0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Kamil Gozdan / Agencja GazetaKamil Gozdan / Agenc...

Do wyboru mają: jedzenie, leki albo ciepło. Nieefektywne piece wymagają stałego dokładania do ognia - jeśli zaśniesz, rano masz w domu lodownię. Mieszkanie jest niedogrzane mimo używania farelki, ciepło ucieka przez szpary, a rachunki i tak są horrendalne. Fachowo opisuje się tę sytuację jako niemożność zapewnienia sobie komfortu cieplnego i prądu z powodu niskich dochodów, wysokich kosztów energii i niskiej efektywności energetycznej budynku.

3000 zł od rządu pomoże tu na chwilę i nie zawsze.

O kosztach energii i ubóstwie energetycznym rozmawiali od marca do czerwca uczestnicy 45 narad obywatelskich organizowanych przez Fundację Stocznia. Teraz czeka nas jeszcze panel ogólnopolski. W ten sposób powstaje lista zaleceń dla rządu i samorządów. O naradach opowiemy za chwilę. Najpierw o tym, z czym się mierzymy.

1,3 mln rodzin, 3 mln osób dotkniętych ubóstwem energetycznym – i to przed tą zimą

Instytut Badań Strukturalnych szacuje skalę ubóstwa energetycznego w Polsce na 1,3 mln gospodarstw domowych. Analizę tę zrobił na zlecenie Komisji Europejskiej i polskiego rządu (celem polskiej Polityki Energetycznej przyjętej w 2021 roku jest zredukowanie tego wskaźnika z 10 do 6 proc. w 2030 roku)

Ostatnie liczby są jednak z 2020 roku, bo analiza robiona jest na danych GUS. “Innych nie ma, więc nie wiemy, jak pandemia i obecny kryzys energetyczny wywołany rosyjskim najazdem na Ukrainę na to wpłynął. Na wszystkie szacunki trzeba patrzeć bardzo ostrożnie" - ostrzega Jakub Sokołowski z IBS (uczestniczył w naradach Stoczni i przygotował materiały eksperckie o problemie ubóstwa energetycznego).

“Bez szacunków wiadomo jednak, że problem ubóstwa energetycznego rośnie. Z perspektywy Olsztyna widać, że nawet dwie osoby pracujące w rodzinie i zarabiające nieco powyżej minimalnej płacy mogą nie dać rady zapłacić rachunków tak jak do tej pory, spłacać kredytu, płacić za przedszkole itd. No chyba że skręcą grzejniki do 17 stopni - mówi Monika Michniewicz z Federacji FOSa (zrzeszającej prawie 100 organizacji i partnerów, którzy wspierają osoby i rodziny w trudnych sytuacjach życiowych). Uczestniczyła w naradach obywatelskich w województwie warmińsko-mazurskim.

“Jeśli obecny kryzys energetyczny postawi nas w trudnej sytuacji, to ci, co już wcześniej żyli w zimnie i nie byli w stanie zapłacić rachunków, będą mieli jeszcze gorzej. Ich sytuacji nie da się poprawić doraźnymi działaniami. Potrzebne są zmiany systemowe”

- dodaje Jakub Sokołowski.

Przeczytaj także:

O zimnie – z raportu “Szlachetnej Paczki” 2021

  • Chociaż dwa lata temu zdiagnozowano u niej nowotwór, pani Monika nie chodzi do lekarza, bo się wstydzi. Nie ma spodni. Tylko jedne, zniszczone. Nie ma też bieżącej wody, więc trudno jej się umyć. Nie pali w piecu, bo nie ma na to siły, a farelki nie włącza, bo boi się wysokiego rachunku za prąd. Mieszka na końcu wsi, właściwie już na bezludziu. Jest sama, z bólem – każdego dnia coraz większym. Patrząc w okno przez pękniętą szybę, marzy o tym, że przenosi się do jakiegoś ciepłego kraju. Jest w nim tak samo biedna, ale przynajmniej nie marznie.
  • Pani Agnieszka z panem Janem dopiero co przekroczyli sześćdziesiątkę, oboje też przez całe życie pracowali – ona w kinie, które kilka lat temu zamknięto, a on w firmie, która upadła, krótko nim pan Jan zachorował. Robili wszystko „jak należy”. Jak się okazuje, czasem to jednak zbyt mało, by w XXI wieku w środku Europy mieszkać w warunkach, które nie urągają wszystkiemu. „Mamy siebie, to nam wystarcza”. W podstrychowym lokalu komunalnym w zrujnowanej kamienicy dach przecieka, a na ścianach w najlepsze rozwija się grzyb. Małżeństwa nie stać na remont, utrzymują się z emerytury pani Agnieszki, a pan Jan choruje. Oszczędzają na wszystkim, byle tylko było stać ich na węgiel. Czekają. Wiosną będzie lepiej.

Nie zawsze są to problemy tak skrajne, jak te, które cytuję za raportem Szlachetnej Paczki. Ale zawsze nieporównywalne z problemami, z którymi zmierzymy się dziś wszyscy. Fundacja Stocznia wraz z Instytutem Badań Strukturalnych zaproponowała do narad obywatelskich konkretne życiowe przykłady.

Wyobraźmy sobie małżeństwo po siedemdziesiątce mieszkające w kamienicy w miasteczku w południowej Polsce

Są na emeryturze. Nie wymienią okien ani pieca – bo nie mają za co. Zaczyna im szwankować zdrowie, z coraz większym trudem się poruszają - jest im więc zimno. Dogrzewają się piecykiem elektrycznym. Co z tego, że państwo oferuje programy zwiększające wydajność ogrzewania – małżonkowie z tego nie skorzystają, bo nie wiedzą, jak, a poza tym remont to dla nich wyzwanie ponad siły. Ale jeśli im w tym pomóc - to już tak. Kto jednak miałby to zrobić?

Wyobraźmy sobie samodzielną matkę mieszkająca z dwojgiem dzieci w wynajętym mieszkaniu w dużym mieście w środkowej Polsce

Okna są nieszczelne, w mieszkaniu jest zimno i wilgotno. Mama włącza ogrzewanie tylko wtedy, gdy dzieci są w domu, ale i tak nie starcza jej na rachunki. Ma z tego powodu długi. Jedno z dzieci ma astmę, która nasila się w zimne dni. Ale matka nic na to nie poradzi – nie wyremontuje mieszkania nie tylko z braku pieniędzy, ale też dlatego, że to nie jest jej mieszkanie. A innego na rynku nie jest w stanie wynająć. Rozwiązaniem jest mieszkanie socjalne w energooszczędnym bloku.

Tyle że takie w Polsce nie powstają - bo “socjalne musi być tanie”. Tanie w budowie, horrendalnie drogie w utrzymaniu.

Rodzina z czworgiem dzieci w domu na wsi we wschodniej Polsce. Rodzice pracują, ale ich dochody są zmienne, czasami więc zalegają z rachunkami za energię. Rezygnują więc z innych podstawowych wydatków, takich jak wizyty u lekarza.

Czteropokojowy dom jest trudny do ogrzania (kominek na drewno), w sypialniach często jest zimno. Cała rodzina większość czasu spędza w salonie siedząc sobie na głowie.

Tu rozwiązaniem może być kredyt na preferencyjnych warunkach do pokrycia wkładu własnego inwestycji oraz wsparcie w ramach programu Czyste Powietrze i ulgą termomodernizacyjną. Ale samodzielne załatwianie tego przy chorych dzieciach jest zadaniem ponad siły.

“Osoby dotknięte tym problemem nie mogą zostać z nim same. Odpowiedzialność za radzenie sobie z rosnącymi kosztami energii powinna spoczywać na nas wszystkich — wszystkich odbiorcach energii, administracji publicznej (lokalnej i krajowej), biznesie (dostawcach energii), organizacjach i instytucjach wspierających osoby w kryzysie energetycznym" - mówi Maria Belina Brzozowska z Fundacji Stocznia.

Ratowanie świata zaczyna się od najsłabszych

Dlaczego rozmowa o systemowej pomocy dla najsłabszych jest teraz ważniejsza od tego, że wszystkim będzie zimą ciężej?

Bo jeśli zaczniemy myśleć o problemie ubóstwa energetycznego, to łatwiej będzie nam znaleźć wspólne wyjście z kryzysu energetycznego dla wszystkich – odpowiadali wszyscy eksperci i uczestnicy narad, z którymi rozmawiałam – 10 proc. gospodarstw domowych dotkniętych problemem to bardzo dużo. A pośrednie konsekwencje tego zjawiska, zła jakość powietrza czy obciążenie systemu ochrony zdrowia, dotyczą zdecydowanie szerszej grupy osób w Polsce.

Dr Wojciech Szymalski z Instytutu na rzecz Ekorozwoju (był ekspertem w czasie narady w Izabelinie) podkreśla, że żeby samorząd mógł tworzyć sensowny system energetycznej modernizacji, pomoc musi iść do najbardziej potrzebujących. Od tego po prostu trzeba zacząć. Trzeba systemowo pomóc ludziom zużywać mniej energii i mieć bardziej efektywne energetycznie domy. A nie dopłacać do nieefektywnego ogrzewania, które na dodatek truje i niszczy Ziemię.

  • “Uczono nas rozwiązywać problemy samodzielnie. Problem kosztów energetycznych jest zbyt skomplikowany, by go tak rozwiązać. Odeszliśmy daleko od tego, by wysiłek jednostkowy było dla dobra wspólnego. A jeszcze lepiej, jeśli pewne rzeczy możemy zrobić wspólnie – bo wtedy osiągamy efekt dodatkowy” - mówi Szymalski.
  • “Zmniejszanie zużycia i kosztów energii wymaga kompetencji, których jako jednostki nie mamy. Ale jako społeczeństwo i państwo możemy nabyć” - dodaje Ewa Sufin-Jacquemart, prezeska Fundacji Strefa Zieleni.
  • “Rynek energii to bardzo skomplikowany temat i samodzielnie nie powinno się przezeń przedzierać. A jeśli nie przekonują nas te argumenty, to mogę ostrzec: Zaraz pojawią się na rynku oferty montażu paneli na balkonie. To kosztuje, w większości wypadków nie rozwiązują problemu, a może powodować dodatkowe kłopoty z energetykami. Ale skąd ludzie mają to wiedzieć?” - mówi Monika Kosińska z Federacja Konsumentów. O takich konsekwencjach radzenia sobie z rachunkami za energię “samemu” a nie systemowo wie od instytucji konsumenckich we wschodnich Niemczech.

“W przypadku kryzysu energetycznego i klimatycznego egoizm tworzy dodatkowe zagrożenie. Zamiast działać wspólnie, wydajemy pieniądze na fotowoltaikę i pompę ciepła, a jak zostanie to wykonane, to nie wiemy, jak to działa. I nie mamy się kogo zapytać” - mówią eksperci. Jeśli sami uznamy się za ubogich energetycznie, politykom łatwiej będzie nami manipulować.

Władza zapowie dotacje albo dopłaty dla jednych, zacznie się awantura “a dlaczego mnie pominięto”, “a dlaczego on dostaje, przecież nie potrzebuje” itd. Damy się rozegrać jak dzieci.

Jak szło naradzanie się?

Narada obywatelska nie jest po prostu dyskusją, ale metodą deliberacji pozwalającą na wypracowanie konkretnych rozwiązań dla całej społeczności. Bierze w niej udział około 20 osób, a zanim zaczną się naradzać, dostają materiały merytoryczne opisujące problem. Dyskusję prowadzi moderator.

Kobiety rozmawiają, na stole ciasto
Kobiety słuchają kogoś, kto mówi spoza ekranu
Zwieńczeniem procesu ma być panel ogólnopolski - pięć moderowanych spotkań z udziałem wybranych losowo stu panelistów i panelistek. Planowany jest na jesień.

“Jesteśmy w połowie drogi, między działaniami angażującymi obywateli w rozmowę lokalnie a przeprowadzeniem w Polsce jesienią pierwszego ogólnopolskiego panelu obywatelskiego. Końcowy »werdykt« (katalog rekomendacji dla rozwiązań zjawiska ubóstwa energetycznego) zostanie przekazany wszystkim, którzy mają wpływ na kształtowanie polityk publicznych w tym zakresie na poziomie lokalnym i krajowym” - mówi Maria Belina Brzozowska z Fundacji Stocznia.

Stocznia, która od lat tworzy i wspiera rozwiązania problemów społecznych, włącza obywateli i obywatelki w decydowanie o sprawach publicznych oraz pomaga organizacjom i samorządom planować i realizować działania społeczne, zabrała się za problem kilkanaście miesięcy temu. Choć wtedy nikt nie wyobrażał sobie obecnego kryzysu, to przecież koszty energii i ubóstwo energetyczne są tematem, który dotykał większość Polek i Polaków. W ostatnim czasie zaczął też antagonizować i dzielić społeczeństwo w niebezpieczny sposób (“Zła Unia - dobry węgiel”, “Źli lewacy kontra zwykli ludzie”). Tymczasem spokojny, wyważony i długotrwały proces obywatelskich narad może to dobrze rozładowywać.

Narady ruszyły w marcu, kiedy Putin najechał Ukrainę.

W lokalnych 45 naradach obywatelskich wzięło w sumie udział 700 osób. Odbyły się w dużych i małych miejscowościach, w Łodzi, Rybniku, Wrocławiu, ale także w Rydułtowach, Sejnach, Jedliczu, Tuszymie i Choczewie i dziesiątkach innych miejscowości.

Ludzie rozmawiają przy stolikach
Fot. Fundacja Stocznia

“Na spotkaniach nie brakowało emocji - opowiadano o strachu związanym z nieprzewidywalnością wzrostu kosztów energii, osamotnieniem w radzeniu sobie z tymi problemami” - mówi Maria Belina Brzozowska (osoby z Fundacji Stocznia moderowały 10 z 45 narad).

“Narady były trudniejsze do zorganizowania niż zakładaliśmy, bo temat nadal jest zupełnie nowy. Ale jego świadomość rośnie. Ta rozmowa będzie rezonowała w nadchodzących okresie. Widzieliśmy też wśród osób reprezentujących samorządy otwartość na pomoc. W czasie jednej z tych debat jeden z prezydentów miasta powiedział, że przygotowuje się ze swoimi lokalami administracyjnymi, żeby przyjmować ludzi, którzy marzną w domach. Te odruchy świadczą o tym, że przygotowujemy się na niestandardową sytuację.

Jest już myślenie wspólnotowe – ale to ciągle nie są rozwiązania systemowe. W tym problem”.

“Cała ta narada tak jest zorganizowana, by nie zostawić pytań bez odpowiedzi. I każdy, kto ją organizuje, do tego dąży. Tu można zadać pytania. Tu może się pojawić zaufanie” - mówi dr Wojciech Szymalski, Instytut na Rzecz Ekorozwoju.

Znaliśmy problem, ale nie umieliśmy go nazwać. A od tego zaczyna się zmiana

Mateusz Wojcieszak, Fundacja Pole Dialogu zajmująca się partycypacją społeczną (moderował debatę w Radomiu): “Na sali były osoby w różnym wieku, płci, sytuacji mieszkaniowej. I okazało się, że wszyscy widzieli problem z ubóstwem energetycznym, tylko różnie umiejscawiali jego źródło.

I nie znali pojęcia »ubóstwo energetyczne« - a znajomość słów jest ważna, by móc się organizować i domagać rozwiązań od władz publicznych”.

Ludzie widzieli jednak, że:

  • jest wiele osób, którym pomoc społeczna musi dopłacać do rachunków za energię, a koszty wymiany pieców przekraczają ich możliwości;
  • w domach pod miastem ludzie ogrzewają się paląc śmieci, bo nie mają za co kupić innego paliwa, więc mandat wręczony przez straż miejską nie rozwiązuje, ale jeszcze pogarsza problem; kiedy sąsiad czy krewny musi kupić tonę węgla, to nie ma w tym miesiącu za co żyć i musi się zapożyczać - bo przecież przy skromnych dochodach nie ma żadnych oszczędności;
  • są ludzie, którzy muszą wyłączać kocioł grzewczy, bo ich nie stać na komfort cieplny.

W toku narad problem z abstrakcyjnego stał się konkretny. I okazało się też, że to nie chodzi o jakieś wzięte z kosmosu wymagania Komisji Europejskiej, albo że winien jest zły rząd. Ludzie zobaczyli ubóstwo energetyczne z wielu perspektyw. Zwrócili uwagę, jak ważny jest język, w którym się o tym mówi - że zamiast mówić o koniecznych do poniesienia kosztach, o “rozdawnictwie", trzeba mówić o wspólnych korzyściach. O dobru wspólnym, interesie sąsiadów i naszych miast – rozgrzanych do białości patelni.

Jak to zrobić, żeby było ciepło i tanio, a nie zimno i drogo?

Każdy z konkretnych przykładów, o których rozmawiali uczestnicy narad, wymagał innego, ale będącego w zasięgu społeczności lokalnej rozwiązania. To był pierwszy krok: żeby zmniejszyć zużycie energii (i jej koszty) oraz sprawić, żeby ludziom było w domu ciepło,

trzeba się przeorganizować lokalnie.

Co jest możliwe, choć wcale nie takie proste. Jak mówi Wojciech Szymalski:

“trzeba wybić sobie z głowy, że jesteśmy bezsilni. Zawsze możemy coś zrobić, nawet jeśli jest to coś małego. A jeszcze lepiej, jeśli pewne rzeczy zrobimy wspólnie”.

Wszystkich rozmówców pytałam, czy lokalne doświadczenie pomocy Ukrainie – oddolnego zrywu, który okazał się nie być zrywem, ale ciężką robotą wykonaną kompetentnie, dzięki wiedzy i doświadczeniu zdobytemu w ciągu lat aktywności społecznej - pomoże w sprawie kosztów energii.

Odpowiedź nie jest jednoznaczna.

Do pomocy Ukrainie w pierwszych miesiącach wystarczyła sama aktywność ludzi i to, że samorządy lokalne dały się przekonać do działania (co jak widzimy, teraz już nie wystarczy i konieczne są działania władz centralnych). Problem energetyki wymaga jednak zaangażowania całego państwa - od małych gmin, przez samorządy wojewódzkie po rząd.

“Ale chyba najważniejsze jest to, że do pomocy takiej jak dla Ukrainy potrzebny jest jasny obraz osoby pokrzywdzonej, tego, komu niesiemy pomoc”

- mówi Mateusz Wojcieszak, Pole Dialogu). “Osoby dotknięte ubóstwem energetycznym żyły wśród nas i nauczyliśmy się ich nie zauważać”.

Koszty energii to nie tylko 3000 zł

Na przełomie lipca i sierpnia Fundacja Stocznia przedstawi szczegółowy raport z narad lokalnych (jako wstęp do panelu ogólnopolskiego). Tu warto zwrócić uwagę na generalne wnioski:

Ubóstwo energetyczne ma różne oblicza. Dlatego odgórne rządowe pomysły nie będą trafione

Na Warmii i Mazurach pod dostatkiem jest drewna – nie ma natomiast szansy, by ocieplić stare domy i wymienić stare piece. W Łodzi problemem są komunalne kamienice niepodłączone do sieci centralnego ogrzewania. Także w Olsztynie duża część mieszkań komunalnych, gdzie mieszkają rodziny o niskim statusie materialnym, znajduje się w starych kamienicach z piecami kaflowymi, do których trzeba nosić węgiel. I nie mają żadnej szansy, by to zmienić. Osobnym problemem są samotnie mieszkający na wsi seniorzy (a w zasadzie seniorki) - w domach, których nie daje się ogrzać starymi piecami.

Z powodu złej organizacji, braku współpracy między administracją centralną a lokalną i dziurach w przepisach, nie wykorzystujemy tych możliwości, które już mamy

Wiele problemów wynika ze źle zaprogramowanej pomocy ze strony państwa i samorządu. A błędy biorą się z tego, że władza nie pyta, tylko zarządza. I zakłada, że człowiek sam poradzi sobie w gąszczu programów, zaświadczeń i ofert.

Narady kazały się zastanowić nad trybem życia

Jedni lubią mieć w domu bardzo ciepło, inni chcą żyć w za dużym, trudnym do ogrzania domu – skoro jest on dorobkiem całego życia. Po raz pierwszy zostali postawieni przed pytaniem, czy można dalej żyć “tak jak kiedyś”.

Monika Kosińska, Federacja Konsumentów: W małych miejscowościach w naradach uczestniczyli ludzie dysponujący pewnie średnią europejską wiedzy o rynku energii – generalnie rozumieli, że jest drogo i będzie drożej, pytali więc ekspertów, co mają robić, żeby mogli żyć tak jak dawniej. Na pomysł, że trzeba żyć inaczej i oszczędniej korzystać z dóbr planety, jeszcze nie wpadliśmy.

Ale np. w Brzeszczach ludzie zdali sobie sprawę, że zmienia się więcej niż cena węgla. Bo tego węgla nie kupi się już w pobliskiej kopalni. Tam go nie ma.

Monika Michniewicz, Federacja FOSa (moderowała dwie debaty w województwie warmińsko-mazurskim): Dużo uczestników spotkań słuchając o powodach ubóstwa (źle ocieplone domy, nieefektywne źródła ciepła) mówiła: “Ale dlaczego mamy się wyprowadzać z naszego domu"? To bardzo duża zmiana wymagająca pokoleń. Dla pokolenia wojennego i powojennego posiadanie swojego mieszkania/domu to klucz do poczucia bezpieczeństwa. A to jest hamulec zmian. Musimy im wymyślić rozwiązania dostosowane do potrzeb tych osób - mówi Michniewicz.

“Prowadziłam naradę z licealistami w Centrum Nauki Kopernik” - opowiada Małgorzata Nowakowska z CNK. - “Oni jeszcze niewiele o problemie wiedzieli. Ale zaskakująco jasno oceniali pokolenie dorosłych, które realizuje marzenia o »domu na wsi«. »Przecież to nie ma sensu, za chwilę wyprowadzą się dzieci i co będzie z tym za dużym dla dwóch osób domem?« - pytali”.

Maria Belina Brzozowska, Fundacja Stocznia: Pytaliśmy w ankiecie uczestników narad, czy byliby w stanie partycypować w pomocy osobom dotkniętym ubóstwem energetycznym. Jedni mówili, że tak. Ale inni się dziwili: "przecież my się za nasze ciężkie pieniądze termomodernizujemy – dlaczego to nam państwo nie pomoże?”.

Kwestia solidarności z bardziej potrzebującymi okazała się ważnym elementem rozmowy. Ale jest inflacja, wojna, pomagamy uchodźcom z Ukrainy – dlatego będzie to trudne.

Uczestnicy debat zrozumieli, że jako obywatele muszą się domagać od władz rozwiązań systemowych

Ewa Sufin-Jacquemart, Fundacja Strefa Zieleni (moderowała debatę w Warszawie): “Po raz pierwszy jest tak, że mówienie o kosztach energii staje się akceptowalne społecznie. Nacisk na państwo staje się realny – przestajemy wierzyć, że konsumpcja energii jest miarą rozwoju. Kryzys klimatyczny i sytuacja geopolityczna sprawiają, że oszczędność energetyczna staje się akceptowalna.

Model neoliberalny rodzi na świecie dysproporcje i nierówności, i zużywa w nieodwołalny sposób coraz więcej zasobów tworząc do tego zanieczyszczenia. Żeby z tej pętli wyjść, trzeba doprowadzić do systemowych zmian. Oszczędność energii staje się absolutnie kluczowa”.

Maria Belina Brzozowska, Fundacja Stocznia: “Dla wszystkich staje się powoli jasne, że średni koszt energii będzie w najbliższym czasie wzrastał. Przełoży się to na kondycję ekonomiczną poszczególnych osób i całych rodzin, które będą musiały zmierzyć się z tym problemem, zwiększając wydatki, modernizując lub ograniczając zużycie energii albo szukając jej alternatywnych źródeł i innych rozwiązań.

“Teraz pani rozmawia ze mną o ubóstwie energetycznym, a dwa lata temu, kiedy zaczynaliśmy pierwsze takie projekty konsumenckie (np. o oszczędności energii w domu), to nikt nie rozumiał, o co chodzi. Było tanio i marnowaliśmy energię”

- mówi Monika Kosińska z Federacji Konsumentów.

"Wierzymy, że zaproponowana przez nas rozmowa ma sens, bo temat energii jest częścią szerszej całości — tej, w której toczy się obecna wojna w Ukrainie. Energia, jej rodzaj, koszt i to, kto ją kontroluje, ma zasadnicze znaczenie dla naszego wspólnego bezpieczeństwa. Koszty energii, jej jakość i dostępność (nie tylko w Polsce) są jednym z zasadniczych elementów rosnącej niepewności związanej z dostawami surowców energetycznych” (Fundacja Stocznia).

Ewa Sufin-Jacquemart: Te spotkania wokół tematu energii powinna robić każda wspólnota, każde osiedle. Wszyscy możemy szukać rozwiązań, jeśli zobaczymy problem blisko siebie. Jeśli porozmawiamy o tym, czego nam brakuje, co możemy zrobić, czego można się domagać od samorządu. Jeśli uzyskamy efekt skali, to zmusimy władze do współpracy.

Ale najważniejsze jest, żeby ludzie wiedzieli, czego się domagać od władzy. A rozwiązań nie znajdzie się, póki nie zaczniemy rozmawiać.

O rekomendacjach z pierwszego etapu narad – w drugiej części :

Kobieta notuje postulaty
Rekomendacje z jednego ze spotkań. Fot. Fundacja Stocznia
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze