0:000:00

0:00

Minister Sprawiedliwości i jego akolici ogłosili w środę, 14 lipca 2021, że Polska została zaatakowana prawnie przez TSUE. Ich zdaniem, samo orzeczenie dotyczące Izby Dyscyplinarnej SN jest niedopuszczalną ingerencją w polski system prawa, ale na szczęście po wyroku Trybunału Konstytucyjnego

postanowienia TSUE, zakazującego działaniu Izby Dyscyplinarnej, po prostu nie ma.

Przeczytaj także:

Non existens

Non existens, jak powiedział w programie Moniki Olejnik minister Wójcik, choć po orzeczeniu samej Izby Dyscyplinarnej, która odmówiła uchylenia immunitetu sędzi Morawiec, jej sędziowie też zostali przez ministra sprawiedliwości zganieni.

Rządzący tak bardzo przyzwyczaili się już przez ostatnie blisko sześć lat do samodzielnego decydowania, które wyroki sądowe mają obowiązywać, a które nie, że nie widzą przeszkód, by tak samo traktować orzeczenia TSUE.

Taką praktykę rozpoczęła – przypomnijmy - premier Szydło, w czym umacniał ją sam prezes wszystkich prezesów, a teraz rozszerzona została na decyzje Trybunału Luksemburskiego. Z tą różnicą, że tym razem rola taka została zlecona byłemu prokuratorowi Piotrowiczowi, oddelegowanemu na wysunięty posterunek w Trybunale Konstytucyjnym.

Zakłócenie dyszkantu Piotrowicza

Piotrowicz przewodnicząc rozprawie zadecydował o nieogłoszeniu zdania odrębnego jednego z sędziów, mimo że podał publicznie, że wyrok został przyjęty większością głosów – a zatem niejednomyślnie.

Podejrzewam, że tym sędzią jest prof. Jakub Stelina z Gdańska, ponieważ pytał w czasie rozprawy, czy uważają, że rozpatrywana dziś sprawa jest trudna, skomplikowana.

Wszyscy, za wyjątkiem Rzecznika Praw Obywatelskich, utrzymywali, że już prostsza być nie może. RPO z kolei podkreślił, że nie tylko rodzi wiele wątpliwości i trudności, ale że jest także dużej wagi: chodzi przecież o nasze stosunki z Unią Europejską.

Taka sprawa powinna być, zgodnie z regulaminem samego Trybunału Konstytucyjnego, rozpatrywana przez pełny skład, tym bardziej że należy się liczyć z orzeczeniem o niezgodności pewnego fragmentu traktatu europejskiego z naszą Konstytucją, uznanego wcześniej przez TK za z konstytucją zgodny.

W takich sytuacjach, kiedy TK zamierzał odstąpić od dotychczasowej linii orzeczniczej, zawsze orzekano w pełnym składzie. I dlatego właśnie, skoro sędzia Stelina zadał takie pytanie, podejrzewam, że w swoim zdaniu odrębnym mógł podnieść tę kwestię. Po wyroku wiemy, że jest już od dziś nowa świecka tradycja rozpatrywania nawet najpoważniejszych spraw w kameralnych, a przewidywalnych składach.

Zdanie odrębne jednego z sędziów zakłócałoby dyszkant Piotrowicza, a w przypadku pełnego składu takich zdań odrębnych byłoby, jak sądzę, co najmniej trzy (Kieres, Pszczółkowski, Stelina).

Niedawno Polska została zaatakowana „z obszaru państwa rosyjskiego” medialnie, a dziś z drugiego kierunku - prawnie. Jeszcze nie zakończyła się inwazja z południa (Czesi), tylko czekać, że pojawi się jakiś atak od strony Bałtyku. Jesteśmy więc oblężeni i musimy się bronić – przede wszystkim musimy bronić naszej suwerenności i tożsamości konstytucyjnej.

Kmicic nam przykładem

Nasza długowiekowa „tożsamość konstytucyjna” polegała zawsze na tym, że jak obywatelowi wyrok sądowy się nie podobał, to się po prostu wyrokowi nie poddawał. Tak czynili kompani pana Andrzeja Kmicica, a ten ostatni był gwarantem ich nietykalności, tak było ze słynną delią Samuela Łaszcza, który też miał swego gwaranta w osobie Stanisława (nomen omen) Koniecpolskiego.

Łaszcz był blisko trzysta razy skazany na banicję i się nie dawał, a teraz miałaby jakaś Bruksela, jakiś Luksemburg żądać podporządkowywania się ich wyrokom? Niedoczekanie.

I tak powoli, ale systematycznie od jesieni 2015 roku, budujemy państwo praktycznego bezprawia - z tą jednak różnicą, że teraz do podważania wyroków sądowych, polskich i unijnych, używa się sędziów polskich.

Trybunał Luksemburski się wyłamał

Z tak pojmowaną „tożsamością konstytucyjną” nie chce się pogodzić Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który z tylko jemu wiadomych powodów uważa, że wspólna przestrzeń europejska to przede wszystkim i głównie przestrzeń jednolicie rozumianego prawa, i po to właśnie, by w państwach Unii nie było 27 różnych porządków prawa europejskiego powołano prawie 70 lat temu Trybunał zwany Luksemburskim.

Z punktu widzenia naszego porządku prawnego dzisiejszy wyrok Trybunału Jarosława Kaczyńskiego niewiele zmienia, dając rządzącym chwilową złudną nadzieję, że tzw. reformie sądownictwa w wydaniu PiS nic nie zagraża.

W istocie jednak wyroki i postanowienia TSUE osiągną swoje cele. Będzie to nas, niestety, jako podatników dużo kosztować, już kosztuje (wyroki Trybunału strasburskiego).

Polska systematycznie się marginalizuje w ramach samej Unii, która w przeciwieństwie do naszych rządzących doskonale wie, że tylko dlatego istnieje i nadal rozwija, że za wyrokami TSUE stają twarde sankcje.

Jerzy Stępień – prawnik, sędzia, radca prawny i polityk. Senator I i II kadencji, podsekretarz stanu w rządzie Buzka, współautor reform administracyjnych w latach 1989-1999, współzałożyciel Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, prezes Trybunału Konstytucyjnego (2006-2008), wykładowca Uczelni Łazarskiego, członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego

;

Udostępnij:

Jerzy Stępień

Prawnik, sędzia, radca prawny i polityk. Senator I i II kadencji, podsekretarz stanu w rządzie Buzka, współautor reform administracyjnych w latach 1989-1999, współzałożyciel Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, prezes Trybunału Konstytucyjnego (2006-2008), wykładowca Uczelni Łazarskiego, członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego

Komentarze