0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot Mikhail METZEL / POOL / AFPFot Mikhail METZEL /...

Putin nic a nic się nie zmienił. Jak zwykle, mimo że zapowiadane od dawna wystąpienie miało być 2 października transmitowane w telewizji, spóźnił się 20 minut. I trzeba było zmienić ramówkę, łącznie z godziną nadawania głównego dziennika.

Ludzie mogli sądzić, że będzie o tym, co się z Rosją dzieje.

„Ukraińskie sankcje” zniszczyły – wedle różnych szacunków – 30-40 proc. mocy rosyjskiego przemysłu rafineryjnego. Kreml planuje podwyżkę VAT, by złożyć budżet, inflacja jest wysoka, rosną ceny mediów i czynsze. Wojna w Ukrainie w końcu dotknęła zwykłych Rosjan. Do tego Donald Trump, serdecznie witający Putina 15 sierpnia na czerwonym dywanie na Alasce, zapowiada teraz pomoc dla Ukrainy. Mówi się o dostarczaniu jej Tomahawków. Już teraz Amerykanie zaczęli dostarczać dane wywiadowcze ułatwiające precyzyjne trafienia w cele w Rosji daleko za strefą frontu.

O tym wszystkim w wystąpieniu władcy Rosji przesuwającym dzienniki w TV nie było mowy.

O tym, że Trump nazwał Rosję „papierowym tygrysem”, Putin, dopytywany w dyskusji po referacie, powiedział tylko, że było to ironiczne. O tym, co spotyka Rosjan, powiedział „musimy poświęcić te rekordowe wskaźniki wzrostu w imię przywrócenia wskaźników makroekonomicznych, które są niezwykle ważne dla zdrowia całej gospodarki”. A Tomahawki Rosja zestrzeli (ani słowa o tym, w co mogą trafić i jak mogą czuć się Rosjanie).

Putin i łom

„Koncepcyjne” i reklamowane przez propagandę Kremla wystąpienie miało być podstawą do debaty – Klub Wałdajski Rosja wzoruje na spotkaniach polityków i biznesmenów w szwajcarskim w Davos. Ale ciekawych rozmówców i pytań o to, co istotne, w Soczi nie było, bo nie było odważnych do ich zadawania.

A Putin powtórzył dokładnie to, co od miesięcy przekazuje propaganda Kremla. Że Rosja nie zmieni polityki, a kto tego nie rozumie, „jest tępy”.

„Mamy takie powiedzenie: »Nie ma obrony przed łomem jak tylko inny łom«. To jest sedno tego, co dzieje się na świecie” – oznajmił Putin.

Ani sankcje, ani próby, by utrudnić życie mieszkańcom Rosji, się nie powiodły jego zdaniem, bo „Rosja wykazała się nadzwyczajną odpornością”. Za to jest szansa na zmianę władzy w krajach Zachodu, bo przecież „zwykli ludzie” nie rozumieją, jak miałaby im zagrażać Rosja. I dlaczego mieliby się przeciw niej zbroić.

Wszystkiemu winien Zachód, a dokładnie jego elity, które nie chciały przyjąć Rosji do NATO, choć chciała. Że Rosja nigdy nikogo nie napadła (!), tylko broni swoich interesów. Więc po prostu nie należy jej prowokować. Tym bardziej że Europa ma mnóstwo straszliwych problemów i kryzys gospodarczy. A jeśli Europa będzie się zbroić, to Rosja na to odpowie (tu Putin zupełnie pominął fakt, że na zbrojenia wydaje już 7 proc. PKB i 40 proc. budżetu).

Przeczytaj także:

Putin i świat, który przyspieszył

Putin mówił też o tym, że sytuacja na świecie staje się nieprzewidywalna. Bowiem pod uwagę brać trzeba bardzo dużo czynników, a każdy z nich może prowadzić do różnych rezultatów, zaś wszystko zmienia się bardzo szybko. „Trzeba być gotowym na wszystko”.

„Rozpoczęliśmy długi okres poszukiwań, w dużej mierze szukając drogi po omacku. Nie wiadomo, kiedy w końcu ukształtuje się nowy, stabilny system i jego ramy”.

Brzmiał jak starszy człowiek (którym już jest, ma 72 lata), który skarży się, że nie ogarnia już nowych informacji. Ale można to też odczytać zarówno jako groźbę dla świata, jak i próbę wytłumaczenia się, że nie wszystko w świecie Putina idzie „zgodnie z planem”.

Putin przekonywał wprawdzie, że jego armia posuwa się do przodu, a Ukraina nie ma już kim się bronić, ale pytany w debacie po wystąpieniu, co poszło nie tak, odpowiedział ogólnikami, że wojna ma „też” charakter informacyjny, ekonomiczny i finansowy oraz związany z rozwojem technologii wojskowych, w tym dronów. Po raz kolejny sprawił wrażenie, że nie przyjmuje rzeczywistości do wiadomości.

Ciekawie się zrobiło, kiedy Putina spytano o drony nad Danią. Odpowiedział, że wszystkie te ataki Europa sobie zmyśliła, żeby móc się zbroić. Bo „Rosja nie posiada dronów o takim zasięgu”. To mogło być kłamstwo i to by nie dziwiło. Ale Putin we wszystkich wywodach o wojnie sprawiał wrażenie, jakby dla niego toczyła się ona na linii frontu. Jak w czasach II wojny światowej i zaraz po niej, kiedy można było dodatkowo straszyć bronią jądrową (Putin nią tradycyjnie postraszył).

Tak jakby dziś front nie był szerokim na dziesiątki kilometrów pasem śmierci i jakby strefa frontowa – dzięki nowym wojskowym technologiom – nie poszerzyła się w ostatnich miesiącach na tysiące kilometrów. W obie strony.

Putin i tradycyjna dyplomacja

Putin przekonywał, że dzięki jego staraniom w końcu, w wyniku najazdu na Ukrainę, powstał nowy wielobiegunowy świat. Ale choć opisując jego złożoność, odwoływał się do fizyki kwantowej, to rozwiązań szukał w „tradycyjnej dyplomacji”. Takiej, w której „koncert państw” rozwiąże problemy z uwzględnieniem potrzeb „wszystkich stron”. Przy czym ma to doprowadzić do powstania stabilnych „systemów regionalnych”, o których decydują „państwa regionu”.

Ewidentnie nie chodzi tu o to, by każdy negocjował z każdym, ale by ważniejsi załatwili problemy mniej ważnych – i to po swojej myśli.

Putin nie użył pojęcia „koncert mocarstw”, ale w debacie pojawiło się nawiązanie do koncertu mocarstw na Kongresie Wiedeńskim 1815 roku. Po raz kolejny trzeba zauważyć, jak bardzo rosyjska myśl imperialna zanurzona jest w realiach XIX wieku: „Bezpieczeństwo międzynarodowe jest obecnie zjawiskiem tak wielowymiarowym i niepodzielnym, że żaden geopolityczny podział wartości nie jest w stanie go rozbić. Tylko żmudna, kompleksowa praca, angażująca różnych partnerów i oparta na kreatywnych podejściach, może rozwiązać złożone równanie bezpieczeństwa XXI wieku”.

To, czego Putin nie akceptuje, to negocjowanie z jedną stroną, a tak postrzega Zachód. Chciałby rozgrywać kilku partnerów.

Podobną koncepcję „różnych partnerów” i „kreatywnego podejścia” przedstawiał niedawno szef dyplomacji Siergiej Ławrow. Tam wyraźniej jednak widać było, że chodzi o to, by z wojny w Ukrainie Rosja mogła wyjść z twarzą, ustalając warunki nie z samym najechanym państwem, ale tak jak w Jałcie ’45 (propaganda Kremla uznaje to cięgle za wzór „tradycyjnej dyplomacji”) z przedstawicielami „wielobiegunowego świata”.

Putin zalicza do tych biegunów, poza Rosją, także USA, Chiny i być może Indie (Putin ceni sobie rozmowy z Narendrą Modim). Pozostałe bieguny skryły się pod ogólnym odwołaniem do ONZ, której „strukturę i organy zarządzające należy dostosować do roli większości państw świata”.

Putin i Puszkin z 1831

Aby doprecyzować swoją „koncepcję” Putin postanowił przeczytać fragment wiersza Puszkina „Rocznica Borodino” (jak wyznał, z tomiku zawsze leżącego u niego przy łóżku). To jeden z serii wierszy poety z 1831 roku, pisanych w furii przeciwko „oszczercom i wrogom Rosji” po rosyjskiej pacyfikacji polskiego Powstania Listopadowego. Puszkin w tych wierszach (bo jest i wiersz „Oszczercom Rosji”) fantazjuje o śmierci wrogów imperium.

Putin mówił zaś, że pewnego razu dowiedział się, że nie tylko Lermontow, ale i Puszkin pisali o bitwie z wojskami Napoleona pod Borodino w 1812 roku (kiedy los Rosji zawisł na włosku – red). Postanowił więc sprawdzić, co ludzie kiedyś myśleli. I odkrył, że „ten wiersz brzmi tak, jakby poeta napisał to teraz”.

I Putin czytał:

Wielki dzień Borodina, Braterską stypą świętujemy, Wspominamy: zaliż narody Rosji wygrażały, całej. Nie było u nas Europy, Wiedzionej gwiazdą czyją?

Ot staliśmy stopą twardą, Własną swą piersią przyjmując napór, Plemion posłusznych woli hardej, I równy był nierówny spór.

I cóż? Chełpiąc się czy dziś Bezwstydny odwrót zapomnieli, Niepomni na rosyjski bagnet I śnieg, co grzebał sławę ich w pustyni.

Mami ich znów uczta kamratów, Napitkiem im słowiańska krew, Lecz ciężko będzie im po piciu, I długi będzie gości sen, W zimnym i ciasnym zamieszkaniu, Wśród traw polarnych łąk!

(przekład Macieja Szczepańczyka)

Choć Putin nie powiedział, że wiersz ma związek z Polską, dyskusja natychmiast skręciła w stronę naszego kraju. Wedle „koncepcji” Putina Polska popełniła w swych dziejach ten sam błąd, co obecnie Ukraina. Otóż w 1939 roku nie zgodziła się oddać Hitlerowi korytarza przez Pomorze. A przecież „Niemcy zaproponowały pokojowe rozwiązanie”. A odrzucone nie miały wyjścia, musiały rozpocząć wojnę.

Opowieść o „pokojowym Hitlerze” nie jest nowa. Propaganda Kremla wielokrotnie zrównała roszczenia Putina wobec Ukrainy z roszczeniami Hitlera wobec Polski. I przekonywała, że „wszystko można było załatwić dyplomatycznie”. W tym świecie pakt Ribbentropp-Mołotow jest dobry, podobnie jak rozbiór Czechosłowacji na konferencji monachijskiej w 1938. To, co jest złe, to Europa, która krytykuje Stalina za paktowanie z Hitlerem. Oraz Polska i Ukraina, bo nie skapitulowały.

Wszystko to Putin opowiadał w czwartym roku wojny, którą zamierzał rozstrzygnąć w trzy dni. Odpuszczać nie zamierza – głównie oczywiście Europie. Jednak, jak zauważa brytyjski analityk Marc Galeotti, oceniając sytuację, należy brać pod uwagę nie plany Putina, ale to, jak bardzo Putin się myli.

***

UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN. Blokuje je Rosja.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze