Propaganda właśnie sprawdziła, jakimi samochodami jeździ rosyjska elita. Bo jeździła zachodnimi, a Putin kazał przesiąść się na moskwicze. To opowieść o władzy, która prowadzi krwawą wojnę, by tę władzę mieć i z niej korzystać – i wcale tego nie ukrywa
Scena pokazana w telewizji wygląda tak: ulubiony biały owalny stół kremlowski Putina. Z jednej jego strony tłoczą się wysocy urzędnicy odpowiedzialni za rosyjski przemysł. Po drugiej stronie – Putin i przycupnięty skromnie wicepremier.
Widzimy więc, o co chodzi z władzą w Rosji: o to, by mieć dla siebie połowę stołu.
I Putin – jak każdy autorytarny władca – popisuje się liczbami, jak to świetnie idzie rosyjskiemu przemysłowi. A urzędnicy z zachwytem kiwają głowami. A następnie przedkładają swój postulat. „Ministerstwa, departamenty, administracja spraw poprosiły o kontynuowanie [zakupów], skupienie się w rzeczywistości na samochodach zagranicznych, o kontynuowanie tej praktyki”.
Na co Putin ze swojej połowy stołu ogłasza, że nie. "Należy to bezwzględnie wykluczyć i wszyscy urzędnicy kraju powinni jeździć samochodami krajowymi”. Zdaniem Putina pomoże to im „zrozumieć, że trzeba dążyć do rozwoju rodzimych marek.
Chodzi o to, że po wycofaniu się zachodnich firm rosyjski przemysł samochodowy się załamał (produkcja spadła wedle samego Putina o 60 proc.). Zachodnie montownie zamieniane są teraz na montownie chińskie, pod rosyjskimi markami. Samochody produkowane są w zubożonych wersjach, bez ABS, poduszek itd. („Środki wspierające przemysł motoryzacyjny są w zasadzie wystarczające do zwielokrotnienia produkcji sprzętu motoryzacyjnego w najbliższej przyszłości, w tym najbardziej poszukiwanych samochodów” – powiedział Putin jeszcze 4 kwietnia 2023 podczas rozmowy z pracownikami fabryki Tułażeldormasz).
A teraz chodzi o to, by ktoś tymi chińskimi samochodami chciał jeździć. Tymczasem atrybutem władzy był do tej samochód zagraniczny.
Dlatego to takie pasjonujące. No i pojawia się pytanie: uda się Putinowi przesadzić aparat na moskwicze czy nie? Dzień po spotkaniu u Putina marszałek Dumy Wiaczesław Wołodin ogłasza, że oczywiście wszyscy parlamentarzyści przesiądą się na „moskwicze, łady, aurusy”, oraz wołgi, “których produkcja rozpocznie się wkrótce”. Sam Wołodin zapewnia, że od dawna nie jeździ samochodem zachodnim, tylko aurusem, a poza godzinami pracy – moskwiczem 3 (to licencyjna wersja chińskiego SUVa)
Aurus to rosyjska marka samochodów luksusowych. Putin ma swoje własne, specjalnie dla niego zrobione. Na rynki światowe Rosja z aurusami jednak nie weszła z powodu zastrzeżeń do nazwy, jakie zgłosili zachodni producenci: Toyota (model Auris), Lamborghini (model Urus) i Michelin (opony Taurus). A potem wybuchła wojna i mocarstwowe plany Aurusa się skończyły. I jest problem: Aurus może i jest bardzo kosztowny i luksusowy, ale zachodni nie jest – bo się go z Zachodu nie sprowadza.
Czy może być więc atrybutem władzy średniego i niższego szczebla?
Wysiłek, jaki propaganda wkłada w promowanie “rosyjskich samochodów” dla członków aparatu władzy, jest zastanawiający. Putin obiecuje do tego w telewizji – aparatowi i poddanym – że zachodni producenci samochodów do Rosji wrócą („Wiesti” 7 sierpnia). Propaganda zaś pociesza, że kryzys samochodowy to tak naprawdę jest w Niemczech (duży materiał w “Wiestiach” 6 sierpnia).
Jednocześnie propaganda zaczyna też kojarzyć samochody zachodnie z czystym złem. Np. w relacjach o wypadkach samochodowych zaczęły się pojawiać informacje, że sprawcami są “kierowcy zagranicznych samochodów”.
Czyżby jednak putinowskie elity nie były zachwycone nowymi autami?
Propaganda donosi, że absolutnie nie, więc jednak coś musi być na rzeczy: “Utworzony przez prezydenta system polityczny, model gospodarczy pokazały swoją stabilność, a wyzwania były bezprecedensowe” – zapewnia zupełnie nieoczekiwanie marszałek Wołodin .
A propaganda dodaje, że nie zawadziłoby troszkę terroru i autorytaryzmu – do tego służy niezawodny Aleksander Dugin. Jego dłuższe wypracowanie opublikowała właśnie agencja RIA Nowosti (a więc jest to komunikat adresowany raczej do aparatu, który jeszcze nie dał się przekonać, że utrata zachodnich samochodów to pestka): “W miarę jak nasze społeczeństwo coraz bardziej wciąga się w konflikt cywilizacyjny z Zachodem, a konfrontacja z nim na Ukrainie staje się coraz bardziej zaciekła, wprowadzenie cenzury, a nawet represji staje się coraz bardziej palące".
Problem braku samochodów i odpowiednich represji to objaw generalnego problemu Putina.
Rosja ma wszystko lepsze niż Zachód:
Tylko że występują one wyłącznie w ilościach eksperymentalnych. Nie starcza ani aurusów dla wszystkich ważnych, ani czołgów i amunicji dla wojska na froncie. I władza wydaje się niezdolna do wymuszenia, by wszystkiego tego było więcej.
To właśnie widzimy w propagandowych relacjach z frontu w Ukrainie: rosyjska armia nieustająco wygrywa w “Wiestiach”, gdyż ma lepszy od zachodniego sprzęt. A gdyby go miała więcej (propaganda podkreśla, że trwają starania, by produkcja wzrosła), to w ogóle by wygrała. A na razie – i to jest zupełna nowość – wojska rosyjskie zajmują po potyczkach z Ukraińcami “korzystniejsze pozycje”.
Armia Putina niczego już w Ukrainie nie „wyzwala”, nie idzie „do przodu”, jak kiedyś. Tylko właśnie zajmuje “korzystniejszą pozycję”.
“Korzystniejsza pozycja” może być na zachód (ale nie za bardzo, bo przecież Rosjanie zbudowali przed linią frontu najlepsze na świecie pola minowe), albo nieco w bok od pozycji bieżącej. A nawet może oznaczać korzystne cofniecie się. Propaganda ma zatem gotowe instrumentarium na wypadek niekorzystnego obrotu rzeczy. Zresztą sam Putin mówi, że Rosja przeżywa “trudne chwile”.
Ponieważ ofensywa ukraińska toczy się powoli, propaganda Kremla opanowała taki sposób relacjonowania wojny, by widz nie zauważył, co się dzieje.
Dokładnie tak, jak z gospodarką Rosji. Która może i ma kłopoty, a przemysł samochodowy się zawalił. “Ale na Zachodzie jest prawdziwy kryzys”, a Rosjanie zamiast zachodnimi samochodami pojadą wołgami, “których produkcja rozpocznie się wkrótce”.
O poległych (jest ich w Rosji coraz więcej, sądząc po liczbie transmitowanych w telewizji ceremonii z pośmiertnego odznaczania) Putin mówi tak: „Odeszli. Ale odeszli jak bohaterowie. Bez mrugnięcia, bez wahania. Ich imiona na zawsze pozostaną w annałach wojskowej chwały naszego kraju”.
Za to, że “nie mrugnęli i nie wahali się”, wdowy odbierają teraz ordery “bohatera Rosji”. A telewidzowie rozumieją, że malkontenci frontowi zginą i tak, ale orderów rodzina nie dostanie – więc polegną naprawdę bez sensu.
W związku z negocjacjami pokojowymi w Arabii Saudyjskiej (gdzie do stołu w sprawie Ukrainy gospodarze zaprosili wszystkich z wyjątkiem Rosji), propaganda opowiada też, że Putin jest oczywiście za pokojem, ale na swoich warunkach. Najpierw musi zdobyć tereny, które anektował sobie w zeszłym roku. Czyli cały obwód chersoński, Zaporoże, doniecczyznę i ługańszczyznę. I – uwaga – więcej ukraińskich terenów Rosja nie chce.
Jako nałogowa oglądaczka “Wiesti” nie radzę sobie jednak z tym przekazem. Bo przecież żeby to wszystko zdobyć, Putin musiałby przebyć swoje własne pola minowe. A te – jak twierdzi propaganda – są nie do przebycia nawet dla zachodniej techniki (“Wiesti” 6 sierpnia). Myślę więc, że dla poddanych Putina wniosek z tego jeden.
Powinni się skupiać na tym, co realne. Zamiast zachodniego SUVa – SUV chiński składany w Rosji, a zamiast męża i ojca – order.
Zwłaszcza że „zwycięstwo Rosji nad kolektywnym Zachodem na Ukrainie będzie potężnym impulsem do dalszych zmian w globalnym układzie sił na rzecz stosunków wzajemnego szacunku i równego dialogu, ustanowienia policentrycznego ładu światowego opartego na kulturowej i cywilizacyjnej różnorodności świecie". Taki sens tego wszystkiego przedstawił 31 lipca Nikołaj Patruszew, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.
Z drugiej strony propaganda łagodnie przenosi starszych poddanych Putina w kraj lat dziecinnych. Serwuje bowiem opowieści o frontowych potyczkach, w których “rosyjski sprzęt” wykazał wyższość nad “zachodnim sprzętem”, a żołnierz rosyjski przebił wszystko swoją odwagą i męstwem.
Mamy np. czterech pancernych z czołgu „Alosza”. Psa niestety nie mieli. Ale podobnie jak czołg “Rudy” 102, który sam wygrał II wojnę światową, czołg „Alosza” w pojedynkę powstrzymał ukraińską kontrofensywę. Jego bohaterska załoga zniszczyła bowiem dwa ukraińskie czołgi T-72 i sześć wozów piechoty M2 Bradley. Zdarzyło się to w czerwcu, ale nie przeszkadza to "Wiestiom” zrobić z tego czołówkę 5 sierpnia. Nowi “czterej pancerni” – tak jak ich znany we wszystkich demoludach pierwowzór – przeżyli i też dostali ordery, co celebruje propaganda.
Mamy też historię bohaterskiego rosyjskiego lotnika, którego odznacza Putin: lotnik ów – donoszą “Wiesti” – został zestrzelony przez Ukraińców i przez dwa dni przedzierał się do swoich – wykapana nowa wersja “Opowieści o prawdziwym człowieku” Borysa Polewoja.
Są też opowieści o bohaterskim zapleczu frontu: otóż w Doniecku na front poszli górnicy, hutnicy i taksówkarze (“Liczba nowych wakatów w sektorze transportu i logistyki w Rosji wzrosła w pierwszej połowie tego roku o 40 proc. w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku”). Zatem ich miejsce zajęły kobiety, gdyż “rozumieją – kraj potrzebuje stali” (“Wiesti” 6 sierpnia 2023).
Wojna nie koncentruje się tylko na froncie – doniesień o eksplozjach w Rosji, a zwłaszcza na Krymie jest dużo. Ostatnio uszkodzony zostały dwa kolejne mosty prowadzące na półwysep – więc jeśli ktoś jedzie tam na wakacje, to musi robić to nie tylko trasą dookoła Morza Azowskiego, ale jeszcze jechać aż do Perekopu (uszkodzony trzy tygodnie temu Most Kerczeński działa częściowo i z przerwami). Odpytywani na tę okoliczność przez “Wiesti” turyści przekonują publiczność, że owszem, strzelają, ale “wsio normalno”.
Największą pociechą w tym wszystkim są obrazy bombardowania Ukrainy. I tu propagandzie puszczają już hamulce: zapewnienia o tym, że chodzi tylko o instalacje wojskowe, zostały zastąpione zachwytami, że tak się pięknie pali (ilustracja główna).
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r. śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze