucona przez Dekret ogólny KEP z 2016 roku utrudnia wystąpienie z Kościoła i wymaga deklarowania się w sprawach wiary.
Projekt ustawy wprowadzającej zapobiegające temu zmiany do Ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania złożył w sejmie w 2012 roku Ruch Palikota. Projekt został skierowany do konsultacji, po czym słuch o nim zaginął. Do dzisiaj żadne ugrupowanie w Sejmie takiej inicjatywy ustawodawczej nie podjęło, choć partia Razem, dopóki nie była w Sejmie, głosiła, że odpowiednia zmiana prawa „powinna być wprowadzona niezwłocznie”.
Odrzucony przez komisję sejmową sztandarowy projekt lewicy „Świeckie państwo” w ogóle się tą kwestią nie zajmował.
Art.32 ust.1 Konstytucji mówi: Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.
Zaś art. 30 stanowi: Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.
Kościelna procedura wystąpienia z Kościoła katolickiego łamie te postanowienia Konstytucji w sposób jawny obrażając podstawowe, konstytucyjne wartości, jakimi są godność i wolność człowieka. W szczególności dotyczy to wymogu odbycia „nawracającej” rozmowy z proboszczem.
Autor zrezygnował z honorarium, przeznaczając je na rozwój OKO.press.
Komentarze