"Pan nie boi się utraty suwerenności, tylko utraty własnej władzy" - mówił do Morawieckiego hiszpański konserwatysta Esteban Gonzáles Pons. W debacie po wyroku TK szef polskiego rządu mógł liczyć niemal wyłącznie na wsparcie nacjonalistycznej prawicy. Reszta europosłów go nie oszczędzała
19 października w Parlamencie Europejskim odbyła się debata dotycząca stanu praworządności w Polsce - zainicjowana po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 7 października 2021. Przypomnijmy, TK Julii Przyłębskiej orzekł, że interpretacja artykułów 1 i 19 Traktatu o UE przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w jego orzeczeniach o niezawisłości sądownictwa, jest sprzeczna z konstytucją. TK podważył tym samym kluczową zasadę funkcjonowania Unii - prymat prawa unijnego nad prawem krajowym, a rządzącym otworzył furtkę do ignorowania orzeczeń TSUE i do opuszczenia przestrzeni porządku prawnego UE.
Debatę otwierała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Stanowisko Polski przedstawiał premier Mateusz Morawiecki. Debata trwała ponad cztery godziny. Głosowanie po debacie nad rezolucją odbędzie się w czwartek, 21 października 2021.
Ursula von der Leyen zaczęła od przypomnienia, że 40 lat temu reżim komunistyczny wprowadził stan wojenny, podczas którego do więzień trafili działacze Solidarności. "Chcieli wolności, wolności słowa, mediów, końca korupcji, niezależności sądownictwa, wolnych wyborów" - mówiła szefowa KE. "Ostatni wyrok TK stawia wiele z tych rzeczy pod znakiem zapytania (...) Podjęliśmy wiele działań, prowadziliśmy dialog, ale sytuacja się pogarsza. To nie tylko nasza opinia, ale także opinia TSUE i ETPCz".
Von der Leyen stwierdziła, że wyrok TK podważa fundamenty UE, jest bezpośrednim zakwestionowaniem jej jedności oraz zasady wzajemnego zaufania. "To pierwszy raz, gdy sąd krajowy stwierdza, że traktaty UE są sprzeczne z krajową konstytucją" - zaznaczyła. I dodała, że wyrok ma bezpośredni związek z niezależnością sądownictwa, który jest warunkiem prawa do rzetelnego procesu dla wszystkich obywateli.
"Jeśli prawo UE jest inaczej stosowane w Grenoble, a inaczej w Gdańsku, to znaczy, że obywatele UE nie będą równi" - ostrzegała.
Szefowa KE wskazała na trzy sposoby poradzenia sobie z tą sytuacją:
Dodała także, że TK, który podważył traktaty, nie jest w świetle art. 7 uważany za niezależny sąd. Na koniec von der Leyen wezwała Polskę do rozwiązania sytuacji oraz odwołała się do dziedzictwa Jana Pawła II, Lecha Wałęsy, który wraz ze związkowcami doprowadził do upadku reżimu oraz Lecha Kaczyńskiego, który ratyfikując traktat lizboński, przyjął europejskie wartości.
"Polsko, jesteś i zawsze będzie w sercu Europy. Niech żyje Polska, niech żyje Europa" - powiedziała po polsku.
Treść wystąpienia Ursuli von der Leyen publikowaliśmy w OKO.press:
Morawiecki podzielił swoje wystąpienie na kilka części. Nie zaczął od kwestii sądownictwa i wyroku TK, ale od rozprawiania o najważniejszych wyzwaniach, przed którymi stoi UE: nierówności społeczne, inflacja, zwiększone koszty utrzymania, imigracja, kryzys energetyczny.
Następnie zaczął mówić o tym, że Polska korzysta z integracji z powodu wymiany handlowej, ale sama "nie przyszła z pustymi rękami", ponieważ przedsiębiorcy z Niemiec i Francji też korzystają na rozszerzeniu Unii.
Morawiecki pływał po tematach hasłowo. Z jednej strony mówił o tym, jak Polska wraz z krajami bałtyckimi broni granic Unii przed imigracją, a "w podzięce" dostaje projekty Nordstream 2 i wsparcie przez niektóre kraje wspólnoty dla "rajów podatkowych".
Dopiero po 10 minutach przeszedł do tematu praworządności, zaznaczając od razu, że Polska atakowana jest w sposób niesprawiedliwy i stronniczy, przy użyciu "języka szantażu finansowego". Bezpośrednio po tych uwagach nawiązywał do tego, jak Polacy walczyli w czasie II wojny światowej z nazistami, a potem obalili komunizm.
"Praworządność każdy rozumie inaczej" - stwierdził premier. I wymienił katalog cech kraju praworządnego, kończąc na przestrzeganiu hierarchii aktów prawa. "Prawo unijne wyprzedza krajowe do poziomu ustawy. Taka zasada obowiązuje we wszystkich krajach UE, ale najwyższym prawem pozostaje konstytucja. Jeśli instytucje UE przekraczają swoje kompetencje, to musimy reagować" - wykładał Morawiecki. I dodawał, że kraje członkowskie powierzyły wiele kompetencji w traktatach, ale nie wszystkie.
Mateusz Morawiecki zacytował następnie kilka wyroków sądów konstytucyjnych innych krajów członkowskich, które również krytykowały działania TSUE albo wypowiadały się na temat hierarchii aktów prawnych. Premier przytaczał m.in. orzeczenia z Francji, Danii i Niemiec. OKO.press omawiało je wszystkie w tekście: Decyzja TK Przyłębskiej taka jak innych sądów w UE? Kraj po kraju szczegółowo wyjaśniamy różnice.
"Słyszę także głosy, że niektóre z tych wyroków dotyczyły innych spraw, o mniejszym zakresie. To prawda – każdy wyrok zawsze dotyczy czegoś innego. Ale – na miły Bóg! – mają one jedną wspólną rzecz: potwierdzają, że krajowe trybunały konstytucyjne uznają swoje prawo do kontroli. Prawo do kontroli! Tylko tyle i aż tyle!" - argumentował dalej. I ponownie przeszedł do wymieniania niedostatków UE takich jak mało efektywny proces decyzyjny, niejasności związane z transformacją energetyczną, zjawisko deficytu demokracji.
Ostro krytykował także tzw. aktywizm sędziowski. "Dziś ten proces osiągnął taki etap, że trzeba powiedzieć STOP. TAK dla europejskiego uniwersalizmu, NIE dla europejskiego centralizmu" - apelował.
"Niech żyje Polska, niech żyje Unia Europejska suwerennych państw, niech żyje Europa, najwspanialsze miejsce w świecie!" - zakończył.
Mateusz Morawiecki przemawiał prawie 40 minut, choć planowo przeznaczono dla niego 5-minutowy slot. Taki sam, jaki otrzymała Ursula von der Leyen. W czasie przemówienie kilkukrotnie zwracano mu uwagę na przekraczanie czasu. Bez efektu. Prowadzący debatę podkreślali, że przyzwolenie na takie przekroczenie wyznaczonego czasu powinno zostać potraktowane jako oznaka dobrej woli ze strony instytucji unijnych.
Andrzej Halicki (PO, EPL), który jako pierwszy z polskich eurodeputowanych zabrał głos, pytał o konkrety: czy Izba Dyscyplinarna zostanie zlikwidowana i czy rząd zamierza przywrócić do orzekania zawieszonych sędziów? Do tych pytań dołączył także Radosław Sikorski.
"Nie chcemy, żeby Polska była symbolem łamania prawa, podziałów i nienawiści" - mówiła Sylwia Spurek. Robert Biedroń przypominał z kolei antyunijne wypowiedzi polityków PiS, jak te o "wyimaginowanej wspólnocie" i "okupantach". "Lech Kaczyński w grobie się przewraca, jak słyszy, co zrobiliście z UE" - dodawał. Łukasz Kohut porównał podczas swojego wystąpienia premiera do Pinokia, a później wręczył mu jego figurkę.
Leszek Miller mówił, że Mateusz Morawiecki brzmi jak Nigel Farage, który już w 2000 roku straszył, że UE zmienia się w superpaństwo odbierające tożsamość i suwerenność krajom członkowskim.
Porównania do brexitowców pojawiały się zresztą w debacie co chwila.
"Gdy Pana słuchałem, słyszałem Nigela Farage'a. Pan kwestionuje traktaty. Pan nie boi się utraty suwerenności, tylko utraty własnej władzy" - mówił do Morawieckiego Esteban Gonzáles Pons z EPL. "Można kwestionować prawo UE i kompetencje, ale nie traktaty. To jest droga do brexitu. To, co proponujecie, to konstytucyjny brexit (...) Polska była wielkim narodem jeszcze przed panem. I będzie nim po panu i pana partii".
Również Guy Verhofstadt wyjaśniał na czym polega wyjątkowość wyroku polskiego Trybunału Konstytucyjnego:
"Dlaczego nie mówił pan w ogóle o wyroku TK? Stwierdzono, że art. 1 i art. 19 są niezgodne z polską konstytucją. Do tego sprowadza się ten wyrok. A te dwa przepisy zaakceptowaliście przecież w 2004 wraz z traktatem lizbońskim (...) Art. 1 i art. 19 to te same powody, dla których brexitowcy opuścili Unię".
Verhofstadt zaznaczał, że żaden sąd konstytucyjny nie podważył do tej pory traktatów w podobny sposób, pomimo twierdzeń premiera Morawieckiego. Pod koniec nawiązał także do historii Polski, porównując obecne wydarzenia z upadkiem i zniknięciem kraju z map pod koniec XVIII wieku z winy "złego rządu i elit odrzucających nowoczesną konstytucję". Polecił także Morawieckiemu lekturę "Szaleństwa władzy" Barbary Tuchman.
"Wszystko zaczyna się od jakiejś jednej decyzji, potem kolejna, kolejna, tak prowadzi to do upadku. Nie ludzie tego chcą, lecz ego wielkich graczy, którzy nie myślą o tym, jaką katastrofę ściągną na siebie pod koniec tej historii. (...) Proszę wycofać się z tych niemądrych decyzji, proszę zakończyć ten marsz ku upadkowi" - nawoływał Verhofstadt.
"Idziecie drogą Camerona, wsiedliście do pociągu szantażu i populizmu. Jemu nie udało się wysiąść na czas, wy jeszcze możecie, zanim dojedzie do ostatniej stacji" - mówił Adrian Vazquez Lazara.
"Polacy idą jak lunatycy w kierunku polexitu wbrew woli narodu polskiego" - Moritz Körner (Odnówmy Europę).
"Putin ucieszy się po pana przemówieniu. To on chciałby Europy słabszej, podzielonej, skłóconej" - punktował Manfred Weber.
Terry Reintke: "Putin otwiera szampana. Widzimy wiele podobieństw w tym, co robi was rząd i rząd Putina".
Ryszard Legutko (PiS, EKR) stwierdził, że przeciwko Polsce prowadzona jest zimna wojna. Dodawał, że za czasów Timmermansa i Junckera "KE stała się instytucją polityczną i arogancką". Narzekał także na dominację lewicy w Unii: "Gdyby Bruksela chciała, żeby dwa plus dwa równało się pięć, to pewnie by to przegłosowano".
Patryk Jaki skupił się na powtarzaniu, że identyczne wyroki jak ten polskiego TK zapadały także w Niemczech, Francji, Hiszpanii i Rumunii. Na końcu zacytował także francuskiego filozofa Jean Jacquesa Rousseau: "Nie podążajcie ślepo za Europą, bo na końcu tej drogi jest tylko pieniądz. Kochajcie wolność, zawsze jej najlepiej broniliście".
Pod koniec debaty głos zabrała także Beata Szydło:
"Nie wypchniecie Polski z UE, bo taka jest wola Polaków. Czas skończyć z kłamstwami i tezami, które tutaj stawialiście". Była premier mówiła o tym, że Polacy przez lata przelewali krew na rzecz innych narodów. Teraz z kolei rząd PiS realizuje politykę społeczną oraz ma świetne wyniki gospodarcze. "A co się zmieniło tutaj? Twardy konserwatyzm - ciągle to samo i ciągle o tym samym. Kłamstwa" - mówiła.
"Wstyd mi za tych eurodeputowanych, którzy stąd atakowali własny kraj. Ale to chichot historii - najczęściej wywodzą się z układów socjalistycznych albo prywatyzowali nasz narodowy majątek" - dodawała.
Podczas debaty pojawiło się stosunkowo dużo głosów wsparcia od eurosceptyków z grup Tożsamość i Demokracja, EKR, ale przede wszystkim od niezrzeszonych eurodeputowanych.
"Polacy są zakładnikami Komisji, która chce wywrzeć presję finansową na Polskę. Pana przeciwnicy nie szukają prawdy, chcą publicznego przyznania się do winy. Przypomina to proces stalinowski. Powody sa takie, że pana kraj odrzuca migrację, federalizm unijny" - zwracał się do Mateusza Morawieckiego Nicolas Bay z francuskiego Zjednoczenia Narodowego, partii Marine Le Pen.
"Polski TK w końcu pokazał, gdzie jest miejsce UE" - dodawał, choć nie skomentował, jak ta deklaracja ma się do stwierdzeń polskiego premiera, że to Francja należy do prekursorów podobnych orzeczeń. Bay wystąpienie zakończył chwalenie wspaniałego narodu polskiego, przypomnieniem o obronie Wiednia i walce z totalitaryzmami. "Broni pan teraz wartości, proszę się nie poddawać" - apelował do premiera Morawieckiego.
Do innego procesu, tym razem kafkowskiego, przyrównał debatę Mislav Kolakušić, chorwacki poseł niezrzeszony. "Polacy walczyli przeciwko komunizmowi, faszyzmowi, a teraz przeciwko nowym formom przemocy (...) Przestańcie udzielać lekcji dumnemu polskiemu narodowi".
"Gdy mówimy o przesłaniu dla liberałów, to powinno ono brzmieć: proszę przestać wobec Polaków i Węgrów znajdować jakiekolwiek nowe przesłanki do tego, aby ich łajać i karać. Europejska praworządność, o której mówicie, to alternatywne narzędzie kontroli, narzucania liberalnej agendy w krajach rządzonych przez rządy konserwatywne w Europie Środkowo-Wschodniej. W imieniu konserwatywnych obywateli Słowacji mogą powiedzieć, że deklarujemy pełne wsparcie" - mówił Milan Uhrik, eurodeputowany niezrzeszony, działacz skrajnie prawicowej Partii Ludowej Nasza Słowacja.
Miroslav Radačovský wywodzący się z tej samej partii argumentował z kolei, że czytał wyrok Federalnego Trybunału Konstytucyjnego oraz wyrok polskiego TK i nie widzi między nimi różnicy. "Są takie same, a z niemieckim jakoś nie mamy problemu".
"Elity zachodnie wpędziły nas do ZSRR, więc wiemy, do czego są zdolne" - mówił Tamás Deutsch, niezrzeszony europoseł węgierski z Fideszu. Jako współczesne występki elit wymienił między innymi kwestie związane z COVID-19 oraz imigracje.
Głosy eurosceptyków wspierających PiS nie pozostały bez komentarza.
"Polski rząd się zradykalizował. Niech pan zobaczy, jakich pan ma sojuszników w tej izbie?" - zwracał się do polskiego premiera Daniel Freund z niemieckich Zielonych. "Pani von der Leyen, gdzie my jesteśmy? Jeśli nie zaczniemy działać, to niedługo nie będzie czego zbierać!"
Wezwań Komisji do działania były zresztą dużo mocniejsze. Wielu eurodeputowanych wprost nawoływało do finansowych kar dla Polski.
Valérie Hayer (Odnowić Europę): "Polski rząd podporządkowuje sobie sądownictwo jak w czasach sowieckich. Czas powiedzieć stop bezkarności, PiS nie robi nic innego jak podważanie podstawowych zasad demokratycznych. Pani von der Leyen, to pani odpowiedzialność".
"Komisja jest bierna, sytuacja się nie zmienia. Minął czas na ładne przemówienia, proszę zacząć działać, pani von der Leyen. Proszę przestać wyciągać rękę do władz autorytarnych. Polityka pańskiego rządu nie powinna być finansowana przez pieniądze europejskie" - mówił Martin Schirdewan (GUE/NGL).
Tom Vandenkendelaere (EPL): "Nie można dopłacać na rzecz autorytarnego rządu w Polsce".
Malik Azmani stwierdził, że Komisja powinna po prostu odrzucić polski plan odbudowy, Birgit Sippel (S&D) wezwała do "dalszego blokowania FO i sięgnięcia po mechanizm warunkowości".
W debacie rozróżniano jednak wolę polityczną rządu polskiego od dążeń obywateli i obywatelek. Przywoływano sceny z demonstracji przeciwko polexitowi, która odbyła się w kilkudziesięciu miastach Polski w niedzielę 10 października.
Iratxe García Pérez (S&D): "Polska to o wiele więcej niż PiS, Węgry to więcej niż Orban. Obywatele tego kraju cierpią. Nie opuścimy ich, jesteśmy w tym razem (...) Prawdziwą twarz polski widzieliśmy tydzień temu podczas demonstracji".
"Większość polskich obywateli nie zgadza się z wami, pokazali to w ubiegły weekend" - zwracała się do premiera Morawieckiego Terry Reintke. "Nie powinniśmy rozmawiać tutaj. Pan powinien rozmawiać i słuchać swoich obywateli, sędziów, prokuratorów".
"To nie jest wy kontra my. Polska to był zawsze klejnot UE. Moje pokolenie patrzy na Polskę jako na przykład walki z totalitaryzmem. To kraj, gdzie związki zawodowe obaliły żelazną kurtynę" - mówiła maltańska eurodeputowana Roberta Metsola (EPL). "Widzieliśmy, o co manifestanci walczyli na ulicach".
Ramona Strugariu, rumuńska europosłanka Odnówmy Europę: "Apeluję do Polaków, aby pozostali na ulicach. My kilka lat temu też wyszliśmy na ulicę i staliśmy tam tak długo, jak trzeba było".
"Dlaczego ta malutka większość, jaką ma pana rząd, jest dla pana ważniejsza niż polscy obywatele?" - pytał premiera Tomas Tobé (EPP).
Po trzech godzinach debaty Mateusz Morawiecki dostał możliwość riposty. Tym razem nie przekraczał wyznaczonych pięciu minut. Odrzucał wszystkie oskarżenia o upolitycznianie sądownictwa. "Proszę mi pokazać jeden wyrok, który był napisany na polityczne życzenie. Jeden!" - wołał. I pouczał europarlamentarzystów, że 'ich koledzy z PO, z EPL, za czasów pana Tuska" ustawiali wyroki na telefon.
Odniósł się także do pytań o Izbę Dyscyplinarną:
"Tak, zamierzamy ją zlikwidować, bo te mechanizmy wprowadzone nie spełniały naszych oczekiwań. Nie były wykonywane czynności wobec sędziów, którzy orzekali contra legem" - argumentował. I dodawał, że sami sędziowie też oczekują tej reformy, by lepiej kontrolować podobne występki.
Na koniec dodał, że 19 października to ważny dzień, rocznica zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki. "Solidarność, Solidarność Walcząca, której byłem członkiem, walczyły o demokrację, a niektórzy, którzy się dzisiaj wypowiadali, siedzieli po kompletnie innej stronie".
Ursula von der Leyen, która tym razem zabrała głos po premierze Morawieckim, stwierdziła, że jego argumenty się nie poprawiają. "Trzeba zlikwidować Izbę Dyscyplinarną i przywrócić do pracy bezprawnie zwolnionych sędziów. Proszę to wreszcie uczynić" - mówiła wprost.
"To znaczy, że od jutra mogą wrócić wyrzucani z pracy sędziowie?" - dopytywał Andrzej Halicki, którego powtórny głos zamykał debatę. Halicki prostował też słowa Morawieckiego, wyjaśniając, że sprawa sędziego Milewskiego nie dotyczyła wydania orzeczenia, tylko zmiany terminu posiedzenia. Za co zresztą został pozbawiony stanowiska oraz dyscyplinarnie przeniesiony. Następnie zwrócił się do premiera: "Do kogo pan mówi? Do mnie, członka Solidarności i NZS-u? To wy macie komunistycznych przyjaciół i na nich opieracie się w centralizacji".
Na koniec po angielsku podziękował europarlamentarzystom za solidarność.
Prawa człowieka
Propaganda
Sądownictwo
Mateusz Morawiecki
Parlament Europejski VIII kadencji
Trybunał Konstytucyjny
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze