0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Rossija 1 18.03.25 / A.JędrzejczykRossija 1 18.03.25 /...

Rozmowa telefoniczna Putin – Trump trwała 18 marca 2025 dwie godziny i 28 minut. I była to – jak zauważyła propaganda Kremla – absolutnie rekordowa, jeśli chodzi o długość (zachodnie źródła mówią o rozmowie 1,5-godzinnej, bowiem w chwili, kiedy wedle Rosjan rozmowa miała się zacząć, Putina na Kremlu nie było). Potem przez prawie godzinę czekaliśmy na komunikat, o czym oni tyle rozmawiali.

A mieli rozmawiać o 30-dniowym rozejmie, który zaproponowali Amerykanie, a Ukraińcy się zgodzili na to już 11 marca.

W końcu dowiedzieliśmy się, że „Władimir Putin przeprowadził rozmowę telefoniczną z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Przywódcy kontynuowali szczegółową i szczerą wymianę opinii na temat sytuacji wokół Ukrainy. Wyrażono wzajemne zainteresowanie normalizacją stosunków dwustronnych w świetle szczególnej odpowiedzialności Rosji i Stanów Zjednoczonych za zapewnienie bezpieczeństwa i stabilności na świecie. Przywódcy potwierdzili zamiar kontynuowania wysiłków na rzecz osiągnięcia rozwiązania konfliktu na Ukrainie w trybie dwustronnym”.

Czyli że rozmowa o Ukrainie toczyć się będzie bez Ukrainy.

Putin zobowiązał się – na prośbę Trumpa – że przez kolejne 30 dni będzie wprawdzie atakował Ukrainę, ale nie będzie strzelał do obiektów infrastruktury energetycznej. To samo ma zrobić Ukraina, której jednak nikt nie pytał o zdanie.

Putin obiecał też wymianę jeńców (175 osób na 175 osób) oraz to, że nie zabije jeńców pojmanych w obwodzie kurskim i „w geście dobrej woli” przekaże 23 ciężko rannych ukraińskich żołnierzy.

Kwestiami spornymi zajmą się grupy ekspertów, które teraz się powoła. Jednym z tematów mają być „pierwotne źródła konfliktu”, czyli istnienie suwerennej, niezależnej od Rosji Ukrainy.

Zatem Kreml osiągnął całkiem sporo, a Trump – nie to, co obiecywał. Bo obiecywał przełom, dzięki tajemnym argumentom, którym Putin się nie oprze. A jednak się oparł. Propaganda Kremla ogłosiła sukces. Nie jest to tylko sukces narracyjny.

Jak Putin to osiągnął?

Wystarczy przyjrzeć się temu, co propaganda Kremla opowiadała od kilku dni, przed rozmową Trump – Putin. I jak te mnożące się antyukraińskie „spontaniczne”, i „oddolne” komentarze ekspertów, dziennikarzy i polityków niższego szczebla znalazły się w komunikacie z rozmów Rosja-USA. I stały się oficjalnym stanowiskiem Kremla, które Trump musiał przyjąć do wiadomości.

Kiedy Trump opowiadał bowiem z optymizmem, jak bardzo czeka na rozmowę z Putinem i jak „prawie wszystko, choć nie wszystko” jest już z Putinem załatwione, a 30-dniowy rozejm jest tuż-tuż, Krem szykował się do ataku. Propaganda Kremla twardo przypominała warunki negocjacyjne Kremla. A te od 13 marca, od „NIET” Putina na amerykańską propozycję zawieszenia broni w Ukrainie, jeszcze się zaostrzyły.

Była to precyzyjnie zaplanowana operacja, bo o propagandzie Kremla można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest spontaniczna.

Jak Putin rozgrywał Trumpa

Z tego, co od kilku dni opowiadała propaganda Kremla, widać było:

  • Po pierwsze – że Putin mnożył problemy, by z niektórych, móc się wycofać w „geście dobrej woli” i z miłości do pokoju. Jak np. ze strzelania do obiektów infrastruktury energetycznej. Wszak idzie wiosna i nie ma to już takiego znaczenia.
  • Po drugie – mnożąc problemy, Putin pokazywał pozującemu na wszechmocnego Trumpowi, że ma od niego mniejsze pole manewru. I Trump, jeśli chce swego „pokoju”, musi to uwzględnić. Bo urzędnicy administracji Putina zaczęli właśnie licytować się na warunki „pokoju”, jakich musi dopilnować Putin. I te warunki pojawiły się w komunikacie końcowym, dając Putinowi dobry punkt wyjścia do rozmów „grup ekspertów”.
  • Po trzecie – przed swoim aparatem Putin występował jako twardy i nieustępliwy oraz bojowy, w wojskowym mundurze. Taki, który wszystko Trumpowi wygarnie prosto w twarz. Dlatego propaganda sugerowała, że rozmowy nie przyniosą na razie konkretnych skutków. Nie mogą ich przynieść. I – zgodnie z tą zapowiedzią – nie przyniosły. Przed telefonem do Trumpa Putin poszedł zresztą na spotkanie z Rosyjskim Związkiem Przemysłowców Przedsiębiorców. Powiedział tam m.in., że gospodarka Rosji musi zostać schłodzona (nie będzie kredytów tańszych niż 20 proc.), a zachodnie sankcje nie znikną z dnia na dzień. Pamiętajmy, że mimo zaklęć Putina, Rosja bardzo ciężko odczuwa toczącą się czwarty rok wojnę. Jak to mówią oficjele, „rosyjska gospodarka nadal rośnie, ale tempo spada”.

Jeśli chodzi o sam „rozejm” Trumpa, już w niedzielę 16 marca propaganda Kremla zaczęła doprecyzowywać i zaostrzać warunki Putina.

Putin, jak pisaliśmy, odrzucił rozejm 13 marca, mówiąc „TAK, ALE”, co naprawdę oznacza NIET. Trump jednak ogłosił, że to YES i bardzo się ucieszył (wysłannika Trumpa na Kreml, Steve’a Witkoffa przekonały o pokojowych zamierzeniach Rosji „słowa i mowa ciała Putina”).

Przeczytaj także:

Propaganda Kremla potwierdziła to, co napisaliśmy od razu w GOWORIT MOSKWA: Że „TAK, ALE” oznacza „NIE”

„Na początku tygodnia, gdy Kijów za radą Londynu poparł wysuniętą przez administrację USA ideę 30-dniowego zawieszenia broni na Ukrainie, kraje europejskie zamarły w oczekiwaniu: oto pułapka na Władimira Putina została zastawiona i za chwilę się zamknie. Z jakiegoś powodu Unia Europejska była przekonana, że rosyjski przywódca kategorycznie odrzuci inicjatywę niekorzystną dla Moskwy, a wówczas cały świat mógłby się na niego rzucić.

Jednak prezydent Rosji pokazał, że wieloletnie treningi judo były tego warte: nie tylko zręcznie uniknął chwytu, ale także przygwoździł przeciwnika do łopatek za pomocą doskonale dopracowanej techniki „tak, ale”. Pod koniec tygodnia nastroje w stolicach europejskich są raczej ponure, co pasuje do zmiennej wiosennej pogody”.

Ciekawe jest, że wedle tej interpretacji to Ukraina wpadła na pomysł z rozejmem, a Trump dał się nabrać.

Ta wersja nie przeszkadza jednak propagandzie opowiadać cały czas, że po „laniu”, jakie prezydent Zełenski dostał 28 lutego w Białym Domu od Trumpa, Ukraińcy są już potulni i w czasie rozmów w Arabii Saudyjskiej 11 marca pokornie przyjęli amerykańską propozycję rozejmu.

Trzy pierwsze ALE

„ALE” Putina zapowiadało nowe rosyjskie warunki i propaganda zaczęła o nich otwarcie mówić.

  1. Ukraina na 30 dni amerykańskiego rozejmu ma przerwać mobilizację, a dostawy broni do niej mają być wstrzymane („Wiesti Niedieli” 16 marca). Efekt? Problem ukraińskiej mobilizacji i zagranicznej pomocy wojskowej oraz wywiadowczej dla Ukrainy znalazł się w komunikacie po rozmowie. Nie ma zaś słowa – bo niby jak – o stałym powiększaniu rosyjskiej armii i zbrojeniu się Rosji. Ani o żadnych innych warunkach dla Rosji.
  2. Trzeba ustalić, kto będzie kontrolował przestrzeganie rozejmu – nie tylko nie ma mowy o siłach rozjemczych NATO, ale o żadnych „zachodnich strukturach”. Nie mogłyby one rozstrzygać, czy przypadkiem Rosja nie naruszyła rozejmu. Efekt? Sprawa została poruszona w rozmowie Trump-Kreml.
  3. Warunkiem koniecznym było też poddanie się ukraińskiego korpusu w rosyjskim obwodzie kurskim. Ten warunek jednak do końca tygodnia wyparował. Ale i tak Moskwa osiągnęła to, co chciała. Dlaczego?

Czy Trump dogada się z Putinem w sprawie Kurska?

Putin ogłosił 13 marca, że nagłym atakiem doprowadził do okrążenia sił ukraińskich pod Sudżą w rosyjskim obwodzie kurskim. Potem dodał, że

żołnierze zachowają życie, tylko jeśli Kijów wyda rozkaz poddania się.

Świat nie miał czasu rozważyć, czym Putin naprawdę grozi, gdy okazało się, że Ukraińcy się wycofali i nie ma okrążonych sił.

W tę pułapkę dał się jednak złapać Trump, który w piątek 14 marca zaapelował do Putina o oszczędzenie „tysięcy” ukraińskich żołnierzy. I teraz w komunikacie po rozmowie telefonicznej Putin „ustąpił” i ogłosił, że jeńców nie zabije („o ile się poddadzą”).

Wszystko to przy okazji stawia Trumpa w złym świetle, bo sprawia wrażenie amerykańsko-rosyjskiej ustawki (wszak rosyjski kontratak pod Kurskiem nastąpił, gdy Ukraina nagle została odcięta od danych wywiadowczych, a rozmowy Moskwy z Waszyngtonem trwały w najlepsze, tymczasem wcześniej przez siedem miesięcy Rosjanie nie byli w stanie Ukraińców z ziemi kurskiej wyprzeć).

Dlatego 17 marca Trump uznał za stosowne zdementować pogłoski o amerykańsko-rosyjskiej wojskowej współpracy. Z tym że, jak podkreśla propaganda Kremla, „Stany Zjednoczone musiały zmusić Ukrainę do zrobienia tego, co słuszne, a nie było to łatwe”…

Pozbawione gałęzi drzewa na terenie zrytym przez artylerię
Kontekst rozmów o rozejmie. Front w Donbasie wygląda jak pod Verdun w 1916 roku. "Wiesti", 15 marca 2025
Zrujnowane ostrzałem domy i gruntowa droga
Obwód kurski po rosyjskim wyzwoleniu. Z relacji telewizyjnych wynika, choć nie wprost, że spustoszeń tych dokonała armia rosyjska. Ukraińcy weszli po prostu do Rosji, obrońcy uciekli. Operacja "wyzwalania" odbywała się głównie przez metodyczne ostrzeliwanie domów, bo w nich mogli chować się Ukraińcy. "Wiesti", 16 marca 2025

Moskwa mnoży warunki wstępne

Te trzy warunki były tylko wstępem. Bo zaraz potem zaczęły się mnożyć kolejne – więc zapowiedziane w komunikacje Kremla „grupy robocze” będą miały co robić.

Rozmowy mogą dotyczyć np. stref buforowych, całkowicie zdemilitaryzowanych. Oczywiście po stronie Ukrainy. Ideą strefy buforowej jest to, że strony konfliktu nie są w stanie sobie szkodzić.

Ale strefa buforowa bez sił rozjemczych, za to uwzględniająca zasięgi dzisiejszych rakiet, oznacza po prostu demilitaryzację Ukrainy. I tego domaga się Kreml.

Warto tu dodać, że stawianiu tych warunków towarzyszyły w Rosji telewizyjne „reportaże” i komunikaty, że Ukraina jest państwem upadłym, a klęska pod Kurskiem dzieje się na całym froncie. Co tym bardziej czyniło mało prawdopodobnym, że rozmowa Putin – Trump coś natychmiast da.

Tymczasem Putin jeszcze dziś zapowiadał publicznie, że Rosja zgodzi się na jego 30-dniowy rozejm,

„Naszym celem musi być też odcięcie Ukrainy od morza” – rozwijał tymczasem 17 marca temat stref buforowych „analityk” w propagandowych programie „60 minut” nadawanym tuż przed telewizyjnym dziennikiem na kanale Rossija 1. Żeby nikt w Rosji nie miał wątpliwości, że do rozejmu Trumpa droga daleka.

  • W tym kontekście rozmowa o oddaniu Rosji ukraińskiej Odessy wydawała się jak najbardziej na miejscu, więc propaganda i ten postulat postawiła.
  • I wyjaśniła Trumpowi, że nie może być rozmowy o żadnej „elektrowni atomowej” (jak to Trump opowiadał na pokładzie Air Force One, wracając 16 marca z Florydy), gdyż elektrownia zaporoska leży wedle Moskwy w Rosji. Która sobie już całe Zaporoże inkorporowała. Pomysł Trumpa, by Ukraina zarządzała elektrownią razem z Rosją, jest „bez sensu”.

„Być może Trumpowi podano jakieś błędne informacje. Jeśli Trump weźmie do ręki właściwą mapę, zobaczy, że elektrownia jądrowa w Zaporożu znajduje się w mieście Energodar w obwodzie zaporoskim Federacji Rosyjskiej. Wtedy wszystkie jego pytania same znikną” – ogłosił rosyjski zarządca Zaporoża Rogow.

  • Aha i jeszcze należy dodać międzynarodowe uznanie aneksji Krymu: „Amerykanie mogą odegrać ważną rolę w międzynarodowym uznaniu Krymu za region rosyjski” – oznajmił „stały Przedstawiciel Krymu przy Prezydencie Rosji, wicepremier Republiki” Gieorgij Muradow. Tak się akurat złożyło, że Trump zadzwonił do Putina w rocznicę aneksji Krymu przez Rosję 18 marca 2014 roku.
  • Minister finansów Siłuanow dorzucił do tej listy problem sankcji na rosyjski sektor bankowy i odcięcie Rosji od systemu płatności SWIFT.
  • Deputowany do Dumy z Krymu Szeremiet postawił kolejny warunek: rozbrojona i pozbawiona wsparcia wojskowego Ukraina powinna w czasie „rozejmu” przeprowadzić wybory prezydenckie i wybrać w miejsce Wołodymyra Zełenskiego kogoś bardziej odpowiadającego Moskwie i Waszyngtonowi.

Nowa Jałta nie będzie nazywać się „Jałta”

A potem propaganda doszła do sedna:

Rozmowa Putin-Trump nie może dotyczyć samej Ukrainy, ale „nowego porządku światowego” i współpracy między dwoma mocarstwami. Co w języku handlowym znaczy „najpierw ustalmy, co jest czyje”.

Na tę okoliczność propaganda zacytowała m.in. piewcę rosyjskiego imperializmu Aleksandra Dugina: „Moim zdaniem ten porządek świata należy omówić w pierwszej kolejności. Leży w naszym interesie, aby rozmawiać przede wszystkim o strategicznym wymiarze stosunków rosyjsko-amerykańskich w nowym świecie, ale byłoby błędem, nie na czasie i zupełnie niekonstruktywne rozpoczynanie negocjacji od konfliktu regionalnego w Ukrainie”.

Mecz hokejowy USA-Rosja

Wiemy, jak to wszystko brzmi, dlatego propaganda wydała zawczasu zakaz nazywania tych uzgodnień „nową Jałtą”.

Komunikat końcowy Kremla z rozmowy Putin – Trump informuje, że rzeczywiście panowie zajęli się problemami świata, w tym Bliskiego Wschodu i rejonem Morza Czarnego. Oraz wzajemną „korzystną współpracą w systemie energetycznym”. Do tego „Trump poparł pomysł Putina, aby zorganizować w Stanach Zjednoczonych i Rosji mecze hokejowe pomiędzy rosyjskimi i amerykańskimi zawodnikami”.

Ten fantastyczny plan na mecz USA-Rosja może na tym etapie zniweczyć tylko Ukraina – ubezpieczyła się już propaganda Kremla. Bowiem Ukraina może się na kapitulację nie zgodzić. Nawet to już zapowiedziała. Ale to – zdaniem propagandy Kremla – oznacza, że tym bardziej będzie można ją zniszczyć. Na pewno Trump się wtedy na to zgodzi.

Pewien problem może być z Europą – ona w narracji Kremla stała się teraz Wielkim Złym, zastępując w tej roli USA. Jednak propaganda Kremla wierzy, że Trumpowi uda się słabsze państwa Zachodu przywołać do porządku:

„Europejscy przywódcy pod rządami prezydenta USA Donalda Trumpa zachowują się jak wierne psy u stóp pana, tak jak to przewidział prezydent Rosji Władimir Putin” – powiedział 15 marca jego doradca Jurij Uszakow [Putin porównał 2 lutego Europejczyków do psów, a Trump tę wypowiedź cytowaną przez propagandę Kremla zalajkował w swoich mediach społecznościowych].

***

Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze