W orędziu przed Dumą Putin ogłosił światu nowy wyścig zbrojeń. Poddanym obiecał zaś, że nie doprowadzi to Rosji do katastrofy z lat 80. Bo tym razem wydatki na wojnę nie doprowadzą do zapaści gospodarczej, tylko do rozwoju technologicznego. Jakim cudem?
Europie Putin pogroził bronią dalekiego zasięgu i pochwalił się wzrostem gospodarczym (tego, że jest to wzrost dzięki produkcji zbrojeniowej, którą armia przepala w okopach w Ukrainie – więc nie buduje to gospodarki, nie powiedział).
Jak Putin zamierza nie przegrać wyścigu zbrojeń? Zacznijmy od tego, że na swoje doroczne orędzie przed parlamentem 29 lutego 2024 r. Putin spóźnił się 15 minut. I miliony widzów (przed telewizorami i w zorganizowanych miejscach oglądania Putina) zmarnowały ten czas bezpowrotnie.
A oglądać musieli – bo trwa kampania wyborcza przed wyborem Putina na kolejną kadencję. I poddani Kremla muszą pokazywać, że Putina popierają. W związku z kampanią wyborczą pozbawiono nas też cyrku z zapowiadaniem i przekładaniem orędzia. Miało być orędzie i się odbyło. Tym razem Putin dopełnił konstytucyjnego obowiązku sprawozdawania się przed połączonymi izbami parlamentu (nie zawsze mu to wychodziło: na 25 lat rządów wygłosił tylko 19 orędzi).
To tegoroczne “przedwyborcze” orędzie miało nakreślić plany na kolejną kadencję, czyli sześć lat. Zgodnie z tradycją było nudne, ale w kilku momentach mogło podnieść ciśnienie.
W skrócie:
Putin się boi i grozi. Wierzy, że gospodarka jest w stanie odpowiedzieć na rosnące potrzeby frontu (i rozszerzenia NATO o Finlandię i Szwecję), a poddani to wytrzymają.
Dzięki precyzyjnie celowanemu systemowi ulg i dopłat dla poddanych i biznesu.
Istotna była zmiana w stosunku do zeszłego roku. Przed rokiem Putin zapewniał poddanych, że nie muszą wybierać “armaty czy masło”. Bo wojnę w Ukrainie da się prowadzić bez obniżania stopy życiowej (ten i ów jeszcze na wojnie zarobi, za zabitych i okaleczonych państwo zapłaci, więc koniec końców wszystkim się to opłaci).
Rosja ma pracować na potrzeby frontu (już to robi, bo fabryki zbrojeniowe pracują na trzy zmiany). Jeśli chodzi o naród, to zdaniem Putina, popiera on wojnę w Ukrainie, mimo goryczy strat (liczba poległych znowu nie padła – zatem jedyna oficjalna dana to 5937 poległych podana we wrześniu 2022 roku). I to się nie zmieni. Naród dalej będzie przesyłał pomoc na front i robił wszystko dla zwycięstwa. A bohaterowie będą ginąć na froncie.
Jednak ci, co przeżyją, stworzą nową elitę Rosji (w programie kadrowym „Czas bohaterów”). Co charakterystyczne, Putin zaczął orędzie od bohaterstwa na froncie i na nim skończył. Bohaterstwo jest teraz obowiązkiem poddanych.
Co po prostu oznacza militaryzację gospodarki (na wojnę w 2024 roku idzie 40 proc. budżetu). “Plany mamy duże, ale też duże wydatki”.
Wsparcie będzie punktowe. Dla rodzin wielodzietnych (Putin ogłosił ogromny program wsparcia rodzin – bo po prostu w Rosji przyrost naturalny maleje, a chętnych do rodzenia żołnierzy na front nie ma), młodzieży (w ramach formowania nowej, putinowskiej osobowości), a także aparatu (w ramach programu “kadry”).
Putin przez ponad dwie godziny rozdawał miliardy rubli na te programy (a także na odbudowę chodników, wybrzeży oraz sanatoriów, gdyż było to buchalteryjne przemówienie), a kamera co jakiś czas pokazywała kamienną twarz ministra finansów (reszta gości, co zauważam ze zgorszeniem, nie słuchała tak uważnie, gadała, przysypiała i nie wykazywała na twarzy entuzjazmu – aż kamery przestały to pokazywać).
Na końcu jednak Putin ostrzegł: te wszystkie programy zależą od bohaterstwa na froncie w Ukrainie i solidarności w kraju.
To, że Rosja nowy wyścig zbrojeń wytrzyma, ma wynikać z tego, że produkuje teraz coraz bardziej nowoczesne rodzaje broni.
Tu przypomnijmy, że przed rokiem Putin w trakcie orędzia planował pokazać tę swoją nowoczesną broń. Na scenie, gdzie przemawiał, zamontowano mu nawet specjalne wielkie ekrany. Ale nie zostały użyte, bo – jak się potem okazało – super próby z superbronią nie wyszły.
Teraz Putin zrezygnował z pokazów multimedialnych. Powiedział za to, że zapowiedziane w orędziu z 2019 roku kindżały i cyrkony już są używane na froncie, a to, co potrafi międzykontynentalna rakieta Sarmat, Rosja wkrótce pokaże. “Trwają prace nad kolejnymi rodzajami broni”.
Poza tym – podkreślił Putin – armia rosyjska nabywa doświadczenia w używaniu tych nowych broni, podczas gdy doświadczenie zachodnich armii nie rośnie. Pomysł zaś, by wspierać Ukrainę zachodnią bronią dalekiego zasięgu, skończy się tym, że Rosja użyje swojej broni. “My też mamy broń, która może uderzać w cele na ich terytorium. Na Zachodzie najwyraźniej nie rozumieją, że to grozi konfliktem jądrowym. Czyżby zapomnieli, czym jest wojna – bo my walcząc z międzynarodowym terroryzmem na Kaukazie i teraz w Ukrainie – wiemy to”.
“Nie my zaczęliśmy wojnę w Donbasie” – powtórzył Putin swoje kłamstwo. Powtórzył też starą obietnicę, że zrobi “wszystko, by wojnę zakończyć i zrealizować wszystkie cele specjalnej operacji wojskowej oraz umocnić suwerenność”. I po raz kolejny powtórzył swoją ofertę negocjacji:
“System europejskiego bezpieczeństwa został rozmontowany. Ale jesteśmy gotowi do budowania takiego systemu w Eurazji. Jednak bez suwerennej silnej Rosji żaden pokojowy porządek świata nie jest możliwy”.
Przypomnijmy, że przez “suwerenność Rosji" Putin rozumie swoje prawo do napadania kogo chce i kiedy chce. A zwłaszcza tych, którzy żyją na terenach opanowanych w ciągu ostatniego tysiąca lat przez Wikingów, władców Kijowa, Nowogrodu i Moskwy. Bo Putin uważa się za ich spadkobierców.
Generalnie Putin streścił w swej biurokratycznej mowie wszystkie elementy obecne ostatnio w propagandzie Kremla. Ona tworzyła mu od tygodni tło. I warto wiedzieć, że tło to było ostatnio dwukrotnie wymieniane.
Najpierw, mniej więcej przed miesiącem, mieliśmy scenografię pokojową: Moskwa w przekazach propagandowych i w oficjalnych wystąpieniach swoich przedstawicieli, w tym samego Putina, powtarzała, że jest gotowa i chętna do rozmów o Ukrainie. Ale z USA.
Kalkulacja wynikała pewnie z tego, że Moskwie nieco lepiej idzie na froncie, a społeczeństwa krajów Zachodu coraz bardziej znudzone są pomocą w Ukrainie. A poza tym za rok o tej porze Ameryką będzie znów rządził Donald Trump. Więc jeśli USA chcą się dogadywać, to nie będą miały lepszej okazji niż teraz.
W przestrzeni komunikacyjnej wszystko wywaliło się na sławetnym wywiadzie Putina z Tuckerem Carlsonem 9 lutego 2024. Putin przedstawił w nim swą ofertę rozmów, ale wypadł źle, jako polityk nieracjonalny, owładnięty obsesją podbojów (że to była katastrofa, przyznała potem sama propaganda Kremla, oznajmiając, że Putin był genialny, ale Zachód niestety go nie zrozumiał i przyjął jego przesłanie “z wściekłością”).
Jeśli więc jakaś oferta została złożona (i nie było to tylko przedstawienie dla poddanych, od których teraz wymaga się poświęcenia), to nie zostanie przyjęta. A potem umarł w łagrze Aleksiej Nawalny. Wedle niepotwierdzonych źródeł – w przeddzień wymiany.
Tymczasem Donald Trump ogłosił, że nie zamierza w ramach NATO bronić tych krajów, które na zbrojenia nie przeznaczają 2 proc. PKB. I Moskwę to naprawdę przestraszyło.
Bo w efekcie te kraje, które liczyły, że sprawą Ukrainy zajmie się prezydent Biden, zdecydują się przeznaczyć 2 proc. swego niemałego PKB na zbrojenia (Putin więc dwukrotnie w ciągu dwóch tygodni powiedział, że najlepszym prezydentem USA jest dla Kremla Joe Biden).
Widać więc, że Putin to przeanalizował i zgodnie ze swoją podwórkową maksymą ("jeśli idzie do bitki, bij pierwszy”), ogłosił w orędziu wyścig zbrojeń.
Ale zanim do tego doszło, scenografia zmieniła się drugi raz. Propaganda zaczęła wychwalać pod niebiosa wysiłek zbrojeniowy Rosji. Wysłała swojego wiernego harcownika, byłego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa na wywiad do agencji TASS, by postraszył świat zagładą jądrową i ogłosił, że Odessa jest miastem rosyjskim, a Ukraina nigdy nie istniała.
(Miedwiediew zaproponował też, "zdemaskowanie i wysłanie na Syberię do obozów pracy przymusowej w celu reedukacji tych, którzy przebywają w nowych regionach Federacji Rosyjskiej i szkodzą Rosji”. Chodzi oczywiście o Ukraińców, którzy opierają się okupacji – widać, że i tu Putin ma problem).
Wtedy propaganda, zamiast opowiadać o pokoju, zaczęła znów straszyć zrównaniem z ziemią Warszawy, Berlina i Paryża. A prowadzącemu “informacyjny” przegląd wydarzeń tygodnia “Wiesti Niedieli” przypomniały się 25 lutego – ni z tego, ni z owego – słowa Rainera Marii Rilkego, że “Rosja graniczy z Bogiem”.
Od tego czasu propaganda przekonuje poddanych Putina, że wojna jest lepsza niż pokój. Nie tylko dostarcza wyższych pensji w zakładach zbrojeniowych, ale też dumę z osiągnięć rosyjskiej myśli technicznej i rosyjskiego odrodzenia.
Relacja z tego, jak fantastycznie idzie przemysłowi zbrojeniowemu, zaczęła zajmować co najmniej tyle miejsca, co relacje z frontu, o tym, jak strzelają armaty. Tu obrazek: fabryka odzieżowa, tak jak w 1941 roku przestała szyć spodnie i marynarki, a przerzuciła się na potrzeby frontu. Szyje najlepsze na świecie spadochrony. A potem propaganda pokazuje Putina w strategicznym odrzutowcu ponaddźwiękowym TU 160 M. Najwspanialszym najnowszym putinowskim narzędziu do zadawania śmierci.
Widać, że było to szykowane pod orędzie. Ale choć Putin miał wystąpić w remake’u “Top Guna”, wyszło z tego udane nawiązanie do Monty Pythona.
Najpierw propagandysta przed kamerą z entuzjazmem pokazywał na niebo: “Tam! Na niebie! Samolot! Leci! Putin! Leci! O!” – wrzeszczał. Potem propaganda pokazała Putina w samolocie, w hełmie, i na ziemi – w lotniczej kurtce z pośpiesznie przygotowaną imienną naszywką “Główny Dowodzący Siłami Zbrojnymi Federacji Rosyjskiej Putin W.W.” [Władimir Władimirowicz]. A że monstrualnej tytulatury nie dało się skrócić, to i naszywka była za duża na niewysokim Putinie. A potem propaganda powiedziała, że Putin podczas lotu zajmował fotel zwyczajowo należny dowódcy.
Wsadzenie wodza do ponaddźwiękowego odrzutowca to jednak chwyt nadzwyczajny, nawet przed orędziem.
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre z wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.
Cały nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziecie pod tym linkiem.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze