Wojna w Ukrainie ma przykryć deformacje i błędy władzy, a przecież, poza wybuchem wojny oczywiście, nic się nie zmieniło i prawdopodobnie te procesy toczą się dalej - pisze prof. Iwona Jakubowska-Branicka w eseju o wojnach na narracje. Uznaje, że jej wizja jest katastroficzna
Zastosowana przez prezydenta Putina metoda nosi nazwę „taktyki projekcji”, czyli oskarżania kogoś innego o czyn, który się samemu popełniło. W historii znamy liczne przykłady zastosowania tej taktyki, i tak np. Adolf Hitler przed napaścią na jakiś kraj często oskarżał przywódców tego kraju o przygotowanie agresji przeciwko Niemcom - pisze prof. Iwona Jakubowska-Branicka, socjolożka z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych, specjalistka m.in. od psychologii polityki i socjotechniki propagandy politycznej. Oto jej esej.
Wybitny autor analiz politycznych Walter Lippmann w książce „Public opinion” opisuje dziewczynkę z małego, górniczego miasteczka, która wpadła w rozpacz, gdy wiatr stłukł szybę. Była przekonana, że stłuczona szyba oznacza, że zmarł jakiś bliski krewny.
Przez kilka dni opłakiwała ojca, przekonana, o jego śmierci. Dopiero po paru dniach telegram zdołał ją przekonać, że ojciec jednak żyje. Lippmann stawia fundamentalne pytanie:
w jakiej mierze my, jak ta dziewczynka, pozwalamy, żeby wymyślone bądź przyjęte przez nas za prawdziwe fikcje kierowały naszymi myślami i działaniami.
Żyjemy w świecie niczym nieograniczonego rynku równolegle funkcjonujących źródeł informacji, których istnienie wspomagane jest przez nowe technologie.
Różne źródła przekazują różne informacje dotyczące kształtu rzeczywistości społecznej, a tym samym kreują różne jej obrazy. Obrazy, których prawdziwość lub fałszywość jest nieweryfikowalna, ponieważ jednostka nie ma na ogół żadnej możliwości dotarcia do faktów społecznych, do których informacje te się odnoszą, a jedyną dostępną możliwością ich falsyfikacji lub potwierdzenia jest sięgnięcie do innego źródła informacji.
Każdy przekaz składa się z dwóch równie ważnych, tak samo istotnych elementów.
Jednym z nich jest symbol: słowo, znak graficzny lub gest. Drugim – sam nadawca komunikatu. Odebrana treść przekazu jest efektem kumulacji tych dwóch elementów.
Przekaz, którego autorem jest nadawca nieakceptowany, uznany za niewiarygodnego przez odbiorcę komunikatu, jest z góry odrzucany jako nieprawdziwy. Unieważniony. Przekaz od nadawcy traktowanego przez odbiorcę komunikatu jako autorytet - jest przyjmowany jako prawdziwy, jako wiedza o rzeczywistości.
Z tego punktu widzenia,
stwierdzenie, że żyjemy w chaosie informacyjnym, w czasie fake newsów, jest stanowczo zbyt oględne. Żyjemy w dobie zmultiplikowanych światów poznawczych,
w kompletnie różnych rzeczywistościach i podejmowanych działań, na podstawie różnej wiedzy o „faktach”.
Nie ma przesady w stwierdzeniu, że rzeczywistość jest społecznie tworzona, a my ulegamy jej kreacjom. Jedynie nieliczni potrafią wydobyć się z niewoli narzuconego im obrazu rzeczywistości, poprzez konfrontację różnych jej interpretacji.
Jest to wizja społeczeństwa zatomizowanego, złożonego z jednostek nieumiejących osiągnąć tak pożądanego w demokracji konsensu odnoszącego się do celów i wartości. To bowiem wymagałoby to uprzedniego uzgodnienia wersji rzeczywistości.
Wizja taka jest wizją katastroficzną. I niestety, jak się wydaje, coraz bardziej realną.
Jedną z kreacji rzeczywistości jest historia, przedstawiana jako obiektywna opowieść o zaistniałych niegdyś wydarzeniach. Nic bardziej mylnego. Pisanie historii jest kodowaniem symbolicznym wydarzeń, które miały niegdyś miejsce, nadawaniem znaczeń tym wydarzeniom, ich interpretacją. Podlega ona zmianom w zależności od potrzeb i celów, najczęściej politycznych, osób piszących historię. Najważniejszym i najbardziej skutecznym instrumentem w tym działaniu są słowa.
Czy działania wobec Iraku podjęte przez Georga W. Busha po zamachu na World Trade Center i Pentagon nazwiemy wojną z terroryzmem czy interwencją? A może atakiem na Irak? Czy sam zamach nazwiemy terrorystycznym czy też wypowiedzeniem wojny? Od definicji sytuacji dokonanej przy pomocy słów, będą zależały podejmowane działania, ponieważ definicje te determinują wiedzę jednostek o otaczającym świecie.
Do podjęcia innych działań implikuje państwo sytuacja wojny, do innych - walka z terroryzmem. Przykładów różnych, zmiennych interpretacji zaistniałych zdarzeń jest w historii obfitość. Sięgając do przykładów z naszej, polskiej historii współczesnej: Armia Krajowa w okresie rządów stalinowskich była definiowana jako zdradziecka, później jako bohaterska, walcząca o niepodległość.
Podobnie ma się rzecz z nowo skonstruowanym bohaterskim mitem tzw. Żołnierzy Wyklętych, którzy poprzednio byli z perspektywy etycznej oceniani raczej ostrożnie, jeśli nie krytycznie. Można więc powiedzieć, że w tych sytuacjach doszło do rekodowania wydarzeń, które dawniej miały miejsce, do nadania im odmiennego znaczenia.
Te różne definicje rzeczywistości znajdują odzwierciedlenie w podręcznikach historii, nabierając statusu obowiązującej wiedzy. Jeżeli taki proces zachodzi, można spodziewać się, że kolejne pokolenia będą miały odmienną wiedzę o świecie i o tzw. „faktach” historycznych. Nowe opowieści unieważniają poprzednie. Dlatego też edukacja, szczególnie w obszarze historii i nauk społecznych staje się wielokroć swoistym „polem bitwy”, na którym ścierają się zwolennicy różnych, często skrajnie sprzecznych interpretacji wydarzeń z przeszłości.
Multiplikacja światów, jest jednym z problemów. Skrajnie odmiennym, jest zdominowanie przekazu przez jedno źródło informacji, typowe dla systemów autorytarnych i totalitarnych.
Odbiorcy komunikatów zostają wówczas „uwięzieni” w jednym obrazie świata, nie mając możliwości konfrontacji tego obrazu z innymi interpretacjami.
A nawet jeśli w jakimś momencie taką możliwość mają, prawdopodobnie zwycięży znana i opisana w psychologii „zasada pewności”. Mówi ona , że gdy na jakąś grupę ludzi wpływają czynniki przemawiające zarówno za przyjęciem, jak za odrzuceniem jakiegoś poglądu, rezultatem oddziaływania sprzecznych czynników będzie prawdopodobnie przyjęcie danego przekonania z dużą dozą pewności lub odrzucenie tego przekonania z równie dużą dozą pewności. W odniesieniu do omawianej sytuacji prawdopodobnie większość ludzi odrzuci „konkurencyjny” obraz świata, co pozwoli im zachować spójność myślenia i dobre zdanie o sobie.
Z taką sytuacją mamy do czynienia obecnie w Rosji, zdominowanej przez jedno źródło informacji. Jeśli wierzyć doniesieniom, większość Rosjan, zmuszonych polegać na informacjach podawanych przez państwową telewizję uważa działania Rosji podjęte wobec Ukrainy za interwencję w obronie Rosjan tam przebywających, „specjalną operację wojskową, której celem jest ochrona Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej”,
za „przywracanie międzynarodowego porządku prawnego”, a prezydent Ukrainy nazywany jest „zbrodniarzem wojennym”.
Co więcej, w Ukrainie, wedle rosyjskich mediów państwowych „szaleją nacjonaliści” i trzeba przeprowadzić denazyfikację a najważniejsze, powodem tej „specjalnej operacji” (zakazano w rządowych rosyjskich mediach używania słowa wojna) jest zagrożenie Rosji ze strony Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej.
Zobacz serię kilkunastu analiz propagandy rosyjskiej pisanych przez Agnieszkę Jędrzejczyk w cyklu "GOWORIT MOSKWA". Na przykład:
Zastosowana przez prezydenta Putina metoda nosi nazwę „taktyki projekcji” czyli oskarżania kogoś innego o czyn, który się samemu popełniło.
W historii znamy liczne przykłady zastosowania tej taktyki, i tak np. Adolf Hitler przed napaścią na jakiś kraj często oskarżał przywódców tego kraju o przygotowanie agresji przeciwko Niemcom. Jest to taktyka niezwykle skuteczna, oczyszczająca z zarzutów i bywa, że prowadząca do uniewinnienia agresora.
Przytoczyłam tylko kilka z wybranych przekazów rządowej telewizji w Rosji. W komentarzach najczęściej czytamy, że to propaganda, fake. Oczywiście. Ale pamiętajmy, że każda informacja, w momencie kiedy zostanie przyjęta przez odbiorcę komunikatu za prawdziwą staje się jego wiedzą a tym samym faktem społecznym determinującym działania jednostki.
Tak więc nie należy, moim zdaniem, liczyć na szeroki protest przeciwko działaniom Rosji w Ukrainie.
Większość prawdopodobnie postrzega te działania jako „wojnę sprawiedliwą”. Konkurencyjne interpretacje rzeczywistości zostają „unieważnione” jako niewiarygodne, nieprawdziwe.
Z odmiennym mechanizmem unieważniania rzeczywistości mamy do czynienia wówczas, gdy opowieść o przeszłości zostaje „przykryta” opowieścią o teraźniejszości.
W teorii naukowej istnieje pojęcie „labels of primary potency” na określenie etykiet dominujących w danej kulturze przy opisie cech jednostki, etykiet, które spychają inne cechy w głęboki cień (np. w naszej kulturze etykieta osoby ułomnej, psychicznie chorej itp.).
Podążając myślą w tym kierunku możemy wprowadzić do naszych rozważań pojęcie „narrations of primary potency” na określenie dominujących na skutek okoliczności opowieści o rzeczywistości, opowieści unieważniających opowieści poprzednio, wcześniej dominujące. Jest to strategia nierzadko stosowana i niesłychanie użyteczna dla jej użytkowników.
I tak np. obecna (marzec 2022 w Polsce) opowieść o wojnie i podobno niesłychanie sprawnych działaniach obecnie rządzących przykryła, a wręcz wyeliminowała z dyskursu polityczno-społecznego
Wojna i jej okrucieństwo przykryły wszystko, a przecież, poza wybuchem wojny oczywiście, nic się nie zmieniło i prawdopodobnie opisane procesy toczą się dalej.
Piszę prawdopodobnie, ponieważ jesteśmy pozbawieni informacji w tych kwestiach. Nikt się nimi nie zajmuje, pozostają w głębokim cieniu, jakby nie istniały.
Kolejnym problemem w komunikacji interpersonalnej jest sytuacja, gdy komunikat trafia do odbiorcy, który dysponuje innym zasobem wiedzy, nazwijmy to, innym kodem poznawczym niż kod nadawcy. Wówczas komunikat może zostać zrozumiany niezgodnie z intencją jego nadawcy.
Dochodzi wówczas do tzw. nieporozumienia symbolicznego polegającego na nadawaniu znakom różnych znaczeń. Jako przykład może posłużyć odmienna tradycja historyczna gdy nadawca i odbiorca pochodzą z różnych krajów.
Informacja kieruje myślami i działaniami jednostek. Zdecydowana większość informacji jest jednocześnie interpretacją wydarzeń. Trwa wojna symboliczna, wojna na opowieści o rzeczywistości.
Dlatego każda władza autorytarna pragnie zawładnąć mediami aby zrealizować swoje cele przy aprobacie większości społeczeństwa, która przyjmie za prawdziwy obraz rzeczywistości przez nią kreowany a cele władzy - uzna za słuszne.
Pluralizm mediów prowadzi z kolei do chaosu informacyjnego, który bywa krytykowany. Ale właśnie pluralizm mediów pozwala mieć nadzieję, że przynajmniej część z nas, odbiorców komunikatów, będzie starała się „uzgodnić rzeczywistość” z innymi i nie pozwoli, aby wymyślone fikcje kierowały naszymi myślami i działaniami.
Komentarze