0:000:00

0:00

Konstanty Radziwiłł w listopadzie 2016 zaliczył do swoich największych osiągnięć uchwalenie ustawy, zapewniającej wszystkim obywatelom dostęp do przychodni Podstawowej Opieki Zdrowotnej.

Zapewniamy powszechny dostęp do POZ każdemu pacjentowi, w tym także pacjentom nieubezpieczonym. Od 1 stycznia każdy potrzebujący pomocy będzie mógł, bez obaw o negatywną weryfikację w tzw. eWUŚ, udać się do lekarza rodzinnego.
Nieubezpieczeni dostaną się do lekarza za darmo tylko, jeśli skłamią.
Konferencja Ministerstwa Zdrowia,15 listopada 2016

Ostatecznie ustawa wejdzie w życie 12 stycznia 2017 r., ale minister zdrowia popełnił też poważniejszy błąd. Nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, o której mowa, wcale nie gwarantuje powszechnego dostępu do POZ. Jak pisaliśmy 1 stycznia 2017, uniemożliwia ona jedynie przychodniom ściganie nieubezpieczonych za nieopłacone wizyty.

Przeczytaj także:

“Gazeta Wyborcza” zwróciła uwagę, że jeśli nieubezpieczeni chcieliby skorzystać z przywileju nieodpłatnej wizyty w przychodni, muszą najpierw skłamać: złożyć deklarację, że mają ubezpieczenie.

Czy to możliwe? Tak

Wygląda to na prawny absurd. OKO.press zagląda więc do ustawy. Kluczowa zmiana, którą wprowadza nowelizacja, to dopisek w artykule 50:

„W przypadku gdy świadczenie opieki zdrowotnej zostało udzielone pomimo braku prawa do świadczeń opieki zdrowotnej [...] osoba, której udzielono świadczenia opieki zdrowotnej, jest obowiązana do uiszczenia kosztów tego świadczenia,

z wyłączeniem osoby, której udzielono świadczenia, o którym mowa w art. 15 ust. 2 pkt 1.”

Czyli nieubezpieczony musi zapłacić ex post za wszystko poza tym, co opisuje art. 15 ust. 2 pkt 1.

A tam mowa o "świadczeniach gwarantowanych z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej", czyli m.in. wizycie u lekarza w przychodni, świadczeniu pielęgniarki (zmianie opatrunku itp.), transporcie sanitarnym.

Świadczenia gwarantowane według rozporządzenia z 2013 r. obejmują:

Z tego zapisu wprost wynika, że nieubezpieczona osoba, która skorzystała z POZ, nie będzie musiała później za to zapłacić.

Ta dziwna ulga, czy też ochrona przed roszczeniami NFZ nie dotyczy oczywiście innych świadczeń medycznych, np. badań, pobytu w szpitalu, interwencji pogotowia ratunkowego.

To trochę tak, jakby miasto obiecało darmową komunikację miejską, a potem oznajmiło, że bilety nadal obowiązują, ale w tramwajach pasażerowie nie będą karani za jazdę na gapę.

OKO.press zapytało ministerstwo zdrowia, czy na pewno tak ma być. Czy pacjenci nieubezpieczeni dostali też prawo do niepłacenia za wizyty w przychodniach? Czy rzeczywiście wystarczy, że poświadczą nieprawdę, by lekarz przyjął ich za darmo?

Skłamiesz, nie płacisz

W odpowiedzi na pytania OKO.press rzeczniczka resortu zdrowia zapewniła, że nowelizacja służy ułatwieniu dostępu do lekarza dwóm kategoriom osób:

  • tym, które posiadają prawo do świadczeń, chociaż system elektronicznej rejestracji (eWUŚ) tego nie potwierdza oraz
  • tym, które mają potencjalne prawo do ubezpieczenia zdrowotnego, ale tego nie zgłosiły.

Taką samą interpretację Konstanty Radziwiłł przedstawił 3 stycznia 2017, w radiowej Trójce.

Od 2018 r. doprowadzimy do tzw. uprawnienia obywatelskiego. Obecnie zajęliśmy się dużą grupą pacjentów, którzy są gdzieś na pograniczu i mają podstawę do ubezpieczenia, ale nie dopełnili obowiązku zgłoszenia
To co miało być od 2017, ma być w 2018
Wypowiedź w radiowej Trójce,03 stycznia 2017
Minister wprost przyznał, że obiecany na 2017 r. system darmowych świadczeń dla nieubezpieczonych wejdzie w życie za rok pod nazwą "uprawnienia obywatelskiego".

A co z osobami nieubezpieczonymi, których jest w Polsce około dwóch milionów? Ministerstwo zauważyło, że nowelizacja daje im sposobność do wyłudzenia darmowej wizyty, ale wcale nie potwierdza, że mają do niej prawo.

“W efekcie przyjętych rozwiązań - pisze “Oku” rzecznika resortu - może się zdarzać, że pomoc lekarza podstawowej opieki zdrowotnej uzyska także osoba, która świadomie potwierdzi nieprawdę, składając oświadczenie o przysługującym prawie do świadczeń opieki zdrowotnej”.

Minister Radziwiłł mówi, że "osoby, które nie są pewne, czy są ubezpieczone, nie powinny obawiać się kosztów związanych z ewentualnym leczeniem". Można to zrozumieć jako puszczenie oka do osób nieubezpieczonych, którzy złożą oświadczenie, że są ubezpieczone: nic wam nie grozi.

Dylemat nieubezpieczonego pacjenta

W konsekwencji takiej interpretacji zapisów ustawy, pacjenci nieubezpieczeni od 12 stycznia mają dwa wyjścia:

  • powiedzieć prawdę i zapłacić (zwykle ok. 50 zł za wizytę) lub
  • skłamać, że mają ubezpieczenie.

Innymi słowy, chory postawiony zostaje w niewygodnej sytuacji: albo kosztowna uczciwość, albo oszczędne wyrachowanie.

Pokusa jest duża, zwłaszcza że zapowiedzi ministra pozwalały mieć nadzieję na leczenie za darmo dla wszystkich a wypowiedzi samego ministra robią wrażenie, jakby brał pod uwagę kłamstewka w przychodni.

Z drugiej strony, choć NFZ nie może już ścigać chorego kłamcy na podstawie ustawy o świadczeniach zdrowotnych, teoretycznie może sięgnąć po kodeks karny. Według art. 286 wprowadzenie w błąd w celu osiągnięcia korzyści majątkowej grozi grzywną lub pozbawieniem wolności. Nawet do ośmiu lat.

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze