0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: "Wiesti" 3.03.25 /A.Jędrzejczyk"Wiesti" 3.03.25 /A....

Ta rama narracyjna zastąpiła – przypomnijmy – tę, która się właśnie zdezaktualizowała: o Złym Anglosasie z Waszyngtonu, który zarządzając całym Zachodem, napadł na Rosję w celu zmiany płci jej dzieci i szerzenia „nietradycyjnych wartości”. Pojawienie się Trumpa tę opowieść wysadziło w powietrze. Wojnie trzeba było znaleźć nowe uzasadnienie.

Ale strata niewielka – opowieść o Złym Anglosasie używana była intensywnie ledwie dwa lata. Zastąpiła wtedy narrację, że wojna w Ukrainie jest rekonstrukcją bitew II wojny światowej sprzed równo 80 lat (ta opowieść zdezaktualizowała się sama, gdyż Putinowi nie idzie na froncie tak dobrze jak Stalinowi).

Wcześniej mieliśmy – kto to jeszcze pamięta – opowieści o tym, że Putin w Ukrainie idzie śladami cara Piotra I i carycy Katarzyny II (to przestało pasować, kiedy Putin nie tylko nie założył w ramach misji cywilizacyjnej żadnego miasta – ale kilka zrównał z ziemią, od Mariupola poczynając, oraz został zmuszony do wywiezienia trumny Potiomkina, kochanka Katarzyny, z Chersonia).

A jeszcze wcześniej mieliśmy super techniczną operację Z, która miała trwać trzy dni. To jednak już bardzo dawne czasy.

Ważne jest, że wszystkie te opowieści się Kremlowi świetnie sprawdzają. Bo są o tym, że Rosji się należy.

Przeczytaj także:

Nowa Jałta i brak garnituru

Teraz mamy więc „nową Jałtę”. Telewizyjny program „Wiesti niedieli” (Wiadomości tygodnia) poświęcił temu ogromny materiał 2 marca. Zdaniem propagandy jest rzeczą dobrą i sprawiedliwą, by Rosja, z Chinami i USA podzieliły świat na nowo. Tak jak w 1945 roku. I tak się teraz stanie, bo w USA rządzą nowi ludzie, bez uprzedzeń (słowa Putina), a z Xi Putin odbył „bardzo miłą rozmowę przez telefon".

Droga do nowej Jałty nie będzie oczywiście łatwa – zauważa propaganda.

Dlatego wojna w Ukrainie będzie trwała – bowiem miłość Rosji do pokoju objawia się właśnie tak, że codzienne wiadomości telewizyjne zaczyna od obrazów bombardowania i ostrzeliwania Ukrainy.

A ulubionym obrazkiem pokazywanym w czasie największej oglądalności jest polowanie na ludzi – obserwowanie z drona i dobijanie maleńkich sylwetek, które daremnie próbują schronić się przed pociskami np. w lesie.

(na zdjęciu u góry – inny element codziennej opowieści o „pokojowej Rosji”: mapa Ukrainy z zaznaczonymi miejscami nocnych rosyjskich ataków)

Tradycyjnie z okazji nadchodzącego Dnia Kobiet Putin na spotkaniu przy herbatce i ciasteczkach pocieszył wdowy i matki zabitych, że „wszyscy jesteśmy śmiertelni, nie? I w pewnym momencie życie każdego człowieka dobiega końca. Pytanie brzmi, jak każdy z nas przeżył to życie. Wasi bliscy, którzy nie wrócili ze strefy walk, przeszli tę drogę z godnością".

Równie ważna jednak, jak pokazywanie zabijania, jest sprawa wyglądu Wołodymyra Zełenskiego.

To w opowieści o „nowej Jałcie” kluczowy element. Eksploatowany przez Kreml bez umiaru, od kiedy doceniła go też amerykańska prawica.

Omawianie czyjegoś wyglądu, stroju, wyraźnie pokazuje, że relacja nie jest pełnoprawna. Jedna strona ma prawo patrzeć, druga – jest tylko do oglądania.

Dlatego propaganda Kremla poświęca tyle czasu opowieściom, jak źle ubrany był prezydent Zełenski. Jak „źle wyglądał”. Było też o tym, że był „niegrzeczny”. Grzeczności wymaga się przecież o słabszych. A prezydent Zełenski 28 lutego w Białym Domu mówił w obecności Trumpa złe rzeczy o Putinie. To jest „niegrzeczne”. „I tu nie chodzi o Władimira Władimirowicza Putina, niech go Bóg błogosławi, ale w odniesieniu do Trumpa. Ponieważ Trump już kilkakrotnie wcześniej wypowiadał się o Putinie z szacunkiem” (propagandystka Margarita Simonjan w programie propagandowym Władimira Sołowiowa).

I tak stało się jasne, że Ukraina, której Rosja nie może pokonać czwarty rok, stała się narracyjnie nieważna. Jak źle ubrana i niepotrzebnie się odzywająca kobieta.

Ciekawe jest, jak dobrze propaganda Kremla i propaganda Mar-a-Lago się zrozumiały. Dla obu ważny okazał się teraz nie tylko garnitur, a także fakt, że Wołodymyr Zełenski był kiedyś aktorem – więc można go nazywać komediantem i podkreślać, że tylko odgrywa rolę prezydenta, a naprawdę nim nie jest (tę różnicę akurat podkreślił Putin w wywiadzie telewizyjnym 24 lutego i od tego czasu propaganda w kółko to cytuje).

Putin – ostrzegł jego rzecznik Pieskow – widział, co się stało w Gabinecie Owalnym, jak tam potraktowany został prezydent Zełenski. I „wziął pod uwagę to, co się wydarzyło”.

Pokój znaczy wojna

Trump w przemówieniu do Kongresu ogłosił 4 marca, że dostał z Rosji „silny sygnał, że są gotowi na pokój”. W propagandzie Kremla nie ma jednak po takim sygnale śladu. Ale zaczęła ona teraz właśnie zamiennie używać słowa „zwycięstwo” [Rosji] i „kapitulacja” [Ukrainy].

Propaganda oczywiście nie wie, o czym teraz rozmawiają Trump z Putinem. Ale nie dostała polecenia, by wyciszać wojenne nastroje. Cały czas natomiast pokazuje odbiorcy, że wytrwałość Putina w mordowaniu jest dowodem pokojowych zamiarów.

Rosja generalnie jest za pokojem, gdyż jest krajem z natury pokojowym. Wojnę prowadzić więc będzie tylko do momentu, aż Ukraina się podda. To w kółko powtarzają teraz: rzecznik Putina Pieskow, Ławrow, szef MSZ i w końcu sam Putin (5 marca w wystąpieniu przed kolegium MSW).

Wstrzymanie amerykańskiej pomocy

Moskwa od dawna opowiadała, że wojna zaraz by się skończyła, gdyby USA przestały wspierać Ukrainę. „Najlepszym wkładem w pokój byłoby wstrzymanie pomocy wojskowej dla Kijowa ze strony Stanów Zjednoczonych” – mówił Pieskow, gdy 3 marca pojawiła się wiadomość, że Trump rzeczywiście to robi. Ale kiedy informacja została potwierdzona, stała się dla propagandy Kremla nieistotna.

W dzienniku telewizyjnym wyznaczającym kolejność i wagę zdarzeń (Wojna w Ukrainie – spotkanie Putina z urzędnikami – reportażyk, jak pięknie rozwija się Rosja pod rządami Putina) informacja o wstrzymaniu amerykańskiej pomocy jest 5 marca gdzieś w drugiej połowie programu.

Propaganda nie zamierza najwyraźniej łudzić swoich odbiorców, że wojna się skończy i świat wróci do pięknych czasów sprzed 2022 roku. Ani też straszyć ich, że zaraz skończą się lukratywne transfery dla rodzin pognanych na front mężczyzn.

O wstrzymaniu dostaw propaganda mówi więc w pięknym języku Jałty:

„Administracja Trumpa nie chce już karmić nazistowskiego psa w Kijowie. Więc zapchlonego psa wzięła sobie Europa. Ale to bezcelowe: szalony, chory pies jest niebezpieczny. Więc najlepiej go po prostu uśpić, ulżyć cierpieniu” – skomentował były prezydent Rosji Miedwiediew.

I jeszcze: „Trump zwiększył presję na kijowską kamarylę, decydując się na tymczasowe zawieszenie pomocy wojskowej. Co zrozumiałe, gest ten jest bardziej symboliczny. Amerykańska administracja chciała zobaczyć, jak ten pstrokaty klaun narkotykowy i jego obskurni europejscy patroni czołgają się na kolanach, błagając o przebaczenie. I stało się to dosłownie w ciągu jednego dnia. Upiór, który stracił swoją legitymację, natychmiast to zrobił, wysyłając Trumpowi dwuznaczny, płaczliwy list” [chodzi o wpis Zełenskiego na X, który Trump przedstawił w. Kongresie jako list].

To nie jest eksces. Tego samego języka używa szef dyplomacji Ławrow. I jakoś nikt się nie oburza. – "Nie da się przewidzieć, jak wstrzymanie amerykańskiej pomocy wojskowej wpłynie na Wołodymyra Zełenskiego. Nie mogę wejść do głowy tego człowieka, przecież on nie jest w ogóle człowiekiem” – mówi Ławrow w chwili, gdy jego kolega porównuje ukraińskiego prezydenta do psa.

Z Trumpem da się robić interesy w pokonanej Ukrainie

Więc na razie nic się nie zmienia, tylko perspektywy dla Moskwy są lepsze. Wojna w Ukrainie może się stać „europejskim Wietnamem”. Prezydent Macron może teraz straszyć Rosją i obiecywać Ukrainie wsparcie. Ale przecież jego kadencja skończy się już za dwa lata. A poza tym – jak to ujmuje elegancko rzeczniczka rosyjskiego MSZ Zacharowa – Macron „codziennie wygłasza jakieś zupełnie oderwane od rzeczywistości stwierdzenia, które przeczą jego poprzednim. Jaki z niego gawędziarz”.

Pokój, jak to w nowej Jałcie, będzie więc efektem żmudnych negocjacji: „Możliwości rosyjsko-amerykańskiej współpracy w różnych dziedzinach są ogromne, może ona być rozwijana na różnych terytoriach Rosji, w tym w nowych regionach” (Pieskow, 4 marca). ”Moskwa pozostaje otwarta na współpracę z amerykańskimi firmami, również w zakresie metali ziem rzadkich, lecz nie może na razie jej zaproponować ze względu na trwające sankcje” (także Pieskow).

Moskwa pokazuje poddanym, że jest w grze i że eskaluje żądania

Ukraiński zdrajca i kum Putina, Medwedczuk, ogłosił np. 5 marca, że wymiana prezydenta Zełenskiego na kogoś innego w wyborach w Ukrainie to już decydowanie za mało. Postulat nowych wyborów, podobnie jak żądanie wstrzymania amerykańskiej pomocy dla Ukrainy, przestał być ważny w momencie, gdy Trump go zaakceptował.

Jaki problem ma z wyborami Medwedczuk, szykowany w 2022 roku na moskiewskiego wielkorządcę Ukrainy? W wyborach Ukraińcy mogliby przecież znowu zagłosować na kogoś takiego jak Zełenski albo i na niego samego. Trzeba więc zdaniem Medwedczuka najpierw wymienić elity ukraińskie. „Mówią o wyborach, gdy tymczasem trzeba zmienić kurs kraju, zrewidować jego politykę wewnętrzną i zagraniczną, uczynić ją bardziej racjonalną i oddać w służbę obywatelom. Wybory nie zawsze rozwiążą problemy kraju, nie są panaceum na kłopoty i błędy”.

Łukaszenka, także kolega Putina, w wywiadzie dla nikogo innego, tylko blogera Mario Nawfala, opublikowanym w nocy z 4 na 5 marca, ogłosił, że najazd Rosji na Ukrainę nie był nieunikniony i tak naprawdę nie był spowodowany przez NATO, ale – UWAGA! – przez „zagrożenia, które pojawiły się na Ukrainie”. I to te zagrożenia, czyli wzrastające poczucie odrębności od Rosji – a nie żadne NATO – jest teraz problemem do rozwiązania. W nowej Jałcie.

Zatem warunkiem pokoju jest teraz deukrainizacja Ukrainy.

(Przy okazji Łukaszenka, budując najwyraźniej własną pozycję i osłabiając pozycję negocjacyjną Putina, dzieli się myślą, że Putina jednak zaskoczyła „eskalacja konfliktu”).

„Słyszymy oświadczenia Trumpa o chęci zaprowadzenia pokoju w Ukrainie. Można temu tylko przyklasnąć. Otrzymujemy pewne informacje o proponowanych działaniach w tym kierunku. I temu można przyklasnąć. Ale nadal będziemy obserwować, jak sytuacja się rozwija” – powiedział Pieskow. „Nie, Stany Zjednoczone nie są dla nas w tej chwili krajem przyjaznym. Stany Zjednoczone są krajem, z którym obecnie próbujemy ożywić i przywrócić nasze stosunki dwustronne”.

***

Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze