0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: "Wiesti", 15.11.24 / A.Jędrzejczyk"Wiesti", 15.11.24 /...

Na razie oficjalnego stanowiska Kremla w sprawie rakiet nie ma. Także dlatego, że to nie tylko problem militarny, ale narracyjny – dla propagandy Kremla.

Przeczytaj także:

Od zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA minęły już prawie dwa tygodnie, a propaganda Kremla nadal nie wymyśliła, jak ma wyglądać nowa nadzieja w wojnie z Ukrainą. Nadzieja, która utrzyma poddanych Putina przynajmniej w obojętności dla wojny – mimo jej rosnących kosztów.

Rosja nie jest pewna swego

Kiedy czytamy, jak dramatycznie wygląda walka obronna Ukrainy, kiedy analitycy wojskowi pokazują, że rosyjski front systematycznie przesuwa się na zachód, a tenże Zachód zastanawia się, czy da radę dalej podtrzymywać Ukrainę, może się robić słabo.

Rzecz w tym, że sytuacja wisi na włosku także po drugiej stronie. Armia Putina posuwa się na zachód, owszem. Ale w czasie II wojny światowej, mimo początkowych straszliwych klęsk, w połowie trzeciego roku wojny armia Stalina była już na terenach II Rzeczypospolitej. Putin zaś ciągle próbuje zdobyć Pokrowsk.

Opowieści, że Ukrainie brakuje żołnierzy, trzeba zrównoważyć tym, że Putinowi też brakuje. Nie wezwał co prawda ludzi pod broń. Jednak przekaz medialny pełen jest zachęt do zaciągania się “na ochotnika”. A kolosalne sumy wypłacane tym ochotnikom rozwalają gospodarkę.

Kłopoty z zarządzaniem, koordynacją i organizacją, o których wiemy po stronie Ukrainy, są większe u Putina. W końcu kazał wsadzić do więzienia pół ministerstwa obrony.

Ale jest jeszcze coś: czas.

Putin maleje z czasem

Czas w czasie wojny musi się mierzyć nadzieją. Ukraina ją ma, bo wie, o co walczy.

Nadzieję Ukrainy opisuje w swoich tekstach w OKO.press Krystyna Garbicz. Zbiera te relacje także z oficjalnego przekazu: ta nadzieja opiera się na tym, że przeżyjemy kolejny nalot, że jakoś przetrwamy zimno, że bliskiej osoby nie wezmą do wojska. A jeśli wezmą, to nie zginie. A jeśli zginie, to uda się ją pochować.

I że całe to niedające się opowiedzieć cierpienie nie pójdzie na marne.

Moskwa takiej opowieści nie ma. Z fundamentalnego powodu: ona w propagandzie opowiada świat widziany z punktu widzenia władzy, a nie zwykłych ludzi. W opowieściach o żołnierzach nie może być mowy o nadziei – jest tylko obowiązek poświęcenia się za Putina i za Rosję.

Nadzieją Moskwy miał być Trump – nie ten prawdziwy, ale Trump wyobrażony. Taki, który mógłby zakazać Zachodowi pomocy Ukrainie – wtedy ta wpadłaby w łapy Putina.

Taka figura retoryczna mogła działać, póki Trump nie wygrał wyborów.

Koniec nadziei na Trumpa

Wynik wyborów w USA jest – jak pisaliśmy – dla Moskwy szokiem takim jak dla reszty świata. A może nawet większym. Trump miał nie wygrać o włos (zakładał to sam Putin, co publicznie przyznał), więc propaganda Kremla opowiadałaby, że o włos była już od zwycięstwa, ale ono na pewno nastąpi, bo “świat tradycyjnych wartości” w końcu zwycięży nad zachodnim lewactwem. I wtedy Rosja zrobi z Ukrainą to, co będzie chciała.

Kiedyś, w przyszłości.

Tak właśnie wyglądała nadzieja w wersji putinowskiej.

Tymczasem prawdziwy Trump, który wybory bezapelacyjnie wygrał, rozwalił tę narrację.

  • Po pierwsze – propaganda Kremla musiała przyznać, że nie wiadomo, co zrobi nowy amerykański prezydent. Pewne jest jedno: nie będzie w stanie zakończyć wojny szybko, bo to nie jest takie proste. Co więcej, Trump może stawiać Moskwie żądania, które są dla niej nie do zaakceptowania.
  • Po drugie — rosyjski przekaz o nadziei na Trumpa wywodził się z wizji świata, w której kluczowe decyzje podejmują wyłącznie możni tego świata. Zachód – tak jak Rosja – ma jednego przywódcę, a reszta się dostosowuje. A już widać, że tak nie jest. Trump opowiada swoje, a inni politycy Zachodu – swoje. Trump niczego nikomu nie może „kazać”.

W związku z tym propaganda Kremla zaczęła opowiadać, że Trump nie Trump, a Putin zagarnie całą Ukrainę i zrealizuje “wszystkie cele operacji specjalnej”.

I wtedy pojawił się Biden ze zgodą na użycie ATACMS w Rosji.

A ekipa Trumpa nie powiedziała, że tę zgodę odwoła. Powiedziała tylko, że sprawę wojny w Ukrainie załatwi skuteczniej. Za dwa miesiące, w czasie których Ukraina spróbuje zrobić użytek z zachodniej broni.

Trump, mąż Melanii, a nie zbawca Putina

Na naszych oczach zaczęła się więc dekonstrukcja mitu Trumpa. Propaganda pozwoliła sobie już na wybryk wobec żony Trumpa Melanii: pokazała jej roznegliżowane zdjęcia z sesji fotograficznej sprzed ćwierć wieku.

Publiczne poniżanie czułego na punkcie swojego ego Trumpa – właściciela kobiety – może być elementem budowania obrazu silnej Rosji (Kobiety Putina na coś takiego sobie nie pozwolą). Albo znak, że propaganda testuje, czy da się czczonego przez lata Trumpa przedstawić jako głupca i rogacza. Nie-mężczyznę – co miałoby wyjaśnić, dlaczego nie zdołał spełnić obietnicy i dać obiecanego zwycięstwa Putinowi.

  • „Kreml nie ma wielkich nadziei na wznowienie przynajmniej na pewnym szczeblu dialogu ze Stanami Zjednoczonymi po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich, ale monitoruje sytuację bez różowych okularów” – oświadczył 15 listopada rzecznik Putina Pieskow.
  • „Do tej pory w stolicach zachodnich, w tym notabene w zespole Donalda Trumpa, po prostu zignorowali warunki zadeklarowane przez stronę rosyjską i próbowali fantazjować o zamrożeniu konfliktu” – powiedział 16 listopada „ekspert” Aleksander Jakowenko. Według niego Moskwa dała jasno do zrozumienia, że takie podejście „nie sprawdzi się”, a konflikt ma dwa powiązane ze sobą wymiary. „Są to prawa osób uciskanych przez etnocentryczny, nacjonalistyczny reżim na Ukrainie oraz gwarancje bezpieczeństwa Rosji przez NATO i Stany Zjednoczone w świetle dotarcia ich infrastruktury wojskowej do naszych granic” – podkreślił.
  • „Najprawdopodobniej nawet sam Donald Trump nie zdecydował jeszcze, jak zachowa się wobec Ukrainy i Władimira Zełenskiego.
Jedyne, co można w tej chwili powiedzieć, to domysły. Jedno jest pewne: my, obywatele Rosji, musimy dołożyć wszelkich starań, aby osiągnąć cele specjalnej operacji wojskowej”

powiedział 16 listopada szef okupowanej przez Rosję Chersońszczyzny Saldo.

  • „Zasadnicze podejście Waszyngtonu do spraw ukraińskich, a w istocie do spraw europejskich, nie ulegnie zmianie w tym sensie” – oznajmił 13 listopada szef rosyjskiego MSZ Ławrow. Wyraził także pewność, że Stany Zjednoczone będą chciały mieć wszystko na Ukrainie pod swoją kontrolą. „Republikanie nawet nie wspominają o prawie mieszkańców Ukrainy do posługiwania się ojczystym językiem rosyjskim” – kontynuował.

Język rosyjski w Ukrainie nagle stał się problemem. Oraz problem „zabijania Rosjan w Ukrainie” (a nie w Rosji). W ten sposób Kreml próbuje przebić się z informacją, że zależy mu na całej Ukrainie, a nie na jej zrównanych z ziemią wschodnich kresach.

Putin: cała Ukraina albo śmierć

Negocjacje na warunkach Trupa są dla Putina zabójcze. Dla Kremla bowiem uzasadnieniem trwającej prawie trzy lata wojny, która pochłonęła setki tysięcy ofiar w Rosji i zrujnowała jej gospodarkę, jest tylko „ostateczne zwycięstwo”. Czyli całkowite podporządkowanie Putinowi Ukrainy i możliwość grożenia napaścią kolejnym krajom.

Być może nowa amerykańska administracja tego nie wie, ale dla propagandy Kremla to oczywista oczywistość:

Putin i Trump nie dobiją targu, którego wszyscy tak bardzo się obawiają, bo Trump myśli o sobie jako o biznesmenie wszech czasów, tymczasem Putin wyobraża siebie jako nowe wcielenie Piotra I – cara, który bez zdobyczy jest nikim.

Jak poddani Putina tracą nadzieję

Wojna więc będzie jeszcze trwać. A większe szanse będzie miał w niej ten, kto więcej potrafi znieść, bo ma nadzieję.

Rosja ma jej mniej, co już widać. Przykładem jest wybuch niezadowolenia wśród uchodźców z zajętego przez Ukrainę w sierpniu obwodu kurskiego.

Brak nadziei w obwodzie kurskim

Putin obiecał im, że te tereny odbije do 1 października. Co się nie stało, a oni do tej pory nie dostali pomocy państwa. Zbuntowali się i było to na tyle poważne, że do Kurska (już po wyborach w USA) przyjechał na polecenie Putina jeden z jego wicepremierów (a telewizja to pokazała w głównych „Wiestiach” 12 listopada).

W czwartym miesiącu od ukraińskiego ataku na obwód kurski, który zmusił do ucieczki co najmniej 100 tys. ludzi.
Tłum ludzi w sali teatralnej
Uciekinierzy z zaatakowanych przez Ukrainę kurskich miejscowości domagają się pomocy od państwa, a telewizja Putina musi to pokazać. "Wiesti", 12 listopada 2024

Przy okazji propaganda zaczęła też zapewniać, że pomoc otrzymują ofiary wiosennych powodzi w Rosji. To oczywiście nie znaczy, że ta pomoc nadchodzi. Świadczy jednak o tym, że propaganda rozumie, że bez nadziei poddanych wojny prowadzić się nie da.

Brak nadziei na lekką ranę

Nie da się też nie zauważyć zainteresowania propagandy liczbą inwalidów wojennych w Rosji. O ofiarach śmiertelnych opowiada ona z rzadka, tylko w relacjach z bohaterskich czynów. Ale beznogich, sparaliżowanych, bezrękich, poranionych psychicznie mężczyzn w Rosji przybywa.

Propaganda doniosła właśnie, że inicjatywy samych rannych władza zmieniła sposób wypłacania zasiłków. Teraz wypłaty będą zróżnicowane: ciężej ranni dostaną więcej.

W oddolną inicjatywę nikt normalny chyba nikt nie uwierzy. Chodzi raczej o to, że władzy już nie stać na wypłaty. A one były źródłem nadziei. Że jak się pójdzie na front, to dzięki lekkiej ranie człowiek ustawi się na całe życie.

Trzech męzczyzn na wózkach jeździ wzdłuż budynku
Reportaż o radosnym życiu pozbawionych nóg na froncie. Taka rana uprawniać teraz będzie do wysokiej renty. "Mniejsze zranienia" – nie. Zdaniem propagandy takiej zmiany domagali się sami ranni. Teraz występują w telewizji z adresami dziękczynnymi do Putina, że tak o nich dba  (przepraszam, nie uprzedziłam, by odstawić napoje). "Wiesti", 9 listopada 2024

(na zdjęciu na samej górze inny obraz z wesołego życia rannych: rehabilitacja. Propaganda kłamie przy tym, że wszyscy są tak wspaniale zaopiekowani w szpitalach o czystych ścianach. I wszyscy są ranni w sposób estetyczny. Przeczą temu stałe apele Putina, by „zająć się wszystkimi w odpowiedni sposób”. „Wiesti”, reportaż pokazany dwukrotnie, 9 i 15 listopada 2024)

Brak nadziei, że władza ochroni przed nalotami

W kontekście zgody USA na użycie amerykańskich rakiet w głębi Rosji ważne jest też to, jak propaganda ukrywa skalę ukraińskich nalotów dronowych na Rosję. Informacje o tym traktowane są jak wiadomości lokalne, niegodne ogólnorosyjskich dzienników. Lokalną sprawą jest nawet nalot na Moskwę. Gdyż naprawdę ważne jest to, żeby Putin dostał całą Ukrainę. Co publiczność widzi i rozumie, że nie może mieć nadziei na to, że Putin ochroni niebo nad Rosją.

A tu mamy sprawę ATACMS.

Skąd wziąć nadzieję

Od kilkunastu dni można obserwować, jak propaganda poszukuje nadziei, którą da się spiąć przekaz władzy.

Ten przekaz zbudowany jest na trzech stałych elementach:

  1. Nasi wygrywają w Ukrainie (czołówki „Wiesti” o zrównaniu z ziemią kolejnej ukraińskiej osady – takie same codziennie)
  2. Demokraci w USA, politycy europejscy i Ukraińcy boją się zwycięstwa Trumpa, lękają się jego odwetu i czują się poniżeni (opowieść o poniżeniu zawsze jest pocieszeniem dla odbiorcy, dla którego poniżenie jest stanem normalnym)
  3. Relacja ze zwycięstwa Trumpa i jego posunięć jest zawsze na końcu godzinnych programów „informacyjnych”, jakby propaganda liczyła, że widz nie dotrze do tej części dziennika, w którym informuje on, że nadzieja Rosji na Trumpa na razie się nie realizuje.

Nadieżda, kompas ziemnoj

Pomiędzy te stałe elementy wstawiane są nowe – to na nich propaganda testuje swoje pomysły na nadzieję.

Najfajniejsze były 95. urodziny kompozytorki Aleksandry Pachmutowej, z której Wiesti 9 listopada zrobiły główny materiał, ku zdumieniu samej jubilatki („nikt nigdy nie świętował tak moich urodzin”). Tymczasem jubilatka ma w dorobku szlagier, znany też w Polsce z wykonania Anny German. Piosenkę o nadziei. “Nadieżda, moj kompas ziemnoj” ("Nadzieja, mój kompas na ziemi)

Dzięki transmisji z urodzin propaganda mogła to puścić w dzienniku telewizyjnym dwa razy. Na początku i na końcu materiału z urodzin – pierwszej, podkreślmy, informacji dziennika.

Rosja jak samolot

Inną testowaną opowieścią o nadziei jest opowieść o wspaniałościach rosyjskiej myśli wojskowej. Jej symbolem jest myśliwiec piątej generacji Tu 57, na widok którego nawet wspaniali Chińczycy wołają “Ooooo” (O rosyjskim samolocie i chińskiej technice wojskowej dużo było z okazji pokazów lotniczych w chińskim Zhuhai).

Zauważmy jednak, że to opowieść ryzykowna: wszak od początku najazdu na Ukrainę rosyjska myśl techniczna miała przeważać. Propaganda wplatała nieustannie wątki o rosyjskiej „Wunderwaffe”, która w postaci rakiet, czołgów czy samolotów miała odmienić losy wojny. Nie odmieniła. Co więcej, propaganda karmi też widza opowieściami z frontu, gdzie rosyjscy żołnierze jak dzieci cieszą się ze zdobycznego sprzętu. Opowiadają, jak go zaraz użyją — jakby to, co im dawał do ręki Putin, nie było lepsze i doskonalsze.

Telefon z Berlina

W tym kontekście telefon kanclerza Scholza do Putina okazał się zbawieniem. Propaganda obrabia to zdarzenie od piątku codziennie, pokazując, że prezydent Ukrainy Zełenski miał rację:

rozmowy z Putinem tylko wzmacniają jego reżim.

Kanclerz Scholz swą pomyślaną jako dyplomatyczna inicjatywa dał Putinowi na kilka chwil coś, czego syty człowiek Zachodu nie pojmie. Ale poniżany i krzywdzony poddany Putina doceni.

  • Że dzwonią do nas („Rozmowa odbyła się z inicjatywy Berlina”).
  • Że nas słuchają („Rozmowa trwała godzinę”)
  • I że nie jesteśmy tacy ostatni („Putin nie potrzebował tłumacza, ale odpowiadał po rosyjsku, przez co Scholz musiał prosić o pomoc tłumacza”).

To ma być ta nowa nadzieja: że w końcu świat uzna roszczenie Putina do Ukrainy.

Mówiliśmy tu jednak, że nadzieja jest funkcją czasu.

Propaganda, informując o telefonicznych rozmowach Putina, zawsze na ekranie pokazuje jego oficjalne zdjęcie i zdjęcie rozmówcy. Cóż, dzięki temu od piątku propaganda przypomina codziennie, że także Putin czasowi oprzeć się nie może. Nie ma dla niego nadziei.

Zdjęcie bardzo młodego Putina i zdjęcie kanclerza Scholza: dwa mężczyźni w garniturach
Oficjalne zdjęcie Putina, stale pokazywane przez propagandę, bardzo już odbiega od rzeczywistości. "Wiesti" 15-17 listopada 2024 r.

***

Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze