W 73. urodziny, w czwartym roku wojny, Putin z najwyższymi dowódcami poszedł do cerkwi pomodlić się przy grobach carów. Takiego obrazka nie można wymyślić. Mężczyźni w polowych kurtkach stoją ze świeczkami. Putin też ma świeczkę i się modli. I kładzie róże na grobie Piotra I
W taki sposób propaganda Kremla odpowiada na zamieszanie, jakie wywołały w aparacie Putina niekorzystne z punktu widzenia Rosji wypadki: pogłębiający się kryzys gospodarczy, brak widocznych sukcesów na froncie, coraz głębiej w Rosję sięgające ataki Ukrainy (w urodziny Putina 7 października sięgnęła za Ural, do rafinerii w Tiumeniu), antyrosyjska wolta Trumpa…
Przekaz jest prosty: co by się nie działo, władza polityki nie zmieni. Rosja będzie robić to samo, co zawsze. I w końcu wygra, bo generalnie, po uśrednieniu wojen z ostatnich 300 lat, raczej wygrywała.
Ledwie przed tygodniem zdążyliśmy opisać zamieszanie i niepewność widoczną w przekazie. Putin wystąpił z czterogodzinną gawędą-wykładem w tzw. Klubie Wałdajskim w Soczi 1 października.
Cechą tamtego wystąpienia Putina było to, że – mimo zmieniającej się sytuacji w Rosji i wokół Rosji – nie zawierało ono żadnej nowej myśli, niczego, co wcześniej nie byłoby już wbijane w głowę przez propagandę:
A zrozumiała ona cara tak jak „GOWORIT MOSKWA”: że odpowiedzią Rosji na zmieniające się okoliczności będzie powtarzanie w kółko tego samego i przesłanie „ani kroku wstecz”.
By wzmocnić to wrażenie, propaganda cytaty z Putina opatrywała materiałami i „wiadomościami”, które już raz kiedyś nadała: miesiąc, rok temu (brutalności, głupoty i kłamstwa niektórych z nich nie da się zapomnieć, stąd pogłębiające się wrażenie zacinającego się „Matriksa”. To jednak nie pomyłka – to, jak sądzimy, jest efekt zamierzony!).
I tak spędziliśmy tydzień z Putinem powtarzającym w kółko, że zrealizuje cele „specjalnej operacji wojskowej” w Ukrainie. A na koniec były jego urodziny i Putin powiedział, że... „nasz wspólny cel pozostaje ten sam: musimy zapewnić bezwarunkowe osiągnięcie wszystkich celów, jakie stoją przed wojskami podczas specjalnej operacji wojskowej”.
Przyznał też, po raz pierwszy osobiście, że Rosja jest przez Ukrainę dotkliwie ostrzeliwana, ale „to jej nie pomoże”. Ukraiński ostrzał rosyjskiego głębokiego zaplecza dowodzi bowiem, że Ukraina przegrywa na froncie. Rosyjska armia posuwa się stale do przodu.
Mimo to Putin kazał swoim generałom „zapewnić bezpieczeństwo obywatelom Rosji oraz obiektom strategicznym i cywilnym”. Było to już nie w cerkwi (do której Putin zaprowadził wojskowych, „ponieważ to miejsce pochówku ludzi, którzy w istocie zbudowali współczesną Rosję”), ale na naradzie, po której nastąpił obiad. Co też pokazała telewizja, gdyż w Rosji nic innego ważnego się nie dzieje.
Z perspektywy 300 lat imperium Piotra I ukraińskie ataki i kryzys w Rosji nie są aż tak ważne. Są po prostu przejściowe. Słynna sentencja z „Lamparta”, że „jeśli chcemy, by wszystko pozostało tak, jak jest, wszystko się musi zmienić” w wersji moskiewskiej brzmi „wszystko na świecie się zmienia, tylko nie męstwo rosyjskiego żołnierza”.
Niezmienna narracja propagandy Putina, która teraz właśnie wkopała się głębiej na starych pozycjach, to jednak fakt wart uwagi. Propaganda montuje sobie teraz niezbędnik na kryzys – ze świeczką i Piotrem I.
W ten sposób propaganda uniemożliwia odbiorcom łączenie zjawisk gospodarczych i wojskowych z własnym, indywidualnym doświadczeniem ludzi, którym przestaje starczać na życie, a grozi być może (im samym, ich dzieciom, wnukom) wysłanie na front.
Propaganda proponuje inne spoiwo narracyjne: to nie błędy cara doprowadziły jego poddanych w to miejsce, ale ich (i cara) dobroć oraz niewinność. To przez nie Rosja zawsze jest oszukiwana.
Opowieść o Putinie i Rosji, których oszukano, to jeden z najstarszych wątków narracyjnych tej wojny, teraz wyjątkowo podkreślany. Putin mówi o tym tak w Soczi: po upadku ZSRR liczyliśmy, że „pocałujemy się w usta, mimo naszego przywiązania do tradycyjnych wartości, a następnie razem z Zachodem pójdziemy pod rękę. Cóż, nie zdarzyło się”.
Przyznawanie się do takich błędów w ocenie sytuacji byłoby kompromitujące dla większości polityków. Jednak dla obecnej opowieści propagandowej o wiecznej Rosji, która wszystko wytrzyma, jest to element niezbędny.
Ta opowieść tłumaczy poddanym Putina, że wszystko złe, co ich spotyka, jest potwierdzeniem ich moralnej wyższości. Nie zajęli Kijowa, ceny rosną i benzyny nie ma – bo ich „oszukano”.
Dzięki tej opowieści imperium ma przetrwać.
Jest to przy tym opowieść głęboko przemocowa. Bo to właśnie przemocowiec myli swoje fantazje z rzeczywistością, a potem wyżywa się na rzeczywistości.
„Rosja wszystkie narody włączane do imperium traktowała z szacunkiem” – mówi np. Putin, a jego propaganda to w kółko to teraz powtarza.
„Narody włączane do imperium”, w tym polski, mają oczywiście inne zdanie na ten temat, ale tu liczy się perspektywa imperium. Skoro uznało ono, że „szanuje”, to tym bardziej miało prawo potem krwawo pacyfikować i prowadzić kampanie wynaradawiające wśród tych, którzy „oszukali”. Bo nie zachowali się tak, jak sobie to wyobrażała Rosja.
I tak jak Rosja pacyfikowała Polskę w XVIII, XIX i XX wieku, tak teraz może bombardować całą Ukrainę, niszczyć tam infrastrukturę i zabijać ludzi. Została bowiem oszukana brakiem entuzjastycznego przyjęcia jej wojsk w Ukrainie i bombardowaniami przywraca elementarną sprawiedliwość.
Z propagandy przebija teraz duma, że ta oszukana niewinna Rosja jednak dała radę. Dzienniki telewizyjne znowu bardziej epatują obrazami wybuchów, ostrzałów i zniszczeń.
„Lotnictwo operacyjno-taktyczne, bezzałogowe statki powietrzne, wojska rakietowe i artyleria grup wojskowych Sił Zbrojnych Rosji uszkodziły infrastrukturę energetyczną i obiekty przemysłu naftowego, magazyny paliwa wspierające Siły Zbrojne Ukrainy, miejsca składowania i startu bezzałogowych statków powietrznych dalekiego zasięgu, a także tymczasowe miejsca rozmieszczenia Sił Zbrojnych Ukrainy i najemników zagranicznych w 145 rejonach” (swoją drogą charakterystyczne, że teraz Rosja wedle propagandy ostrzeliwuje w Ukrainie przede wszystkim magazyny z paliwami i dronami – pokazuje, co ich naprawdę boli; jest to jedno z najlepszych potwierdzeń skuteczności ukraińskiej akcji w Rosji).
Odwoływanie się do mitu imperium, palenie świeczek Piotrowi I, pokazują, że wedle Kremla sytuacja jest poważna.
Imperium się boi.
Ma jednak nadzieję, że do tej poważnej sytuacji poddani się przyzwyczają. Bo zawsze tak było.
Jak to objaśnił pewien pop służący na froncie: „Podczas wojny człowiek silniej odczuwa Boga, lepiej rozumiejąc, co jest ważne, a co nie. Łatwo odrzucić wszystko, co nieistotne i drugorzędne, bo granica między życiem a śmiercią staje się bardzo cienka. Sekularyzacja postępuje obecnie na całym świecie – to znaczy odwrót od wiary, od etyki Chrystusa i satanizacja społeczeństwa. Aby to osiągnąć, najpierw ludzie są dehumanizowani – zmuszani do oddawania czci bożkom: ubrania, samochody, gadżety itd. są stawiane na pierwszym planie. Większość ludzi przeklina, a przeklinanie jest przekleństwem. (...) [Tymczasem] wszystko, co mówi współczesny oficer polityczny, opiera się na wierze prawosławnej. Wojna toczy się teraz między jawnym satanizmem a Kościołem Chrystusowym, Prawosławiem, nie o terytorium, ale, jak powiedział Dostojewski, między Bogiem a diabłem. A linia frontu przebiega przez ludzkie serce”.
Obrazek Putina nad grobem Piotra ma też odbiorcę upewnić, że choć Putin też przeminie, Rosja się nie zmieni (propaganda wysłała tu kilka nowych, choć opakowanych w tradycyjną poetykę, sygnałów o przemijalności władców. Nie tylko pokazała Putina w urodziny nad grobami poprzedników, powiedziała też, że Putin spędzi urodziny „z wnukami”, co już czyni go staruszkiem. Do tej pory członkowie rodziny Putina nazywani byli jego „bliskimi”, bez wieku, płci i rodzaju pokrewieństwa).
Skoro jednak propaganda Kremla odwołuje się do wiecznej idei imperium, wojna nie może się niestety skończyć, póki ekipa Putina jest u władzy. Pokój bez kapitulacji Ukrainy odebrały Putinowi koronę. Rozmowy z Ukrainą też nie są możliwe, bo Putin, uosobienie imperium, nie może się spotkać z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, reprezentantem państwa, które dla imperium nie istnieje.
Będzie Ukrainę ostrzeliwał, póki będzie miał czym, bo to przynosi ulgę poddanym. Nie wiemy, oczywiście, jak długo. Car Mikołaj II też chodził do cerkwi, ale jego imperium upadło.
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN. Blokuje je Rosja.
Cały nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziecie pod tym linkiem.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze