0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Rys. Mateusz Mirys / OKO.pressRys. Mateusz Mirys /...

Niby nie ma co się dziwić. Dla propagandy Kremla powód do radości jest oczywisty: prezydent Nawrocki zawetował ustawę o wsparciu dla wojennych uchodźców z Ukrainy i zaatakował Niemcy w sprawie reparacji za II wojnę światową. Telewizyjne „Wiesti” poświęciły więc Nawrockiemu osobne materiały, a potem wielokrotnie je cytowały i powtarzały przez ostatnie dwa tygodnie. To naprawdę duża zmiana.

Do tego, by zrozumieć powód rosyjskiego „sukcesu” Karola Nawrockiego, potrzebujemy jednak szerszego kontekstu.

Po pierwsze – od początku pełnoskalowego najazdu na Ukrainę żaden polski polityk nie był przez propagandę tak dobrze traktowany. Tłumaczyła ona poddanym Putina, że dla Rosji nie ma znaczenia, kto rządzi w Polsce, bo wszyscy są tam „rusofobami” (po polsku: sprzeciwiają się moskiewskiemu imperializmowi).

Polscy politycy mogli liczyć najwyżej na prześmiewcze i poniżające komentarze w telewizyjnych felietonach o „upadku Europy”, jak to było w przypadku prezydenta Dudy, Jarosława Kaczyńskiego, Tuska czy Sikorskiego. Tymczasem w ciągu miesiąca Karol Nawrocki dołączył w kremlowskich relacjach do grona „rozsądnych polityków” (po polsku: rozumiejących, że nie da się prowadzić polityki w kontrze do Moskwy) takich jak Victor Orbán z Węgier, Robert Fico ze Słowacji czy politycy niemieckiej AFD (z Polski propaganda miała do tej pory tylko Grzegorza Brauna – ceniła go i starała się relacjonować jego antyukraińskie wystąpienia, no ale to przecież tylko poseł).

Działania prezydenta Karola Nawrockiego z pierwszego miesiąca urzędowania propaganda Kremla zrozumiała tak:

„Nawrocki dokonuje zwrotu polskiej polityki”.

Telewizyjne „Wiesti Niedieli” (wielki, trzygodzinny telewizyjny program propagandowy podsumowujący tydzień i nadający właściwy ton oficjalnej narracji w internecie) 7 września podsumowały działania prezydenta Polski tak: „Odsuwa się od Ukrainy, osłabia NATO i Unię Europejską”.

A węgierski Orbán już mu zaproponował ścisłą współpracę – dodała 4 września agencja RIA Nowosti. Przy czym najnowszą koncepcją Orbána (z 8 września) jest podział Ukrainy na trzy części: rosyjską, „neutralną” i „zachodnią”

Po drugie – dla propagandy Kremla mało istotne jest, że w Polsce kompetencje prezydenta są ograniczone. Nie przejmuje się też tym, że – jak sama przyznaje – posunięcia Nawrockiego wynikają z wewnętrznych polskich politycznych rozgrywek. Liczy się to, że Karol Nawrocki świetnie wpasował się w obraz świata, jaki tworzy propaganda Kremla.

A po trzecie – i najważniejsze – obraz świata, jaki wytwarza propaganda, nie jest po prostu polityczną fantazją snutą przez władzę. To jest tej władzy fundament. Władza Putina istnieje, dopóki może on powtarzać, że w sprawie Ukrainy nie ustąpi – to świat ma mu ustąpić.

Na razie Putin opowieść tę snuje bez przeszkód, a pomaga mu Karol Nawrocki.

Jak?

Trzy wielkie potęgi i jedna regionalna, czyli USA

Wedle opowieści Rosji Putina, Ukraina jej się po prostu należy i nic – literalnie nic – się tu nie zmieniło w czwartym roku pełnoskalowego rosyjskiego najazdu. Opowieść tę wzmocniły czerwone dywany rozciągnięte dla Putina przez Trumpa na Alasce (15 sierpnia) i przez Xi w Chinach (1 września). Dywany wedle propagandy znaczą, że w końcu słuszne roszczenia Rosji zostały przyjęte do wiadomości.

Po spotkaniu w Pekinie Xi, Narendry Modi i Putina „Wiesti Niedieli” triumfowały 7 września:

o losach świata decyduje teraz „najpotężniejszy kraj na świecie” (Rosja), „największa potęga gospodarcza” (Chiny) i „kraj najludniejszy ale też szybko się rozwijający” (Indie).

Wobec takiego sojuszu Trump jest bezradny – podkreśla propaganda Kremla. Putin sugeruje już zresztą (na konferencji dla rosyjskich mediów w Pekinie 4 września), że w sprawie Ukrainy i korzystnej współpracy gospodarczej Rosja-USA dogadał się już z Trumpem na Alasce 15 sierpnia (jak mówi Putin, „widać światełko w tunelu”). Do zawarcia porozumienia – oczywiście na warunkach Rosji, bo inne być nie może – już by doszło, gdyby nie knowania Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii.

Ale Stany nie mają wyjścia i do sojuszu wielkiej trójki przystąpią. Są dziś przecież jedynie potęga regionalną, nie globalną. Przecież Trump ogłosił, że zajmie Grenlandię i anektuje Kanadę, a nic z tego nie wyszło

(to argument komentatora programu telewizyjnego „60 minut”).

Kraj, który zapowiada aneksje i podbój, a potem z tego rezygnuje, nie jest prawdziwą potęgą. Zaś Rosja jest potęgą, więc nie może zrezygnować z podboju. Kropka.

Na wielką scenę wkracza Karol Nawrocki

Wizyta Karola Nawrockiego w USA jest wedle propagandy dowodem na to, że to wszystko prawda. Zapewnienia Trumpa o obecności żołnierzy USA w naszym kraju świadczą o tym, że – UWAGA – sprawy Rosji (nie Polski) idą w dobrym kierunku. Polska, skłócona z sąsiadami, wkrótce zależeć będzie tylko od USA. A USA dogadają się z Moskwą. I zacznie się robienie interesów.

Stąd specjalny materiał o tym w „Wiestiach” 3 września. Pozornie bełkotliwy – bo taka forma tam obowiązuje – ale sprawnie zmierzający do celu. Posłuchajmy:

„Trump wita Nawrockiego jak drogiego, czyli wypłacalnego gościa. Nad Białym Domem [przelatują] myśliwce F-35 na znak wyjątkowych stosunków i nadziei na dalsze zakupy amerykańskiego sprzętu – dla Polski i dla Ukrainy.

Zwycięstwo prawicowego konserwatysty Nawrockiego nie obyło się bez pomocy administracji Trumpa. Członkowie jego ekipy latali do Polski i prowadzili mu przedwyborczą agitację. Może być więc tak, że Warszawa, a szczególnie Nawrocki, stanie się głównym przedstawicielem Trumpa w Europie.

»Amerykańscy żołnierze zostaną w Polsce [mówi Trump]. W pełni się z Polską rozumiemy. Jeśli trzeba, umieścimy tam jeszcze więcej żołnierzy. Jesteśmy całkowicie po stronie Warszawy i pomożemy jej w obronie”.

Za amerykańską broń Polska gotowa jest płacić jeszcze więcej. Teraz wydatki te oceniane są na ponad 10 mld dolarów. [Chodzi o] czołgi Abrams, myśliwce F-35, helikoptery Apache, HIMARS-y i Javeliny, ale głównie o bazy i żołnierzy na terytorium Polski.

Nawrocki w pełni zgadza się z Trumpem, że dla Ukrainy nie ma miejsca w NATO i domaga się odpowiedzialności za przeszłość od niektórych członków NATO, nadwątlając dodatkowo mityczną jedność Sojuszu.

Przedwczoraj od Niemiec Nawrocki znowu zażądał reperacji w wysokości tryliona 300 mld dolarów [ilustracją jest gniewne wystąpienie Karola Nawrockiego na Westerplatte, widać, jak podnosi głos].

Poza tym Polacy choć zdobyć u Trumpa zaproszenie do G20…” [dalej materiał płynnie przechodzi do wewnętrznych kłopotów Trumpa i tego, że musiał się tłumaczyć z tygodniowej nieobecności].

Warunki Moskwy się nie zmieniają

W propagandzie Kremla kontekstem dla tej wizyty, dzięki której Trump zrobił na amerykańskiej broni sprzedawanej Polakom dobry „deal”, jest oficjalny komentarz Putina w sprawie Ukrainy. Pierwszy od wizyty u Trumpa 15 sierpnia

Dziś, patrząc wstecz, można już łatwo odtworzyć, że na Alasce Putin musiał jakoś powiedzieć Trumpowi, że z Ukrainy nie zrezygnuje. Przez dwa tygodnie Kreml czekał, co Trump zrobi, jak w końcu zrozumie, co usłyszał. Ale Trump w ogóle nie zareagował. Minęły wszystkie wyznaczone przez niego deadline’y. Moskwa nadal bombarduje Ukrainę.

Putin w Pekinie, gdy Nawrocki był w Waszyngtonie, poszedł na całość:

  • Dwustronne rozmowy Putin-Wołodymyr Zełenski? Putin mówi, że Trump go prosił, by to rozważył. No to Putin rozważył. I zaprosił lidera napadniętego kraju do siebie, do Moskwy. Dodając przy tym, że prezydenta Zełenskiego nie uznaje, gdyż skończyła się jego kadencja. A konstytucja Ukrainy co prawda nie pozwala organizować wyborów w czasie wojny, ale nie ma przepisu o przedłużeniu mandatu władz na czas wojny. Więc by rozwiązać ten konstytucyjny problem, Ukraina powinna znieść stan wojenny i przestać się bronić (propaganda Kremla cytując te wywody obficie pokazała przy okazji, jaki poziom prawa konstytucyjnego jest odpowiedni dla poddanych Putina: otóż taki, kiedy władza sama sobie interpretuje wyrwane z kontekstu przepisy).
  • Gwarancje dla Ukrainy? Owszem, Putin o tym z Trumpem rozmawiał. Ale chodziło mu o gwarancje dla Rosji. O gwarancjach dla Ukrainy – wbrew temu, co opowiadali amerykańscy politycy – w ogóle nie było mowy. Bo jeśli Rosja swoje gwarancje dostanie, to Ukrainie żadne gwarancje już nie będą potrzebne. Konflikt sam się rozwiąże.
  • Wymiana terytoriów w zamian za gwarancje dla Ukrainy (rozpisywały się o tym zachodnie media na poważnie biorąc przecieki z amerykańskiej administracji)? No to to już było całkowite nieporozumienie – opowiada Putin. Bo Rosja żadnych ziem za gwarancje dla siebie nie wymieni.
  • Natomiast Rosja może zaoferować Trumpowi gwarancje dobrego zarobku dzięki umowom gospodarczym z Rosją. „Alaska ma zasoby, a Rosja ma skuteczne technologie”, a „w USA jest wiele firm chętnych do wznowienia współpracy z Rosją” – opowiada Putin.

Co więcej, propaganda Kremla sugeruje teraz, że Trump miał na Alasce ze zrozumieniem podejść do postulatu Rosji „ochrony praw ludności rosyjskojęzycznej” w Ukrainie. Propaganda Kremla coraz częściej powołuje się właśnie na ten pretekst najazdu i bombardowań. Warto na to zwrócić uwagę – bo to stosowany od trzech stuleci przez Moskwę argument za aneksją, rozbiorem i podbojem.

Ale do tego, żeby Rosja mogła sobie wkroczyć i nieszczęsnych uratować, potrzebna jest kontr-opowieść – o złych prześladowcach. Na przykład złych Polakach 17 września 1939, albo okrutnych Ukraińcach w roku 2025. Z tego powodu dla propagandy Kremla niezwykle cenne są opowieści o Wołyniu, 800 plus i „banderyzmie” oraz o rzekomym wymuszaniu świadczeń społecznych, które należą się [Polakom, Słowakom, Niemcom, Węgrom – do wyboru]….

Dlatego też propaganda Kremla obficie cytuje antyukraińskie wystąpienia Karola Nawrockiego.

Tylko Europa sprzeciwia się Nowej Jałcie. Trump rozumie Putina

Jak przekonuje dziś – dzięki Nawrockiemu – propaganda Kremla, nawet rusofobiczni Polacy zaczynają zachowywać się rozsądnie. Problem jest tylko z Unią Europejską jako całością i Wielką Brytanią. Gdyby nie to, prawa „rosyjskojęzycznej ludności”, prawa Rosji do Odessy i do ustanowienia w Ukrainie właściwych władz, byłyby już załatwione. I porozumienie słusznie zwane „Nową Jałtą” zostałoby zawarte.

Przeczytaj także:

  • Putin i Trump znów są po tej samej stronieopowiadają „Wiesti” 5 września. – Obwiniają Europę o zakłócanie wysiłków pokojowych na Ukrainie”.
  • Sam rzecznik Pieskow tego samego dnia mówi: „Trump jest o wiele bardziej konstruktywny. Jest, w dobrym tego słowa znaczeniu, dość cyniczny. W tym sensie, że po co walczyć, skoro można handlować. I opierając się na tych interesach Ameryki, robi wszystko, aby powstrzymać wojny. I pod tym względem jego interesy są zbieżne z naszymi. My również chcemy osiągnąć nasze cele, najlepiej pokojowo”. [Putin] „wielokrotnie powtarzał, że bardzo ceni wysiłki Trumpa i jest mu wdzięczny za wszystko, co robi, aby znaleźć sposób na rozwiązanie sytuacji”.
  • Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Zacharowa w wywiadzie dla TASS 6 września dodaje: [Liderzy europejscy] „nie porzucili tych ultraliberalnych postaw, aktywnie sprzeciwiali się Trumpowi. Ci sami ludzie, którzy się tam zgromadzili, wyśmiewali go. I nie słyszą, co mówi. Jego słowa o konieczności rozwiązania kryzysu ukraińskiego pozostają bez poparcia ze strony Unii Europejskiej – ani osobiście, ani biurokracji, ani zbiorowo”.
  • Rzecznik Putina Pieskow 31 sierpnia: „Europejczycy na wszelkie sposoby schlebiają reżimowi w Kijowie i prawdopodobnie zachęcają go do kontynuowania całkowicie absurdalnej polityki nieustępliwości”.

Jak widać, teraz wedle Kremla to Europa, nie USA, jest przeszkodą w realizacji uzasadnionych roszczeń Moskwy, by odbudować utracone w latach 90. imperium. I tak jasne staje się, dlaczego każdy atak na Europę propaganda odnotuje. A każdym sojuszem z Trumpem się zachwyci.

Putin nie może ustapić

I tu wracamy do początku: Istnienie państwa Putina zależy dziś przede wszystkim od fałszywej opowieści o Rosji jako „najpotężniejszym kraju na świecie”, który jak coś postanowi podbić, to podbija, choć nigdy na nikogo nie napadła. Putin jest za słaby, by ustąpić . „Rosja nie ma innego wyjścia, jak tylko wygrać specjalną operację wojskową. Potrzebujemy zwycięstwa” – powiedział 5 września były ambasador Rosji w Stanach Zjednoczonych Anatolij Antonow.

I to jest istota rzeczy. Trump może mówić (i milczeć) na dowolny temat – i płynąc na fali opinii publicznej, dostosowując się do niej. Putinowi zaś wolno mówić tylko o podboju Ukrainy i o tym, że się nie wycofa. Nie może tej opowieści zmienić, bo to właśnie ta opowieść tworzy jego władzę. Negocjacje z Putinem będą wyglądały tak jak do tej pory, chyba że świat rzeczywisty dostanie się do propagandowej bańki. Ta jednak ma się nadal dobrze.

Jakiekolwiek więc – świadome czy nie – wpisywanie się w tę opowieść i w tę bańkę sprzyja Putinowi. A polski prezydent Nawrocki się w to wpisał, nie wspominając 3 września w Białym Domu o Ukrainie. I tak został pozytywnym bohaterem propagandy Kremla.

Post scriptum w sprawie Andrzeja Dudy w nowym wcieleniu

To samo dotyczy byłego prezydenta Dudy, do niedawna znienawidzonego przez propagandę Kremla za dobre stosunki z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. Teraz jednak Duda, szykując się do nowego zawodu – politycznego komentatora-plotkarza kanału Zero – naopowiadał na kanale Bogdana Rymanowskiego, jak to „czuł”, że po upadku rakiety w Przewodowie w 2022 r. prezydent Ukrainy „chciał Polskę wciągnąć do wojny”.

Otóż z tej swobodnej rozmowy dwóch publicystów propaganda Kremla w „Wiestiach” natychmiast zrobiła materiał o tym, jak polski polityk zmądrzał. A teraz to w kółko powtarza w relacjach o „upadku Europy”. Z telewizji poniosło się dalej – do internetów.

Bo jak wiadomo, to Ukraina wszystkich wciąga do wojny i wojnę zaczęła. Nie Rosja.

I tak Duda, proponując swoje przyszłe występu publicystyczne, przysłuży się Putinowskiej bajeczce.

***

Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN. Blokuje je Rosja.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze