0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fred MARVAUXFred MARVAUX

19 października w Parlamencie Europejskim odbyła się debata dotycząca stanu praworządności w Polsce - zainicjowana po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 7 października 2021. Przypomnijmy, TK Julii Przyłębskiej orzekł, że interpretacja artykułów 1 i 19 Traktatu o UE przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w jego orzeczeniach o niezawisłości sądownictwa, jest sprzeczna z konstytucją. TK podważył tym samym kluczową zasadę funkcjonowania Unii - prymat prawa unijnego nad prawem krajowym, a rządzącym otworzył furtkę do ignorowania orzeczeń TSUE i do opuszczenia przestrzeni porządku prawnego UE.

Przeczytaj także:

Debatę otwierała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Stanowisko Polski przedstawiał premier Mateusz Morawiecki. Debata trwała ponad cztery godziny. Głosowanie po debacie nad rezolucją odbędzie się w czwartek, 21 października 2021.

Von der Leyen: Polsko, jesteś w sercu Europy

Ursula von der Leyen zaczęła od przypomnienia, że 40 lat temu reżim komunistyczny wprowadził stan wojenny, podczas którego do więzień trafili działacze Solidarności. "Chcieli wolności, wolności słowa, mediów, końca korupcji, niezależności sądownictwa, wolnych wyborów" - mówiła szefowa KE. "Ostatni wyrok TK stawia wiele z tych rzeczy pod znakiem zapytania (...) Podjęliśmy wiele działań, prowadziliśmy dialog, ale sytuacja się pogarsza. To nie tylko nasza opinia, ale także opinia TSUE i ETPCz".

Von der Leyen stwierdziła, że wyrok TK podważa fundamenty UE, jest bezpośrednim zakwestionowaniem jej jedności oraz zasady wzajemnego zaufania. "To pierwszy raz, gdy sąd krajowy stwierdza, że traktaty UE są sprzeczne z krajową konstytucją" - zaznaczyła. I dodała, że wyrok ma bezpośredni związek z niezależnością sądownictwa, który jest warunkiem prawa do rzetelnego procesu dla wszystkich obywateli.

"Jeśli prawo UE jest inaczej stosowane w Grenoble, a inaczej w Gdańsku, to znaczy, że obywatele UE nie będą równi" - ostrzegała.

Szefowa KE wskazała na trzy sposoby poradzenia sobie z tą sytuacją:

  • procedurę naruszeniową;
  • użycie mechanizmu warunkowości i innych finansowych narzędzi ("To miliardy pochodzące od europejskich podatników. Musimy chronić budżet unijny przed naruszaniem praworządności");
  • artykuł 7 ("To potężne narzędzie i musimy do niego powrócić").

Dodała także, że TK, który podważył traktaty, nie jest w świetle art. 7 uważany za niezależny sąd. Na koniec von der Leyen wezwała Polskę do rozwiązania sytuacji oraz odwołała się do dziedzictwa Jana Pawła II, Lecha Wałęsy, który wraz ze związkowcami doprowadził do upadku reżimu oraz Lecha Kaczyńskiego, który ratyfikując traktat lizboński, przyjął europejskie wartości.

"Polsko, jesteś i zawsze będzie w sercu Europy. Niech żyje Polska, niech żyje Europa" - powiedziała po polsku.

Treść wystąpienia Ursuli von der Leyen publikowaliśmy w OKO.press:

Morawiecki: Polexit to kłamstwo

Morawiecki podzielił swoje wystąpienie na kilka części. Nie zaczął od kwestii sądownictwa i wyroku TK, ale od rozprawiania o najważniejszych wyzwaniach, przed którymi stoi UE: nierówności społeczne, inflacja, zwiększone koszty utrzymania, imigracja, kryzys energetyczny.

Następnie zaczął mówić o tym, że Polska korzysta z integracji z powodu wymiany handlowej, ale sama "nie przyszła z pustymi rękami", ponieważ przedsiębiorcy z Niemiec i Francji też korzystają na rozszerzeniu Unii.

Morawiecki pływał po tematach hasłowo. Z jednej strony mówił o tym, jak Polska wraz z krajami bałtyckimi broni granic Unii przed imigracją, a "w podzięce" dostaje projekty Nordstream 2 i wsparcie przez niektóre kraje wspólnoty dla "rajów podatkowych".

Dopiero po 10 minutach przeszedł do tematu praworządności, zaznaczając od razu, że Polska atakowana jest w sposób niesprawiedliwy i stronniczy, przy użyciu "języka szantażu finansowego". Bezpośrednio po tych uwagach nawiązywał do tego, jak Polacy walczyli w czasie II wojny światowej z nazistami, a potem obalili komunizm.

"Praworządność każdy rozumie inaczej" - stwierdził premier. I wymienił katalog cech kraju praworządnego, kończąc na przestrzeganiu hierarchii aktów prawa. "Prawo unijne wyprzedza krajowe do poziomu ustawy. Taka zasada obowiązuje we wszystkich krajach UE, ale najwyższym prawem pozostaje konstytucja. Jeśli instytucje UE przekraczają swoje kompetencje, to musimy reagować" - wykładał Morawiecki. I dodawał, że kraje członkowskie powierzyły wiele kompetencji w traktatach, ale nie wszystkie.

Mateusz Morawiecki zacytował następnie kilka wyroków sądów konstytucyjnych innych krajów członkowskich, które również krytykowały działania TSUE albo wypowiadały się na temat hierarchii aktów prawnych. Premier przytaczał m.in. orzeczenia z Francji, Danii i Niemiec. OKO.press omawiało je wszystkie w tekście: Decyzja TK Przyłębskiej taka jak innych sądów w UE? Kraj po kraju szczegółowo wyjaśniamy różnice.

"Słyszę także głosy, że niektóre z tych wyroków dotyczyły innych spraw, o mniejszym zakresie. To prawda – każdy wyrok zawsze dotyczy czegoś innego. Ale – na miły Bóg! – mają one jedną wspólną rzecz: potwierdzają, że krajowe trybunały konstytucyjne uznają swoje prawo do kontroli. Prawo do kontroli! Tylko tyle i aż tyle!" - argumentował dalej. I ponownie przeszedł do wymieniania niedostatków UE takich jak mało efektywny proces decyzyjny, niejasności związane z transformacją energetyczną, zjawisko deficytu demokracji.

Ostro krytykował także tzw. aktywizm sędziowski. "Dziś ten proces osiągnął taki etap, że trzeba powiedzieć STOP. TAK dla europejskiego uniwersalizmu, NIE dla europejskiego centralizmu" - apelował.

"Niech żyje Polska, niech żyje Unia Europejska suwerennych państw, niech żyje Europa, najwspanialsze miejsce w świecie!" - zakończył.

Mateusz Morawiecki przemawiał prawie 40 minut, choć planowo przeznaczono dla niego 5-minutowy slot. Taki sam, jaki otrzymała Ursula von der Leyen. W czasie przemówienie kilkukrotnie zwracano mu uwagę na przekraczanie czasu. Bez efektu. Prowadzący debatę podkreślali, że przyzwolenie na takie przekroczenie wyznaczonego czasu powinno zostać potraktowane jako oznaka dobrej woli ze strony instytucji unijnych.

Co z Izbą Dyscyplinarną, premierze?

Andrzej Halicki (PO, EPL), który jako pierwszy z polskich eurodeputowanych zabrał głos, pytał o konkrety: czy Izba Dyscyplinarna zostanie zlikwidowana i czy rząd zamierza przywrócić do orzekania zawieszonych sędziów? Do tych pytań dołączył także Radosław Sikorski.

"Nie chcemy, żeby Polska była symbolem łamania prawa, podziałów i nienawiści" - mówiła Sylwia Spurek. Robert Biedroń przypominał z kolei antyunijne wypowiedzi polityków PiS, jak te o "wyimaginowanej wspólnocie" i "okupantach". "Lech Kaczyński w grobie się przewraca, jak słyszy, co zrobiliście z UE" - dodawał. Łukasz Kohut porównał podczas swojego wystąpienia premiera do Pinokia, a później wręczył mu jego figurkę.

Leszek Miller mówił, że Mateusz Morawiecki brzmi jak Nigel Farage, który już w 2000 roku straszył, że UE zmienia się w superpaństwo odbierające tożsamość i suwerenność krajom członkowskim.

Idziecie drogą brexitu, Putin się cieszy

Porównania do brexitowców pojawiały się zresztą w debacie co chwila.

"Gdy Pana słuchałem, słyszałem Nigela Farage'a. Pan kwestionuje traktaty. Pan nie boi się utraty suwerenności, tylko utraty własnej władzy" - mówił do Morawieckiego Esteban Gonzáles Pons z EPL. "Można kwestionować prawo UE i kompetencje, ale nie traktaty. To jest droga do brexitu. To, co proponujecie, to konstytucyjny brexit (...) Polska była wielkim narodem jeszcze przed panem. I będzie nim po panu i pana partii".

Również Guy Verhofstadt wyjaśniał na czym polega wyjątkowość wyroku polskiego Trybunału Konstytucyjnego:

"Dlaczego nie mówił pan w ogóle o wyroku TK? Stwierdzono, że art. 1 i art. 19 są niezgodne z polską konstytucją. Do tego sprowadza się ten wyrok. A te dwa przepisy zaakceptowaliście przecież w 2004 wraz z traktatem lizbońskim (...) Art. 1 i art. 19 to te same powody, dla których brexitowcy opuścili Unię".

Verhofstadt zaznaczał, że żaden sąd konstytucyjny nie podważył do tej pory traktatów w podobny sposób, pomimo twierdzeń premiera Morawieckiego. Pod koniec nawiązał także do historii Polski, porównując obecne wydarzenia z upadkiem i zniknięciem kraju z map pod koniec XVIII wieku z winy "złego rządu i elit odrzucających nowoczesną konstytucję". Polecił także Morawieckiemu lekturę "Szaleństwa władzy" Barbary Tuchman.

"Wszystko zaczyna się od jakiejś jednej decyzji, potem kolejna, kolejna, tak prowadzi to do upadku. Nie ludzie tego chcą, lecz ego wielkich graczy, którzy nie myślą o tym, jaką katastrofę ściągną na siebie pod koniec tej historii. (...) Proszę wycofać się z tych niemądrych decyzji, proszę zakończyć ten marsz ku upadkowi" - nawoływał Verhofstadt.

"Idziecie drogą Camerona, wsiedliście do pociągu szantażu i populizmu. Jemu nie udało się wysiąść na czas, wy jeszcze możecie, zanim dojedzie do ostatniej stacji" - mówił Adrian Vazquez Lazara.

"Polacy idą jak lunatycy w kierunku polexitu wbrew woli narodu polskiego" - Moritz Körner (Odnówmy Europę).

"Putin ucieszy się po pana przemówieniu. To on chciałby Europy słabszej, podzielonej, skłóconej" - punktował Manfred Weber.

Terry Reintke: "Putin otwiera szampana. Widzimy wiele podobieństw w tym, co robi was rząd i rząd Putina".

"Nie wypchniecie Polski z UE"

Ryszard Legutko (PiS, EKR) stwierdził, że przeciwko Polsce prowadzona jest zimna wojna. Dodawał, że za czasów Timmermansa i Junckera "KE stała się instytucją polityczną i arogancką". Narzekał także na dominację lewicy w Unii: "Gdyby Bruksela chciała, żeby dwa plus dwa równało się pięć, to pewnie by to przegłosowano".

Patryk Jaki skupił się na powtarzaniu, że identyczne wyroki jak ten polskiego TK zapadały także w Niemczech, Francji, Hiszpanii i Rumunii. Na końcu zacytował także francuskiego filozofa Jean Jacquesa Rousseau: "Nie podążajcie ślepo za Europą, bo na końcu tej drogi jest tylko pieniądz. Kochajcie wolność, zawsze jej najlepiej broniliście".

Pod koniec debaty głos zabrała także Beata Szydło:

"Nie wypchniecie Polski z UE, bo taka jest wola Polaków. Czas skończyć z kłamstwami i tezami, które tutaj stawialiście". Była premier mówiła o tym, że Polacy przez lata przelewali krew na rzecz innych narodów. Teraz z kolei rząd PiS realizuje politykę społeczną oraz ma świetne wyniki gospodarcze. "A co się zmieniło tutaj? Twardy konserwatyzm - ciągle to samo i ciągle o tym samym. Kłamstwa" - mówiła.

"Wstyd mi za tych eurodeputowanych, którzy stąd atakowali własny kraj. Ale to chichot historii - najczęściej wywodzą się z układów socjalistycznych albo prywatyzowali nasz narodowy majątek" - dodawała.

Na początek, zanim rozpocznę wystąpienie powiem jasno i dobitnie: nie wypchniecie Polski z Unii Europejskiej. Polska jest i będzie w UE, bo taka jest decyzja i wola Polaków. I czas skończyć z kłamstwami i nieprawdziwymi tezami, które państwo tutaj dzisiaj również stawialiście.

Panie przewodniczący, szanowna pani przewodnicząca, panie premierze, szanowni państwo, pięć lat temu stałam tutaj w tej izbie przed PE, jako polski premier i tłumaczyłam, dlaczego Polska, kraj, który kocha wolność, solidarność, którego obywatele dumni są z tego, że są Polakami, że są Europejczykami, ja również mówiłam i powtarzam to dzisiaj: jestem Polką, jestem Europejką, jestem z tego dumna. Dlaczego nasz kraj, moja ojczyzna, który przelał tyle krwi, którego obywatele walczyli za wolność innych narodów, nie poddawał się i dążył do tego, aby być tutaj w tej wspólnocie, bo to było nasze marzenie. Bo wiedzieliśmy, że tylko wtedy Polska będzie mogła się rozwijać i że tylko wtedy Polska dołączy do grona tych państw, jak myśleliśmy wówczas, które przede wszystkim kierują się zasadami ojców założycieli tej wspólnoty, suwerennością, wolnością i równym traktowaniem każdego i szacunkiem do każdego.

I ciągle wierzymy w te ideały i ciągle w taką Unię Europejską, dlatego z taką troską chcemy rozmawiać o tym, że konieczne są zmiany.

Co zmieniło się w ciągu tych lat? Polska zmieniła się bardzo. Realizujemy ambitne programy społeczne, inwestycyjne, rozwijamy się, mamy jeden z najlepszych wyników gospodarczych w Europie. Co zmieniło się tutaj? Można powiedzieć, twardy konserwatyzm. Ciągle tak samo i ciągle o tym samym! Ciągle o polskim wymiarze sprawiedliwości, co nie jest kompetencją tej izby, wiecie państwo o tym doskonale. I te wszystkie kłamstwa, które tutaj padają tylko i wyłącznie są po to, żeby podtrzymywać tę debatę, która jest wygodna dla tej części PE. I na koniec powiem jeszcze tak: wstyd mi za tych polskich eurodeputowanych, którzy stąd i tutaj atakują Polskę, swoją ojczyznę, ale chichot historii jest taki, że najczęściej wywodzą się oni, albo z układów socjalistycznych, albo prywatyzowali Polskę w taki sposób, że wyprzedali cały nasz narodowy majątek.

Unia Europejska musi się rozwijać. Polska na pewno chce takiej Unii i w takiej Unii będzie.

Wsparcie od eurosceptyków i skrajnej prawicy

Podczas debaty pojawiło się stosunkowo dużo głosów wsparcia od eurosceptyków z grup Tożsamość i Demokracja, EKR, ale przede wszystkim od niezrzeszonych eurodeputowanych.

"Polacy są zakładnikami Komisji, która chce wywrzeć presję finansową na Polskę. Pana przeciwnicy nie szukają prawdy, chcą publicznego przyznania się do winy. Przypomina to proces stalinowski. Powody sa takie, że pana kraj odrzuca migrację, federalizm unijny" - zwracał się do Mateusza Morawieckiego Nicolas Bay z francuskiego Zjednoczenia Narodowego, partii Marine Le Pen.

"Polski TK w końcu pokazał, gdzie jest miejsce UE" - dodawał, choć nie skomentował, jak ta deklaracja ma się do stwierdzeń polskiego premiera, że to Francja należy do prekursorów podobnych orzeczeń. Bay wystąpienie zakończył chwalenie wspaniałego narodu polskiego, przypomnieniem o obronie Wiednia i walce z totalitaryzmami. "Broni pan teraz wartości, proszę się nie poddawać" - apelował do premiera Morawieckiego.

Do innego procesu, tym razem kafkowskiego, przyrównał debatę Mislav Kolakušić, chorwacki poseł niezrzeszony. "Polacy walczyli przeciwko komunizmowi, faszyzmowi, a teraz przeciwko nowym formom przemocy (...) Przestańcie udzielać lekcji dumnemu polskiemu narodowi".

"Gdy mówimy o przesłaniu dla liberałów, to powinno ono brzmieć: proszę przestać wobec Polaków i Węgrów znajdować jakiekolwiek nowe przesłanki do tego, aby ich łajać i karać. Europejska praworządność, o której mówicie, to alternatywne narzędzie kontroli, narzucania liberalnej agendy w krajach rządzonych przez rządy konserwatywne w Europie Środkowo-Wschodniej. W imieniu konserwatywnych obywateli Słowacji mogą powiedzieć, że deklarujemy pełne wsparcie" - mówił Milan Uhrik, eurodeputowany niezrzeszony, działacz skrajnie prawicowej Partii Ludowej Nasza Słowacja.

Miroslav Radačovský wywodzący się z tej samej partii argumentował z kolei, że czytał wyrok Federalnego Trybunału Konstytucyjnego oraz wyrok polskiego TK i nie widzi między nimi różnicy. "Są takie same, a z niemieckim jakoś nie mamy problemu".

"Elity zachodnie wpędziły nas do ZSRR, więc wiemy, do czego są zdolne" - mówił Tamás Deutsch, niezrzeszony europoseł węgierski z Fideszu. Jako współczesne występki elit wymienił między innymi kwestie związane z COVID-19 oraz imigracje.

Głosy eurosceptyków wspierających PiS nie pozostały bez komentarza.

"Polski rząd się zradykalizował. Niech pan zobaczy, jakich pan ma sojuszników w tej izbie?" - zwracał się do polskiego premiera Daniel Freund z niemieckich Zielonych. "Pani von der Leyen, gdzie my jesteśmy? Jeśli nie zaczniemy działać, to niedługo nie będzie czego zbierać!"

Komisja musi zacząć działać, wstrzymać fundusze!

Wezwań Komisji do działania były zresztą dużo mocniejsze. Wielu eurodeputowanych wprost nawoływało do finansowych kar dla Polski.

Valérie Hayer (Odnowić Europę): "Polski rząd podporządkowuje sobie sądownictwo jak w czasach sowieckich. Czas powiedzieć stop bezkarności, PiS nie robi nic innego jak podważanie podstawowych zasad demokratycznych. Pani von der Leyen, to pani odpowiedzialność".

"Komisja jest bierna, sytuacja się nie zmienia. Minął czas na ładne przemówienia, proszę zacząć działać, pani von der Leyen. Proszę przestać wyciągać rękę do władz autorytarnych. Polityka pańskiego rządu nie powinna być finansowana przez pieniądze europejskie" - mówił Martin Schirdewan (GUE/NGL).

Tom Vandenkendelaere (EPL): "Nie można dopłacać na rzecz autorytarnego rządu w Polsce".

Malik Azmani stwierdził, że Komisja powinna po prostu odrzucić polski plan odbudowy, Birgit Sippel (S&D) wezwała do "dalszego blokowania FO i sięgnięcia po mechanizm warunkowości".

Jesteśmy w tym razem, dla obywateli Polski

W debacie rozróżniano jednak wolę polityczną rządu polskiego od dążeń obywateli i obywatelek. Przywoływano sceny z demonstracji przeciwko polexitowi, która odbyła się w kilkudziesięciu miastach Polski w niedzielę 10 października.

Iratxe García Pérez (S&D): "Polska to o wiele więcej niż PiS, Węgry to więcej niż Orban. Obywatele tego kraju cierpią. Nie opuścimy ich, jesteśmy w tym razem (...) Prawdziwą twarz polski widzieliśmy tydzień temu podczas demonstracji".

"Większość polskich obywateli nie zgadza się z wami, pokazali to w ubiegły weekend" - zwracała się do premiera Morawieckiego Terry Reintke. "Nie powinniśmy rozmawiać tutaj. Pan powinien rozmawiać i słuchać swoich obywateli, sędziów, prokuratorów".

"To nie jest wy kontra my. Polska to był zawsze klejnot UE. Moje pokolenie patrzy na Polskę jako na przykład walki z totalitaryzmem. To kraj, gdzie związki zawodowe obaliły żelazną kurtynę" - mówiła maltańska eurodeputowana Roberta Metsola (EPL). "Widzieliśmy, o co manifestanci walczyli na ulicach".

Ramona Strugariu, rumuńska europosłanka Odnówmy Europę: "Apeluję do Polaków, aby pozostali na ulicach. My kilka lat temu też wyszliśmy na ulicę i staliśmy tam tak długo, jak trzeba było".

"Dlaczego ta malutka większość, jaką ma pana rząd, jest dla pana ważniejsza niż polscy obywatele?" - pytał premiera Tomas Tobé (EPP).

Morawiecki o sędziach na telefon

Po trzech godzinach debaty Mateusz Morawiecki dostał możliwość riposty. Tym razem nie przekraczał wyznaczonych pięciu minut. Odrzucał wszystkie oskarżenia o upolitycznianie sądownictwa. "Proszę mi pokazać jeden wyrok, który był napisany na polityczne życzenie. Jeden!" - wołał. I pouczał europarlamentarzystów, że 'ich koledzy z PO, z EPL, za czasów pana Tuska" ustawiali wyroki na telefon.

Odniósł się także do pytań o Izbę Dyscyplinarną:

"Tak, zamierzamy ją zlikwidować, bo te mechanizmy wprowadzone nie spełniały naszych oczekiwań. Nie były wykonywane czynności wobec sędziów, którzy orzekali contra legem" - argumentował. I dodawał, że sami sędziowie też oczekują tej reformy, by lepiej kontrolować podobne występki.

Na koniec dodał, że 19 października to ważny dzień, rocznica zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki. "Solidarność, Solidarność Walcząca, której byłem członkiem, walczyły o demokrację, a niektórzy, którzy się dzisiaj wypowiadali, siedzieli po kompletnie innej stronie".

Ursula von der Leyen, która tym razem zabrała głos po premierze Morawieckim, stwierdziła, że jego argumenty się nie poprawiają. "Trzeba zlikwidować Izbę Dyscyplinarną i przywrócić do pracy bezprawnie zwolnionych sędziów. Proszę to wreszcie uczynić" - mówiła wprost.

"To znaczy, że od jutra mogą wrócić wyrzucani z pracy sędziowie?" - dopytywał Andrzej Halicki, którego powtórny głos zamykał debatę. Halicki prostował też słowa Morawieckiego, wyjaśniając, że sprawa sędziego Milewskiego nie dotyczyła wydania orzeczenia, tylko zmiany terminu posiedzenia. Za co zresztą został pozbawiony stanowiska oraz dyscyplinarnie przeniesiony. Następnie zwrócił się do premiera: "Do kogo pan mówi? Do mnie, członka Solidarności i NZS-u? To wy macie komunistycznych przyjaciół i na nich opieracie się w centralizacji".

Na koniec po angielsku podziękował europarlamentarzystom za solidarność.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze