Np. we Francji działają doradcy energetyczni, którzy pomagają obywatelom zmniejszyć koszty energii, ale też poprawić warunki mieszkaniowe. Pomagają złożyć wnioski o finansowanie i poszukać wykonawcy robót. Pieniądze na to idą z systemu ETS - tego samego, który polski rząd chciałby zlikwidować
Pomysł, by rząd sam z siebie, bez współpracy z władzami samorządowymi, organizacjami pozarządowymi i obywatelami, wymyślił i wdrożył skuteczny program ochrony i wsparcia w związku z rosnącymi cenami energii – jest absurdalny. Ale jeszcze groźniejsze jest nasze oczekiwanie, że to rząd ma problem załatwić. Bo to oznacza, że obywatele-wyborcy nawet nie wiedzą, czego mogą się od władz publicznych domagać i na co stawiać w wyborach.
Że tak jest, że ludzie nie wiedzą, co im dolega, sprawdziłam w najlepszym miejscu: w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.
“Nie mamy tak naprawdę zgłoszeń dotyczących problemów z ubóstwem energetycznym. To pojęcie znalazło się niedawno w prawie energetycznym, ale w skargach od ludzi tego nie ma. Owszem, ludzie skarżą się na zły stan budynków, w których mieszkają. Ale nie łączą tego z wydatkami na energię. Albo spierają się z firmami energetycznymi o wysokość rachunków, ale nie widzą związku między tymi rachunkami a stanem ich mieszkań i źródeł ciepła" - dowiedziałam się od Anny Girek, naczelniczki Wydziału Prawa Mieszkaniowego Biura RPO.
Ubóstwo energetyczne polega na tym, że nie mamy jak zapewnić sobie komfortu cieplnego ze względu na zbyt wysokie zużycie i koszty energii, bo mieszkamy w domu o niskiej efektywności (przepuszczającym ciepło). Zaś niskie dochody nie pozwalają nam tej sytuacji zmienić. Brakuje nam na życie — więc nie ma co mówić o porządnym remoncie, dzięki któremu byłoby wreszcie ciepło a do tego tanio.
To jest klasyczny problem systemowy: jednostka go nie rozwiąże i nie wystarczą tu proste narzędzia wsparcia z opieki społecznej. Ale koszty zaniechania naprawy sytuacji ponoszą wszyscy – bo to jest zła jakość powietrza i przeciążenie systemu ochrony zdrowia, do którego trafiają ludzie mieszkający w zimnych i zagrzybionych domach.
Fundacja Stocznia zaprosiła obywateli do wspólnego poszukania odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się dzieje. Co powoduje, że państwowy system ograniczania wydatków energetycznych nie działa tam, gdzie powinien, i co zrobić, by go poprawić. W ciągu 45 narad obywatelskich, czyli spotkań, w czasie których ludzie w całym kraju szukają rozwiązań po zapoznaniu się z problemem i rozmową z ekspertami, zebrali listę propozycji i teraz szykują je do debaty ogólnopolskiej, która ma zebrać konkretne rekomendacje dla władz.
Pisaliśmy o tym tu:
Na przełomie lipca i sierpnia spodziewamy się raportu z tego procesu. A co tam może być?
Od razu ujawnię tajemnicę: mimo rządowej zimowej kampanii (za pieniądze spółek państwowych), że za rosnące koszty odpowiada Unia Europejska i jej system handlu emisjami (ETS), taka diagnozę stawiało niewielu uczestników narad. Ludzie zauważyli bowiem, że problem jest skomplikowany a czynników zmiany – wiele. Poza tym, jak mówi Monika Kosińska z Federacji Konsumentów, moderatorka narady w Łodzi, kiedy władze ruszyły z kampanią “o żarówce” i ETS, nikt jeszcze nie wiedział, co to ETS. Dzięki naradom dowiedzieli się nie tylko, co to jest, ale i po co.
Trudno wiedząc to oskarżać ETS.
Bo to jest istota narad obywatelskich – masz szansę pogłębić swoją wiedzę i na tej podstawie proponować rozwiązania.
Uczestnicy narad wiedzieli więc, że nasze państwo przyszykowało wiele programów pomocowych związanych z kosztami energii i że założyło sobie, że do 2030 roku problem ubóstwa energetycznego należy ograniczyć przynajmniej tak, by dotyczył nie 10 proc. a 6 proc. gospodarstw domowych.
Ale te programy nie działają tak, jak zakładano. I uczestnicy narad byli w stanie powiedzieć, dlaczego (bo po co nam z wymiany pieca na lepszy, skoro budynek jest nieszczelny, albo co nam z ocieplania budynku, skoro nikt z mieszkańcami nie rozmawiał o tym, że celem jest oszczędność energii, a nie umożliwienie wszystkim chodzenie w zimie po domu w podkoszulku przy otwartym oknie).
Dla osób uczestniczących w naradach jednym z najważniejszych wyzwań okazał się niska efektywność energetyczna budynków. W miastach dodatkowo wskazywano na złą sytuacją centralnych części miast (gdzie w starych kamienicach mieszkają osoby starsze). Ale także na trudności z przekonaniem konserwatorów zabytków do tego, że takie domy da się ocieplić — mówią moderatorzy narad z Fundacji Stocznia.
Resztę rekomendacji zestawiam na podstawie rozmów z ludźmi z Fundacji Stocznia i kilkorgiem ekspertów-moderatorów. To tylko przykłady, ale i tak imponujące.
W czasie narad ludzie dowiadywali się, jak z problemem wysokich kosztów energii radzą sobie w innych krajach.
“Na naszą naradę przyszło dwoje dobrze zorientowanych w problemie Czechów. Tam już dawno wprowadzono ambitny program termomodernizacji budynków. Tego u nas nie udało się zrobić, bo ulgi podatkowe termomodernizacyjne nie sprawdzają się aż tak, jak zakładano. System podatkowy nie zachęca bowiem do głębokiej termomodernizacji. Dom się ociepla, ale przyoszczędzi się na warstwie styropianu, żeby było taniej. Efekt jest taki, że jest niższy podatek, ale koszty energii nie spadają tak, jakby mogły” - mówi Ewa Sufin-Jacquemart z Fundacji Stefa Zieleni, która moderowała jedną z narad obywatelskich o kosztach energii (w Warszawie).
“I ci Czesi nam powiedzieli: sens ma głęboka termomodernizacja”.
“W Wielkiej Brytanii był z kolei program, który z informacją, że mieszkanie można docieplić z funduszy publicznych, docierał do ludzi poprzez lekarzy. Lekarze byli przeszkoleni, by chorym zadawać pytania o warunki życia. Bo program logicznie zakładał, że jeżeli żyjesz w niedogrzanym mieszkaniu, to odbije się to na twoim zdrowiu” – opowiada dr Wojciech Szymalski z Instytutu na rzecz Ekorozwoju.
Szymalski opowiada też o metodach niemieckich: tam szkolono doradców energetycznych, którzy nawet za darmo mogli przyjść i doradzić, jak zmniejszyć zużycie energii. Mogli od razu wymienić np. żarówki na energooszczędne. To był program finansowany ze środków pomocy społecznej. Prowadziła to zresztą Caritas niemiecka.
Francuzi mają od dobrych 10 lat L'Agence nationale de l'habitat (ANAH), instytucję centralną, która przygotowała i realizuje strategie zwalczania ubóstwa energetycznego i poprawy warunków mieszkaniowych. “Ma oferty dla różnych grup ludzi o niskich dochodach, na przykład samotnie mieszkających na wsi starszych osób – to jest problem znany także w Polsce” - mówi Ewa Sufin-Jacquemart.
Jeśli taka osoba ma we Francji kłopot z ogrzaniem i opłaceniem rachunków, to dzwoni pod ten sam ogólnokrajowy numer i zgłasza to. Zostaje przekierowana do lokalnego doradcy opłacanego nie przez biznes, ale przez samą ANAH. On robi dla takiego domu – i dla osoby potrzebującej wsparcia - analizę tego, co trzeba w danej sytuacji zmienić, nie tylko w zakresie zmniejszenia kosztów energii, ale też poprawy warunków mieszkaniowych.
Diagnoza dotycząca problemu ogrzewania łączy się więc ze wsparciem społecznym.
Doradca energetyczny – co jest kluczowe dla tego systemu – pracuje z tą osobą od początku do końca programu. Pomaga złożyć wnioski o finansowanie i poszukać wykonawcy robót. Jest przy odbiorze prac. Odpowiada na pytania związane z tym, jak używać tych nowych urządzeń.
Celem jest poprawa warunków mieszkaniowych, ale po zakończeniu programu osoba nim objęta ma wydawać na energię co najmniej 25 proc. mniej i ma mieć ciepło.
Francuzi twierdzą, że takich operacji ANAH finansuje ok. 120 tys. rocznie – to działa naprawdę na dużą skalę.
A skąd na to biorą? Z ETS.
Do ANAH trafia 100 proc. opłat z handlu uprawnieniami do emisji CO2 (jak wiadomo, w Polsce wszystko trafia do budżetu, a rząd rozlicza się potem z Unią Europejską, dowodząc, że 50 proc. wydał z tego na rzeczy, które można powiązać z ochroną klimatu i środowiska).
Jednym z wniosków z narad o kosztach energii jest to, że potrzebni są w Polsce doradcy energetyczni. W niektórych samorządach taki system działa, ale jest niewydolny. Osoby dotknięte ubóstwem energetycznym nie dostaną się do takiego urzędnika, bo są wykluczone także transportowo i informacyjnie. A poza tym rekomendacja “Proszę skorzystać z programu Czyste Powietrze” nie na wiele się zda, bo ludzie wykluczeni energetycznie często nie potrafią sobie z tym poradzić (Ewa Sufin-Jacquemart).
Z narad wynikało, że ludziom zależało, by doradcy samorządowi byli w stanie podpowiedzieć im, jakie rozwiązania energetyczne są dla nich najlepsze. I by potrafili ocenić, czy to, co zostało do domu zamówione, zostało wykonane właściwie (debata w Olsztynie).
Monika Michniewicz, Federacja FOSa (moderowała dwie debaty w województwie warmińsko-mazurskim): Jeśli chodzi o rozwiązania — to bardzo wybrzmiewała potrzeba edukatora-doradcy, do którego można by było przyjść i poprosić o radę: jakie żarówki, jak uszczelnić dom, jak zmienić dostawcę prądu, jak dostawić dofinansowane na nowy piec.
Jednocześnie eksperci podkreślali, że doradztwo dla osób, które mają pieniądze, ale nie wiedzą, jak je wydać, to coś zupełnie innego, niż pomoc osobom, które nie mają na ogrzewanie i nie mają jak tego zmienić.
“Zgłaszają się do nas samorządowcy z zamówieniem na badania ubóstwa energetycznego u nich na miejscu. My im mówimy, by zamiast wydawać pieniądze na ankiety, od razu zatrudnili urzędnika, który będzie zajmować tym tematem. Który zamiast wlepiać ludziom mandaty za palenie w piecu śmieciami, będzie pokazywać, co można zrobić, by mieć w domu ciepło bez trucia okolicy” - mówi Jakub Sokołowski z Instytutu Badań Strukturalnych (współautor podręcznika Fundacji Stocznia o ubóstwie energetycznym). - “Tylko to nie jest takie proste. Doradca energetyczny w przypadku ubóstwa energetycznego musi mieć też kompetencje z zakresu pomocy społecznej. Ubóstwo energetyczne często łączy się z innymi problemami – jak zwykle rozwiązywanie jednego problemu bez popatrzenia na całość na wiele się nie zda”.
“Są gminy, w których zaczynano od pojedynczej osoby, która zajmowała się efektywnością energetyczną. Okazywało się, że potrzeba więcej, powstawały cale wydziały, bo to przynosi realne pieniądze. Niebawem większość administracji samorządowej będzie się tym zajmować, jeśli w 2040 roku mamy zużywać połowę mniej energii i nie emitować gazów cieplarnianych. Nie ma innej drogi – i co istotne – to będzie koło zamachowe gospodarki” - mówi dr Wojciech Szymalski z Instytutu na Rzecz Ekorozwoju
Francuzi wymyślili też, jak budować mieszkania komunalne i socjalne, żeby to miało energetyczny sens. W czasie narad ludzie zastanawiali się, dlaczego nie możemy podobnie robić u nas. Nie mamy przepisów? Nie działają? Nie są znane?
Budownictwo socjalne we Francji finansowane jest z funduszy publicznych, ale w zamówieniach publicznych wymaga się, by budynek był bardzo efektywny energetycznie. To logiczne: te mieszkania są dla osób o niskich dochodach, więc nie mogą one wydawać kroci na energię — mówi Ewa Sufin-Jacquemart.
A skąd gmina wie, że dostaje budynek efektywny energetycznie? Bo jest on certyfikowany zgodnie ze standardem wysokiej jakości środowiskowej. To rozwiązuje problem, z którymi u nas urzędnicy sobie nie radzą: boją się wpisywać zielone klauzule do zamówień publicznych, bo potem nie wiadomo, jak sprawdzić, czy powstało coś zgodnego z tym zamówieniem.
Jest też znana w Polsce, ale zupełnie niewykorzystywana formuła finansowania remontów termomodernizacyjnych ESCO (Energy Service COmpany). O tym też rozmawialiśmy w czasie narad - mówi Ewa Sufin-Jacquemart.
“To polega na tym, że instytucja publiczna zamawia np. termomodernizację szkoły, a spłaca to z oszczędności w wydatkach na energię, jakie ta inwestycja przyniosła. Czyli gmina od razu ma ciepłą i bezpieczną szkołę, dzieci mają się w niej lepiej i lepiej się uczą - a przez jakiś czas płaci za jej ogrzewanie tyle samo, aż spłaci wykonawcę. A potem koszty spadają. I nie trzeba zbierać funduszy na zapas.
W Polsce takie rozwiązania są możliwe - nie były stosowane, bo są mało znane. Pomogłaby kampania informacyjna dla gmin, żeby się to rozkręciło”.
Słabo znana jest też norma ISO 50001 pozwalająca na efektywne zarządzanie energią na poziomie gminnym. U nas teraz każda gmina stara się jak może - a mogłaby skorzystać z tego wzorca. Ale nikt nie podpowiada, że warto to robić.
To pomysł nie tylko dla małych wspólnot, ale też dla dużych zbiorowości, niestety mało popularny. “Zniszczyliśmy to, bo wszystko co wspólne, kojarzyło się z komunizmem”. Ale Ewa Sufin-Jacquemart jest optymistką: “Powstają pierwsze spółdzielnie energetyczne, wystarczy zobaczyć, co robi Coop Tech założona przez kilku aktywistów wpierających powstawanie kooperatyw i spółdzielni. Coraz więcej zgłasza się tam kandydatów na spółdzielnie. To trzeba promować”.
To jest zmiana generacyjna. Państwo musiało poprawić przepisy, bo wymagała tego unijna dyrektywa (w sprawie wspólnych zasad rynku wewnętrznego energii elektrycznej ), a wykorzystują to ludzie 30-letni.
Obraz wyłaniający się z narad jest taki, że potrzebne jest edukacja, doradztwo, czytelność reguł oraz długofalowość ustalonych reguł. Ludzie się w końcu zorientują, że brak inwestowania w nowe technologie powoduje, że tracimy więcej, niż jesteśmy w stanie oszacować (Maria Belina Brzozowska, Fundacja Stocznia).
Nowych systemów grzewczych nie wystarczy zamontować, bo “jest dotacja”. Ludzie nie wiedzą, że grzejnik nie musi cały czas grzać, żeby w mieszkaniu było ciepło. No i nie musi być ustawiony na 5 – bo urządzenia uruchamiają się z wyprzedzeniem, przez to nie musza grzać pełną parą - mówi Wojciech Szymalski. - Kiedyś budynki nie wymagały aż takiej skomplikowanej obsługi. Wentylacja była grawitacyjna, grzejniki nie były regulowane, a okna nie miały pięciu różnych stopni domknięcia. Urządzenia produkujące energię, które sobie montujemy, też wymagają wiedzy.
Dlatego termomodernizację trzeba traktować jak proces społeczny. Uważnie słuchać ludzi, reagować na wątpliwości. Rozmawiać
- podkreśla.
Uczestnicy narad wskazywali, że brak spójnej i całościowej polityki rządu w sprawie ubóstwa energetycznego, brak współpracy i dialogu z samorządami, za małe centralne wsparcie termomodernizacji i OZE jest źródłem wielu problemów: stworzenia jasnych struktur i multidyscyplinarnego zespołu zajmującego się w rządzie tym tematem (włączając w strukturę środowiska eksperckie) (Fundacja Stocznia).
“Mój wniosek z debat jest taki, że nie ma instytucji, która by uważała ten problem energii za swój. Energetyka jest podzielona – w ministerstwach. Lokalnie też. Nie ma podmiotu odpowiedzialnego za energię" - mówi Jakub Sokołowski z Instytutu Badań Strukturalnych (przygotował materiały eksperckie dla narad).
Energetykę trzeba wyjąć z rozgrywek politycznych. Bo teraz współpraca rządu z dużymi miastami czy samorządami wojewódzkimi jest praktycznie niemożliwa - mówi Ewa Sufin-Jacquemart.
Ale to raczej się nie uda? - pytam
“Raczej nie. No chyba, że w samorządzie lokalnym i wojewódzkim też zarządza PiS. Ale to z drugiej strony nie gwarantuje, że będą traktowali problem poważnie. Gdyby jednak choć do szczebla wojewódzkiego udało się taką współpracę zbudować na poważnie, to byłoby dobrze” - dodaje.
“Tak, ludzie są gotowi na całościowy program. Mogą się różnić w ocenie, co jest ważne i jak ten program złożyć. Ale ze spotkań, które moderowała Federacja Konsumentów, wyszli przekonani, że tego się nie załatwi w pojedynkę” - mówi Monika Kosińska z Federacji Konsumentów.
"Osoby uczestniczące w naradach skupiały się na różnych tematach, w zależności od tego, jaka grupa siadała do stołu: osoby starsze podkreślały rozwiązania dotyczące wsparcia w codziennym funkcjonowaniu, osoby młodsze stawiały na innowacje zmieniające źródła pozyskiwania energii (na bardziej lokalne i wykorzystujące odnawialne źródła energii), przedstawiciele samorządu postulowali z kolei usprawnienia systemu wsparcia państwa i większej niezależności, za którą idą środki publiczne.
Czuło się jednak ogólnie bardzo duży nacisk na pomoc osobom starszym, które postrzegane są jako najczęściej dotknięte kryzysem ubóstwa energetycznego”.
A młodzi? Przejęli się? - pytam ta koniec Małgorzatę Nowakowską z Centrum Nauki Kopernik, bo to ona prowadziła naradę obywatelską z młodzieżą licealną.
“Młodzi niewiele na początku wiedzieli, ale bardzo się przyłożyli do pracy w grupach” - mówi. “Dyskutowali, wypełniali - przez całe 40 minut - ankietę przygotowaną przez Fundację Stocznia. Zrobili to, bo poczuli się poważnie potraktowani. To nie były szkolne ćwiczenia, tylko poważne pytanie o stanowisko ich pokolenia. A ich odpowiedź zostanie przekazana uczestnikom panelu ogólnopolskiego, który w sprawie kosztów energii zostanie zorganizowany jesienią”.
Fundacja Stocznia zapowiada, że w trakcie tego panelu 110 losowo wybranych obywateli i obywatelek z całej Polski będzie wspólnie obradować nad tematem ubóstwa energetycznego.
Takich spotkań ma być pięć (na żywo i on-line).
Paneliści i panelistki zapoznają się ze zgromadzoną dotychczas wiedzą i stanowiskami ekspertów i ekspertek. Następnie będą mieć czas na wspólną dyskusję i wybranie propozycji rozwiązań do wdrożenia przez różnego typu instytucje i organizacje, w tym lokalne władze samorządowe i rząd.
Panel ma się zająć kwestiami kierunków transformacji energetycznej w Polsce. Zwieńczeniem spotkań ma być wspólnie zaakceptowany pakiet rozwiązań i rekomendacji, które uzyskają akceptację panelistów i panelistek. Stanowić więc będą one wyraz społecznego głosu doradczego Polek i Polaków w dziedzinie ubóstwa energetycznego.
“Otóż, zdając sobie sprawę z zagrożeń związanych z polityką surowcową Putina i z wojną, od początku wojny zaczęliśmy napełniać nasze kawerny, nasze magazyny. Dziś te kawerny są napełnione blisko w 100 proc. To jest skuteczność rządu Prawa i Sprawiedliwości: pełne kawerny na jesień i zimę” - zapowiedział w Sejmie 22 lipca premier Mateusz Morawiecki.
“Ale jeszcze jedna rzecz, bo było przed chwilą pytanie pani poseł o cenę gazu. Otóż przedłużyliśmy taryfę dla gospodarstw domowych do 2027 roku. Niższa taryfa na gaz dla polskich gospodarstw domowych. Teraz, szanowni państwo, węgiel. Jest rzeczą oczywistą, że skoro z importu rosyjskiego uzupełniany był, do czasu przed wojną, polski węgiel, polskie zasoby węgla, to kiedy nagle przerwane zostały dostawy tego węgla, jest jego mniej. Jednak prawdą jest także, że od samego początku, od marca, kwietnia, maja i czerwca, płyną statki z importu, właśnie spoza Federacji Rosyjskiej, po to, aby uzupełniać węgiel (...)
Szanowni Państwo! Trzeba wiedzieć, że robimy wszystko, mogę o tym zapewnić, aby węgla było nie tylko wystarczająco, ale żeby był nadmiar węgla. Cel, który postawiłem spółkom Skarbu Państwa nadzorowanym przez Ministerstwo Aktywów Państwowych, jest jeden: węgla ma być nadmiar.
Chcę, żeby było więcej węgla, niż jest potrzebne nawet na surową zimę, nawet na srogą zimę. Węgiel się nie zmarnuje. Wystarczy go nawet na kolejny sezon. Ma być nadpodaż, ma być nawet nadprodukcja, tam, gdzie ta produkcja jest możliwa. Po prostu ma być nadmiar, mają być zapasy węgla, rezerwy węgla po to, żeby Polacy nie tylko nie musieli martwić się o tę zimę, ale żeby nie musieli martwić się także o kolejną zimę. Prawo i Sprawiedliwość myśli, planuje i działa w długiej perspektywie (...).
Szanowni Państwo! Zaproponowaliśmy ustawę, zgodnie z którą będziemy dopłacali 3 tys. zł netto blisko 3 mln polskich gospodarstw po to, aby przynajmniej częściowo zrekompensować wysokie ceny węgla. Tak, szanowni państwo, taki jest cel tej ustawy. Proszę Wysoką Izbę o jej przyjęcie. (...)
Drodzy Rodacy! Prawo i Sprawiedliwość robi wszystko, żeby zadbać o bezpieczeństwo Polaków, o bezpieczeństwo naszych granic, bezpieczeństwo finansowe w czasie, kiedy w całej Europie szaleje najwyższa od kilkudziesięciu lat inflacja, a także o bezpieczeństwo energetyczne.
Bijemy się w sprawie polskich rodzin, polskich firm i w sprawie Polski zawsze tam, gdzie jest to konieczne. Nie odpuszczamy. (...)
Nie tak dawno temu straszyliście, że zabraknie oleju. Pamiętacie? A olej jest. Wczoraj straszyliście, że zabraknie cukru. Otóż, drodzy rodacy, cukru jest pod dostatkiem. Dzisiaj straszą, że zabraknie węgla. Nie zabraknie węgla.
Tak naprawdę największy strach powinien budzić u Polaków ewentualny, nie daj Panie Boże, powrót Platformy Obywatelskiej do władzy (oklaski), największy strach powinno budzić zwijanie Polski, wyzbycie się wszystkich naszych sreber rodowych. My troszczymy się o bezpieczeństwo Polski. Damy radę”. (Oklaski) (Głos z sali: Brawo!).
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze